W rozwijających się sieciach prywatnych przychodni telekonsultacje lekarskie stanowią już nawet 30 proc. Bo porada przez Internet/telefon jest tańsza niż w gabinecie. Często też wygodniejsza dla obu stron
Według raportu z kwietnia br. PriceWaterhouseCoopers (PwC) rynek zdalnych porad lekarskich rośnie w Polsce co roku o 110 proc. To pokrywa się z informacjami od przedsiębiorców. – Co miesiąc liczba telekonsultacji rośnie u nas o kilkanaście procent – twierdzi Paweł Sieczkiewicz, współzałożyciel platformy Telemedi.co.
Litania plusów
Skąd tak wysoka dynamika? – Takie konsultacje trwają krócej, dają duże możliwości oszczędności. To rozwiązanie tańsze nie tylko dla sektora prywatnego – twierdzi Szymon Piątkowski, wicedyrektor w PwC, lider doradztwa biznesowego dla sektora ochrony zdrowia. Faktycznie. W 2016 r. w Telemedi.co średni czas zdalnej porady wyniósł zaledwie 8 minut. Dla klientów indywidualnych telekonsultacja to koszt od 20 zł – za proste pytania mailem – do zazwyczaj 80, maks. 100 zł. Przeciętnie 60 zł za poradę via wideo lub telefon ze specjalistą (patrz: ramka). To połowa ceny płaconej w gabinecie. Rynek, a zwłaszcza firmy ubezpieczeniowe, poszukują takich tańszych i bardziej wydajnych rozwiązań świadczenia usług. Dlatego platforma Telemedi.co obsługuje już ośmiu ubezpieczycieli. Klient z problemem zdrowotnym przebywający np. za granicą, po zgłoszeniu się na numer alarmowy ma dwa wyjścia: szukać lokalnego lekarza i płacić za usługę z własnej kieszeni, albo poczekać na... telefon/Skype od polskiego lekarza. To drugie wyjście jest tańsze i wygodniejsze, zwłaszcza gdy barierę stanowi język. – Pacjenci z firm ubezpieczeniowych podczas telekonsultacji chcą też często sprawdzić, czy powinni ze swoim problemem udać się do lekarza, czy nie – dodaje Paweł Sieczkiewicz. Jest też i na odwrót – telekonsultacja to wygodny sposób uzyskania drugiej diagnozy/porady po wcześniejszej wizycie w gabinecie.
Są i pozafinansowe bonusy. – Z doświadczeń firmy Medicover wynika, że umożliwienie kontaktu z lekarzem w formie np. czatu lub maila zwiększa bezpieczeństwo, poprawia proces opieki i eliminuje tysiące niepotrzebnych wizyt, na które pacjenci umawiają się po to, by dopytać o dawkowanie leku, wyniki badań, czy upewnić się, co do szczegółów zaleceń otrzymanych na wizycie – dodaje dr nauk med. Piotr Soszyński, dyrektor ds. medycznych, członek zarządu Medicover.
Listę podobnych plusów z doświadczeń krajów Zachodu, uzupełniają jeszcze: kontrola zdrowia pacjentów ulega poprawie dzięki pogłębionej analizie cyfrowych danych oraz łatwy i systematyczny kontakt ze specjalistą zachęca pacjenta do dbania o własne zdrowie, angażuje go bardziej w leczenie i sprzyja przestrzeganiu zaleceń terapii.
W przypadku pacjentów z problemami kardiologicznymi, sytuacje kryzysowe zdarzają się często wieczorem lub w nocy, gdy specjaliści już nie pracują. Tymczasem pacjent podłączony do systemu zdalnie monitorującego jego stan, wysyła zapis ekg, a lekarz od razu udziela porady. – Jeśli stan pacjenta tego wymaga, wzywana jest karetka – mówi prezes TeleCardio, Arleta Górecka-Przybycień.
Sami lekarze także zyskują. W trakcie konsultacji mogą mieć wsparcie merytoryczne od... sztucznej inteligencji – system podpowiada, o jakie jeszcze objawy zapytać i wylicza prawdopodobieństwo poszczególnych diagnoz. To rozwiązanie zwiększa efektywność porady i zmniejsza ryzyko pomyłki.
Pacjenci mają, na koncie w e-poradni, wgląd nie tylko do wyników poprzednich badań, stanu zdrowia, czy terminarza zażywania leków (np. Medivio.pl) ale także do wiarygodnych materiałów edukacyjnych w zakresie, który jest dla nich najbardziej istotny (platforma Lux Med). „Dr” Google z wieloma fałszywymi poradami odchodzi do lamusa.
Taniej, szybciej, wygodniej, skuteczniej, z mniejszym ryzykiem pomyłki... Czego można chcieć więcej?
Zatrzęsienie
Według raportu PwC w całej Europie Środkowo-Wschodniej, w 2015 r. wykonano zaledwie 110 tys. telekonsultacji. Ta liczba jednak wydaje się niewiarygodna, bo sam Medicover twierdzi, że od 2013 do połowy 2017 r. udzielił ich w Polsce pół miliona, czyli średniorocznie ponad 110 tys. Obecnie 1/3 wszystkich konsultacji w tej firmie przeprowadza się zdalnie, a najczęściej robią to: lekarze medycyny podróży, endokrynolodzy, dermatolodzy, interniści, alergolodzy, pediatrzy i położne.
W Telemedi.co co miesiąc wykonują zdalnie kilkadziesiąt tysięcy porad. Firma zatrudnia na godziny aż 153 lekarzy i pielęgniarek. A to tylko jedna z co najmniej kilkudziesięciu podobnych e-przychodni. MDTmedical.eu, Doktor24.pl, Dimedic.eu, PytamDoktora.pl, Konsultacje-Lekarskie.pl, ABCdoktorzy.pl... Samo TeleCardio – relatywnie niewielka firma – ma kilkanaście tysięcy pacjentów, głównie pracowników firm. Jej prezes – A. Górecka-Przybycień, która także przewodzi Fundacji Na Rzecz Aktywnego Rozwoju Telemedycyny i e-zdrowia w Polsce „E-MEDYCYNA”, twierdzi, że samych firm świadczących telekonsultacje jedynie pacjentom kardiologicznym jest w kraju co najmniej kilkanaście. Można więc przypuszczać, iż przy kilkunastu specjalizacjach medycznych oferowanych w telekonsultacjach, nawet ponad setka e-poradni może świadczyć tego typu usługi w Polsce. Widząc rosnący na tym rynku potencjał, firma Comarch stworzyła i sprzedaje oprogramowanie „Zdalna przychodnia”. Umożliwia ono udzielanie teleporad, zdalne prowadzenie badań nie tylko szpitalom i przychodniom, ale także małym praktykom lekarskim.
– Obserwujemy coraz większe zainteresowanie usługami telemedycznymi, czyli tzw. digital health. Firmy z kapitałem zdecydowanie bardziej przyglądają się naszym rynkom i analizują cele do przejęć – twierdzi Szymon Piątkowski z PwC. Według tej firmy, w telemedycynę gotowe są inwestować nie tylko sieci przychodni oferujących abonamenty medyczne, czy ubezpieczyciele, ale także indywidualni lekarze, firmy farmaceutyczne i technologiczne. Do stworzenia w 2016 przychodni telemedycznej Medivio przyłożył rękę polski potentat farmaceutyczny – Adamed. W styczniu 2016 r. platformę telemedyczną zapewniającą m.in. telekonsultacje, uruchomiła Grupa Lux Med. – Doskonale sprawdza się także w opiece nad osobami w zaawansowanym wieku, co pokazują doświadczenia naszych kolegów z Wielkiej Brytanii – mówiła podczas otwarcia platformy Anna Rulkiewicz, prezes Grupy Lux Med.
Te platformy, które działają już od dawna poszerzają zakres swojej działalności. – Będziemy wchodzić w nowe dziedziny medycyny. Od sierpnia wprowadzamy glukometry, spirometrię oraz wideokonsultacje – deklaruje prezes TeleCardio. TeleMedi.co z kolei rusza z pilotażami telekonsultacji w kilku krajach Europy.
ElektroOnline.pl w raporcie nt. telemedycyny twierdzi, że jej udział w rynku usług służby zdrowia w Polsce kształtuje się na poziomie poniżej 1 proc. To by oznaczało wartość ok. 1 mld zł.
Korpopacjent
Z usług Telemedi.co korzystają głównie młodzi Polacy, także ci mieszkający/przebywający za granicą. Średnia wieku ich telepacjenta to 40 lat. Według Sieczkiewicza chętniej z takich spotkań z lekarzem korzystają młodzi ludzie, otwarci na nowe technologie. Z kolei TeleCardio ma wśród swoich klientów osoby starsze i pracowników firm, które podpisały umowy na świadczenie usług, oraz... marynarzy. Grupa Lux Med twierdzi, że z ich telekonsultacji korzystają głównie zapracowani, „żyjący w pośpiechu”. I właśnie tacy ludzie – pracownicy korporacji – są najczęstszymi telepacjentami w Polsce. Łatwiej im z biura połączyć się np. z ortopedą, który ma zdalny wgląd w rtg nogi, niż zerwać się z pracy i przez korki pędzić połowę miasta do gabinetu. Bo czas to dla nich realny pieniądz.
Dostrzegli to także ich pracodawcy – korporacje. Telemedi.co stworzyło w Warszawie i Wrocławiu już 6 gabinetów telemedycznych. W biurowcach, w firmach, które mają co najmniej kilkuset pracowników z ubezpieczeniami zdrowotnymi. W takim e-gabinecie, oprócz komputera umożliwiającego połączenie z lekarzem, są także aparaty do mierzenia: ekg, ciśnienia, temperatury i cyfrowy stetoskop. – Pacjenci konsultują się także profilaktycznie. Efekty? Zmniejszyła się liczba L4 w tych firmach, a zwiększyła liczba konsultacji – opisuje Paweł Sieczkiewicz z Telemedi.co. Z tego pierwszego efektu zadowoleni są pracodawcy – większa wydajność pracownika – a z drugiego niezadowoleni ubezpieczyciele – więcej płacą za wykonane konsultacje.
Deweloper Skanska w ramach pilotażu chce umieścić takie e-gabinety w biurowcach, które stawia w Katowicach. Pracownicy firm urzędujący tamże będą mogli z nich korzystać... za darmo.
Świadomości brak
Badanie zrealizowane przez PwC pokazało, że prawie 70 proc. pacjentów ma dostęp do Internetu, a w perspektywie 2019 r. wskaźnik ten może wzrosnąć do 85 proc. Smartfon posiada 30 proc. pacjentów, a w 2019 r. odsetek ten ma wynosić 60 proc. PwC ocenia, że technologie są już wystarczająco rozwinięte, aby wspierać świadczenie usług telemedycznych. Dostępne są bowiem m.in. szybkie systemy komunikacji i rozwinięte urządzenia medyczne na potrzeby telemedycyny (np. domowe stacje ze zdalnie podłączonymi urządzeniami typu waga, ciśnieniomierz, holter ekg czy zdalne KTG). Rozwojowi e-medycyny sprzyja, zdaniem PwC, także inteligentna elektronika tzw. wearables (np. zegarki z pulsometrem) czy narzędzia sztucznej inteligencji (np. sieci neuronowe dające możliwości wykorzystywania historycznych danych do diagnozowania nowych przypadków).
Ale nadal w Polsce sporo jest barier. Podstawowa i oczywista – tylko część konsultacji można wykonać zdalnie, bo często kontakt lekarza z pacjentem jest niezbędny. Po drugie – przyzwyczajenia i mentalność Polaków – 40 proc. nadal odrzuca jakąkolwiek formę telekonsultacji. Po trzecie – brak świadomości o możliwościach telemedycyny. Prezes TeleCardio założyła fundację, by upowszechniać informacje o zdalnej opiece lekarskiej dla osób chorych na serce. – Promujemy wiedzę na warsztatach i podczas... biegów. Biegaczom podpinamy urządzenia monitorujące online pracę serca – opisuje Arleta Górecka-Przybycień. Według niej nieświadomość Polaków o takich możliwościach to główny problem w rozwoju telekonsultacji.
Problem leży także po stronie lekarzy – często miewają opory w konsultowaniu via Skype/telefon/mail. Bo uważają, że z pacjentem trzeba spotkać się bezpośrednio. Telemedi.co do barier istotnych zalicza brak powszechności urządzeń telemedycznych. Dlatego tworzą wspomniane gabinety w biurowcach.
Belkę pod nogi rozwoju e-poradni rzuca także legislacja. – Obecnie lekarz może zdalnie wystawić skierowanie czy receptę, ale jest to ograniczone w przypadku kontynuacji leczenia. Mamy też e-zwolnienia, ale nie można ich wystawiać... zdalnie – zauważa Sieczkiewicz.
Ciemność widzę, ciemność
Najważniejszą jednak barierą w rozwoju telekonsultacji jest brak jej refundacji przez NFZ w szerokim zakresie. – Tempo rozwoju telekonsultacji jest już bardzo dobre, ale bardzo wiele zmieniłoby rozpoczęcie świadczeń telemedycyny w ramach koszyków NFZ – mówi Sieczkiewicz. – Gdyby NFZ to refundował, to byłby ogromny zwrot dla tej dziedziny – dodaje Arleta Górecka-Przybycień. – Mamy telekonsultacje kardiologiczne i geriatryczne refundowane przez NFZ – przekonuje Sylwia Wądrzyk-Bularz p.o. dyrektora Biura Komunikacji Społecznej rzecznika prasowego NFZ. Czyli tylko dwie z kilkudziesięciu specjalizacji medycznych i to prowadzone dopiero od 2016 r, oraz – co najważniejsze – w mikroskopijnym zakresie. W Małopolskiem, Mazowieckiem, Dolnośląskiem i Pomorskiem, w całym 2016 r. NFZ przeznaczył na to ledwo... 109 tys. zł. Ale – co najlepsze – nawet połowy tego mikroskopijnego budżetu nie wykorzystano. „Wartość zrealizowanych świadczeń wyniosła 46 821 zł” – pisze Sylwia Wądrzyk. To nawet nie kropla w morzu.
Dlaczego tańsze i wygodniejsze telekonsultacje nie są szeroko refundowane przez oszczędzający na wszystkim NFZ? Zapytaliśmy o to Ministerstwo Zdrowia. Odpowiedź była wymijająca. „Świadczenia opieki zdrowotnej (…) są finansowane ze środków publicznych niezależnie od tego, czy ich udzielenie następuje w sposób tradycyjny, czy z wykorzystaniem narzędzi telemedycznych” – pisze rzecznik prasowy MZ Milena Kruszniewska. Nie wyjaśniła jednak, dlaczego dzieje się to tylko w symbolicznym zakresie, a o to właśnie pytaliśmy.
– Niestety (...) takie świadczenia nadal nie są w Polsce refundowane – na tegorocznym II Kongresie Wyzwań Zdrowotnych przyznawał dr Wojciech Glinkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Telemedycyny i e-Zdrowia. – Przedstawiamy NFZ-owi analizy, z których jasno wynika, że opieka telemedyczna pacjentów kardiologicznych jest o wiele tańsza niż potem ich ratowanie zabiegami kardiochirurgicznymi. Nikt nie jest tam tym zainteresowany – twierdzi Arleta Górecka-Przybycień.
Tymczasem jeszcze w 2015 r. ówczesny minister zdrowia prof. Marian Zembala oraz NFZ uważali, iż telekonsultacje pomogą skrócić kolejki do lekarzy. Jak przyznaje obecna rzecznik MZ – Milena Kruszniewska „Telemedycyna to jeden z najbardziej perspektywicznych obszarów ochrony zdrowia”. Ale za słowami nie poszły na razie czyny.
Pojawia się światełko w tunelu. – Z naszych rozmów na rynku wynika, że państwo będzie chciało zmienić tę sytuację i refundować telekonsultacje – twierdzi Szymon Piłkowski z PwC, wspominając o programie POZ Plus. W jego ramach od 2018 do końca 2019 r. ma trwać pilotaż, w którym mają być także organizowane telekonsultacje z pacjentami. I to w szerszym niż dotychczas zakresie: diabetologii, endokrynologii, kardiologii, neurologii, pulmonologii oraz ortopedii.
– Zdaniem Ministerstwa Zdrowia rozwój e-zdrowia, w tym usług telemedycznych, może przyczynić się do poprawy dostępności do świadczeń opieki zdrowotnej – zapewnia rzeczniczka tej instytucji. Dowodem na to ma być przygotowanie strategii rozwoju e-zdrowia na lata 2018–2022. Ta ma przewidywać m.in. opracowanie propozycji działań stymulujących rozwój telemedycyny, także „produktów stricte telemedycznych, które mogłyby zostać dodane do koszyka świadczeń”. – Dokument powinien być gotowy do końca bieżącego roku – zapewnia Kruszniewska.
Na piechotę
Nawet ten pilotaż i program NFZ trwający od 2016 r., żniwa w postaci szerokiej dostępności do telekonsultacji przyniosą najwcześniej za 3–4 lata. I jest to optymistyczna wizja. W tym czasie prywatna służba zdrowia ma już szanse wykonywać miliony telekonsultacji rocznie. Bo z przeprowadzonych w br. przez PwC badań pt. „Pacjent w świecie cyfrowym” wynika, że aż 60 proc. Polaków jest bardzo pozytywnie nastawionych do rozwiązań telemedycznych w medycynie. „Oznacza to, że ponad 14 mln pacjentów w najbliższej przyszłości będzie korzystać z nowych technologii w procesie leczenia” pisze PwC w raporcie. Wśród usług o największym potencjale na pierwszym miejscu wymieniają telekonsultacje. Pacjenci najbardziej chcieliby korzystać ze zdalnych porad internisty (50 proc.), oraz (po 40 proc.) farmaceuty, kardiologa i dermatologa.
Tymczasem w publicznej służbie zdrowia XXI wiek zachowuje się jak ludzkie zaufanie – uciekł nam na koniu, a będzie wracał... piechotą.