Sejm znowelizował ustawę o wychowaniu w trzeźwości wprowadzającą ograniczenia w sprzedaży alkoholu. Daje ona samorządom możliwość stosowania nocnej prohibicji w gminach i zakazuje picia alkoholu we wszystkich miejscach publicznych z wyjątkiem do tego przeznaczonych. Czy naprawdę jest już tak źle, że musimy wprowadzać tak restrykcyjne przepisy?
Choć pod względem ilości czystego alkoholu wypijanego na głowę statystycznego mieszkańca danego kraju, nie jesteśmy w ścisłej czołówce UE, to jednak niepokój budzi to, że pijemy coraz więcej. Według raportu OECD „Health at a Glance 2017”, znaleźliśmy się obok Litwy, Łotwy, Islandii i Belgii w gronie pięciu krajów Europy, w których nastąpił największy wzrost spożycia alkoholu.
Polski wkład
w europejskie spożycie
Według raportu OECD, w przeliczeniu napojów wyskokowych na czysty alkohol pijemy więcej niż Brytyjczycy czy Hiszpanie. Ale wyprzedzają nas m.in. Węgrzy, Niemcy, Czesi, Francuzi, Austriacy i Belgowie. Rekordzistami są Litwini. Jednak my pijemy coraz więcej. Co gorsza, z szacunków WHO wynika, że wielkość spożycia napojów alkoholowych w Polsce będzie rosła i w 2025 r. może wynieść 12,3 l na jednego mieszkańca w populacji 15+. Obecnie jest to 10,3 l, przy czym rekordziści Litwini już osiągnęli poziom 18,2 l.
W stosunku do tego, ile wypijaliśmy na głowę rocznie 10 lat temu przyrost jest znaczny – o ponad litr więcej spirytusu, 9 litrów więcej piwa, ale za to 3 litry mniej wina.
Dlaczego pijemy coraz więcej?
Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Przygotowując kilka lat temu raport „Diagnoza społeczna”, prof. Janusz Czapliński wskazywał, że przyczyną wzrostu spożycia alkoholu jest jego łatwa dostępność. Można go kupić wszędzie, nawet na stacji benzynowej i o każdej porze. Poza tym nie jest towarem luksusowym i jego cena jest przystępna. Również minister zdrowia K. Radziwiłł upatruje przyczynę wzrostu spożycia w braku ograniczeń dostępności. – Obecnie w Polsce alkohol jest łatwo dostępny i tani, dlatego konieczne są ograniczenia różnego rodzaju. Poczynając od ograniczeń reklamy, poprzez ograniczenia cenowe, czasowe i geograficzne – przekonywał w sejmie.
Chcemy się upić, bo jest nam smutno
Według europejskiego sondażu alkoholowego RARHA SEAS z 2016 r., w Polsce w porównaniu do Włoch aż 11 razy więcej osób pije po to, aby się upić. Pod względem odsetka pijących z tego powodu wyprzedzają nas tylko Szwedzi i Litwini.
Sondaż pokazuje również, że u nas aż 10 razy więcej osób w porównaniu do hiszpańskiej Katalonii pije, bo jest im smutno. Częściej od nas topią w alkoholu swoje smutki tylko Litwini i Bułgarzy. Tuż za nami są Węgrzy. Z sondażu wynika też, że o sposobie picia decyduje geografia. W krajach Europy Południowo-Zachodniej pije się częściej, ale mniej. W Europie Północno-Wschodniej rzadziej, ale więcej.
Jak piją Polacy
Pod względem spożywania mocnych trunków w krajach UE jesteśmy na drugim miejscu po Czechach. Tuż za nami są Austriacy, Belgowie Niemcy i Litwini. Średnia unijna wynosi ponad 4 litry rocznie na głowę, w Polsce jest to 6,5 litra. Najmniej mocnych alkoholi piją Włosi – poniżej 2 litrów na osobę oraz Grecy, Francuzi, Portugalczycy i Szwedzi – poniżej 3 litrów. Jednak w piciu wina jesteśmy najgorsi w Europie, bo konsumpcja jest u nas najniższa. Przeciętny Europejczyk w przeliczeniu na litry czystego alkoholu wypija rocznie 3,7 litra tego trunku, Polak 0,9 litra. Najwięcej wina konsumują Francuzi, Chorwaci, Portugalczycy, Słoweńcy i Włosi.
Polska młodzież wybiera piwo
Aż 60% wypijanych w Polsce napojów wyskokowych (w przeliczeniu na 100% alkoholu) stanowi piwo, po które w dodatku najczęściej sięga młodzież. Dlatego w znowelizowanej ustawie gminy mają limitować nie tylko, jak do tej pory, liczbę punktów sprzedających trunki o zawartości powyżej 4,5% alkoholu, ale i piwo. Zmiany doprecyzowują też zakaz spożywania wszelkich procentowych napojów w miejscach publicznych. To pokłosie wyroku Sądu Najwyższego, który orzekł, że – zgodnie z obowiązującymi przepisami – bulwar nie jest ulicą, a więc spożywanie alkoholu nad Wisłą w Warszawie jest legalne. Nowe przepisy zabraniają pić wszędzie w przestrzeni publicznej poza miejscami do tego przeznaczonymi.
Co roku 350 tysięcy pijaków
Według dyrektora Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) Krzysztofa Brzózki, w Polsce z chorobą alkoholową w systemie opieki zdrowotnej zanotowanych jest około 800 tysięcy osób. Corocznie pojawia się 350 tys. nowych alkoholików. Natomiast nadmiernie i szkodliwie pije ponad 3 mln osób. – Nie wszyscy, którzy piją dużo, staną się w przyszłości alkoholikami, ale straty powodowane przez osoby pijące nadmiernie i szkodliwie są znacznie większe niż te, których sprawcami są uzależnieni – to jest tzw. paradoks profilaktyczny – tłumaczy Brzózka.
Ile kosztuje picie
Według szacunkowych danych, NFZ wydaje rocznie 8–10 mld zł na likwidację skutków zdrowotnych picia alkoholu. – Do tego dochodzi rosnąca liczba wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców, zniszczenie mienia przez młodocianych pijanych wandali oraz koszty nieobecności w pracy spowodowanych nadmiernym piciem. Według wyliczeń PARPA wykonanych w 2013 r., rocznie tracimy z tego powodu między 26 a 32 mld zł – informuje Brzózka. Co roku z przyczyn bezpośrednio i pośrednio związanych z używaniem alkoholu umiera w Polsce około dziesięć tysięcy osób. Według WHO, alkohol po paleniu papierosów oraz wysokim ciśnieniu znajduje się na trzecim miejscu wśród największych czynników ryzyka dla zdrowia populacji. Może odpowiadać za ponad 200 rodzajów chorób. Są to urazy, zaburzenia umysłowe i psychiczne, żołądkowo-jelitowe, nowotwory, choroby układu sercowo-naczyniowego, zaburzenia immunologiczne, choroby układu kostno-szkieletowego, dysfunkcje układu rozrodczego i szkody prenatalne.
Ograniczanie nie do końca skuteczne
WHO wskazuje, że zapobiegać wzrostowi spożycia alkoholu można poprzez ograniczanie jego dostępności, czyli ma być drogo i w niewielkiej liczbie sklepów. Tak radzi sobie Skandynawia. W Norwegii i Szwecji sprzedaż alkoholu odbywa się tylko w wybranych punktach i w określonych godzinach. Ceny są kosmiczne. W dodatku zakupy są rejestrowane i jeśli ktoś kupuje zbyt dużo, może zostać skierowany przymusowo na leczenie. Niestety, spożycie alkoholu w Szwecji i Norwegii, choć jest poniżej średniej UE, wzrasta. Spadek zanotowały natomiast kraje, gdzie przepisy nie są tak restrykcyjne, a mianowicie Dania, Irlandia, Włochy i Holandia. Jednak według europejskiego sondażu alkoholowego RARHA SEAS, zdecydowana większość Europejczyków uważa, że alkohol nie jest produktem jak każdy inny i wymaga specjalnych ograniczeń. Tylko Polacy wraz z Rumunami, Bułgarami, Litwinami i Duńczykami mają odmienne zdanie. U nas większość respondentów uważa, że alkohol jest towarem jak każdy inny i nie wymaga specjalnych restrykcji.
Edukacja alkoholowa
Przeciwnicy wprowadzonych zmian podkreślali, że ograniczenia w sprzedaży mogą rozwinąć nielegalny handel i „chałupniczą” produkcję alkoholu. Twierdzą, że zamiast zabraniać wszystkim wypicia piwa na łonie natury, lepiej byłoby zaostrzyć kary dla rozrabiających i śmiecących po pijanemu. Biorąc pod uwagę, że alkohol obecny jest w naszej kulturze, pijemy go podczas ślubów, pogrzebów oraz w innych ważnych dla nas momentach życia, warto położyć duży nacisk na edukację i uczyć młodzież, jak unikać ryzykownego picia, jak odmawiać spożywania w towarzystwie, jak kontrolować wypijaną ilość. Wybitny specjalista od uzależnień Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, mówi, że obecnie zmienia się podejście do używek. Problemem niekoniecznie jest substancja, tylko zaburzone jej zażywanie. Skoro więc alkohol jest spożywany powszechnie w Europie i obecny w naszej kulturze, warto uczyć społeczeństwo, co jest dopuszczalne, a co nie.