4 lutego 2002 r. Mariusz Łapiński ogłosił "Narodową Ochronę Zdrowia – strategiczne kierunki działań MZ w latach 2002-2003". Już następnego dnia w naszej redakcji odbyła się dyskusja z udziałem m.in. ówczesnego wiceministra zdrowia Jana Kopczyka, senatora Marka Balickiego, prezesa NRL Krzysztofa Radziwiłła, Doroty Safjan z NIK. Dostrzegając niezwykłe zagrożenie dla demokratycznych przemian w sektorze: zapowiedź skrajnej centralizacji, odgórnego, ręcznego administrowania służbą zdrowia, krzyczeliśmy z okładki: grozi nam stan nadzwyczajny!. W tym samym numerze – w podobnym duchu wypowiedzieli się o strategii byli ministrowie i wiceministrowie zdrowia, posłowie (PO), przedstawiciele NRL. Wzywaliśmy: "Brońmy się przed ministrem Łapińskim".
A potem – stale i konsekwentnie ujawnialiśmy absurdy, luki, sprzeczności, demagogię i populizm całego tego programu, w każdym numerze podkreślając "Coraz większą niepewność jutra" i "Groźbę rozpadu systemu". Publikowaliśmy stanowiska, uchwały, postulaty środowisk medycznych, domagających się "Jak najmniej ręcznego sterowania". Pokazywaliśmy kolejne etapy "Obietnic bez pokrycia". Zjazdy lekarzy i pielęgniarek, związki zawodowe, samorządy uchwalały stanowiska i apele o reformowanie kas chorych, sprzeciwiając się ich likwidacji. "Przeciw centralizacji" byli wszyscy nasi autorzy.
W kwietniu 2002 r., gdy koalicja obroniła swojego ministra, niezdolnego do społecznego dialogu autokratę, padła kontrpropozycja Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej. Kończyły się już prace nad nowelizacją ustawy o puz, oddającą władzę nad kasami chorych ministrowi zdrowia. W lipcu 2002 r. o "Niebezpiecznej koncentracji władzy" projektowanej w ustawie o NFZ pisał na naszych łamach prof. Cezary Włodarczyk. "Samorządność zarządzaną przez ministra" zwalczał OZZL; "S" nie zgadzała się, że "Minister wie lepiej". Niestety, "Oberradny" zyskał prawo kontroli nad radami kas chorych.
Projekt ustawy o NFZ stawał się "Jeszcze ohydniejszą hybrydą" – znów protestowali przeciw niemu wszyscy: środowiska samorządowców, związki zawodowe, izby lekarskie i pielęgniarskie w całej Polsce. W sierpniu 2002 r. zaczęła się "Czystka w kasach". Odtąd mieliśmy już "Kasy ministra" i "Prawo w rozsypce". Eksperci wskazywali: robimy "Krok wstecz". Pod koniec września rząd skierował jednak do Sejmu projekt ustawy o ubezpieczeniu w NFZ. Wyrok zapadł: "Kasy do likwidacji". Towarzyszyła mu "Radykalizacja" środowisk medycznych, nikt już nie miał wątpliwości, że "Fundusz gorszy niż kasy" oraz że "Im mniej państwa – tym lepiej". "Demontaż" systemu postępował, a sytuacja finansowa sektora stawała się coraz gorsza.
Zaczęły się protesty. Donosiliśmy: "Rydygier głoduje", "Zaciska się pomorska pętla", "Wrzenie w Zachodniopomorskiem i Śląskiem". W części kraju rysowała się groźba strajku generalnego.
Tak weszliśmy w 2003 rok. "Czy przetrwamy?" – pytaliśmy, pokazując znacznie obniżone stawki w aneksach na 2003 r., tendencyjne śledztwa przeciw b. dyrektorom kas chorych, "Represje za niepoprawne politycznie poglądy", narastający "Totalitaryzm".
17 stycznia ub.r. świętowaliśmy "Dzień wyzwolenia służby zdrowia od Łapińskiego". Jednak niespełna tydzień później (23 stycznia) ustawa o NFZ została uchwalona przez Sejm. W numerze z 6 lutego 2003 r. wzywaliśmy nie tylko na okładce: "Prezydencie, nie podpisuj" (prezydent miał czas na jej podpisanie do 17 lutego). Przeprowadziliśmy m.in. sondaż wśród publicystów "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Polityki", pytając o dobrą radę dla prezydenta: "Veto czy Trybunał Konstytucyjny?" Wszyscy byli zdania, że prezydent ustawy nie powinien podpisać.
A jednak... Nowy minister zdrowia Marek Balicki zapewnił A. Kwaśniewskiego, że ustawa ma szanse poprawić system. Dlaczego?
"Witajcie w Świecie Funduszu" – pisaliśmy 20 lutego, prognozując: "Triumf naprawiaczy systemu nie będzie długi".
1 kwietnia ub.r. kasy chorych przeszły do historii, rozpoczęliśmy epokę Funduszu.
Okładka SZ z szyldem NFZ ukazywała, że te puzzle nie są w stanie stworzyć całej układanki. A przecież – mieliśmy gonić UE, sprostać konkurencji...
Tymczasem – kontestatorzy zasiedli przy okrągłym stole, a nowy minister, Leszek Sikorski, zaczął prezentować "Urzędowy optymizm".
Afera korupcyjna w MZ ujawniona przez "Rz" rodziła pytanie: "Czy wielka reforma rządu Millera była jedynie przykrywką dla prywatnych interesów polityków i biznesmenów związanych z SLD?" Wszak "NFZ w proszku" – z deficytem w kasie i brakiem wizji finansowania świadczeń. W lipcu – po Naumanie – prezesem NFZ został Maciej Tokarczyk. NFZ przedstawił "Wirtualny plan finansowy". Przyspieszamy, niestety, "Pociągiem bez torów", bo rządowi naprawiacze nie mają pomysłu, jak je zbudować.
4 października Maciej Tokarczyk popełnił samobójstwo. Nikt nie miał wątpliwości, że powodem były m.in. patologiczne, nierozwiązywalne problemy stworzone przez ustawę o NFZ. "Czy wszyscy pogrążymy się w czarnej dziurze?" – pytaliśmy. Zapowiadał się już "Konkurs bez oferentów", a "Narodowemu funduszowi klęski" mówiliśmy "DOSYĆ!" Gromadziły się "Czarne chmury" nad całą opieką zdrowotną. W końcu października nie mieliśmy już wątpliwości: kontrakty z NFZ to granat, który w każdej chwili może wybuchnąć; zbieraliśmy owoce "Dwóch lat walki o chaos", jednocześnie "Tonąc w biurokracji".
W listopadzie – zrodził się powszechny ruch oporu przeciw skandalicznym warunkom kontraktowania świadczeń na 2004 r. "Zjednoczone stany medyczne" opowiedziały się przeciw kompletnie niedopracowanym katalogom i równie bezsensownej punktacji świadczeń. Członkowie Porozumienia Zielonogórskiego – z listami intencyjnymi nzozów – żądali rozmów z centralą NFZ. Bezskutecznie. W Warszawie demonstrowały wszystkie centrale związkowe. "Wojna" z NFZ rozgorzała na dobre...
A rząd – niewzruszenie forsował i forsuje supy oraz powszechną szczęśliwość... Z błogostanu wyrwał go chyba dzień 7 stycznia br., kiedy to Trybunał Konstytucyjny raz na zawsze przesądził, kto od początku miał rację...
Dziś, gdy parlament gorączkowo pracuje nad rządową koncepcją przekształceń spzozów w supy – cała nadzieja w prezydencie. Że po raz drugi nie uwierzy już tak łatwo w nowe cudo, które ma uszczęśliwić służbę zdrowia. Bo 2 razy podpisywać niekonstytucyjną ustawę to chyba za dużo. My – na pewno – nadal będziemy zwalczać i ten kolejny absurd.