Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 17–25/2018
z 22 marca 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Sieć do zmiany czy do rozprucia?

Małgorzata Solecka

Pod koniec marca NFZ powinien już mieć pełne dane dotyczące wykonania
ryczałtu przez szpitale w ostatnim kwartale 2017 roku. Po tym, jak stanowisko stracił Piotr Gryza, odpowiedzialny za sieci szpitali, ministerstwo musi pilnie
wyciągnąć wnioski i skorygować błędy popełnione przy projektowaniu sieci.
Od tego zależy względna stabilizacja całego systemu ochrony zdrowia.


Względna, bo wszystko wskazuje, że bez zmian, może nawet bez lokalnych tąpnięć i rewolucji, się nie obędzie. Podczas III Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach p.o. prezesa NFZ Andrzej Jacyna już 8 marca ogłosił, że 40 proc. szpitali „trafiło dokładnie w punkt”, czyli wykonało 98–102 proc. ryczałtu – więc zgodnie z przepisami placówki otrzymają tak samo naliczony ryczałt w trwającym okresie rozliczeniowym (I półrocze 2018 roku).

Jacyna zaznaczył równocześnie, że jest to największa grupa szpitali, a z nieoficjalnych informacji docierających przez cały luty z oddziałów NFZ wynika, że szpitali, które nie wykonały ryczałtu może być 25–30 proc. Z tej grupy najwięcej, według wstępnych danych, jest jednostek, którym do osiągnięcia wymaganych 98 proc. zabrakło naprawdę niewiele, mieszczą się bowiem w przedziale 95–97,9 proc. Zemściła się, zdaniem urzędników Funduszu, strategia celowania dokładnie w poziom 98 proc. ryczałtu.

Na taką strategię mogą sobie, jak widać, pozwolić wyłącznie szpitale dysponujące niezwykle precyzyjnymi narzędziami do monitorowania wykonania ryczałtu. I doświadczoną w rozliczeniach z Funduszem kadrą. Urzędnicy NFZ uważają, że szpitale popełniły błąd, zakładając wykonanie minimalnego poziomu wymaganego do wypracowania pełnej kwoty ryczałtu na kolejny okres rozliczeniowy, z przesadnej chęci oszczędzenia kosztów.

Szpitale, którym do wypracowania minimum zabrakło naprawdę niewiele, nie są w najgorszej sytuacji. W przeciwieństwie do kilku procent placówek, które wykonały ryczałt w mniej niż 90 procentach. – Jak to skutkuje na przyszłość tych zakładów? Nie jest to dobra perspektywa, dlatego że już w marcu nastąpi wyrównanie ryczałtu, czyli obniżenie ryczałtu za marzec, wyrównanie ryczałtu za styczeń i luty, to razem będzie ok. 30 proc. O tyle mniej te zakłady dostaną jako wyrównanie ryczałtu za trzy miesiące – mówił Jacyna. Wśród 34 „maruderów” przeważają, jak ujawnił szef NFZ, szpitale powiatowe, przekształcone w spółki i zarządzane przez zewnętrzne firmy. – Mamy nadzieję, że system ryczałtowy będzie eliminował z rynku tych, którzy się nie sprawdzają, a de facto są niepotrzebni – stwierdził otwarcie w Katowicach.

Choć kłopoty mają nie tylko ci, którzy ryczałtu nie wykonali. Pod koniec lutego szef NFZ wziął udział w sesji Sejmiku Województwa Podlaskiego, poświęconej sytuacji w szpitalach podległych marszałkowi. Powodem zwołania sesji była sytuacja finansowa placówek, spowodowana z jednej strony przez żądania płacowe lekarzy, których zaspokojenie wymaga wzięcia kredytu bankowego, z drugiej – przez rozliczenia z Funduszem. Dyrektorzy wykazali bowiem milionowe nadwykonania (tylko za czwarty kwartał 2017 roku) świadczeń objętych ryczałtowym finansowaniem. Wojewódzki Szpital Zespolony w Białymstoku ma tych nadwykonań na ponad 2 mln zł. NFZ zgadza się na zapłacenie 90 tys. złotych, co na Podlasiu zostało nazwane wprost „złodziejską propozycją”.

Skąd problem? Andrzej Jacyna podkreśla, że ryczałtowe finansowanie całkowicie znosi pojęcie nadwykonań – i rzeczywiście, takie jest główne założenie sieci szpitali. Jednocześnie na szpitalach ciąży obowiązek sprawozdawania udzielonych świadczeń w niezmienionej formie – w związku z tym placówki doskonale wiedzą, kiedy „przekraczają ryczałt”. W białostockiej placówce policzyli to dokładnie: wykonanie ryczałtu zostało przekroczone, bo szpital nie odmówił hospitalizacji niemal sześciuset pacjentom, a ponad 2,8 tys. przyjęły poradnie specjalistyczne. – Ten ryczałt został źle wyliczony. Jest jakiś błąd w algorytmie, szczególnie dla tak dużych szpitali jak nasz – mówił lokalnym mediom dyrektor Cezary Nowosielski.

– Część dyrektorów szpitali nie do końca zrozumiała zasady sieci szpitali. I chociażby moja wizyta na sejmiku wojewódzkim w województwie podlaskim pokazała, że nie ma zrozumienia co to jest ryczałt. Świadczeniodawcy pokazywali kwoty nadwykonań w ryczałcie, co jest karkołomnym pomysłem i domagali się, żeby te kwoty zostały przez NFZ wypłacone. To pełne nieporozumienie – mówił w Katowicach Andrzej Jacyna. Jednocześnie szef Funduszu podkreślał, że szpitale, które „nadwykonały” ryczałt, otrzymają wyrównanie i wyższy ryczałt na kolejny okres rozliczeniowy.

– Narzekamy, że dyrektorzy nie zrozumieli finansowania ryczałtowego. Ale czy to się da zrozumieć? Wzór jest tak skomplikowany, że zarządzający nie potrafią umieścić swojego działania w tym systemie – polemizował z Jacyną Andrzej Sośnierz, zagorzały krytyk projektu sieci szpitali, wdrożonego przez Ministerstwo Zdrowia. – Ustawa o sieci szpitali niczego nie rozwiązała. Potwierdziły się przypuszczenia, iż spowoduje, że szpitale mniej chętnie będą przyjmowały drogich pacjentów. Mamy sygnały – na szczęście nie powszechne – że pacjentów się odsyła i to jest niedobre – mówił, podkreślając jednocześnie, że sieć szpitali, jeśli nie zostanie skorygowana, będzie mieć bardzo negatywne skutki, choć odłożone w czasie. Zdaniem Sośnierza bowiem najgorszym efektem wprowadzenia sieci szpitali jest zerwanie z zasadą wprowadzoną do systemu pod koniec lat 90., że „pieniądz idzie za pacjentem”. – Rozerwanie tego związku jest bardzo destrukcyjne dla rachunku kosztów i prędzej czy później źle się skończy – przestrzegał.

To, co wiadomo po blisko pół roku: zmiany na pewno będą. Piotr Gryza, wiceminister odpowiedzialny za projekt, 9 marca w Katowicach przekonywał że to, czego sieć najbardziej potrzebuje, to stabilizacja i trwałość, „by wszystkie podmioty, które w niej funkcjonują, odpowiedziały na mechanizmy regulacyjne, a ci, którzy już się dostosowali, dostali za to nagrodę”. Gryza wolał więc mówić raczej o korektach. Ale już trzy dni później Gryza został przez premiera Mateusza Morawieckiego odwołany ze stanowiska.

Jakie zmiany są przesądzone? Resort zdrowia na początku marca przygotował projekt rozporządzenia, pozwalający na awaryjną zapłatę za wykonane świadczenia dla tych szpitali, które z różnych powodów znajdą się poza siecią. Niewykluczone, że ministerstwo wzięło pod uwagę również scenariusz, w którym placówki, niezdolne do wykonania ryczałtu, wycofają się z sieci. Licząc, jak nieoficjalnie twierdzą urzędnicy NFZ, na efekty nacisków lokalnych polityków na Ministerstwo Zdrowia i utrzymanie kontraktu dla placówki na świadczenia kontraktowane odrębnie.

Ale to rozporządzenie to zaledwie początek. Łukasz Szumowski, jeszcze zanim został ministrem zdrowia, nie był – oględnie mówiąc – zwolennikiem sieci szpitali w zaproponowanym przez Piotra Gryzę i Konstantego Radziwiłła kształcie. I otwarcie mówi o konieczności zmian w samym projekcie. Propozycje mają być jednak przedstawione dopiero w lipcu, bo resort zdrowia chce przeanalizować nie kwartał, a sześć miesięcy funkcjonowania sieci.

W jakim kierunku mogą pójść zmiany? – Zabrakło, moim zdaniem, tak zwanej referencyjności wyrażonej w sposób bardziej wiarygodny. Pacjent nie powinien się zastanawiać, dokąd ma pójść do lekarza, do szpitala. Pacjent powinien być prowadzony za rękę, bo jak jest chory i cierpi, to trudno, by się zastanawiał jeszcze organizacyjnie – czy tu się zapisać, czy tam się zapisać. Czy dostanie numerek, czy nie dostanie numerka. Powinna być referencyjność i jasna ścieżka – od podstawowej opieki, poprzez bardziej specjalistyczną, aż do tych szpitali najwyżej specjalistycznych – mówił Łukasz Szumowski w jednym z wywiadów prasowych.

Sieć szpitali – wbrew zapowiedziom i oczekiwaniom – nie rozwiązuje tego realnego problemu pacjenta (chory nadal nie jest „skoordynowany” czy „zaopiekowany” w systemie), również dlatego że jest zawieszona w próżni. Dopiero pod koniec roku poznamy efekty pilotażu podstawowej opieki zdrowotnej, zaś ambulatoryjna opieka specjalistyczna, której strukturę sieć szpitali mocno naruszyła, w ogóle nie może być pewna swojej przyszłości. W tej chwili wiadomo jedynie, że wbrew zapowiedziom, w 2018 roku na pewno nie odbędą się konkursy ofert na świadczenia z zakresu AOS, a wszystkie placówki otrzymają aneksy do umów.

Jednym z elementów sieci, nad którymi resort pilnie musi się pochylić, jest sytuacja w pomocy doraźnej. Wiceminister Marek Tombarkiewicz (odwołany ze stanowiska 12 marca) przyznał w Katowicach, że według wstępnych analiz liczba pacjentów na SOR-ach zmniejszyła się po wprowadzeniu sieci szpitali i poradni NPL przy szpitalach o 10 proc. – Jesteśmy po dyskusji wewnątrz resortu i na pewno będziemy chcieli pewne elementy, nawet na poziomie zarządzeń prezesa, zmienić – mówił. Kolejki na SOR-ach pozostają więc, mimo ogromnego wysiłku organizacyjnego i finansowego szpitali, problemem nierozwiązanym. Jeszcze ostrzej o sytuacji wypowiadał się w Katowicach Andrzej Jacyna. – W obszarze nocnej i świątecznej opieki potrzebne są zmiany. Ich kierunek wymaga jeszcze analiz. Rozważam premiowanie POZ, których pacjenci rzadziej pojawiają się w „nocnej i świątecznej”, w izbach przyjęć i SOR-ach. Być może wtedy lekarze POZ będą bardziej dbać o swoich pacjentów i starać się, by we wspomnianych miejscach się nie pojawiali – mówił.

Obowiązek tworzenia poradni NPL przez szpitale, w znaczny sposób dodający im obciążeń – choćby z tytułu konieczności zapewnienia obsady dyżurowej w poradniach – był jednym z najbardziej krytykowanych elementów projektu, i to zarówno podczas konsultacji, prac legislacyjnych, jak i wtedy, gdy sieć już wchodziła w życie. Trudno odmówić racji ekspertom i przedstawicielom opozycji, gdy słysząc rozważania o konieczności „zrobienia czegoś z nocną pomocą lekarską”, wzruszają ramionami: – A nie mówiliśmy?




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot