Naczelny Sąd Administracyjny uchylił 5 czerwca wniosek prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych o odwołanie ze stanowiska dyrektora Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych Andrzeja Sośnierza, który – zdaniem prezesa urzędu – z rażącym naruszeniem prawa wprowadził elektroniczne karty ubezpieczenia zdrowotnego, zastępujące książeczki zdrowia.
Już od listopada ub.r. prezes UNUZ-u Michał Żemojda, wspierany przez ministra Mariusza Łapińskiego, toczy batalię o pozbawienie A. Sośnierza stanowiska dyrektora śląskiej kasy. Kilkakrotnie zwracał się do rady kasy z wnioskiem o jego odwołanie. Argumentem były właśnie karty chipowe.
Według Żemojdy, Śląska RKCh bezprawnie przeprowadziła przetarg i wprowadziła karty, opierając się na nieobowiązującym już rozporządzeniu Rady Ministrów z 19 marca 1999 r. w sprawie kart ubezpieczenia. Na nic się zdały tłumaczenia, że dopóki nie ma nowych przepisów, obowiązują stare. Rozporządzenie formalnie wygasło z dniem 30 czerwca 2001 r., ale faktycznie obowiązuje do dziś, czego UNUZ nie chce przyjąć do wiadomości. Grzegorz Opala, minister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka, podpisał co prawda nowe rozporządzenie w październiku 2001 r., krótko przed zmianą ekipy rządzącej, ale Mariusz Łapiński wycofał je z drukarni.
5 czerwca NSA orzekł, że rozporządzenie z 1999 r. nadal obowiązuje, bo nie zostało unieważnione, a zatem karty chipowe na Śląsku zostały wprowadzone zgodnie z prawem.
Od grudnia 2001 r. Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadzi jednak – na wniosek prezesa UNUZ – śledztwo w sprawie nielegalności wprowadzenia kart i wydania na ten cel kilkunastu mln zł. Do tej pory nie przedstawiono nikomu zarzutów. Tymczasem prezes Żemojda i minister Łapiński – chcąc zdyskredytować prawicowego dyrektora – w publicznych wypowiedziach wielokrotnie podkreślali, że śledztwo toczy się nie w sprawie, ale przeciwko Sośnierzowi.
– Ani na moment nie straciłem wiary, że prawo w końcu zwycięży – mówi Andrzej Sośnierz. – Warto było czekać tyle miesięcy, aby usłyszeć satysfakcjonujący wyrok. Mam nadzieję, że prezes UNUZ-u i minister zdrowia skończą wreszcie z atakami na mnie i pomówieniami.
5 czerwca NSA uchylił również dwa inne wnioski prezesa Żemojdy – o odwołanie zastępcy dyrektora ds. medycznych Śląskiej RKCh Marka Szewczyka i dyrektora Departamentu Ewidencji Mirosława Sobczaka (obaj są członkami 5-osobowego zarządu). Szef UNUZ-u zarzucił im bezprawne podjęcie decyzji o wydaniu ok. 2 mln zł na dystrybucję kart z pieniędzy na leczenie ubezpieczonych. Karty są rozdawane w przychodniach przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, którzy dostają za ich dystrybucję po 1 zł od sztuki. Prezes Żemojda uznał to za rozrzutność.
NSA stwierdził, że uchwałę w sprawie dystrybucji kart wydał cały zarząd, a nie tylko dwóch jego członków, dlatego prezes UNUZ-u nie może w tej sprawie składać indywidualnych wniosków.
Warto było skarżyć
W maju br. w NSA zapadł inny korzystny wyrok dla Śląskiej RKCh. Sąd uchylił wówczas decyzję UNUZ-u w sprawie zmiany wysokości wyrównania finansowego za 2001 r. Kasa nie musi oddawać dodatkowych 138 mln zł.
Przypomnijmy. W grudniu 2001 r. UNUZ zdecydował, że Śląska RKCh do odprowadzonych już 205 mln zł powinna dorzucić jeszcze 138 mln. Zmienił poprzednią decyzję w tej sprawie, ponieważ uznał, że kasa zawyżyła liczbę ubezpieczonych o co najmniej 200 tysięcy. Była to bardzo krzywdząca decyzja zdaniem Zarządu Kasy, który zaskarżył ją do NSA.
NSA uznał, że UNUZ, wyznaczając wysokość opłaty wyrównawczej za 2001 r., wziął pod uwagę niewłaściwą liczbę ubezpieczonych. Zamiast posłużyć się danymi z czerwca 2000 r., użył danych z czerwca 2001 r.
– Zwyciężyło prawo, które próbowano złamać – skwitował wyrok NSA Andrzej Sośnierz, obecny na sali rozpraw w momencie jego odczytania. – Odzyskane pieniądze przeznaczymy na świadczenia zdrowotne dla ubezpieczonych.
Nie zawsze mamy rację
Wyrok w sprawie wyrównania finansowego za 2002 r. (zapadł 7 czerwca), nie był już korzystny dla Śląskiej RKCh. NSA oddalił jej skargę na decyzję UNUZ-u, który nakazał kasie, by w br. oddała na fundusz wyrównawczy 420 mln zł.
Kasa zaskarżyła tę decyzję, uznając, że UNUZ posłużył się wadliwą metodologią. Nie uwzględnił danych z list aktywnych ani ewidencjonowanych w innych instytucjach niż ZUS i KRUS, oraz pominął osoby bez PESEL-u. W efekcie, obliczając wysokość wyrównania finansowego na br., zaniżył faktyczną liczbę ubezpieczonych w Śląskiej RKCh o co najmniej 150 tysięcy. Nie ma wśród nich np. mieszkańców Opolszczyzny, Małopolski i województwa świętokrzyskiego, którzy przepisali się do Śląskiej RKCh.
Sędziowie uznali, że decyzja o wyrównaniu finansowym na br. została podjęta zgodnie z prawem, tj. ustawą o puz i wynikającą z niej zasadą solidaryzmu społecznego. Dlatego postanowili skargę kasy oddalić.
Dyrektor Sośnierz nie był tym zaskoczony. – Można się było tego spodziewać – stwierdził. – Ta decyzja UNUZ-u nie miała błędów formalnych, ale merytoryczne, NSA zaś nie jest od ich rozstrzygania.
Współpracownicy Sośnierza dodają: Nie zawsze musimy mieć rację.
Pyskowice na rozgrzewkę
W kwietniu kraj obiegła informacja o wynikach przeprowadzonej na Śląsku analizy wydatków na leki po zmianach w refundacji. Analizę oparto na przykładzie 20-tysięcznej gminy Pyskowice, której mieszkańcy – między wrześniem a listopadem 2001 r. – wykupili na recepty 45 tys. opakowań leków. Według ówczesnych wyliczeń, pacjenci nie tylko nie zaoszczędzą, ale będą musieli dodatkowo wyciągnąć z portfela prawie 8 proc. średniej ceny każdego leku, natomiast kasa zaoszczędzi ok. 11 proc. swoich dotychczasowych wydatków na leki.
Ustalenia "pyskowickiego eksperymentu" spotkały się z ostrym atakiem Ministerstwa Zdrowia. Minister Łapiński i jego zastępca Aleksander Nauman zarzucili Sośnierzowi, że wyliczenia kasy są niemiarodajne i bezwartościowe, bo oparte na historycznej konsumpcji leków w niewielkiej gminie.
Na początku czerwca kasa ogłosiła wyniki nowej symulacji. Tym razem porównała ceny prawie 192 tys. opakowań leków, które zostały sprzedane w ciągu pierwszego kwartału 2002 r. w 10 dużych aptekach województwa śląskiego.
– Kiedy w miejsce starych cen podstawiliśmy nowe, okazało się, że pacjenci zapłacą teraz średnio o 14,37 proc. więcej, a kasa poniesie o 10,07 proc. niższe koszty refundacji – tłumaczy Jacek Kopocz, dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej Śląskiej RKCh.
Jeszcze gorzej przedstawiają się wyniki analizy raportów spływających do kasy drogą elektroniczną ze wszystkich aptek. W tej części symulacji oparto się na porównaniu kwot przewidzianych na refundację z rzeczywistymi kosztami poniesionymi przez kasę do połowy maja br. W marcu Śląska RKCh musiała zresztą wydać na refundację dodatkowo 18,2 mln zł, ponieważ na rynku wybuchła panika związana z zapowiedzią wprowadzenia nowych list. Kilka następnych tygodni przyniosło pewne oszczędności, które kasa ocenia na 2-3 mln zł miesięcznie.
– Jeśli ta tendencja się utrzyma, do końca roku możemy zaoszczędzić około 10 mln zł, czyli 14 razy mniej niż zapowiedział minister zdrowia – podkreślają w Śląskiej RKCh.