Gdy pacjent jest w potrzebie, nie jest ważne, który szpital ma dyżur. A to, że na miejscu nie ma specjalistów, to nie wytłumaczenie za nieudzielenie pomocy – ostatecznie uznał Naczelny Sąd Administracyjny.
Rzecznik Praw Pacjenta ogłosił kolejny sukces. 17 stycznia 2017 r. Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok (sygn. akt II OSK 2619/16), w którym potwierdził, że szpitale nie mogą odmówić udzielenia świadczenia zdrowotnego osobie, która potrzebuje pomocy natychmiast ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia. Niby oczywiste, nic nowego, ale sprawa nie jest aż tak prosta. NSA oddalił skargę kasacyjną jednego ze szpitali od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Z kolei WSA oddalił wcześniej skargę szpitala na decyzję Rzecznika Praw Pacjenta w przedmiocie stosowania praktyk naruszających zbiorowe prawa pacjentów. W skrócie: to rzecznik miał rację.
Chodziło o sprawę chłopca, który po wypadku komunikacyjnym został przetransportowany przez lotnicze pogotowie ratunkowe do jednego z wrocławskich szpitali. Ratownicy nie sprawdzili jednak wcześniej, że tego dnia inna placówka miała dyżur neurochirurgiczny (choć w procesie twierdzono nawet, że byli o tym poinformowani). Personel placówki na lądowisku poprosił, by z chłopcem polecieć do innego szpitala w tym samym mieście, ponieważ w placówce nie było specjalisty, który mógłby mu udzielić pomocy. Dziecko po przetransportowaniu zmarło.
W sprawie ustalono, że szpital uczestniczył w ustalaniu tzw. ostrych dyżurów neurochirurgicznych dotyczących obsady lekarzy specjalistów w szpitalach na terenie jednego miasta w poszczególne dni. Dyżury polegały na zapewnieniu w danym dniu przez szpital większej obsady personelu medycznego, tj. dwóch lekarzy neurochirurgów – informuje RPP. Co ciekawe, sąd nie zakwestionował organizacji dyżurów. Rzecznik stwierdził, że szpital, który odesłał pacjenta złamał prawo, stosując praktyki naruszające zbiorowe prawa pacjentów. Zdaniem rzecznika powyższy przypadek pacjenta był wystarczający, aby podjąć decyzję w tym przedmiocie, gdyż stosując ww. praktyki, w każdej podobnej sytuacji nastąpiłaby odmowa udzielenia świadczenia zdrowotnego innym pacjentom. Rzecznik uznał, że szpital ten nie zapewnił właściwej obsady lekarzy i pozwolił na odsyłanie pacjentów do innego podmiotu pełniącego w danym dniu dyżur neurochirurgiczny, przez co narażał zdrowie i życie pacjentów – czytamy w informacji prasowej RPP. Naczelny sąd poparł to stanowisko. Zaznaczył także, że trudności organizacyjne, w tym brak lekarzy mogących świadczyć pomoc medyczną, nie może usprawiedliwiać szpitala, który nie udzielił pacjentowi w stanie nagłym świadczeń.
Racje szpitala
Choć się wydarzyła tragedia i z pewnością rodzina małego pacjenta chce ukarania winnych, warto wskazać szerszy kontekst sprawy, niż zaprezentował RPP i dać głos drugiej stronie. Szpital odwoływał się od decyzji RPP i WSA, ponieważ z decyzjami tymi się nie zgadzał. Jak zwraca uwagę jego przedstawiciel adwokat Marcin Haśko, sąd oraz Rzecznik Praw Pacjenta, rozpoznając sprawę oparli się wyłącznie na kwestiach formalnych wykładni przepisów ustaw (o Państwowym Ratownictwie Medycznym, o działalności leczniczej, o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta), nie zaś na faktycznych możliwościach niezwłocznego wdrożenia leczenia neurochirurgicznego u pacjenta, który doznał obrażeń w obrębie głowy. A decyzja o przekierowaniu dziecka do innego szpitala została podjęta przez koordynatora LPR.
– Znamienne, że w uzasadnieniu orzeczenia WSA nie stwierdził bezprawności w samym ustalaniu dyżurów neurochirurgicznych polegających na ponadnormatywnym zwiększeniu liczby lekarzy specjalistów neurochirurgów w trzech wrocławskich szpitalach. Wobec braku bezprawności takiego działania wskazywaliśmy na wadliwą wykładnię art. 59 ustawy o prawach pacjenta i RPP – wyjaśnia Haśko.
NSA nie podzielił tej argumentacji, dając pierwszeństwo normie konstytucyjnej ochrony zdrowia (art. 68 ust. Konstytucji) oraz przepisów ustaw, nakazując natychmiastowe rozpoczęcie udzielania świadczenia dla pacjenta w stanie zagrożenia życia, nawet w sytuacji zaangażowania lekarza specjalisty w leczenie innego pacjenta. Placówka, w momencie zamykania numeru „SZ” czekała na pisemne uzasadnienie wyroku.
Prawo sobie, życie sobie
Braki kadrowe to codzienna bolączka placówek ochrony zdrowia. Lekarzy specjalistów jest w wielu dziedzinach niewielu, a stawki, jakich oczekują za dyżury często wysokie. Dlatego lekarzy zatrudnia się z reguły „na zakładkę” tylko tylu, ilu jest niezbędnych np. ze względu na wymogi NFZ. Problem dostosowania zasobów kadrowych do możliwości wraca więc jak bumerang.
Wyrok NSA wskazuje, że to problem wyłącznie placówek. Czy jest tak w rzeczywistości, to każdy Czytelnik osądzi sam. Prawdopodobnie gdyby RPP był instytucją niezależną, jak RPO, poza karaniem placówek zająłby się też problemami systemowymi, zwracając uwagę na niedobory kadr czy złe rozwiązania systemowe (skoro umiemy transportować pacjentów helikopterem do szpitali, to telesystem informacji o dyżurach nie powinien przerastać naszych możliwości). Ale przeglądając decyzje obu instytucji – to raczej RPO ma wystąpienia wskazujące na konieczność zmian w zdrowiu. Pozostaje też szereg pytań, m.in. o stosowanie dyżurów szpitalnych – np. okulistycznych, ortopedycznych, laryngologicznych.
– Orzeczenie Naczelnego Sąd Administracyjnego może wywrzeć istotny wpływ na organizację pracy szpitali w Polsce, biorąc pod uwagę niewystarczającą liczbę lekarzy specjalistów i zbyt niskie środki przekazywane na pokrycie kosztów leczenia oraz utrzymywania w gotowości personelu medycznego oraz sprzętu dla pacjentów SOR wymagających niezwłocznego wdrożenia specjalistycznego leczenia – mówi prawnik reprezentujący wrocławski szpital.
Warto w takiej sytuacji zastanowić się też, czy mając dziecko z urazem głowy faktycznie chcielibyśmy, żeby trafiło do placówki, gdzie akurat specjalista neurochirurg nie może przyjąć go natychmiast. Czy gdyby dzieckiem zajął się np. ortopeda, ale i tak by zmarło, skończyłoby się to podobną decyzją sądu? Sprawa pewnie nie nabrałaby takiego rozgłosu, o ile w ogóle trafiłaby na wokandę. Czy gdyby chodziło np. o uszkodzone oko i pacjent straciłby je po tym, gdy na SOR przyjąłby go inny lekarz niż okulista, decyzja RPP i sądów byłaby podobna?