SZ nr 43–51/2015
z 11 czerwca 2015 r.
Amerykańscy palacze rzadziej głosują
"Służba Zdrowia"
Amerykańscy palacze
rzadziej głosują
Uczeni z University of Colorado odkryli, że osoby palące papierosy mniej chętnie od swoich wolnych od tego nałogu rówieśników biorą udział w wyborach. Przebadana grupa Amerykanów nie była mała – objęła 11 tys. osób, przedstawicieli różnych grup etnicznych i społecznych. Ankiety prowadzono przez telefon, zadając pytania dotyczące m.in. czynników demograficznych, społecznych i behawioralnych, w tym także palenia papierosów i głosowania w ostatnich wyborach. Palaczami okazało się 17 proc. badanych. Uczestniczyli oni w wyborach o 60 proc. rzadziej niż respondenci niepalący. Autorzy badania nie są pewni, co leży u podstaw odkrytej zależności. Twierdzą jednak, że takich rezultatów można było się spodziewać. Wiadomo bowiem z poprzednich badań, że palacze – przynajmniej w USA – wykazują niższy poziom zaufania interpersonalnego, rzadziej przynależą do różnych organizacji i wykazują mniejsze zaangażowanie w różnego rodzaju akcje społeczne. – Wykluczenie społeczne palaczy przekłada się na ich postawy wobec systemów i instytucji politycznych – sugeruje Karen Albright, jedna z autorek badania.
Źródło: Nicotine & Tobacco Research
Ciężkie infekcje obniżają IQ –
nieodwracalnieZakażeniom nie od dziś przypisuje się związek ze zwiększonym ryzykiem depresji i schizofrenii. Duńscy naukowcy opublikowali niedawno pierwsze badanie, w którym wykazano wpływ infekcji na iloraz inteligencji. Badacze przeanalizowali dane dotyczące 190 tys. Duńczyków w wieku 20–40 lat, którzy mając 19 lat wypełniali testy na inteligencję (przeprowadzane w ramach badania zdolności do służby wojskowej). Po uwzględnieniu znanych czynników wpływających na wyniki testów (np. pochodzenie społeczne czy wykształcenie rodziców) okazało się, że osoby, które przed wypełnieniem testu były poddawane hospitalizacji z powodu infekcji, a było to około 35 proc. badanych, uzyskiwały wynik niższy średnio o 1,76 pkt. od osób, które ciężkich infekcji nie przechodziły. Zaobserwowano także zależność ilościową – im więcej infekcji wymagających hospitalizacji, tym niższy iloraz inteligencji. Osoby, które trafiły do szpitala co najmniej 5 razy uzyskiwały w testach na inteligencję średnio aż 9,44 punktu mniej od tych, którzy nie byli hospitalizowani. Stwierdzono też, że hospitalizacja z powodu infekcji bakteryjnej obniża IQ o 1,55 pkt., a z powodu infekcji wirusowej – o 1,34 pkt. Duńskie badanie nie stanowi, oczywiście, dowodu na przyczynowo-skutkowy charakter odkrytej zależności. Tym bardziej – nie wyjaśnia, w jaki sposób dochodzi do obniżenia IQ. Niewykluczone, że to nie sama infekcja, ale odpowiedź układu odpornościowego wpływa negatywnie na mózg.
ŹródłA: Huffington post / KopalniaWiedzy
Zarejestrowano pierwszy lek
na ostrą chorobę popromiennąAmerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) dopuściła do stosowania pierwszy lek dla pacjentów z ostrą chorobą popromienną. Filgrastym, bo o nim mowa, nie jest lekiem nowym. Od 1991 r. stosuje się go m.in. w chemioterapii wielu nowotworów, neutropenii i chronicznym niedoborze granulocytów. Teraz, po pomyślnym przejściu odpowiednich badań, jest pierwszym w historii środkiem zatwierdzonym do zwalczania choroby popromiennej. Filgrastym jest glikoproteiną, analogiem ludzkiego czynnika stymulującego tworzenie kolonii granulocytów. Reguluje produkcję i uwalnianie ze szpiku kostnego granulocytów obojętnochłonnych. O jego przydatności dla ofiar napromieniowania wiadomo nie od dzisiaj. Już w 2013 r. amerykański odpowiednik ministerstwa zdrowia wydał 157 mln dolarów na zakup zapasów filgrastymu, które mają być wykorzystane w razie wypadku lub ataku nuklearnego na USA. Naukowcy aktywnie poszukują kolejnych leków, przydatnych w leczeniu choroby popromiennej, zwłaszcza takich, które mogą pomagać w leczeniu przewodu pokarmowego i płuc ofiar promieniowania.
ŹródłA: Science NewsLine / KopalniaWiedzy
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?