Po ponad dwóch latach pełnienia obowiązków Andrzej Jacyna został prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia. I zaraz stracił swojego najbliższego współpracownika – Macieja Miłkowskiego. Dotychczasowy zastępca prezesa NFZ ds. finansowych przeszedł do Ministerstwa Zdrowia. A ponieważ niedawno do ekipy resortu dołączył inny specjalista od finansów – Sławomir Gadomski, można uznać, że resort wzmacnia najbardziej narażoną na ataki flankę.
Sprawy związane z szeroko rozumianymi finansami od lat były piętą Achillesa resortu zdrowia. To dlatego, między innymi, w uzasadnieniach do kolejnych ustaw, w ocenie skutków nowych regulacji, pojawiało się okrągłe „zero”. Ministerstwo Zdrowia nie potrafiło wyliczyć skutków proponowanych przez siebie przepisów, nawet gdy gołym okiem było widać, że skutki finansowe na pewno nie wyniosą „zero”. Nie chodzi tylko o skutki dla finansów publicznych – resort, wprowadzając nowe rozwiązania, powinien wyliczyć, oczywiście szacunkowo, również skutki finansowe dla podmiotów, których te regulacje dotyczą. Nie potrafił, co konsekwentnie punktowali ekonomiści, eksperci zajmujący się ochroną zdrowia, ale również – a może przede wszystkim – przedstawiciele resortu finansów, niekiedy również rządowi legislatorzy czy urzędnicy Kancelarii Premiera.
Pojawienie się w urzędzie przy ulicy Miodowej dwóch wiceministrów, którzy będą nadzorować finanse (Sławomir Gadomski w obszarze bezpośrednio podlegającym ministrowi zdrowia, Maciej Miłkowski – obszar Narodowego Funduszu Zdrowia) pokazuje, że Łukasz Szumowski doskonale wie, że w najbliższych nie tylko latach, ale wręcz miesiącach, precyzja w liczeniu to klucz do sukcesu, czyli do przełożenia na konkrety przede wszystkim zapisanego w ustawie o świadczeniach zdrowotnych wzrostu finansowania ochrony zdrowia do 6 proc. PKB (w 2024 roku, zgodnie z przyjętą przez rząd w ostatnich dniach czerwca nowelizacją tej ustawy). Uwagi, zgłoszone przez resort finansów tylko do tego projektu nowelizacji uświadamiają skalę wyzwania, stojącego przed resortem zdrowia: jeśli wyliczenia nie będą precyzyjne, nie będą się – mówiąc kolokwialnie – „spinać”, na którymś etapie Ministerstwo Finansów (bez względu na to, kto będzie nim kierował i kto będzie tworzyć rząd) łatwo może „mapę drogową” zamrozić.
W ostatnich dwóch latach współpraca między resortami zdrowia i finansów w zakresie nie tyle wydatków na ochronę zdrowia (bo tu resort finansów zwykle nie wychodził z roli strażnika państwowej kasy), co rozwiązań systemowych, praktycznie nie istniała. Ministerstwo Finansów ograniczało się do krytycznego (bardzo krytycznego) recenzenta inicjatyw Ministerstwa Zdrowia. Z drugiej strony w nieoficjalnych rozmowach współpracownicy obecnego premiera Mateusza Morawieckiego – w czasach gdy był on szefem MF – przyznawali, że o pieniądzach na zdrowie, również w strategicznej, wieloletniej perspektywie, lepiej rozmawia się z Narodowym Funduszem Zdrowia. Czyli – z Andrzejem Jacyną i Maciejem Miłkowskim.
Może właśnie dlatego na najwyższym szczeblu zapadła decyzja (według naszych informacji podjął ją sam premier), że Miłkowski przejdzie do resortu zdrowia. Podobno Andrzej Jacyna nie został o tym uprzedzony, zaś 20 czerwca (trwał akurat Szczyt Zdrowie 2018) został zaproszony do Kancelarii Premiera na rozmowę dotyczącą spraw kadrowych. Konkretnie, miał usłyszeć, kto będzie jego zastępcą ds. finansowych. Wiadomo, że chodzi o osobę z kręgu współpracowników Mateusza Morawieckiego.
Dwóch nowych wiceministrów zdrowia oznacza – z dużym prawdopodobieństwem – że któryś z wiceministrów, odziedziczonych przez Łukasza Szumowskiego, pójdzie w ślady Katarzyny Głowali, która pożegnała się ze stanowiskiem na początku czerwca, oficjalnie z powodów osobistych, nieoficjalnie – z powodu kształtu przygotowanego przez nadzorowany przez nią departament projektu nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych, realizujący lutowe porozumienie między ministrem zdrowia a rezydentami. Młodzi lekarze po lekturze pierwotnego projektu wręcz grozili zerwaniem porozumienia i zaostrzeniem protestu.
Pod koniec czerwca minister zdrowia ponownie, w ostatnich miesiącach, dokonał podziału obowiązku między swoich zastępców. Zgodnie z przypuszczeniami Zbigniew Król, który do tej pory m.in. nadzorował NFZ, stracił część kompetencji. Ale nieoficjalnie można usłyszeć, że to wcale nie Król może w najbliższym czasie stracić stanowisko. Najbardziej obciążona obowiązkami jest Józefa Szczurek-Żelazko, sekretarz stanu, odpowiedzialna m.in. za dialog społeczny, obszar ratownictwa medycznego i pielęgniarstwo. Szczurek-Żelazko pilotuje też ustawę o wynagrodzeniach minimalnych pracowników wykonujących zawody medyczne – kolejny projekt, który budzi w środowiskach medycznych ogromne kontrowersje. Jeśli na dalszym etapie prac nad projektem okaże się, że tylko zaostrza on i tak ogromne napięcia związane z wynagrodzeniami, odpowiedzialna wiceminister raczej na pewno straci stanowisko. Zwłaszcza że Łukasz Szumowski woli delegować na zastępców znacznie węższe zakresy odpowiedzialności, wręcz konkretne kwestie, z których łatwiej współpracowników rozliczać. Być może łatwiej byłoby mu zarządzać resortem bez sekretarza stanu, gdyby premier zgodził się na utrzymanie „stanu posiadania” w liczbie sześciu podsekretarzy.