Co jest największą barierą dla innowacji w ochronie zdrowia? Brak pieniędzy czy może brak świadomości, że lecząc nieinnowacyjnie – tracimy? Tracimy ludzkie życie i zdrowie, tracimy też miliardy złotych? Gdzie przebiega granica, za którą brak nakładów na innowacyjne terapie pociągnie za sobą pogorszenie wskaźników zdrowotnych Polaków? W pierwszym dniu II Kongresu Zdrowia Publicznego eksperci dyskutowali o znaczeniu innowacyjności dla pacjentów, dla lekarzy, dla płatnika i dla całego systemu.
To nie jest problem tylko Polski. Pacjenci idą do lekarzy przekonani, że zostanie im zaproponowana najlepsza metoda leczenia. Otrzymują taką, za jaką zgadza się ktoś zapłacić. – Jak przekonać polityków, że warto powalczyć, że warto dać pieniądze? Bo to przecież finansowanie, a konkretnie jego braki są największą przeszkodą dla innowacji w zdrowiu – zastanawiała się prowadząca dyskusję Małgorzata Gałązka-Sobotka, ekspert
ds. zdrowia publicznego.
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Centrum Onkologii w Warszawie zwróciła uwagę, że blokowanie dostępu do innowacyjnych terapii kładzie się cieniem na relacjach między lekarzem a pacjentem. – Widzimy to coraz wyraźniej. Pacjenci obawiają się przychodzić do lekarza, bo sądzą, że nie zostanie im zaproponowana optymalna metoda leczenia. Są przeświadczeni, że gdzie indziej byliby leczeni lepiej. Ci, których na to stać, wyjeżdżają na zagraniczne konsultacje – podkreślała. Zwracała uwagę, że w dobie Internetu nie da się ukryć, że na świecie są dostępne nowoczesne, mało obciążające, skuteczniejsze metody leczenia. Tymczasem w Polsce lekarze mają świadomość, że do wielu leków czy metod leczenia nie mają dostępu. – Część lekarzy mówi pacjentom, że chcieliby ich leczyć skuteczniej. Inni zapewniają, że oferują najlepsze leczenie jakie mamy, i stosuje leczenie suboptymalne. To kompletnie zaburza więź pacjent – lekarz – oceniła dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld. Obrazowo mówiąc – onkolog (ale także każdy lekarz prowadzący pacjenta zmagającego się z poważną chorobą) to dowódca na polu bitwy. – Jeśli nie dysponujemy najlepszą bronią, jesteśmy postrzegani jako źli dowódcy. Brak dostępu do innowacji ma kolosalne znaczenie dla tego, jak jesteśmy postrzegani przez pacjentów, przez opinię publiczną – stwierdziła.
Prof. Zbigniew Szawarski, filozof i bioetyk, zwracał uwagę, że innowacyjność pociąga za sobą szereg konfliktów moralnych, do których rozstrzygania, jako społeczeństwo, jesteśmy zupełnie nieprzygotowani. – Nowoczesne technologie medyczne pociągają za sobą konieczność dokonywania wyborów. Jeśli w jakiejś superrzadkiej chorobie jest lek, którym kuracja kosztuje milion dolarów rocznie, a w całym kraju jest 123 chorych, to wydamy 123 miliony dolarów, żeby utrzymać ich przy życiu? – pytał prof. Szawarski, odpowiadając natychmiast: – To jest konflikt moralny, którego nie chcemy dopuścić do świadomości. Nie chcemy, nie potrafimy rozmawiać. Nie potrafimy się cofnąć, szukać rozwiązania.
– Innowacja, również w medycynie i ochronie zdrowia, po prostu się opłaca – mówił Tomasz Latos z sejmowej Komisji Zdrowia. – Wydawanie pieniędzy na bardziej nowoczesne terapie redukuje wydatki na hospitalizacje, pacjenci wcześniej wracają do pracy albo w ogóle do niej wracają – argumentował. Jego zdaniem w ogóle nie ma pytania, czy powinniśmy iść w kierunku nowych terapii, bo odpowiedź jest oczywista. Pytanie natomiast – jak to zrobić? Zdaniem Latosa powinien być wydzielony budżet na innowacyjne leki, innowacyjne metody leczenia. – Inaczej nie będzie postępu. Mam nadzieję, że wicepremier i minister rozwoju dostrzeże, że również w medycynie są potrzebne innowacje.
Jednak, zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości, w podejściu do innowacji w medycynie potrzebny jest zdrowy rozsądek i pewna doza ostrożności. – Znamy leki, którymi się zachwycano, a potem okazywały się szkodliwe. Są też przykłady leków drogich, których wartość terapeutyczna jest wątpliwa. Potrzeba niezależnej oceny, niezależnej od płatnika, ministra, konsultantów – zwracał uwagę.
Skąd brać pieniądze na innowacje? Małgorzata Gałązka-Sobotka przywołała ustawę refundacyjną, dzięki której Narodowy Fundusz Zdrowia zaoszczędził setki miliony złotych rocznie na dopłatach do leków. – Ale oszczędności, które generuje ustawa refundacyjna, nie są przeznaczane na poprawę dostępności do nowoczesnych terapii. A przecież pacjenci powinni mieć poczucie, że powoli, może nie we wszystkich obszarach od razu, ale idziemy do przodu. Jesteśmy dwudziestą gospodarką świata!
Marcin Pakulski, były wiceprezes NFZ, zwrócił uwagę, że innowacje są koniecznie nie tylko dlatego, że chcemy osiągnąć postęp w medycynie. – Bez innowacyjnych rozwiązań już niedługo nie będziemy w stanie zapewnić wszystkim potrzebującym dostępu do świadczeń na dotychczasowym poziomie. To nie jest tylko kwestia braku pieniędzy, ale też kadr. Takie będą skutki zmian demograficznych, które dotykają również profesjonalistów medycznych – przestrzegał. Przywoływał podczas dyskusji przykłady udanych programów zdrowotnych w Polsce: powojenny program walki z gruźlicą oraz współczesny program zapobiegania ostrym zespołom wieńcowym. – Powinniśmy się zastanowić, dlaczego właśnie one okazały się sukcesem. Nie chodzi tylko o pieniądze. Finansowanie onkologii od 2004 roku podwoiło się, teraz doszły kolejne pieniądze, a wskaźnik przeżyć pięcioletnich nie zwiększył się w istotny sposób.
Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld nie miała wątpliwości: – Obydwa programy przygotowali eksperci. Program walki z ostrymi zespołami wieńcowymi pisali kardiolodzy. My, onkolodzy, też przygotowaliśmy taki program, Cancer Plan. Jednak nie przełożył się na żaden rządowy dokument. Wręcz przeciwnie – powstał pakiet onkologiczny, który jest po prostu bublem.