Jak zapowiadali, tak robią. Lekarze, walcząc o normalność swojego zawodu, wypowiadają zawarte w umowach klauzule pozwalające na pracę więcej niż 48 godzin tygodniowo. Takie desperackie działanie ma między innymi uzmysłowić rządzącym, że nie da się dłużej lekceważyć problemu zbyt małej liczby lekarzy w Polsce. Dzisiaj w naszym kraju na 1000 mieszkańców przypada 2,3 lekarza. To liczba aż o 0,6 mniejsza, niż wynosiła w 2000 roku, a więc 17 lat temu, średnia w państwach Unii Europejskiej! A przecież przed grożącą nam dziurą pokoleniową wielokrotnie przestrzegał sam Konstanty Radziwiłł, kiedy jeszcze piastował wysokie funkcje w samorządzie lekarskim. Jakie kroki podjął w ciągu dwóch lat sprawowania urzędu ministra, aby naprawić tę sytuację? Czy niewielkie i absolutnie niewystarczające podniesienie nakładów na zdrowie cokolwiek pomoże? Wątpię. W ciągu najbliższych lat nie zbliżymy się nawet do poziomu 6,8% PKB, które WHO określa jako minimum niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Czy w tej sytuacji słowa ministra Radziwiłła – o tym, że wypowiadanie umów opt-out to rozpoczęcie gry bezpieczeństwem pacjentów – nie odnosi się raczej do działań, a właściwie zaniechania działań rządu? I jeszcze cytat z Konstantego Radziwiłła, kiedy był wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej: Środowisko lekarzy to nie jest zgraja awanturników, którzy chcą za wszelką cenę doprowadzić do protestu.
Mam nadzieję, że zasada pomocniczości, obowiązująca (i tak chętnie przywoływana!) w naszym demokratycznym kraju, nie omija także resortu zdrowia. Dlatego, Panie Ministrze, prosimy pamiętać: lekarze są od leczenia, a od zapewnienia opieki zdrowotnej obywatelom jest rząd, a w szczególności minister zdrowia.