Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 1–8/2020
z 23 stycznia 2020 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Nowy Rok 2020:

Żeby było tak, jak było

Małgorzata Solecka

Jaki będzie? Co przyniesie światu, Polsce… No i oczywiście – ochronie zdrowia. Czy kryzys będzie się pogłębiał, jak wieszczy opozycja i duża część ekspertów, czy też przeciwnie, pewne ręce przeprowadzą nas przez ewentualne, niewielkie sztormy, a okręt wypłynie na szerokie i spokojne wody, czyli ścieżkę stopniowej poprawy, jak chce widzieć sytuację w zdrowiu partia rządząca?



– Nic się nie wydarzy. Ani szczególnie złego, ani tym bardziej nic dobrego. Będzie tak, jak było, bo akurat w ochronie zdrowia rządzącym to hasło wydaje się nie przeszkadzać – mówi z ironią jeden z przepytanych przez nas, na okoliczność zmiany daty, ekspertów.

Przy czym to „nic” jest pojęciem niezwykle pojemnym. Bo rozmawiamy o tym, że mogą być protesty (albo raczej zapowiedzi protestów), mogą być kosmetyczne zmiany systemowe, mogą być wreszcie kryzysy finansowe na poziomie szpitali, związane z radykalnym zwiększeniem kosztów działalności. – W przeciwieństwie do wielu innych sektorów gospodarki ochrona zdrowia nie może regulować kosztów podwyżek płac zwolnieniami pracowników czy nawet ograniczeniem ich czasu pracy. Już w tej chwili nie ma ludzi, od salowych po lekarzy. Nie ma kogo zwalniać albo przesuwać na pół etatu. A ponieważ gros zatrudnionych zarabia albo płacę minimalną, albo niewiele więcej, skutki łatwo przewidzieć.

Zresztą wszystkie dotychczasowe statystyki potwierdzają, że w ochronie zdrowia praktycznie w niemal wszystkich krajach nawet w najtrudniejszym okresie kryzysu finansowego sprzed dekady zatrudnienie rosło, nawet gdy wokół szalały redukcje, a stopa bezrobocia szybowała. W Polsce, gdzie wskaźnik zatrudnienia w ochronie zdrowia jest blisko o połowę niższy niż średnia europejska, marginesu praktycznie nie ma.

„Żeby było tak, jak było” – nikt oczywiście z Prawa i Sprawiedliwości oficjalnie się pod tym życzeniem nie podpisze. Ale jeśli dobrze się wsłuchać w retorykę, jaką posługują się politycy partii rządzącej, można stwierdzić, że coś jest na rzeczy. Wprowadzona przez Konstantego Radziwiłła sieć szpitali pogrąża placówki i wymaga nieustannych poprawek? Być może. – Może nie wszystko jest dobrze, ale co by było, gdybyśmy tego nie przeprowadzili? – można usłyszeć od posłów PiS. Czy ktoś pamięta, jak Ministerstwo Zdrowia, przy okazji wprowadzania sieci szpitali dokonało rewolucji w „wieczorynkach”, przesuwając NPL do szpitali? Jak obiecywano, że dzięki temu zmniejszy się liczba pacjentów, a więc i kolejki, w szpitalnych oddziałach ratunkowych? Był nawet okolicznościowy plakat informacyjny (propagandowy) na tę okoliczność. I co? – W 2015 r. do SOR-ów w Polsce trafiło 5,268 mln pacjentów, a w roku 2018 – 5,813 mln, czyli prawie o 600 tys. więcej – mówił w Sejmie na początku stycznia wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, odpowiadając na pytania posłów opozycji dotyczące sytuacji w szpitalnych oddziałach ratunkowych. Jeszcze chwila i znów usłyszymy, że wprawdzie pacjentów brutto jest więcej, ale netto mniej (lub odwrotnie), bo gdyby nie wprowadzone zmiany, byłoby ich o wiele więcej.

Żeby było tak, jak było… Żeby w Sejmie były tylko Koalicja Obywatelska, PSL i spolegliwy, głosujący zwykle z partią władzy Kukiz’15. Żeby zawsze można było wejść na mównicę i stwierdzić: – Przez osiem ostatnich lat Polki i Polacy… Ale jest inaczej. Gorzej, z punktu widzenia PiS. Koalicja Obywatelska i PSL nadal mogą służyć jako „chłopcy do bicia”, choć w piątym roku rządów już trochę zwietrzało wypominanie tamtych ośmiu lat (nie znaczy to, że nie można próbować). I z prawej, i z lewej strony Prawo i Sprawiedliwość, również w sprawach zdrowia, jest – i wszystko wskazuje, że w 2020 roku będzie – mocno „ciśnięte”. Jest coś groteskowego w tym, że z mównicy poselskiej o konieczności zmniejszania wydatków publicznych (ogółem, nie tylko na zdrowie) mówi poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz, syn Andrzeja Sośnierza. Jest coś politycznie groźnego w tym, że na tle młodych posłów Lewicy parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości mogą uchodzić za ekonomicznych liberałów. I są za to boleśnie punktowani, a to przez Adriana Zandberga, a to przez Marcelinę Zawiszę, którym, na domiar złego, nie można przecież wypomnieć, żadnych „ostatnich lat”.

I tak będzie, można zaryzykować dolary przeciw orzechom, przez całą kadencję. A rok 2020 to przecież wybory prezydenckie. Więc niewykluczone, że PiS zdecyduje się rozrzedzić kalendarz posiedzeń Sejmu (w styczniu są jeszcze dwa, ale według planów Kancelarii Sejmu od lutego do maja posłowie mają spotykać się raz w miesiącu). Po co dawać okazję do filipik i niewygodnych pytań, na przykład w sprawie perspektywy zamykania oddziałów położniczych czy konieczności podniesienia nakładów na zdrowie?

Kampania prezydencka tuż, tuż, więc – wszystko na to wskazuje – Andrzej Duda ruszy z ofensywą ustawodawczą. Lada moment światło dzienne ma ujrzeć projekt ustawy wprowadzającej Centra 75+. Pałac Prezydencki przedstawił koncepcję już kilka miesięcy temu, a obecna podczas konferencji wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko zachowywała – przy całym dyplomatycznym wysiłku – daleko idącą wstrzemięźliwość, ale nie mogła nie podzielić się podstawową wątpliwością: o ile jeszcze pieniądze na ten cel mogłyby się znaleźć (tak naprawdę chodzi przecież w dużym stopniu o przeformułowanie zakresu odpowiedzialności szpitali powiatowych), to kto miałby w tych centrach, zakładających obecność lekarza specjalisty, geriatry, pracować?

Minister Łukasz Szumowski, przedstawiając przez ponad godzinę na posiedzeniu Sejmowej Komisji Zdrowia listę planów i zamierzeń na całą kadencję, nie ukrywał, że największym problemem są i będą braki kadrowe. Pytanie „kto będzie pracował?” dotyczy przecież specjalizacji dużo mocniej obsadzonych niż geriatria. I o braki w obsadzie – oddziałów, ale przede wszystkim poradni – mogą się rozbić ministerialne plany i zamierzenia, obietnice i zapowiedzi – choćby ta, dotycząca zniesienia limitów do specjalistów. Taka operacja, po pierwsze, oznacza znacznie większe nakłady na AOS (w ubiegłym roku – 5,2 mld zł, przy ponad 40 mld zł na leczenie szpitalne i ponad 12 mld zł na POZ). Po drugie, wymaga zmian w wycenie świadczeń – nie chodzi tylko o proste zwiększenie, ale takie rozłożenie płatności, by lekarzowi (poradni) kalkulowało się pacjenta „obsłużyć” kompleksowo i szybko. Po trzecie wreszcie – wymaga specjalistów, których – jak wiadomo – brak (choć jednocześnie szef resortu zdrowia twierdzi konsekwentnie, że nie jest źle, bo Polska ma wskaźnik lekarzy na tysiąc mieszkańców na poziomie średniej europejskiej).

Nie jest źle, ale Ministerstwo Zdrowia ma pomysł, jak wpuścić do systemu „półspecjalistów” – w przyjętym przez rząd na początku stycznia projekcie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty jest zapisany dobrowolny egzamin śródspecjalizacyjny, do którego lekarz mógłby podchodzić po dwóch latach specjalizacji. Jego pozytywne zaliczenie oznaczałoby m.in. możliwość wykazywania specjalizanta w raportach do NFZ jako uprawnionego do leczenia specjalistycznego.

Pewne nadzieje resort wiąże też z możliwością importowania specjalistów spoza Unii Europejskiej, co również ułatwia ów projekt ustawy. Lekarze, ściągani z Ukrainy (wydaje się, że to główny, choć niekoniecznie głęboki rezerwuar kadr), mieliby mieć łatwiejszą, choć i tak niełatwą, ścieżkę uznawania kwalifikacji potrzebnych do pracy w konkretnej placówce. Ilu będzie chętnych? Jakie zadania będą mogli wykonywać samodzielnie, a do jakich potrzebny będzie nadzór? Czy warunki pracy w Polsce (lekarze ze Wschodu nie będą przecież mogli praktykować prywatnie czy pracować w kilku szpitalach) nie okażą się jednak zbyt ciężkie w stosunku do niewielkich – porównywalnie – pieniędzy? Ilu zdecyduje się zacisnąć zęby i przetrwać, pracę w Polsce traktując jako niezbędny „staż” przed uzyskaniem pełnego prawa wykonywania zawodu, dzięki któremu otworem staną inne, bardziej przyjazne, rynki pracy?

Pytanie o kadry to również pytanie o nastroje. 12 lutego miną dwa lata od podpisania przez ministra zdrowia porozumienia z przedstawicielami środowiska lekarskiego. Konkretnie – Porozumienia Rezydentów OZZL i OZZL, bo przedstawiciel samorządu lekarskiego wybrał status obserwatora. W połowie stycznia zaplanowano spotkanie „renegocjacyjne”. Trudno jednak renegocjować coś, co przez dwa lata było – wielokrotnie – wypaczane i niedotrzymywane. W zasadzie z punktów, uzgodnionych w lutym 2018 roku, dotrzymane przez ministra zdrowia zostały „tylko” podwyżki dla lekarzy. „Tylko” albo – aż. Wydaje się, że większości lekarzy to zupełnie wystarczy, choć oczywiście – woleliby więcej. To „więcej” to niezmienny postulat zwiększenia minimalnych wynagrodzeń dla lekarzy do poziomu średniej krajowej dla stażystów i trzech średnich – dla specjalistów. Postulat podjęło utworzone niedawno Porozumienie Chirurgów, które odwołuje się przede wszystkim do chirurgów ogólnych i ich chce mobilizować do większej aktywności, również do wstępowania do związków zawodowych. Jednak, jak można wnioskować choćby z dyskusji w mediach społecznościowych, w rychłą perspektywę realizacji lekarskiego postulatu (czy też raczej lekarskich marzeń o godnych wynagrodzeniach), mało kto wierzy. Twardo stojący na ziemi lekarze przewidują raczej, że w trakcie rozmów padnie propozycja niewielkich, może kilkuprocentowych podwyżek. Na przykład specjalistom minister zaproponuje nie 6750 zł, a równe 7 tysięcy.

Wiosną, prawdopodobnie, trzeba się spodziewać wznowienia postulatów płacowych w całym sektorze zdrowotnym. Związki zawodowe nie ukrywają, że ustawa o wynagrodzeniach minimalnych pracowników medycznych, która miała porządkować rzeczywistość płacową, niczego nie porządkuje. Wręcz przeciwnie, nałożona na efekty „grupowych” ustaleń ministra zdrowia z poszczególnymi zawodami, wzmaga tylko chaos. Jednak 1 lipca nastąpi uwolnienie kwoty bazowej, co powinno skutkować wyższymi podwyżkami dla niemal wszystkich grup zawodowych. Czy w takiej sytuacji powróci postulat renegocjacji niskich wskaźników, przez jakie mnożona jest kwota bazowa? Oprócz lekarzy podobne postulaty mają przecież i pozostałe zawody medyczne.
W ślad za postulatami nie idą jednak pieniądze. Ale to już zupełnie odrębny temat.





2020:
onkologia, psychiatria, kardiologia



Onkologia: Ruszy Narodowa Strategia Onkologiczna, można się też spodziewać finału pilotażu Krajowej Sieci Onkologicznej. – Celem strategicznym jest wzrost odsetka osób przeżywających 5 lat od zakończenia terapii onkologicznej, a także zwiększenie wykrywalności nowotworów. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji, gdy prognozy wskazują, że w kolejnych latach zapadalność na choroby nowotworowe zwiększy się o 28 proc. – mówił minister zdrowia, prezentując założenia NSO. Nowe rozwiązania organizacyjne mają przyczynić się do wyeliminowania negatywnych zjawisk w onkologii, takich jak: fragmentacja opieki, rozproszenie świadczeń i ośrodków onkologicznych. Na realizację NSO w ciągu 10 lat ma być przeznaczone 5 mld zł, czyli dwukrotne więcej niż do tej pory w ramach Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych. W 2020 roku wysokość nakładów się jednak nie zmieni.

Psychiatria: zmiany w opiece nad dorosłymi i nad dziećmi. Psychiatria środowiskowa, oparta na centrach zdrowia psychicznego (dorośli, pilotaż) oraz poradnie psychologiczno-psychoterapeutyczne (dzieci i młodzież) ma po pierwsze zwiększyć dramatycznie złą dostępność do pomocy w kryzysach psychicznych, po drugie – zapobiegać stygmatyzacji i odrzuceniu osób, które potrzebują pomocy. – Nowoczesna psychiatria musi być przyjazna pacjentowi i łatwo dostępna – deklaruje resort zdrowia.

Kardiologia: w 2020 roku ma ruszyć program kompleksowej opieki nad chorymi z niewydolnością serca (KONS). Na razie będzie wprowadzany pilotażowo w sześciu miastach – Gdańsku, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu, Zabrzu i Krakowie. – Niewydolność serca, będąca konsekwencją przewlekłych chorób układu sercowo-naczyniowego, stanowi już globalny problem. Obecnie w Polsce na niewydolność serca choruje milion osób, a zagrożonych rozwojem choroby jest 12 milionów – alarmują kardiolodzy. Głównym celem programu KONS jest redukcja śmiertelności, poprawa jakości życia i zapewnienie nadzoru nad przebiegiem choroby oraz zatrzymanie epidemii niewydolności serca.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Jak magnez wspiera nasze zdrowie psychiczne i fizyczne?

W stresującym i pracowitym okresie mogą szybko pojawić się nieprzyjemne objawy fizyczne i psychiczne, ponieważ nasz organizm reaguje na presję zewnętrzną, z którą się spotykamy.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Jakie choroby przenoszą kleszcze?

Choroby odkleszczowe co roku zbierają spore żniwa, zarówno wśród ludzi, jak i zwierząt towarzyszących. Niestety, wiele osób wciąż nie zdaje sobie sprawy ze spektrum zagrożeń, jakie wiążą się z ukąszeniem przez tego pajęczaka. Jakie choroby przenosi kleszcz na ludzi i zwierzęta? Czym choroby odkleszczowe u ludzi różnią się od chorób dotykających psy?

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Czy szczoteczka soniczna jest dobra dla osób z aparatem ortodontycznym?

Szczoteczka soniczna to zaawansowane narzędzie do codziennej higieny jamy ustnej, które cieszy się rosnącą popularnością. Jest szczególnie ceniona za swoją skuteczność w usuwaniu płytki nazębnej oraz delikatne, ale efektywne działanie. Ale czy szczoteczka soniczna jest odpowiednia dla osób noszących aparat ortodontyczny? W tym artykule przyjrzymy się zaletom, które sprawiają, że szczoteczka soniczna jest doskonałym wyborem dla osób z aparatem ortodontycznym, oraz podpowiemy, jak prawidłowo jej używać.

Wczesny hormonozależny rak piersi – szanse rosną

Wczesny hormonozależny rak piersi u ponad 30% pacjentów daje wznowę nawet po bardzo wielu latach. Na szczęście w kwietniu 2022 roku pojawiły się nowe leki, a więc i nowe możliwości leczenia tego typu nowotworu. Leki te ograniczają ryzyko nawrotu choroby.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Fenomenalne organoidy

Organoidy to samoorganizujące się wielokomórkowe struktury trójwymiarowe, które w warunkach in vitro odzwierciedlają budowę organów lub guzów nowotworowych in vivo. Żywe modele części lub całości narządów ludzkich w 3D, w skali od mikrometrów do milimetrów, wyhodowane z tzw. indukowanych pluripotentnych komórek macierzystych (ang. induced Pluripotent Stem Cells, iPSC) to nowe narzędzia badawcze w biologii i medycynie. Stanowią jedynie dostępny, niekontrowersyjny etycznie model wczesnego rozwoju organów człowieka o dużym potencjale do zastosowania klinicznego. Powstają w wielu laboratoriach na świecie, również w IMDiK PAN, gdzie badane są organoidy mózgu i nowotworowe. O twórcach i potencjale naukowym organoidów mówi prof. dr hab. n. med. Leonora Bużańska, kierownik Zakładu Bioinżynierii Komórek Macierzystych i dyrektor w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Warszawie im. Mirosława Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk (IMDiK PAN).




bot