Na drogę do ustawy powinniśmy nakreślić mapę, która będzie nas zbliżać do celu, jakim jest finansowanie służby zdrowia na poziomie 6 proc. PKB – mówił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł podczas Szczytu Zdrowie 2016.
Odbywający się już po raz czwarty Szczyt Zdrowie znów stał się płaszczyzną dialogu i komunikacji pomiędzy wszystkimi uczestnikami systemu ochrony zdrowia. Przyszłość NFZ, polityka lekowa państwa, Narodowy Program Zdrowia, rola POZ – to tylko niektóre z tematów poruszanych podczas tegorocznej konferencji. Otwierający Szczyt marszałek senatu Stanisław Karczewski zapowiedział radykalne zmiany w systemie ochrony zdrowia. – Główną troską tego rządu jest, aby nie dochodziło do dalszego rozwarstwienia społecznego. Niestety, do tej pory zbyt wiele osób nie odczuło, że już 27 lat temu skończył się komunizm – mówił.
Drugi Singapur
O swoich marzeniach opowiadał jeden z najbardziej znanych na świecie polskich naukowców prof. Wiesław Nowiński, autor 35 atlasów mózgu, z których korzysta 67 firm i instytucji w ponad 100 krajach. Prof. Nowiński przez ponad 20 lat pracował w Singapurze w Agencji ds. Nauki, Technologii i Badań i miał okazję oglądać transformację tego kraju, który przynależąc do Trzeciego Świata doszedł do pozycji jednego z najbardziej innowacyjnych państw z największą liczbą milionerów proporcjonalnie do liczby nieszkańców. Naukowiec wrócił do Polski, aby uczynić swoją ojczyznę drugim Singapurem. W wystąpieniu przypomniał, że kraj ten zaczynał od eksportu spiral na owady. Posiadał jednak strategię, którą konsekwentnie realizował. – Wyzwaniem jest więc budowa Polski innowacyjnej – zapowiedział. Profesor chciałby, aby w naszym kraju powstała polska dolina krzemowa. Jak to zrobić? – Należy tu ściągnąć 20 wspaniałych innowatorów polskiego pochodzenia, którzy będą prowadzić centra doskonałości w Polskim Technopolis. Polacy są szczególnie utalentowani naukowo, więc nasza młodzież powinna budować polską gospodarkę zamiast konkurencyjnej – wyjaśnił. Wokół Technopolis powstałaby dolina krzemowa. Plan jest holistyczny i obejmuje cały kraj. Prof. Nowiński sugeruje, że powinniśmy postawić na neurotechnologię i budować polskie centra neurotechnologiczne. Ta dziedzina, jego zdaniem, będzie rozwijać się bardzo dynamicznie.
Co po NFZ?
– Mamy polityczną świadomość, że pieniędzy w systemie zdrowia potrzeba więcej. Odchodzimy od systemu składkowego, bo dalsze podnoszenie składki może wpłynąć niekorzystnie na gospodarkę i zwiększyć bezrobocie – mówił Stanisław Karczewski. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przypomniał, że jego celem jest odejście od systemu ubezpieczeniowego w służbie zdrowia i doprowadzenie do „systemu uprawnień”, aby każdy, kto w Polsce mieszka miał prawo do leczenia finansowanego przez państwo. Jak wyjaśnił, w takim modelu ochrona zdrowia byłaby opłacana z państwowego funduszu celowego. Zapewnił, że będzie on zabezpieczony, żeby nie można było z niego wyjmować pieniędzy na inne cele.
Poseł Andrzej Sośnierz, odnosząc się do swoich doświadczeń, przypomniał, że przez 10 lat był lekarzem wojewódzkim i funkcjonował w systemie budżetowym. – Przejście do systemu kas chorych lekarze wojewódzcy uznali za wyzwolenie. System budżetowy nie był elastyczny, nie można było przenieść pieniędzy z jednej szufladki do drugiej, bo planista zaplanował inaczej – opowiadał. Zaznaczył też, że niedogodnością systemu budżetowego było to, że wysokość puli środków na zdrowie nie była zabezpieczona i minister finansów mógł ją dowolnie zmniejszać, co kończyło się porażką ministra zdrowia.
Maria Ochman, szefowa Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność” podkreśliła, że nie ma powrotu do systemu centralnego finansowania takiego, jaki znamy, ani powrotu do służby zdrowia opartej tylko na szpitalach publicznych. Marek Balicki zwrócił uwagę na konieczność stworzenia sieci szpitali. Były wiceminister zdrowia Jakub Szulc przypomniał, że NFZ dzieli tylko pieniądze i kupuje świadczenia. – Tymczasem finansowanie opieki zdrowotnej bez względu na to, czy ze składek, czy z budżetu pochodzi z pieniędzy publicznych. A powiązanie ich ze składką zależną od płac umożliwiało, co prawda nieduży, ale jednak wzrost – zaznaczył.
Znaczenie POZ
dla systemu
Minister K. Radziwiłł podkreślił, że „służba zdrowia dla wszystkich” rozpocząć ma się od podstawowej opieki zdrowotnej. Przypomniał, że jego zamiarem jest doprowadzenie do powstania ustawy o POZ, regulującej ten obszar ze względu na jego wagę. Szef Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski przypomniał rolę POZ. Podkreślał, że nie powinna być ona ograniczona tylko do choroby, ale i do zdrowia, czyli profilaktyki i edukacji zdrowotnej. Przywołał badania udowadniające, że od sprawności POZ zależy efektywność całego systemu ochrony zdrowia, a w krajach, gdzie jest więcej lekarzy POZ ludzie żyją dłużej. – Niestety, u nas w podstawowej opiece zdrowotnej zaledwie 30 proc. medyków to lekarze rodzinni – ubolewał. Minister Radziwiłł zapewnił, że resort będzie zachęcał lekarzy do wyboru tej specjalizacji. Podkreślił, że konieczne jest podniesienie nakładów na POZ, nominalne i jako odsetek wydatków na poszczególne pozycje budżetu NFZ. Dodał jednak, że „goła” stawka kapitacyjna nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo nie zawiera mechanizmów zachęcających do dodatkowej aktywności. Minister mówił też o konieczności stworzenia zespołów POZ, w których ważnym elementem są pielęgniarki. Szef Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Mirosław Wysocki podkreślił, że taki zespół nie może jedynie dystrybuować pacjentów do różnych specjalistów i szpitala, tylko musi leczyć 80 proc. z nich. Skoordynowana podstawowa opieka zdrowotna umożliwia odejście od silosowości specjalizacji, pacjent nie musi krążyć pomiędzy lekarzami różnych specjalności. K. Radziwiłł poinformował, że do końca roku powinien być gotowy projekt ustawy o POZ, a już na jesień regulacje zapewniające dostęp do tej opieki wszystkim mieszkańcom naszego kraju, nawet tym nieubezpieczonym.
Polityka lekowa
Stefan Bogusławski, szef firmy analitycznej Sequence przypomniał, że w Polsce wydatki publiczne na leki w przeliczeniu na głowę mieszkańca są najniższe w UE. Tymczasem resort zdrowia musi zapewnić jak najszerszy dostęp do farmakoterapii, zmieścić się w przewidzianym budżecie i stymulować rozwój rodzimego przemysłu farmaceutycznego. – Dlatego polityka lekowa musi być elementem polityki zdrowotnej, innowacyjnej i gospodarczej – mówił Waldemar Dubaniowski, były ambasador RP w Singapurze. – Jest więc wyzwaniem nie tylko dla Ministerstwa Zdrowia, ale i całego rządu. Biorąc przykład z Singapuru, powinniśmy tworzyć dobre warunki do rozwoju innowacji w tej dziedzinie – apelował. Wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda zaznaczył, że w resorcie powstaje dokument polityka lekowa. W prace zaangażowani są przedstawiciele kilku ministerstw, m.in. Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Rozwoju. Zaznaczył też, że Polska ma chlubne tradycje w produkcji leków, które zostały zaprzepaszczone. – Mamy ujemny bilans w handlu zagranicznym lekami. To trzeba zmienić – zapowiedział. Piotr Błaszczyk z Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego poinformował, że rodzimi producenci leków są gotowi podjąć to wyzwanie. Zaznaczył jednak, że oczekuje się od krajowych firm coraz niższych cen leków, tymczasem niektóre z nich są już tańsze niż filiżanka kawy. Tymczasem to właśnie firmy produkujące leki w kraju są w stanie zagwarantować bezpieczeństwo zdrowotne Polakom. To szczególnie istotne w kontekście zapewnienia darmowych leków osobom powyżej 75 roku życia. – Będą dodatkowe pieniądze w systemie i trzeba je rozsądnie wydatkować. Warto ulżyć osobom starszym, finansując leki, które obecnie są na listach z odpłatnością 30 proc. i 50 proc., i do których chorzy dopłacają najwięcej. Powinny być to leki krajowych producentów. Nowy system finansowania leków 75+ powinien być czytelny dla lekarza i pacjenta. Dlatego na tych listach muszą znaleźć się leki, którymi osoby starsze leczą się obecnie, aby nie trzeba było zmieniać im terapii – przekonywał P. Błaszczyk.
Dorota Hryniewiecka-Firlej ze Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych INFARMA podkreśliła, że producentów leków cieszy odejście od silosowego podejścia do polityki zdrowotnej. – Siła dialogu zostaje wreszcie doceniona. Jeśli zrozumie się, jaką rolę w systemie pełnią leki generyczne i innowacyjne, okaże się, że możemy mówić wszyscy wspólnym głosem – zaznaczyła. Diabetolog prof. Leszek Czupryniak zwrócił uwagę, że znalezienie transparentnych sposobów przekazania przemysłowi farmaceutycznemu pieniędzy na innowacyjne terapie to olbrzymie wyzwanie. – W Polsce mamy 3 miliony chorych na cukrzycę i większość leków na tę chorobę nierefundowanych, m.in. zarejestrowane od września ubiegłego roku nie tylko obniżające poziom cukru, ale mające istotny wpływ na występowanie zdarzeń sercowo-naczyniowych. Leki inkretynowe, które są już na rynku 11 lat, pozostają nierefundowane tylko na Litwie, w Rumunii i w Polsce – wyliczał. Dlatego, zdaniem Stefana Bogusławskiego, potrzebna jest jednolita strategia z określeniem celu, do którego zmierzamy. – A ponieważ diabeł tkwi w szczegółach, trzeba zderzyć taki projekt z interesariuszami – apelował.
Przy okazji dyskusji o polityce lekowej rzadko mówi się o obszarze, który w pewnym okresie życia dotyczy prawie wszystkich obywateli, czyli o okulistyce. Tymczasem spośród 75 realizowanych przez NFZ programów lekowych tylko jeden funkcjonuje w okulistyce.
– Program ten dotyczy bardzo poważnego schorzenia, którym jest zwyrodnienie plamki żółtej, określanej tez mianem „epidemii ślepoty XXI wieku”. Niestety, pomimo wprowadzenia programu lekowego nie wszyscy pacjenci, którzy tego wymagają, otrzymują leczenie – mówiła dr hab. Katarzyna Michalska--Małecka, okulistka. – Niezbędne jest też wprowadzenie programu lekowego dla chorych na cukrzycę, w kontekście powikłania związanego z retinopatią cukrzycową. Warto tu wziąć pod uwagę aspekt ekonomiczny w skali makro całego kraju – bo chorzy ci to często osoby, które powinny być jak najdłużej czynne zawodowo. Innym aspektem wartym uwagi w kontekście okulistyki jest realizacja ustawy transgranicznej. W ubiegłym roku 4,5 tys. pacjentów ze Śląska wyjechało za granicę, by leczyć się okulistycznie. To nieodwracalny odpływ środków finansowych z Polski – podkreślała specjalistka.
Narodowy Program
Zdrowia
Wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas wskazywał na konieczność międzyresortowych działań przy realizacji Narodowego Programu Zdrowia. Pierwszy NPZ ma objąć lata 2016– 2020, a na jego realizację zaplanowano rocznie z budżetu państwa ok. 140 mln zł. W ramach NPZ określono cele operacyjne, które dotyczą m.in. zdrowego odżywiania, zdrowia psychicznego, zdrowia osób starszych, ograniczenia stosowania używek, narażenia na środowiskowe i biologiczne czynniki ryzyka oraz zdrowia prokreacyjnego. Najwięcej środków z NPZ, jak wskazał wiceminister, ma zostać przeznaczonych na dzieci i młodzież – m.in. na sposób ich żywienia i aktywność. Problemem staje się też rosnące spożycie alkoholu. J. Pinkas wyraził nadzieję, że w 2030 r. Polska będzie krajem wolnym od tytoniu. Resort chce jak najszybszego uchwalenia ustawy antynikotynowej. 10 proc. środków Narodowego Programu Zdrowia ma być przeznaczone na analizy i badania naukowe. – To zapewni naszym instytutom badawczym dodatkowe źródło finansowania – powiedział.
Uczestnicy panelu zwrócili też uwagę na konieczność prewencji niewydolności serca. Chorych z niewydolnością serca przybywa wraz ze starzeniem się populacji. Szacuje się, że jedna osoba na pięć powyżej 40 roku życia będzie miała to schorzenie. Kardiolog prof. Przemysław Leszek zwrócił uwagę, że wszyscy boimy się chorób onkologicznych, a mało kogo przeraża niewydolność serca. Tymczasem pacjentów onkologicznych jest 200 tysięcy, a z niewydolnością serca koło miliona. Na raka płuc umiera 25 tysięcy osób rocznie, a z powodu niewydolności serca 60 tysięcy.
W kontekście niewydolności serca bardzo istotna jest odpowiednia profilaktyka oraz właściwa współpraca lekarzy rodzinnych i kardiologów. – Ważne jest, aby powstał spójny i kompleksowy projekt opieki nad pacjentem z niewydolnością serca – konkludował prof. Leszek.
Problemem jest też leczenie udarów. Prof. Agnieszka Słowik przypomniała, że co roku 80 tysięcy Polaków doznaje udaru. W ciągu czterech i pół godziny można im podać dożylnie lek, który pozwala na powrót do zdrowia. Jednak procedurze tej zostaje poddanych tylko 10 tysięcy osób. Jej zdaniem, potrzebna jest edukacja społeczna w tym zakresie. Uczestnicy panelu rozmawiali również o szczepieniach ochronnych. Przy wyborze szczepień bardzo ważny jest aspekt ich efektywności kosztowej, a także zwracanie uwagi na tę kwestię już przy podejmowaniu decyzji o podziale środków na profilaktykę i leczenie. W 2017 r. na szczepienia przeznaczono dwa razy więcej środków niż w 2016 r. Finansowane będą szczepienia przeciw pneumokokom. Wiceminister Pinkas podsumował, że Narodowy Program Zdrowia to nie wydatek, a inwestycja w zdrowie, która charakteryzuje się najwyższą stopą zwrotu.
Narodowy Program
Chorób Rzadkich
Prof. Mieczysław Walczak, diabetolog i endokrynolog dziecięcy mówił o przygotowywanym w resorcie zdrowia Narodowym Programie Chorób Rzadkich. – Mam nadzieje, że w tym roku zostanie opracowany i wprowadzony do realizacji – powiedział. Choroby rzadkie mogą dotyczyć od 2,5 mln do 3 mln mieszkańców naszego kraju. 50 proc. przypadków to dzieci. Niestety, 30 proc. z nich umiera przed ukończeniem 5 roku życia. W Polsce wydaje się na leczenie 150 mln zł rocznie. Narodowy Program Badań Przesiewowych Noworodków w Polsce umożliwia rozpoznanie 26 chorób rzadkich. To rozwiązanie może być wzorcowe dla innych krajów. Diagnoza oznacza jednak konieczność leczenia i tu zaczynają się największe problemy. Status leków sierocych ma ponad 100 farmaceutyków. Koszty leczenia jednego pacjenta wahają się od kilku tysięcy zł rocznie do 3 mln zł. Dr Maciej Niewada z Katedry i Zakładu Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej WUM podkreślił, że ocena efektywności kosztowej terapii chorób rzadkich jest skomplikowana. – W Wielkiej Brytanii od 2013 r. działa specjalny system oceny technologii wysokospecjalistycznych stosowanych w chorobach ultrarzadkich. Trzy lata funkcjonowania systemu i tylko dwa leki ocenione. Brytyjczycy nie mają czym się pochwalić – powiedział.
– Jesteśmy jednym z ostatnich krajów UE, który programu leczenia chorób rzadkich nie ma – ubolewała Maria Libura, dyrektor Instytutu Studiów Interdyscyplinarnych Uczelni Łazarskiego. Problemem są nie tylko pieniądze, ale i organizacja leczenia. Nefrolog prof. Agnieszka Słowik podkreślała, że w Polsce jest tylko 10 ośrodków nefrologii dziecięcej dla 150 dzieci potrzebujących leczenia nerkozastępczego. System jest dostosowany do potrzeb dorosłych. Prof. Piotr Czauderna z Narodowej Rady Rozwoju poinformował o powstającej Europejskiej Sieci Ośrodków Referencyjnych. W ciągu ostatnich 2 lat przygotowano podwaliny pod konkurs grantowy, który ma ułatwić powstanie takich ośrodków dla dzieci z chorobami rzadkimi. Komisja Europejska zakłada, że te ośrodki będą się dzielić wiedzą i doświadczeniami elektronicznie, bo system rzeczywistego transferu pacjentów byłby trudny do sfinansowania.
Do 6 proc. PKB
Uczestnicy Szczytu Zdrowie zastanawiali się, jak zwiększyć finansowanie opieki zdrowotnej. – Powinniśmy przyjąć mapę drogową, w drodze ustawy, która będzie nas zbliżać do celu, jakim jest finansowanie służby zdrowia na poziomie 6 proc. PKB – mówił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Dodał, że otwartą kwestią pozostaje, kiedy ma się to stać. – Generalnie na takie rozwiązanie jest coraz większa zgoda i akceptacja, i myślę, że to jest dobra wiadomość – powiedział.
Posłanka prof. Józefa Hrynkiewicz sugerowała, że 36 mld zł można by wygospodarować, gdyby całe ryzyko, jakim jest choroba, było w jednym resorcie. Tymczasem lekarz, wypisując zwolnienie, wystawia kwit do innej kasy – ZUS czy KRUS. Zastanawiała się też, dlaczego mamy się zatrzymywać na 6 procentach. – Europa wydaje około 10 proc. i to jest cel, który powinniśmy sobie przyjąć – przekonywała.
Prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z UW, uważa, że problem polega na tym, iż składkę zdrowotną wyznaczono najpierw na 7,5 proc., podczas gdy w innych krajach wynosiła około 14 procent. U nas w 100 proc. obciążała pracownika, w innych krajach pokrywał on ją tylko w 1/3. W Niemczech połowę płaci pracownik, a resztę pracodawca. – Dziś od pracownika nie można wziąć już więcej, a opór przed obciążeniem pracodawców byłby ogromny – zauważył. Dodał, że następnym błędem było przekonanie, iż urynkowienie usprawni system. – Stworzono sztuczne towary – procedury, które się wycenia. Był to system z gruntu rzeczy wadliwy. Trzeba finansować koszty funkcjonowania, a nie procedury – tłumaczył. Zaznaczył jednak, że bez zwiększenia finansowania nie zbudujemy zdrowego systemu.
Dr Adam Kozierkiewicz, ekspert rynku ochrony zdrowia, wyliczył, że gdyby wzrost do 6 proc. wydatków na ochronę zdrowia PKB przełożył się na budżet NFZ, środki Funduszy wzrosłyby o 40 procent. – Jeśli stałoby się to zbyt szybko, byłoby to szkodliwe, bo zabrakłoby nam kadr. Chyba że pojawiłyby się sekretarki medyczne i lekarze nie zajmowaliby się biurokracją, a inny, niższy personel odciążyłby pielęgniarki w prostych czynnościach pielęgnacyjnych – mówił. Poseł Tomasz Latos na zakończenie obrad podkreślił, że zapadła decyzja polityczna, aby dojść do 6 proc. PKB, ale nie należy tego robić skokowo. – Pieniądze poszłyby wprost na wynagrodzenia proporcjonalnie zgodnie z systemem, jaki mamy w tej chwili. A musimy sobie powiedzieć jasno, że mamy system nieefektywny. W szpitalu wykonywane są procedury, które mogłyby być wykonane ambulatoryjnie. Dlatego dokładanie pieniędzy wymaga zmian systemowych – powiedział.