Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 17–25/2018
z 22 marca 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Lekooporność: Jakoś nie będzie

Halina Pilonis

Historia rozprzestrzenienia się w Polsce Klebsiella pneumoniae New Delhi obrazuje doskonale patologie naszego systemu ochrony zdrowia, którego naczelna dewiza wciąż brzmi: „jakoś to będzie”. W konsekwencji mamy sytuację epidemio-logiczną, która nie wystąpiła do tej pory w żadnym europejskim kraju.

Historia Klebsiella pneumoniae New Delhi w Polsce zaczęła się pięć lat temu pod koniec 2012 r., kiedy wykryto ją u leczonego w poznańskim szpitalu misjonarza, który przyjechał z Tanzanii. Bakterię mającą zdolność produkcji enzymów rozkładających wszystkie antybiotyki, w tym te ostatniej szansy, świat poznał już cztery lata wcześniej. Po raz pierwszy stwierdzono ją u pacjenta w stolicy Indii. W Polsce mamy obecnie 5 tysięcy wykrytych i udokumentowanych zakażeń, ale zdaniem specjalistów może być ich kilkakrotnie więcej. Bakteria opuściła już szpitale i jest rozpoznawana u osób, które nie leczyły się w tych placówkach.


Azjatycki chaos

W Polsce mamy już epidemię w województwie mazowieckim i podlaskim. Istnieje ryzyko, że wystąpi w innych regionach Polski. I co ciekawe, badania genetyczne pokazują, że źródłem wszystkich zakażeń jest ta sama bakteria zdiagnozowana u pierwszego pacjenta w Poznaniu.

– W żadnym innym kraju europejskim nie odnotowano takiej liczby zakażonych Klebsiella pneumoniae New Delhi jak w Polsce – mówi specjalista mikrobiologii lekarskiej i chorób wewnętrznych dr Tomasz Ozorowski, przewodniczący zespołu kontroli zakażeń szpitalnych w Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego UM w Poznaniu. Największa częstotliwość zakażeń jest charakterystyczna dla Indii i Pakistanu. W tych państwach nosicielstwo w całej populacji jest powszechne i może według niektórych szacunków wynosić do 20% wszystkich mieszkańców kraju. W Wielkiej Brytanii, gdzie żyje wielu Hindusów i Pakistańczyków, którzy odwiedzają swoją ojczyznę notuje się około 500 pacjentów rocznie, z których większość ma różne szczepy bakteryjne. W Anglii pacjenci, u których stwierdzi się tego rodzaju drobnoustroje, są niezwłocznie poddawani izolacji i nie dochodzi do tak masowych transmisji jak w u nas.

W Polsce problem epidemicznego rozprzestrzeniania bakterii New Delhi dotyczy województw mazowieckiego i podlaskiego. – Niestety, po przekroczeniu pewnego progu, pojawia się efekt kuli śniegowej, bardzo trudnej, a właściwie niemożliwej do zatrzymania – ostrzega Ozorowski.


Minister uspokaja, czas mija

Mimo alarmów i apeli ze strony specjalistów, jeszcze w marcu ubiegłego roku ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapewniał, że jego resort monitoruje sytuację. – Liczba przypadków narasta. Ale spokojnie, to nie jest lawina – mówił. Źle ocenił sytuację, bo zabrakło mu wyobraźni albo wierzył, że Klebsiella pneumoniae New Delhi posłucha pobożnych życzeń ministra. Tymczasem dane mówiły same za siebie. Krajowy Ośrodek Referencyjny ds. Lekowrażliwości Drobnoustrojów (KORLD) podawał w 2013 r., że w całym kraju zdiagnozowano 105 zakażonych i nosicieli. Od tego czasu ich liczba wzrosła 50 razy. – Jest ich tak dużo, że nie nadążamy z badaniami potwierdzającymi zakażenie – mówi dr Ozorowski.

Najgorzej jest w Mazowieckiem i Podlaskiem. Według raportu KORLD, w 2015 r. na terenie Mazowsza stwierdzono 410 przypadków. Rok później było ich już 1400. Ale jeszcze wtedy mazowiecki sanepid na swojej stronie internetowej pisał, że mimo wzrostu zarejestrowanych przypadków, obecny stan nie uzasadnia kreowania przez media paniki o istniejącej epidemii.

Na początku lutego br. resort zdrowia w odpowiedzi udzielonej Rzecznikowi Praw Pacjenta na pytanie dotyczące zakażeń szpitalnych na oddziałach pediatrycznych poinformował, że przygotowywany jest projekt rozporządzenia w sprawie standardu organizacyjnego zapobiegania zakażeniom spowodowanym biologicznymi czynnikami chorobotwórczymi o szczególnej zjadliwości lub oporności na antybiotyki. W rozporządzeniu mają znaleźć się m.in. kwestie niezwłocznego zgłaszania przez laboratoria do PPIS wyników badań w kierunku Klebsiella pneumoniae NDM oraz możliwość izolacji pacjentów, u których wykryto Klebsiella pneumoniae NDM.


Szpital bez kontroli

Specjaliści podkreślają, że zakażeń szpitalnych nie da się uniknąć, ale można je ograniczyć nawet w 70%. Zdaniem mikrobiologa dr. Tomasza Ozorowskiego, w Polsce brakuje optymalnego systemu zapobiegania zakażeniom szpitalnym. Nasze przepisy zmuszają placówki przede wszystkim do pozorowanych działań biurokratycznych. Wypełnia się sterty papierów, ale nie prowadzi analizy efektów skuteczności działań profilaktycznych. Nikt nawet dokładnie nie liczy zakażeń szpitalnych, bo brakuje do tego narzędzi, wiedzy, a i nikomu się to nie opłaca, bo mogłoby narazić szpital na roszczenia odszkodowawcze.

W związku z rozprzestrzenianiem się Klebsiella pneumoniae New Delhi od listopada 2015 r. na Mazowszu szpitale zostały zobligowane do przeprowadzania badań przesiewowych u pacjentów przy przyjęciu, przestrzegania zasad izolacji zakażonych, procedur higienicznych, zwłaszcza higieny rąk i dezynfekcji powierzchni oraz zwiększenia natężenia kontroli wewnętrznych, a także raportowania danych epidemiologicznych.

Jednak z braku pieniędzy, izolatek i personelu nie przestrzegano restrykcyjnie tych zaleceń. Tylko w około 40% przypadków zastosowano odpowiednie izolatki dla chorych. Poza tym w kartach wypisowych ze szpitali nie zawsze zamieszcza się informacje o nosicielstwie. Efekt: obecne dane sanepidu za III kwartały 2017 r. świadczą o nadal utrzymującej się niepokojącej sytuacji epidemiologicznej. W tym czasie wykryto ponad 1700 przypadków.


Polski brudas

Dr T. Ozorowski podkreśla, że jednym z największych grzechów polskich szpitali jest nieodpowiednia higiena rąk personelu medycznego. Badania zużycia środków do dezynfekcji rąk w naszych lecznicach ewidentnie dowodzą, że lekarze i pielęgniarki zbyt rzadko myją ręce. A powinni to robić zawsze między badaniem każdego pacjenta. – Nadużywane są za to rękawiczki jednorazowe. Jednak bez mycia rąk samo wyjmowanie ich z pojemników rozprzestrzenia bakterie – ostrzega mikrobiolog. W dodatku nasz biały personel nie zmienia codziennie odzieży używanej w pracy. Tymczasem zalecenia mówią, że takie ubranie musi mieć krótki rękaw i być często prane. Klebsiella pneumoniae potrafi tygodniami żyć poza organizmem człowieka, miedzy innymi na fartuchu. Bakteria rozprzestrzenia się też przez przedmioty, które lekarze i pielęgniarki noszą przy sobie – długopisy, telefony komórkowe itp.

Zapytani anonimowo lekarze, dlaczego polski personel medyczny zbyt rzadko myje ręce, często tłumaczą to zbyt dużą ilością obowiązków i zbyt małą liczbą pracowników. – Można mówić, że mamy za dużo pacjentów pod opieką albo że za dużo innych biurokratycznych obowiązków, ale prawda jest taka, że brakuje kontroli. Czy lekarz, który nie musiałby zdawać egzaminów, dokształcałby się systematycznie? Taka jest ludzka natura – mówi lekarka z warszawskiego szpitala. – Nieustanne szkolenia w zakresie higieny rąk i zakażeń szpitalnych oraz kontrola to jedyna droga do zmiany tej sytuacji – dodaje.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot