Pracom nad projektem nowelizacji Kodeksu Etyki Lekarskiej towarzyszyły gorące dyskusje. Padły pod jego adresem fundamentalne zarzuty, wnioski o nieuchwalanie nowelizacji, a także – stworzenia całkiem nowego Kodeksu.
Z inicjatywy senatora Marka Balickiego grono profesorów i znanych powszechnie lekarzy wystosowało kilka dni przed zjazdem List otwarty do delegatów na Nadzwyczajny VII Krajowy Zjazd Lekarzy w Toruniu. Zaapelowali w nim o nieuchwalanie kodeksu oraz przeprowadzenie dyskusji na temat stworzenia całkiem nowego, o innej formule.
Ten kodeks prowadzi do konfliktów, podziałów wewnątrz środowiska, ogranicza lekarzy – stwierdzili profesorowie i lekarze, sygnatariusze listu. Przestrzegali przed praktycznymi skutkami uchwalenia takiej nowelizacji.
Padły też zarzuty, że kodeks został przygotowany bez udziału ekspertów i zasięgania opinii autorytetów.
Kodeks Lekarski powinien łączyć, nie dzielić – uzasadniał Marek Balicki. Były minister zdrowia zarzucił projektowi nowelizacji archaiczność i nieprzystawalność do obecnych potrzeb, jak również zbędne treści ideologiczne.
- Chcemy, żeby kodeks był rzeczywiście przestrzegany; żaden lekarz nie może stanąć w sytuacji, w której prawo, wiedza i pacjent pozwalają na obranie danej metody leczenia, a zabrania tego Kodeks – mówił. Jednocześnie, zdaniem Balickiego, sama decyzja o zmianach w kodeksie była konieczna.
Na niekonstytucyjność KEL zwracał uwagę prof. Leszek Kubicki. Zarazem – na możliwość unieważniania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczeń sądów lekarskich, skazujących lekarzy za naruszenie kodeksu – na podstawie niekonstytucyjnego przepisu.
Zarzuty te odpierał prezes NRL Konstanty Radziwiłł podczas konferencji z udziałem dr. Krzysztofa Makucha i dr. Zdzisława Anusewicza.
- Praca Zespołu ds. nowelizacji KEL przy Komisji Etyki Lekarskiej koncentrowała się na stymulacji środowiska lekarskiego. Zaapelowaliśmy do wszystkich lekarzy o uwagi. Zwróciliśmy się również do towarzystw naukowych z prośbą o zajęcie stanowiska – mówił dr Anusewicz podkreślając, że kodeks był wcześniej dwukrotnie publikowany w GL, był więc czas na dyskusje. Trwały one zresztą do ostatniej chwili przed zjazdem oraz na zjeździe i do ostatniej chwili kodeks był poprawiany.
Prezes Radziwiłł uważa, że nie ma potrzeby tworzenia całkiem nowego Kodeksu. - KEL, który funkcjonował przez 13 lat, od 10 w zmienionej formie, spełnił swoją rolę. Nowelizacja wystarczy – trzeba się skupić na poszczególnych punktach, a nie – odrzucać całość. Poza tym nie należy mówić, że cały kodeks jest zły i trzeba go zmienić, nie mówiąc, co się w nim nie podoba. To zasłona dymna dla jakichś niesprecyzowanych celów.
Czy te "niesprecyzowane cele" zawiera krytyka, wykazująca wady i braki projektu nowelizacji? Wynikająca zresztą z obaw samych lekarzy, np. w kwestiach związanych z prokreacją?
- Krytycy nowelizacji kodeksu koncentrują się na tej właśnie zmianie, która wcale nie jest zmianą zasadniczą. Nowelizacja nie zajmuje się prokreacją jako głównym problemem, a na pewno – nie zakazuje badań prenatalnych ani zapłodnienia in vitro - podkreślał K. Radziwiłł.
Czym się więc zajmuje nowy kodeks i czemu ma służyć? - On jest jakimś prawem, ale przede wszystkim jest kodeksem etycznym, a więc apelem do sumień i wrażliwości. I ma przede wszystkim znaczenie nie jako kodeks karny, ale narzędzie dydaktyczne - wyjaśniał prezes Radziwiłł.
Po co zatem lekarzowi taki kodeks? Według prezesa NRL, kierowany jest on zwłaszcza do studentów medycyny, którzy mają obowiązek zdania z KEL egzaminu. Jeśli zaś chodzi o lekarzy, to trudno sobie wyobrazić, żeby kodeks był takim miejscem, do którego się zagląda w razie wątpliwości, bo gdyby to miał być dokument pełniący rolę informatora czy "instrukcji obsługi" w poszczególnych sytuacjach klinicznych, to musiałby zawierać nie 78 artykułów, ale 1700...
Skoro tak – to może warto jednak utrzymać w mocy pytanie o sens i samą formułę kodeksu? Bo jeśli nie jest on wcale zbyt rozbudowany i szczegółowy, a jego objętość nie odbiega od europejskich standardów, na których był wzorowany i w porównaniu z innymi jest średnio gruby – to po co nam w Polsce w ogóle takie kodeksowe "przeciętniactwo"?
Może zatem, idąc za sugestiami prof. Hołówki (czyt. str. 26-29) – stworzyć prosty i jednoznaczny Lekarski Dekalog?
Egzaminy studentów medycyny byłyby niewątpliwie prostsze...