SZ nr 17–25/2020
z 19 marca 2020 r.
Wypaleni 2020
Krzysztof Boczek
Pozostaje największym wyzwaniem i problemem dla lekarzy. Nie tylko w USA. Ale to tam przeprowadza się od lat najbardziej drobiazgowe badania tego zjawiska. Sprawdź najnowsze wyniki i wyciągnij wnioski. Zanim i ty się wypalisz.
Dezintegruje radość z życia, niszczy życie rodzinne, demoluje wewnętrzny spokój. Jest jak rak, który powoli zżera człowieka. Aż w końcu doprowadza do śmierci. Zawodowej – bo chory lekarz popełni niewybaczalny błąd w sztuce, lub fizycznej – bo sam chce skrócić swoje męki. Dlatego też to zjawisko jest uważnie analizowane. Medscape właśnie opublikował wyniki badań na ogromnej rzeszy ponad 15 tys. lekarzy 29 różnych specjalizacji. W badaniach porównano 3 grupy wiekowe:
• millenialsi, tj. wiek 25–39 lat
• generacja X – 40–54 lata
• baby boomersi – 55–73 lata.
Po co ten podział wiekowy? Bo w wielu kwestiach widać wyraźną różnicę między najmłodszymi doktorami, tymi na średnim etapie swojej kariery i takimi, którzy już ją kończą.
SPALENI PRACĄ
Najpierw dobra wiadomość – w 2020 r. spadł poziom wypalenia z 46 proc. rok wcześniej, do 42 proc. obecnie. Najbardziej wypaleni specjaliści? Okazuje się, że wcale nie od medycyny ratunkowej czy chirurdzy, ale ci, których praca jest bodaj najbardziej… nużąca – urolodzy, neurolodzy, nefrolodzy. Najmniej wypalają się spece od zdrowia publicznego i medycyny prewencyjnej, a także oftamolodzy, ortopedzi i psychiatrzy. Różnice są bardzo duże, bo sięgają aż 25 proc.
WYSSANI
– Środek kariery zawodowej to najwyższy poziom wypalenia – komentuje wyniki badań Carol Bernstein z Albert Einstein College Medicine. Bo najbardziej wyssani z życia są lekarze z generacji X – aż 48 proc. z nich to czuje. To też najbardziej obciążona pracą zawodową grupa. Dodatkowo muszą troszczyć się o dzieci, które są zazwyczaj w szkole, często także o swoich rodziców – zazwyczaj już w kiepskim stanie fizycznym. I do tego pracować więcej, bo jedna i druga grupa ich bliskich wymaga dodatkowych funduszy. W USA dochodzi do tego odkładanie na swoją emeryturę.
Tak duża liczba odpowiedzialnych ról i zadań, jakie muszą odegrać, odbija się na psychice osób w wieku 40–54 lata.
Najmniej wypaleni – 38 proc. – są millenialsi, czyli ci z najmniejszym stażem pracy. Najstarsi – baby boomers – tylko nieznacznie (o 1 proc.) częściej czują się wypaleni. Oni już nie pracują tak wiele, mają dorosłe dzieci, a rodziców zazwyczaj już na „tamtym świecie”.
PANIE GÓRĄ
Nadal to kobiety częściej są wypalone (48 proc.) niż mężczyźni w kitlu (37 proc.) Jeszcze 5 lat temu ta różnica była nieco mniejsza – 8 proc.
Skąd to zróżnicowanie płciowe? „Harvard Business Review” opublikował badania, z których wynika, że kobiety w pracy biorą sobie więcej... pracy. Mało tego – wybierają tę formę zajęć, która nie daje im większych gwarancji awansu. Czemu? – Jest wiele tego powodów, ale główny to taki, że kobiety dbają bardziej o zbiorowe interesy – zdrowie kolegów czy interesy firmy – tłumaczy Halee Fisher-Wright, prezes Medical Group Management Association.
ZŁO BIUROKRACJI
Co najbardziej wypala? Aż 55 proc. pytanych uważa, że biurokratyczna praca – papierki, wnioski, tabelki, formularze, sprawozdania, statystyki itd. Ten czynnik najbardziej przeraża najmłodszych lekarzy – do 40. roku życia.
Drugi w kolejności z wypalaczy – zbyt duża liczba godzin pracy – wskazuje jedynie 30 proc. pytanych, czyli aż o 25 proc. mniej niż w przypadku biurokracji.
Amerykańscy doktorzy tracą serce do zawodu także z powodu stosunku, jaki ma do nich administracja placówek/szpitali, a starszych wypala ciągłe dostosowywanie się do kolejnych nowinek komputerowych w pracy.
Co piąty wypalony użala się na poczucie bycia „trybikiem w kole”, a co szósty – brak szacunku ze strony pacjentów.
DESTRUKCJA+
Aż 50 proc. najstarszych lekarzy – baby boomersów – uważa, iż wypalenie ma bardzo poważny wpływ na ich życie. Czemu? Badacze uważają, iż to efekt tego, że ci doświadczeni ludzi przeszli przez bardzo wiele zmian w medycynie. Od samozatrudnienia po pełen, wygodny i dobrze płatny etat. Od papierków przez prawie całą karierę, po komputery, smartfony i wymagania, aby więcej i więcej danych wypełniali w formie elektronicznej. Jedynie 36 proc. millenialsów – czyli najmłodszych – uważa, iż wypalenie ma bardzo duży wpływ na ich życie. Za to lwia część z nich – aż 77 proc. – wskazuje, że ma ono wpływ na ich relacje z bliskimi. Tylko o kilka procent niższe są wskazania pozostałych dwóch grup wiekowych lekarzy. Generalnie – wypalenie oznacza kryzysy w związkach doktorów. Nie mają jak pielęgnować relacji, nie mają czasu na spotkania z krewnymi, bliskimi, przyjaciółmi. Jeśli mają wolne, to już wolą się wyspać i odpocząć.
JAK SOBIE DAJĄ RADĘ?
Prawie połowa (45 proc.) izoluje się od innych i tyle samo... ćwiczy. Sporo osób przegaduje problem z rodziną, znajomymi, przesypia czy słucha uspokajającej muzyki. Co trzeci reaguje objadaniem się fast foodami, co piąty – obżerając się także zdrowymi pokarmami. Co czwarty pije z tego tytułu, a 1–3 proc. wspomaga się narkotykami, lekami lub przynajmniej nikotyną. Najzdrowsze podejście do wypalenia mają najmłodsi – millenialsi. Ci przede wszystkim wysypiają się dobrze, potem przegadują problem z przyjaciółmi, by po tym poćwiczyć i wyrzucić z siebie „zło”.
MNIEJSZE ZAROBKI? OK
Prawie połowa (39 proc.) lekarzy przyznaje, że zgodziłaby się na mniejsze zarobki, aby mieć więcej czasu dla siebie i uzyskać work-life balance – zrównoważenie w życiu i pracy. Do tego rozwiązania wyraźnie bardziej palą się kobiety (53 proc.) niż mężczyźni (47 proc.). Na jak duże cięcia pensji zgodziliby się lekarze? Najwięcej millenialsów przełknęłaby stratę 10-20 tys. dol. rocznie, zaś najstarszych, czyli baby boomersów – nawet 20 do 50 tys. dol. (33 proc.) Bo starsi lekarze oczywiście zarabiają wielokrotnie lepiej niż początkujący. Generalnie po 65–72 proc. w każdej z grup zgodziłaby się na cięcia rzędu 10–50 tys. dol. rocznie, aby tylko zmniejszyć wypalenie zawodowe. Na większe straty finansowe zgodziliby się już nieliczni – 9 do 18 proc.
SZCZĘŚLIWCY
Ciekawe, że przy tak dużym wypaleniu generalnie aż 59 proc. lekarzy uważa siebie za szczęśliwych. Okazuje się, że nieznacznie (6 proc.) bardziej szczęśliwi w pracy są specjaliści niż lekarze zatrudnieni w amerykańskich placówkach POZ. Wśród grup wiekowych najbardziej tryskają optymizmem najmłodsi (63 proc.), a jak się łatwo domyślać, generacja X – ta najbardziej zapracowania i wypalona – ma w sobie najmniej tego czegoś, co zwykliśmy nazywać „szczęściem”.
Z DEPRESJĄ
Aż 18 proc. osób w środkowym etapie swojej kariery – czyli z generacji X – uważa, iż przechodzi depresję! W pozostałych 2 grupach wiekowych jest niewiele lepiej – 15–16 proc.
Te stany depresyjne pogarszają jakość pracy. Lekarze przyznają, że m.in.:
• łatwo się rozdrażniają się przy pacjentach (34–39 proc.);
• są mniej zmotywowani, by być ostrożnymi w leczeniu pacjentów – od 19 proc. (baby boomersi) do 36 proc. (millenialsi);
• wykrzykują swoje emocje przed chorymi (15–17 proc.);
• popełniają błędy w sztuce, których normalnie by nie zrobili (15–16 proc.).
I najgorsze – 2/3 lekarzy nie szukało i nie zamierza szukać żadnej pomocy fachowców w swoich stanach depresyjnych i wypaleniu zawodowym. Jedynie 12–13 proc. korzystało z takiej pomocy, a dodatkowe 3–7 proc. planuje to zrobić.
– Nie sądzę, by wypalenie zawodowe to był problem psychiatryczny czy mój osobisty. To element na stałe wpisany w opiekę zdrowotną, przynajmniej w USA – tłumaczył swój brak działań jeden z kardiologów biorących udział w sondażu.
– Ja praktykuję mindfullness, medytację i jogę – zdradził jeden z internistów z drugiego bieguna reakcji na wypalenie.
28 proc. doktorów przyznaje, że w ich miejscu pracy proponowany jest program dla osób z depresją czy wypaleniem zawodowym, ale średnio 40 proc. specjalistów przyznaje się, że to i tak nie skłoniłoby ich do wzięcia w nim udziału.
SAMOBÓJCY
Aż 22 proc. lekarzy przyznało się do myśli samobójczych! Czyli więcej niż co piąty! W zależności od płci 1–2 proc. próbowało odebrać sobie życie. Te deklaracje są jednak niedoszacowane, bo aż 9 proc. pytanych przez Medscape nie chciała odpowiadać na to pytanie. A tych, którzy skutecznie popełnili samobójstwo, sondaż już nie objął. Co roku w USA faktycznie samobójstwa dokonuje jeden college lekarzy – od 350 do 400 osób. To oznacza najwyższy współczynnik samobójstw, wśród wszystkich zawodów. Jednocześnie 2,5 do 4 razy wyższy niż dla populacji w USA. Aż 40 proc. z tych, którzy rozważali odejście z tego świata, nie mówiło o tym nikomu.
Dlaczego medycy nie szukają pomocy w tym poważnym schorzeniu psychicznym? Ponad połowa uważa, że ich stan nie jest dość niebezpieczny, by sobie tym zaprzątać głowę. A prawie nieco mniej niż połowa uważa, że sama sobie z tym da radę. Średnio 40 proc. z rozbrajającą szczerością przyznaje, że nie ma czasu na taką pomoc. Wszystkich przebija jednak ok.
7 proc. doktorów, którzy tłumaczą, iż „nie ufają profesjonalistom od zdrowia psychicznego”.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?