Będąca rezultatem szeregu decyzji podejmowanych przez wiele ekip rządzących stopniowa centralizacja Narodowego Funduszu Zdrowia spowodowała, że w chwili obecnej NFZ jest de facto kierowany przez Ministerstwo Zdrowia. Wbrew temu, czego się spodziewali kreatorzy tych decyzji, NFZ wcale nie działa sprawniej, a minister zdrowia ze względu na wiele innych obowiązków związanych z funkcjonowaniem ministerstwa raczej blokuje i jeszcze spowalnia działanie NFZ, przygotowujący zaś regulacje prawne urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, oderwani od bieżącego zarządzania i nierozumiejący praktycznej strony funkcjonowania placówek ochrony zdrowia, kreują rozwiązania nieprzydatne, a czasem wręcz szkodliwe. W tej chwili Narodowy Fundusz Zdrowia jest widocznym przykładem złych skutków nadmiernej centralizacji systemów. NFZ jest ociężały, niesprawny, powoli reaguje na pojawiające się, a wymagające czasem szybkiej reakcji potrzeby ubezpieczonych. Centralizacja decyzji spowodowała również, że niezwykle kreatywna rola kas chorych, a później jeszcze – przez jakiś czas – oddziałów NFZ została całkowicie wytłumiona. Obecnie oddziały NFZ nastawiły się jedynie na realizacje poleceń i zaleceń odgórnych. Jednym z wyraźnych wskaźników, że należy NFZ zdecentralizować jest swego rodzaju „wysyp” programów pilotażowych kreowanych przez Ministerstwo Zdrowia. W okresie, kiedy kasy chorych, a później jeszcze przez kilka lat oddziały NFZ, były samodzielne, wtedy pojawiały się w poszczególnych oddziałach różne pomysły na innowacyjne rozwiązania, na udoskonalanie systemu finansowania i kontraktowania. Każda kasa chorych – a później oddział NFZ – była niejako samodzielnym kreatorem pomysłów pilotażowych, które po sprawdzeniu w praktycznym działaniu mogły być upowszechniane na całą Polskę. Niebezpieczeństwo związane z wprowadzaniem nowych rozwiązań było więc umniejszane przez to, że nowe rozwiązanie wdrażane było na mniejszym terenie, a ich inicjatorzy byli czynnie zaangażowani i często entuzjastycznie nastawieni do realizacji takiego regionalnego pilotażu. Obecnie, kiedy oddziały NFZ zostały całkowicie ubezwłasnowolnione, potrzebę sprawdzenia nowych rozwiązań testuje Ministerstwo Zdrowia, tworząc programy pilotażowe, które jednak opracowywane są przez oderwanych od rzeczywistości urzędników Ministerstwa Zdrowia i wdrażane przez poszczególne oddziały biernie i bez zaangażowania. Poza wymienionym przykładem uzasadnieniem usamodzielnienia oddziałów jest konieczność dostosowania zasad kontraktowania do warunków i potrzeb lokalnych, konieczność szybkiego reagowania na pojawiające się szczególne potrzeby ubezpieczonych oraz silniejsze związanie płatnika z władzami lokalnymi, z lokalnymi podmiotami leczniczymi i ubezpieczonymi. Zdecentralizowanie NFZ jest technicznie czynnością dość prostą, gdyż oddziały NFZ są strukturami istniejącymi, zorganizowanymi, a decentralizacja rozgrywać się będzie głównie w obszarze przeniesienia kompetencji. Spójność całego systemu zdecentralizowanych oddziałów NFZ zapewnić powinien w obszarze przestrzegania prawa odtworzony Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, natomiast w obszarze organizacji systemu oraz zasad kontraktowania krajowy związek ubezpieczalni zdrowotnych (dawniej Krajowy Związek Kas Chorych). Powyższe zmiany można łatwo przeprowadzić, wykorzystując doświadczoną bazę kadrową obecnej centrali NFZ. Wybory coraz bliżej. Dotychczasowe próby poprawy w zakresie ochrony zdrowia jakoś się nie udają, warto więc zastanowić się nad głębszymi zmianami. I to mój kolejny głos na temat: co dalej z polską ochroną zdrowia.