Twarz jest istotną częścią indywidualności i tożsamości człowieka, umożliwia zapamiętanie go i rozpoznanie przez inną osobę. Ta najbardziej eksponowana część ludzkiego ciała poddawana jest niekiedy zabiegom, które zmieniają jej określone elementy lub ich proporcje. Część z tych zabiegów wynika z chęci "poprawy" własnego wizerunku i kwalifikowana jest jako operacje kosmetyczne. Rzadziej – bywa związana z potrzebą rekonstrukcji twarzy okaleczonej w wyniku wypadku lub choroby. W skrajnych przypadkach operacje takie doprowadzają do całkowitej "zmiany twarzy". Czy zatem, w tych skrajnych przypadkach, możliwy jest przeszczep twarzy?
Wiele osób ma twarz tak zniekształconą, że jej odtworzenie nie jest możliwe. Czy są oni potencjalnymi kandydatami do przeszczepu twarzy?
Chirurdzy z USA, Wielkiej Brytanii i Francji twierdzą, że są technicznie gotowi do takiego zabiegu, a postęp w dziedzinie leków immunosupresyjnych stwarza warunki do sukcesu tego przedsięwzięcia. Sama technika operacyjna polega na usunięciu mięśni i skóry z twarzy nieżyjącego dawcy i przeszczepieniu ich na żyjącego biorcę. Twórcy metody zapewniają, że biorca nie będzie wyglądał identycznie jak dawca, co wynika z unikatowej struktury kostnej twarzy każdego człowieka.
Głównymi beneficjantami nowej technologii będą ludzie, których twarz, z rozmaitych przyczyn, takich jak choroba nowotworowa czy uszkodzenie w wypadku, uległa rozległej deformacji. Właśnie z powodu rozległości uszkodzenia, niektórzy pacjenci nie mogą być poddani standardowej operacji rekonstruującej. Informacje prasowe o możliwości wykonania przeszczepu twarzy wywołały już zainteresowanie potencjalnych biorców.
Brytyjskie Towarzystwo Chirurgów w wydanym ostatnio raporcie zaleca jednak nieprzeprowadzanie transplantacji twarzy. Podkreślono tu, że jakkolwiek umiejętności i wiedza umożliwiające jej wykonanie są obecnie w pełni dostępne, to jednak sam zabieg wymaga dalszych badań dotyczących ryzyka takiego przedsięwzięcia. Ryzyko związane jest zaś zarówno ze skutkami fizycznymi, jak i psychologicznymi, nie tylko dla samego pacjenta, ale i najbliższych mu osób. Nie wyklucza to – zdaniem Towarzystwa – że operacje takie mogą być przeprowadzane w przyszłości. Warunkiem koniecznym wydaje się jednak przeprowadzenie debaty nad zagadnieniami etycznymi związanymi z takim zabiegiem.
W rozumieniu Brytyjczyków, transplant twarzy oznaczałby umieszczenie skóry i tkanki tłuszczowej dawcy na mięśniach twarzy biorcy. Chirurdzy amerykańscy wykazują tu większy radykalizm. W wydaniu amerykańskim, transplant twarzy oznacza przeszczep skóry, tkanki tłuszczowej i mięśni, a nawet fragmentów kości. W tej opcji, integralną częścią operacji musi być mikrochirurgiczne podłączenie nerwów stymulujących mięśnie do systemu nerwowego głowy biorcy. Doktor John Barker, chirurg plastyczny z Louisville University w stanie Kentucky twierdzi, że pierwszy transplant twarzy wykonany będzie w ciągu kilku nadchodzących miesięcy, a poszukiwania osoby, która byłaby odpowiednia do takiej pionierskiej operacji, zostały już rozpoczęte.
Wobec innowacyjności tego typu zabiegów – operacje próbne zostały przeprowadzone na zwierzętach – nikt nie wie z całą pewnością, jak będzie wyglądał pacjent z przeszczepioną twarzą. Symulacje komputerowe sugerują, że twarz po przeszczepie będzie się różnić od rysów dawcy, ale będzie także inna, chociaż w pewnym stopniu podobna do naturalnej twarz biorcy. Podobieństwo wynikać będzie z układu kości twarzy biorcy, a różnice będą związane przede wszystkim z ograniczeniem ruchliwości "nowej" twarzy. Zakłada się jednak, że ruchliwość będzie dostateczna, by wyrazić uczucia. Brak takiej ruchliwości – efekt maski – jest podstawowym mankamentem operacji odtworzeniowych twarzy techniką graftów.
Chirurdzy przeciwni przeszczepom twarzy wśród wielu wątpliwości podnoszą też problem skuteczności działania standardowych leków immunosupresyjnych. Oceniają, że co dziesiąty pacjent wykaże symptomy odrzutu przeszczepu już 6 tygodni po zabiegu. W ciągu roku problem odrzutu może dotyczyć nawet połowy pacjentów. Efekty te można złagodzić, jeżeli pacjenci przyjmować będą silne leki immunosupresyjne. Ale to może się stać przyczyną szeregu powikłań, łącznie z zagrożeniem chorobą nowotworową. Jeżeli zaś przeszczep twarzy nie ma na celu ratowania życia, a tylko podniesienie jego jakości, powstaje pytanie, czy warto podejmować takie ryzyko?
Innym zagadnieniem – przywołanym powyżej – jest efekt psychologiczny przeszczepu. Dla osób bliskich dawcy, krewnych biorcy, a przede wszystkim – samego biorcy. O skali problemu może świadczyć decyzja biorcy ręki, który mimo powodzenia operacji oraz efektywnego działania przeszczepu podjął decyzję o amputacji.
Właśnie aspekt akceptacji nowej twarzy budzi niepokój wśród osób, które mogą być potencjalnymi biorcami. Przecież przeszczep twarzy to nie to samo, co przeszczep nerki albo wątroby – stanowi nie tylko "zabranie" części czyjejś indywidualności, ale także utratę indywidualności własnej. To zapewne dlatego kilka osób, z rozległą deformacją twarzy, do których dotarli dziennikarze, oświadczyło, że nie są zainteresowane przeszczepem.
- Nie ma nic takiego w mojej twarzy, co musiałbym koniecznie zmienić. To nie jest problem zmiany mojej twarzy, lecz zmiany jej postrzegania przez innych ludzi – powiedziała jedna z nich.
Tych kilku potencjalnych biorców wyrażających brak zainteresowania przeszczepem twarzy może mieć zasadniczy wpływ na realizację projektu. Stanowią oni bowiem znaczny procent ludzi, którzy mogliby być biorcami. Szacuje się, że w całej Wielkiej Brytanii do takiej operacji kwalifikuje się 10-15 osób.