Pod koniec listopada włoski Sąd Najwyższy potwierdził, że dzieci do szóstego roku życia na podstawie obowiązujących przepisów nie mogą być przyjmowane do żłobków, przedszkoli i klas przedszkolnych bez uzupełnienia szczepień.
Region Veneto zakwestionował uchwalone kilka miesięcy temu przepisy, stwierdzając, że są one ingerencją w indywidualne zachowania zdrowotne i pozwał rząd do sądu. Po werdykcie Sądu Najwyższego prezydent regionu, Luca Zaia, zapowiedział jednak, że zaakceptuje decyzję sędziów i będzie się do niej stosował. Obowiązek szczepień we Włoszech dotyczy łącznie dziesięciu szczepionek, w tym odry, z epidemią której Włochy zmagają się od 2016 roku. Jeśli ktoś nie szczepi dziecka do ukończenia 16. roku życia, podlega karze grzywny do 500 euro. Brak szczepień obowiązkowych wyklucza dziecko do 6. roku życia ze wszystkich form opieki – nieszczepionych dzieci nie przyjmują również placówki prywatne.
Nastroje antyszczepionkowe we Włoszech po decyzji Sądu Najwyższego wcale nie osłabły, wręcz przeciwnie. Widać jednak ogromną determinację państwa w rozprawieniu się z liderami środowisk proepidemicznych, które przez długie lata rozsiewały wśród rodziców lęk przed szczepieniami i podkopywały wiarę w ich bezpieczeństwo.
Tymczasem w Polsce ruchy antyszczepionkowe rosną w siłę – również dlatego, że nikt im w tym nie przeszkadza. W pierwszej połowie roku rodzice odmówili zaszczepienia dziecka 25,3 tys. razy. O 10 proc. więcej, niż w całym 2016 roku! Liczba odmów szczepień za cały rok wyniesie zapewne około 50 tys., być może przekroczy tę granicę. Eksperci ostrzegają, że jeśli zjawisko będzie rosnąć w takim tempie, za około sześć lat nie będziemy już chronieni przed epidemiami najbardziej zakaźnych chorób – na przykład odry.
Tymczasem polskim problemem już w tej chwili jest różyczka (chorują młodzi mężczyźni, to efekt późnego wprowadzenia szczepienia przeciw tej chorobie dla chłopców), rośnie zagrożenie krztuścem, chorobie śmiertelnie niebezpiecznej dla noworodków i młodszych niemowląt. – Jeszcze w latach 50., przed wprowadzeniem pierwszych szczepionek, krztusiec powodował nawet 1,4 tys. zgonów niemowląt rocznie. W Polsce nie było rodziny, która nie zetknęłaby się z taką tragedią – mówiła podczas VII Krajowej Konferencji Naukowo-Szkoleniowej Polskiego Towarzystwa Wakcynologii „Solidarni ze zdrowiem przez szczepienia” (16–18 listopada, Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku), dr hab. Aneta Nitsch-Osuch z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Szczepienia przeciw krztuścowi od lat są obowiązkowe, ale liczba zachorowań wzrasta, bo szczepionka nie daje odporności na całe życie (przechorowanie krztuśca – również nie). Aby chronić najmłodszych i seniorów, dla których krztusiec też jest niebezpieczny, trzeba wprowadzić dodatkowe szczepienia dorosłych.
Jak walczyć z mitami antyszczepionkowymi? Jak trafiać z przekazem do rodziców, którzy szukają informacji na temat szczepień i są narażeni na zetknięcie z treściami pseudonaukowymi i antynaukowymi, przede wszystkim w Internecie? W Gdańsku debatowano nie tylko o naukowych aspektach szczepień, perspektywach zmian w polskim Programie Szczepień Ochronnych (tu priorytetem wydaje się wprowadzenie refundowanych szczepionek skojarzonych, podawanych w pierwszych miesiącach życia dziecka), problematyce chorób zakaźnych, ale również o wyzwaniach z zakresu komunikacji.
Wnioski? Lekarze i personel medyczny (pielęgniarki!) muszą być wyposażeni w lepsze narzędzia do rozmów z rodzicami. A te rozmowy powinny się zaczynać nie w gabinecie pediatry czy lekarza rodzinnego, do którego rodzice przychodzą na pierwszą wizytę kontrolną po porodzie, ale już wtedy, gdy kobieta przychodzi na wizyty w czasie ciąży. Po pierwsze dlatego, że ginekolodzy powinni informować ciężarne o korzyściach płynących ze szczepień (teraz, sezonowo, przeciw grypie, a przez cały rok – przeciw krztuścowi) i jednocześnie rozwiewać ich obawy związane ze szczepieniem dziecka. Pierwsze decyzje dotyczące szczepień rodzice podejmują przecież zaraz po porodzie. W dodatku, z opublikowanych w listopadzie amerykańskich badań („Pediatrics”) wynika, że kobiety, które w okresie ciąży zetknęły się z rzetelnymi informacjami dotyczącymi szczepień – na przykład w Internecie, na polecanych przez ekspertów stronach – po porodzie częściej podejmują decyzję o szczepieniu dziecka. Dr Piotr Kramarz z European Centre for Disease Prevention and Control (ECDC) uważa wręcz, że temat szczepień powinien towarzyszyć każdemu kontaktowi pacjenta (obywatela) ze służbą zdrowia, bo tylko w ten sposób można skutecznie budować świadomość społeczną o potrzebie i bezpieczeństwie szczepień.
Problem w tym, że eksperci inaczej pojmują bezpieczeństwo szczepionek i szczepień, inaczej widzą je rodzice. Ci ostatni chcieliby stuprocentowej gwarancji, że szczepionka podana zdrowemu dziecku nie spowoduje żadnych działań niepożądanych. Argument, że szczepionka jest lekiem, a każdy lek może wywołać niepożądaną reakcję, nie przekonuje. – Tolerancja na ryzyko w przypadku szczepień jest wielokrotnie niższa, niż w przypadku leku – przyznają eksperci.
– Wszelkie działania medyczne wiążą się z pewnym ryzykiem. Niewiele jednak dziedzin w tej gałęzi nauki jest tak dokładnie przebadanych jak szczepionki. Są one więc dobre, skuteczne i bezpieczne – podkreśla jednak minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, który wziął udział w listopadowej konferencji „Szczepienia – między nauką a ideologią”, zorganizowanej w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Warszawsko-Praskiej. Czy przekaz, płynący z konferencji, okaże się wsparciem dla szczepień? – Mamy dziś do czynienia z konfliktem interesów między dobrem jednostki a dobrem całego społeczeństwa – mówił przewodniczący Zespołu ds. Bioetycznych KEP, abp Henryk Hoser, który podkreślał, że Kościół chce stworzyć przestrzeń dialogu dla obu stron publicznej debaty.
Arcybiskup, sam będąc lekarzem, w swoim wystąpieniu przeciwstawiał „podstawowe i nieusuwalne prawo i obowiązek rodziców”, czyli troskę o dobro dziecka, jakim jest jego zdrowie i bezpieczeństwo, obowiązkom państwa „troski o zdrowie publiczne i nadzorowanie sytuacji epidemiologicznej kraju”. Akcentował również wątpliwości etyczne przy produkcji niektórych szczepionek. Równocześnie jednak dużo miejsca poświęcił jednoznacznym korzyściom, płynącym ze szczepień, gdy wspominał epidemie polio i innych chorób zakaźnych w Afryce, w której pracował. W tym „łagodnej choroby wieku dziecięcego”, jak zwykli określać odrę antyszczepionkowcy, która w Afryce i innych krajach Trzeciego Świata jest chorobą o wysokiej śmiertelności.