Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 85–92/2019
z 21 listopada 2019 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Plastyka intymności

Bogumiła Kempińska-Mirosławska

Zjeść ciastko i mieć ciastko, czyli jak zażyć cielesnych przyjemności, a w noc poślubną okazać się dziewicą – oto odwieczny dylemat kobiet! Zanim niewiastom, których cnota była już skonsumowana, przyszła z pomocą medycyna, musiały one uciekać się do pozamedycznych metod, by w noc poślubną udawać niewinne. Stawka była wysoka – albo godne życie przy boku męża, albo publiczne pohańbienie, nawet śmierć.

Kwiat intymności
Fot. iStock

Choć nie zawsze tak było. Słowianki na przykład mogły aż do ślubu cieszyć się swobodą seksualną. Gdy tylko dojrzały, zaczynały nocą wymykać się do jakiegoś młodzieńca z sąsiedztwa i zażywać cielesnych rozkoszy. Jak relacjonował Al Bekri, opierając się na doniesieniach z podróży po Polsce kupca Ibrahima Ibn Jakuba, w czasach Mieszka: „gdy mąż przypadkiem pojął dziewicę w małżeństwo, odpychał ją ze wzgardą i cierpkim wyrzutem, że gdyby była coś warta, pewnie by już kto się poznał na tem do tego czasu”. Zdecydowanie zmieniło się to wraz z umocnieniem chrześcijaństwa. Od dziewcząt zaczęto wymagać zachowania cnoty aż do zamążpójścia. Czystość przedślubna stała się wartością samą w sobie, której należało bezwzględnie strzec. Jej utrata mogła zniweczyć szansę na zamążpójście.

A co, jeśli jednak swą niewinność dziewczę utraciło? Po prostu musiała się nauczyć dobrze odgrywać utratę dziewictwa w noc poślubną. W tym celu mogła uciec się do symulowania. Istotą było naśladowanie naturalnych objawów defloracji, tj. bólu, odczucia oporu u mężczyzny i śladów krwi na prześcieradle. Najprościej było udawać ból, po prostu krzycząc podczas pierwszego poślubnego stosunku. Aby jednak być bardziej wiarygodną, „dziewica” pomagała sobie w odczuwaniu bólu, raniąc swoją pochwę jakimś ostrym przedmiotem na kilka dni przed nocą poślubną. Niezagojona do końca ranka otwierała się podczas „pierwszego” spółkowania i faktycznie wywoływała ból, a na dodatek pojawiał się także, jakże pożądany dowód niewinności – krwawienie! A oto dość zabawny przykład z naszego staropolskiego podwórka symulowania bólu. Jantoś z Mańką w kopcu siana zbytkują: „Maryś, ady ty cnotliwo?” „A jużci, ze cnotliwo!”. „To cegaj nie ksycys?”. „A juześ wraził?”. „Jus”. „Łoj jak boli, łoj jak boli” (cyt. za K. Filipek, M. E. Marcyniuk, Chirurgiczna rekonstrukcja błony dziewiczej. Piętnaście lat później, „Seksuologia Polska”, 2012, 10). Uczucie bólu u kobiety i oporu u mężczyzny dawała także niezwykła metoda związywania ze sobą dłuższych włosów łonowych przeciwległych warg sromowych. Członek musiał pokonać opór takiej „plecionki” i zwykle wyrywał też włosy – ból był gwarantowany jak podczas depilacji. Krwawe dowody niewinności można było podsunąć mężczyźnie na różne sposoby, choćby planując ślub i noc poślubną tak, by wypadły na początku menstruacji. Częściej jednak uciekano się do metod zastępczych. Bywało, że tuż przed stosunkiem kobiety umieszczały w pochwie napełnione krwią gołębia rybie pęcherze. Dlaczego krwią gołębia? Bo uważano, że jest ona z wyglądu najbardziej podobna do ludzkiej, co wobec zwyczaju pokazywania weselnym gościom zakrwawionego prześcieradła miało ogromne znaczenie. Podczas stosunku taki rybi pęcherz napełniony krwią pękał, a ta wypływając, imitowała deflorację. Czasem, zamiast rybich pęcherzy, stosowano napełnione krwią lub czerwonym barwnikiem woreczki żółciowe albo nasączone krwią gąbki. Zdarzało się też, że kobiety dokonywały okaleczenia swoich narządów rodnych tuż przed stosunkiem, co z pewnością nie tylko powodowało krwawienie, ale i ból.

By mężczyzna miał pewność niewinności swej wybranki, stosowano różne metody „diagnostyki dziewictwa”, także jako dowód przed sądami. Cały szereg mniej czy bardziej wyszukanych sposobów opisuje lekarz i historyk medycyny Franciszek Giedroyć w pracy z 1934 roku pt. „Wiekowe spory o błonę dziewiczą”. W pierwszym rzędzie przedmiotem oceny był wygląd narządów płciowych. I tak włosy łonowe proste występowały u dziewicy, a kędzierzawe – u kobiety, która niejeden raz mężczyznę u siebie gościła. Wejście do pochwy powinno być wystarczająco ciasne i wąskie, jak na dziewicę przystało. Szerokiego i luźnego spodziewano się u kobiety, która dziewictwo miała już za sobą. Także zabarwienie sromu odróżniało niewinną od skalanej: powinno być różowe u tej pierwszej, brunatno-sinawe u drugiej. Niezwykłą metodę badania dziewictwa stosowano u Żydówek. Podejrzaną o stosunki seksualne kobietę sadzano okrakiem na odkrytej beczce wina. Jeśli z jej ust wydobywał się zapach tegoż, no cóż, musiała być zdeflorowana, inaczej bowiem hymen – jak bezkrytycznie wierzono – stanowiłaby przeszkodę w przemieszczaniu się zapachu. Do XVIII wieku diagnozy dziewictwa dokonywały tzw. babki, czyli akuszerki. Nie mogli w tym uczestniczyć lekarze mężczyźni, którzy pisemne opinie wydawali na podstawie dowodów przeprowadzonych przez akuszerki. Ale, co ciekawe, to właśnie mężczyźni wiedli prym w wyjaśnianiu fenomenu istnienia błony dziewiczej. Badania anatomiczne z przełomu XV i XVI wieku pozwoliły na ustalenie, że hymen jest faktycznie realnie istniejącą strukturą anatomiczną kobiecego ciała. Tylko po co ona jest? Wyjaśnienia medyczne koncentrowały się na jej roli jako przeszkody zapobiegającej infekcjom narządów rodnych, przedostawaniu się do nich ciał obcych czy zaciekaniu moczu do pochwy. Ale były też wyjaśnienia ideologiczne: hymen jako narzędzie ucisku kobiety przez mężczyznę. Koncepcja ta, podjęta przez sufrażystki i kobiety wyzwolone z przełomu XIX/XX wieku, zaowocowała w czasach rewolucji seksualnej odrzuceniem dziewictwa jako wartości. Należało wręcz się go pozbyć jak najszybciej. I wydawać by się mogło, że od lat 60. XX w. problem dziewictwa nie istnieje, ale jak się okazuje, nie wszędzie, a nawet powraca. Dziewiczość, także współcześnie, odgrywa w niektórych kulturach ważną rolę. Cóż więc mogą zrobić kobiety, by z tych czy innych powodów przywrócić utracone dziewictwo, choćby pozornie? Pomysłowość ludzka, jak uczy historia, nie zna granic i nie zawsze kobieta musi zwracać się po pomoc do ginekologa. Na przykład w Chinach można zakupić przez Internet szeroko reklamowany specjalny produkt, tj. zestaw utrudniający wprowadzenie penisa do pochwy podczas stosunku. Aż chciałoby się zawołać: nihil novi sub sole – wywołuje on bowiem u mężczyzny odczucie oporu stawianego jak przez błonę dziewiczą. Ale jakby tego było mało, po stosunku z użyciem tego zestawu – reklamowanego zresztą sloganem „z naszym produktem odzyskasz swoją pierwszą noc” – na pościeli pojawią się także „krwawe plamy” – od wieków uważane za niezbity i naoczny dowód utraconego dziewictwa. W porównaniu z chirurgiczną metodą przywracania niewinności, koszt zestawu jest niewielki – kilkadziesiąt dolarów.

Współczesną odpowiedzią na normy kulturowo-obyczajowe nakazujące zachować dziewictwo aż do ślubu jest medycyna estetyczna miejsc intymnych, proponująca m.in. chirurgiczne przywrócenie błony dziewiczej, czyli tzw. hymenoplastykę. Usługa ta kierowana jest do kobiet „pragnących powrotu do czystości i narodzin na nowo”. Ale nie tylko. Taki zabieg jest też wykonywany u niewspółżyjących wcześniej ofiar gwałtów. Ma wówczas znaczenie terapeutyczne. Hymenoplastyka zaczęła być stosowana na świecie w latach 70. XX w. Doniesienia o zabiegach w Polsce pojawiły się w literaturze medycznej w latach 90. XX wieku. Sam zabieg polega na zszyciu skóry pozostałej po pierwszym przebiciu błony. Jeśli jednak dobrze poszukać w przeszłości, to i na tym polu, czyli zszywania błony dziewiczej, można szukać pierwowzoru. Kiedyś każda kobieta potrafiła szyć. Nie było nic prostszego, jak wziąć igłę, nici, kawałek wysuszonej błony surowiczej pochodzącej np. od kozy i wszyć go w puste miejsce po rozdartej hymen. To także potrafiły babki.


Dziś zakres zabiegów ginekologii estetycznej jest bardzo szeroki i wykraczający poza przywracanie dziewictwa, z którego zwykle korzystają kobiety młode – dwudziestokilkuletnie i który nie jest tak częstym zabiegiem. Usługi ginekologii estetycznej adresowane są obecnie do kobiet w różnym wieku i z różnymi problemami, a powody obyczajowe skłaniające do korzystania z nich nie są już dominujące. Obecnie w zdecydowanej większości przypadków kobiety decydują się na usługi „chirurgii intymnej” po to, by poprawić swoje życie seksualne. Jeśli w osiąganiu rozkoszy przeszkadzają im rozciągnięte pochwy czy to z powodu przebytych porodów, czy po prostu menopauzy, zwiotczałe lub przerośnięte wargi sromowe mniejsze, przykryta fałdem skóry łechtaczka czy nieuwydatniony punkt G – nic prostszego, jak udać się do kosmetoginekologa, który skalpelem lub laserem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przywróci waginom i sromom młodość, a całemu ciału radość. Możliwości jest dużo: lifting łechtaczki – by nie chowała się za bardzo w fałdzie skórnym, G-shot – by powiększyć punk G do rozmiarów odczuwalnych, przycięcie warg sromowych mniejszych – by faktycznie były mniejsze, ujędrnienie warg sromowych większych – aby były większe, odessanie tłuszczu ze wzgórka łonowego – by nie był jednak taki wyniosły, plastyka pochwy – by była bardziej ścisła, laserowe jej odmładzanie – by nabrała sprężystości – i kilka innych. Popularnością cieszy się nawet tzw. wampirzy lifting pochwy. Okazuje się, że ostrzykiwanie vaginy preparatem z własnej krwi – odmładza ją. I znów chce się powtórzyć, to nic nowego pod słońcem. Już kilka wieków temu kobiety robiły wiele, by poprawić sprężystość swoich wagin. Wejście do nich smarowały różnymi cudownymi wywarami z ziół – rumianku i szałwii, mających właściwości ściągające, kory dębu – także w postaci nasiadówek, lubczyku czy wreszcie ałunu lub sokiem z cytrusów. O odmładzających właściwościach krwi także pisano wieki temu. Motywacja dla takich działań była jednak inna – gra z mężczyzną toczyła się nie o estetykę i seksualne zadowolenie kobiety, ale o małżeństwo w ogóle, poprzez „przywracanie” utraconego dziewictwa.


Zdecydowanie bardziej estetyczne podejście do miejsc intymnych wykazywały natomiast starożytne Egipcjanki. Trzy tysiące lat temu ówczesne kobiety modyfikowały swoje genitalia, ozdabiając je, malując lub… wybielając. Zabiegi wybielania miejsc intymnych stosowane są także dzisiaj, a współcześnie prawdopodobnie pierwszymi klientkami były, no cóż, aktorki filmów pornograficznych, których przyrodzenia odgrywają niebagatelną rolę, można rzec – rolę główną.

Ginekologia estetyczna jest dyscypliną o bardzo krótkiej historii, bo sięgającej zaledwie XX w., ale niewątpliwie z przyszłością. Nowatorskie zabiegi ginekologiczne podejmowane na początku XX w. i mające charakter leczniczo-estetyczny, jak np. uformowanie sztucznej pochwy przy jej niedorozwoju lub braku, przysparzały lekarzom wiele trudności. Metody z użyciem fałdu skóry kończyły się niepowodzeniem. Postępem było wykorzystanie fragmentu jelita cienkiego. Sukces w tym zakresie odniósł także polski ginekolog B. Kowalski z poznańskiej kliniki dla kobiet, o czym pisał w „Nowinach Lekarskich” w 1921 roku. Warto przypomnieć inną jeszcze operację ginekologiczną, z której sprawozdanie złożył I. P. Tychowski na posiedzeniu Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego w 1863 roku. Chodziło mianowicie o przypadek pani N., której dopiero co zawarte małżeństwo zawisło na… hymenie z powodu jej znacznego pogrubienia i niepodatności, uniemożliwiających spółkowanie. Pomoc lekarska polegała na jej dwukrotnym nacięciu nożem. Problem, jak się okazało przy dokładniejszym badaniu, był jednak znacznie głębszy. Kobieta cierpiała na wrodzony brak macicy, a jej pochwa był krótka i ślepo zakończona. W tamtym czasie jednak niewiele więcej można było pomóc pani N. Ale zabiegi nacinana błony dziewiczej, czyli hymenotomia, nie straciły na aktualności i są wykonywane także dziś. Zwykle z przyczyn medycznych, ale czasem też psychologicznych – gdy kobieta bardzo się boi bólu i krwawienia przy pierwszym stosunku.


Nieco dłuższa jest historia chirurgii estetycznej w ogóle. Jako przykłady można przywołać operacje plastyczne nosa wykonywane w starożytnych Indiach, likwidowanie blizn u gladiatorów w starożytnym Rzymie i Grecji, a nawet zmniejszanie piersi czy rekonstrukcję uszu i warg – zabiegi opisane przez Celsusa w dziele w „De Medicina”. Ale za pierwszy zabieg w dziejach medycyny motywowany wyłącznie estetyką, uważa się operację nosa przeprowadzoną w połowie XIX w. przez niemieckiego lekarza, pioniera chirurgii plastycznej i przeszczepów skóry, Johanna Dietricha Dieffenbacha. Na zmniejszenie piersi z przyczyn estetycznych trzeba było poczekać do końca XIX w. Operacji tej dokonał w 1897 r. Alfred Pousson. Dwa lata później pierwszą plastykę powłok brzucha wykonał Howard Kelly, a w 1926 r. Charles Dujarier przeprowadził pierwszy zabieg liposukcji. A potem poszło już z rozmachem. Greckie „plastikos”, czyli formowanie ciała, stało się faktem i zajrzało także do miejsc intymnych.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot