Do tej pory laur rekordzisty należał do lekarzy ze Szpitala Klinicznego nr 7 w Katowicach, którzy dwa lata temu oświadczyli, że są gotowi wszczepić endoprotezę pani Danucie Kozłowskiej w roku …2031. Jak łatwo policzyć pacjentka na pomoc będzie musiała poczekać 17 lat. Zapisy na zabiegi w latach trzydziestych trwają w najlepsze, więc i nowi rekordziści też się pojawiają. Oto niedawno bank został rozbity i tytuł championa przejął 22. Wojskowy Szpital Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjny w Ciechocinku, proponując panu Robertowi Wierzbickiemu turnus rehabilitacyjny w 2036 roku. W oficjalnym piśmie wicedyrektor szpitala i ordynator oddziału rehabilitacji neurologicznej poinformowali pacjenta, że został zakwalifikowany na leczenie, uprzejmie dodając, że czas oczekiwania na przyjęcie wynosi 20 lat. Proszą w dalszej części pisma, aby pan Robert określił się: czy rezygnuje, czy czeka, czy zapłaci. Bezradny pacjent po udarze mózgu, częściowo sparaliżowany, opublikował list na Facebooku, nie licząc na żadną interwencję – po prostu chciał podzielić się ze znajomymi swoją biedą. No i wywołał burzę, bo zaproszenie do Ciechocinka zaczęło błyskawicznie krążyć po sieci i w końcu zajęły się nim Fakty. Jednak była to tylko burza w szklance wody, bo okoliczności powstawania długich kolejek są od lat dobrze znane – przede wszystkim zbyt niskie kontrakty z NFZ. Nie wiedziałem, czy zdołamy pomóc panu Robertowi, jednak jednego byłem pewien: że po naszym materiale NFZ na pewno „przetrzepie” szpital w Ciechocinku. Co do pacjenta – efekt przerósł nasze oczekiwania, bo aż trzy placówki chcą mu pomóc: dwie publiczne i jedna prywatna. Co do szpitala – NFZ faktycznie zlecił kontrolę w 22. wojskowym.
To trzepanie szpitali przez NFZ – po każdym takim medialnym doniesieniu o rekordowo długim czasie oczekiwania do endokrynologa, na rehabilitację czy wszczepienie endoprotezy – jest żałosne, bo publiczny płatnik w rzeczywistości nie jest w stanie wykazać się inną formą zdecydowanego działania w obronie pacjenta. Szukanie innych miejsc, gdzie czeka się krócej, nie zawsze okazuje się skuteczne. Całą sytuację utrudnia fakt, że nie ma wciąż centralnego rejestru usług medycznych, który wychwytywałby sytuacje, w których jeden chory zapisuje się na ten sam zabieg do wielu placówek. A jest to problem narastający. I trudno się dziwić – ludzie za wszelką cenę starają się zaspokoić swoje zdrowotne potrzeby. Jaki odsetek z 350 oczekujących na przyjęcie na rehabilitację z publicznych pieniędzy w 22. wojskowym w Ciechocinku zapisał się też do innych kolejek – tego właśnie nie wiemy. Coś tam jednak w Funduszu wiedzą – ostatnio urzędnicy z Opola policzyli, że tylko w marcu tego roku, i tylko w tamtym województwie 2 tys. pacjentów nie stawiło się na wizyty do specjalistów. W skali roku chodzi już o 25 tys. niewykorzystanych wizyt w Opolskiem. Dlaczego pacjenci nie przyszli? Może gdzie indziej już się dostali, albo zapomnieli o wizycie po wielu miesiącach lub latach oczekiwania. Czarniejszych scenariuszy nie ma co snuć. NFZ zachęca w związku z tym, aby chorzy pamiętali o odwoływaniu umówionych zabiegów. To tak samo nonsensowny apel, jak trzepanie szpitali po ujawnieniu zbyt długich kolejek. Potrzebna jest nam elektroniczna, centralna rejestracja, musimy wreszcie wkroczyć w XXI wiek.