Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 33–48/2023
z 21 czerwca 2023 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Wprowadzanie opieki koordynowanej to proces obliczony na lata

Małgorzata Solecka

Z Andrzejem Zapaśnikiem, ekspertem Federacji Porozumienie Zielonogórskie, prezesem przychodni BaltiMed rozmawia Małgorzata Solecka.



SZ: Czy wdrażanie opieki koordynowanej w POZ już w tej chwili można uznać za sukces? Sądząc po tonie dyskusji na różnego rodzaju kongresach, konferencjach – tak. Panuje przekonanie, że obawy się nie sprawdziły, a rzeczywistość – w zakresie zgłaszania do programu – przerosła oczekiwania. Podpisuje się Pan pod tym?

Andrzej Zapaśnik: Coś w tym jest, i jak zwykle, gdy pojawia się perspektywa sukcesu, na horyzoncie jest też wielu jego ojców. Może więc zanim powiemy, jak jest, warto wrócić do tego, jak było i przypomnieć sobie historię powstania obecnego modelu opieki koordynowanej. Bo gdy minister zdrowia mówi, że wprowadzanie opieki koordynowanej jest sukcesem, dlatego że udało się przekonać Porozumienie Zielonogórskie, sugerując, jakoby ta organizacja była przeciw wprowadzaniu modelu koordynacji, mija się z faktami. Podobnie zresztą, w ślad za szefem, te tezy wygłaszają niektórzy urzędnicy, mówiąc o FPZ jako „wielkim hamulcowym” koordynacji. To nieprawda. Porozumienie Zielonogórskie nie tylko nie było przeciwne opiece koordynowanej, ale wręcz wypracowało ten model funkcjonowania POZ. Wiem o tym chyba najlepiej, bo byłem jedną z osób uczestniczących w zespole Banku Światowego, którego zadaniem było przygotowanie modelu opieki koordynowanej na potrzeby pilotażu POZ Plus. W latach 2013–2014 pracowaliśmy nad modelem dla dużych placówek POZ, takich, które koordynację mają niejako wpisaną w DNA. Już wtedy na poziomie zarządu FPZ dyskutowaliśmy o opiece koordynowanej jako docelowym modelu dla wszystkich, czy też niemal wszystkich, podmiotów. I efektem tych rozważań, dyskusji, było zaproszenie mnie do zespołu Banku Światowego, który przygotowywał założenia pilotażu POZ Plus. Przychodziłem do tego zespołu z modelem przeznaczonym właśnie dla większych podmiotów, czyli koordynowaną ambulatoryjną opieką zdrowotną, ale otrzymałem zadanie przygotowania modelu dla praktyk lekarzy rodzinnych. Miałem wątpliwości i wręcz się upierałem, że nie czuję się kompetentny, ale dostałem wsparcie kolegów z FPZ. I właśnie w ten sposób, dzięki zaangażowaniu lekarzy rodzinnych z Porozumienia Zielonogórskiego, powstał model opieki koordynowanej, o którym dziś rozmawiamy. Żeby oddać sprawiedliwość, bardzo duże zasługi na tym polu ma ówczesny prezes NFZ, dr Tadeusz Jędrzejczyk. Bo to w czasie rządów poprzedniej koalicji PO-PSL podjęto decyzję o potrzebie wdrażania opieki koordynowanej. To prezes Jędrzejczyk podpisał umowę z zespołem Banku Światowego na przygotowanie modelu POZ Plus. Oczywiście, na plus trzeba zapisać, że mimo zmiany ekipy rządzącej program został utrzymany i kierunek – w stronę koordynacji – się nie zmienił. Wspierał go mocno pierwszy minister zdrowia w rządach PiS, czyli Konstanty Radziwiłł, który jasno określił, że jest zainteresowany modelem adresowanym do małych podmiotów.

SZ: Ale w pewnym momencie – i to jeszcze na długo zanim Adam Niedzielski został ministrem zdrowia i zaczął „przyspieszać” w sprawie koordynacji, lekarze rodzinni weszli w spór na tym tle. Co było przyczyną?

A.Z.: Model opieki koordynowanej nad chorymi przewlekle wypracowany w ramach zespołu Banku Światowego, oparty na szerokich konsultacjach środowiskowych, nie budził kontrowersji, natomiast kością niezgody, o czym warto przypomnieć, były narzucone przez NFZ i dopisane do pilotażu POZ Plus bilanse zdrowia. Wymagały one ogromnego zaangażowania sił, nieadekwatnego do uzyskiwanych korzyści. W połączeniu z wyśrubowanymi warunkami przystąpienia, jakie postawił Fundusz, żadna praktyka lekarza rodzinnego ani podmiot realizujący wyłącznie POZ, nie weszły do pilotażu POZ Plus. Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której model opracowany z myślą o praktykach lekarskich, małych poradniach, był w pilotażu testowany przez duże podmioty. W ten sposób, można powiedzieć, twórcy, czy też współtwórcy projektu opieki koordynowanej zostali skazani na jego kwestionowanie, na status oponentów. W pilotażu zaś w większości uczestniczyły duże podmioty mające podstawową opiekę zdrowotną, ambulatoryjną opiekę specjalistyczną i rehabilitację, funkcjonujące w kilku, kilkunastu, a czasami nawet w kilkudziesięciu przychodniach.

SZ: Czyli model koordynacji, zakładający konieczność współpracy praktyk lekarskich ze specjalistami „ćwiczono” na podmiotach, które we własnym zakresie zapewniały pacjentom wszystkie świadczenia?

A.Z.: Tak. I pilotaż POZ Plus generalnie nie spełnił, przynajmniej moich, oczekiwań, właśnie dlatego: nie został przetestowany w małych praktykach. Myśmy, przyznaję, mieli w tej sprawie wiele obaw. Ale teraz okazało się, że te rozwiązania, które przygotowaliśmy wiele lat temu z myślą o małych podmiotach obroniły się. Okazały się korzystne i przyjazne. Zresztą warto przypomnieć, że prace zespołu Banku Światowego nad pilotażem POZ Plus nie poszły na marne – na ich podstawie powstały założenia do ustawy o podstawowej opiece zdrowotnej, do której wpisano te elementy opieki koordynowanej, które obecnie są realizowane. Nie chcę niczego ujmować obecnemu ministrowi zdrowia, bo rzeczywiście to jego decyzje spowodowały wdrożenie obecnego modelu opieki koordynowanej w POZ, ale na pewno nie jest tak, że założenia tego modelu zostały wymyślone w ostatnich dwóch, trzech latach. A konflikty, jakie odbiły się na pracach powołanego przez ministra zdrowia zespołu ds. zmian w POZ, który przygotowywał wdrożenie opieki koordynowanej i odejście z tego zespołu przedstawicieli Porozumienia Zielonogórskiego, miały zupełnie inne podłoże niż niechęć do opieki koordynowanej. Gdybym miał wskazywać osoby najbardziej zasłużone ze środowiska świadczeniodawców w ostatnich dwóch, trzech latach, to na pewno są to: prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa z medycyny rodzinnej, Tomasz Zieliński, wiceprzewodniczący ministerialnego zespołu i przedstawiciel FPZ jednocześnie i Paweł Żuk. Nie tylko przygotowali oni rekomendacje dla Ministerstwa Zdrowia i NFZ, ale też – we trójkę – pilnowali, by w aktach wykonawczych, w rozporządzeniu ministra zdrowia i zarządzeniu prezesa NFZ, znalazły się zapisy zgodne z rekomendacjami zespołu. Tylko współpraca urzędników i decydentów z praktykami, chociaż nie zawsze łatwa, daje szansę na sukces.

SZ: I ten sukces jest?

A.Z.: Jedna trzecia podmiotów POZ złożyła wnioski o przystąpienie do opieki koordynowanej. To bardzo dużo. Nadspodziewanie dużo. To jest na pewno zasługa wielu osób, również ministra Adama Niedzielskiego. Ale też to jest nasz sukces, środowiska podstawowej opieki zdrowotnej i lekarzy rodzinnych. A także ogromny sukces prof. Mastalerz-Migas, która jako konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej bardzo dba o wzorcowe relacje z lekarzami rodzinnymi i organizacjami ich reprezentującymi. Nie ma wątpliwości, że jest to również duży sukces FPZ. To dzięki negocjatorom Porozumienia Zielonogórskiego uruchomiono mechanizmy, które zachęciły lekarzy do myślenia o przystąpieniu do opieki koordynowanej. To my zaproponowaliśmy, m.in., by małe podmioty otrzymały miesięcznie do końca roku po 6,5 tysiąca złotych z przeznaczeniem na uruchomienie koordynacji. Warunkiem jest tylko przystąpienie do programu, podpisanie umowy – nie trzeba rozpoczynać świadczenia opieki, bo właśnie małe podmioty muszą zyskać czas i możliwości na przygotowania. Dla małych poradni taki zastrzyk gotówki, zwłaszcza w warunkach inflacji, nie jest bez znaczenia. Część tych małych podmiotów, część lekarzy, bardzo szybko przekonała się, że ten model jest korzystny zarówno dla pacjentów, jak i dla nich samych, porządkuje pracę. I stali się wręcz ambasadorami idei koordynacji wśród lekarzy rodzinnych, w środowisku praktyk lekarzy rodzinnych. Na 1200 wszystkich podmiotów, które podpisało umowy na opiekę koordynowaną, ok. 700 należy do Porozumienia. Stanowi to ponad połowę naszych członków.

SZ: Pierwsza fala chętnych do opieki koordynowanej jest imponująca, ale czy możliwe jest utrzymanie takiego tempa w dłuższej perspektywie? Widzi pan jakieś rafy, które mogą zatrzymać proces?

A.Z.: Przede wszystkim trzeba pamiętać, że podpisanie umowy to jedno, a rozpoczęcie świadczenia opieki koordynowanej – drugie. Teraz przyjdzie czas weryfikacji, ile podmiotów, które podpisało umowę, przeorganizuje swoje zasoby i zacznie realizować opiekę koordynowaną w praktyce.

SZ: Słyszymy jednak, że co piąty podmiot podpisał umowę na opiekę koordynowaną i jest nią otoczona jedna trzecia pacjentów z list aktywnych, oczywiście tych, którym opieka koordynowana się w ogóle należy.

A.Z.: Tylko formalnie. W mojej ocenie nadal duża część podmiotów, które podpisały umowy, jeszcze nie rozpoczęła opieki koordynowanej. Ci lekarze dopiero sami się uczą, przygotowują swoje zespoły. Może ćwiczą udzielanie pierwszych porad kompleksowych. Widząc zapotrzebowanie na wiedzę, które jest nieprawdopodobnie wielkie, uruchamiamy, w ramach FPZ, Akademię Opieki Koordynowanej, przygotowujemy materiały edukacyjne. Organizujemy spotkania, szkolenia. Nie ma tygodnia od początku roku, żebyśmy – w takim czy innym składzie – nie realizowali szkoleń w regionach. W FPZ funkcjonuje zespół ds. szkoleń w zakresie opieki koordynowanej, w którym uczestniczą przedstawiciele wszystkich województw. Chodzi o to, by wypracować optymalne narzędzia, na przykład w kwestii porad edukacyjnych. Okazuje się, że to nie jest proste. Z jednej strony pielęgniarki – przede wszystkim środowiskowe – latami prowadziły przecież działania edukacyjne, ucząc pacjentów przewlekle chorych funkcjonować z tą chorobą. Przekazywały wiedzę o właściwym stylu życia, uczyły pomiarów ciśnienia, stężenia glukozy i wielu innych kwestii, ale teraz, gdy słyszą, że mają udzielać porad edukacyjnych według określonych standardów, mają obawy.

SZ: Mentalne?

A.Z.: Na pewno trochę też, ale w grę u części pielęgniarek mogą też wchodzić obawy co do własnych umiejętności. Dlatego potrzebne są szkolenia, wiedza, narzędzia. Wracając do pytania o dynamikę wzrostu liczby podmiotów w opiece koordynowanej, myślę, że ci, którzy byli na ten moment zainteresowani tym modelem opieki już umowy podpisali. Patrząc po moim regionie, czyli Pomorzu, widać, że dynamika słabnie. Mamy ok. 260 podmiotów POZ, z czego umowy podpisało ok. 80. W tym 55 z naszego Związku, na 135 członków realizujących POZ. Ale w kwietniu przybyły tylko trzy nowe placówki. Myślę, że w lipcu, może w sierpniu powinniśmy wiedzieć, ile podmiotów POZ zaczęło realizować świadczenia opieki koordynowanej, i w jakim zakresie. Bo to też jest ważne – część poradni może realizować początkowo tylko wąski zakres opieki koordynowanej. I to też jest w porządku, bo naprawdę trudno się spodziewać, by wszyscy nagle skoczyli na głęboką wodę.

SZ: Ale przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia czy NFZ podpowiadają pacjentom, żeby naciskali na swoich lekarzy w sprawie wprowadzania opieki koordynowanej. A może nawet decydowali się na zmianę na taką, która oferuje ten model. To dobry pomysł?

A.Z.: Myślę, że pacjenci w dużym stopniu są przyzwyczajeni do swoich lekarzy i nie spodziewałbym się dużych migracji między poradniami tylko z tego powodu, że ktoś świadczy, lub nie świadczy, opiekę koordynowaną. Pacjenci oczywiście mają prawo pytać, ale też warto pamiętać, że nie każda poradnia ma, czy będzie mieć, możliwości zapewnienia tego modelu.

SZ: Ze względu na ograniczony dostęp do specjalistów? Kilka miesięcy temu eksperci wskazywali właśnie ten obszar jako wąskie gardło projektu.

A.Z.: Są województwa, w których na poradę u specjalisty czeka się kilka miesięcy prywatnie, nie mówiąc o terminach na NFZ. I to dotyczy nie tylko endokrynologów, ale też kardiologów. Oczywiste jest, że również lekarze POZ w tych regionach będą mieć problemy z pozyskaniem chętnych do współpracy za stawki, jakie mogą zaproponować. Niewykluczone zresztą, że trzeba będzie – po pewnym czasie – dokonać jakichś modyfikacji, szukać fakultatywnych rozwiązań, bez których model opieki koordynowanej ugrzęźnie na jakimś poziomie, dalekim od satysfakcjonującego. Osobiście jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, że tam, gdzie lekarze POZ nie będą w stanie sami znaleźć specjalistów dziedzinowych, podpisywanie umów powinien wziąć na siebie płatnik. Być może nawet trzeba to połączyć z jakąś ofertą dla poradni AOS – że przystępując do takiej umowy zyskują dodatkowe punkty na etapie postępowania konkursowego.

SZ: Czy jest na stole pomysł, by opieka koordynowana stała się obligatoryjnym modelem?

A.Z.: O obligatoryjności nie ma, przynajmniej na razie, mowy. Wprowadzanie opieki koordynowanej to proces, jak podkreślamy wszyscy, obliczony na lata. Nie można go sztucznie przyspieszać.




Najpopularniejsze artykuły

Programy lekowe w chorobach z autoimmunizacji w praktyce klinicznej. Stan obecny i kierunki zmian – oglądaj na żywo

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Tygrys maruder

Gdzie są powiatowe centra zdrowia? Co z lepszą dostępnością do lekarzy geriatrów? A z obietnicą, że pacjent dostanie zwrot kosztów z NFZ, jeśli nie zostanie przyjęty w poradni AOS w ciągu 60 dni? Posłowie PiS skrzętnie wykorzystali „100 dni rządu”, by zasypać Ministerstwo Zdrowia mniej lub bardziej absurdalnymi interpelacjami dotyczącymi stanu realizacji obietnic, złożonych w trakcie kampanii wyborczej. Niepomni, że ich ministrowie i prominentni posłowie w swoim czasie podkreślali, że na realizację obietnic (w zdrowiu na pewno) potrzeba kadencji lub dwóch.

Worków z pieniędzmi nie będzie

Jeśli chodzi o nakłady, cały czas jesteśmy w ogonie krajów wysokorozwiniętych. Średnia dla OECD, jeśli chodzi o nakłady łączne, to 9 proc., w Polsce – ok. 6,5 proc. Jeśli chodzi o wydatki publiczne, w zasadzie nie przekraczamy 5 proc. – mówił podczas kongresu Patient Empowerment Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, w maju powołany przez minister Izabelę Leszczynę do zespołu, który ma pracować nad zmianami systemowymi.

Personalizacja szczepień przeciw grypie i strategie poprawy wyszczepialności

– W Polsce głównym problemem jest brak zainteresowania szczepieniami przeciwko grypie. Debata na temat rodzaju szczepionek przeciw grypie i ich porównywanie to temat drugo- planowy. Zwłaszcza że intensywne promowanie nowych preparatów może osłabiać zaufanie do tych już dostępnych – uważa Paweł Grzesiowski, Główny Inspektor Sanitarny. Prof. Robert Flisiak, powołany przez ministrę zdrowia Izabelę Leszczynę na szefa zespołu do spraw monitorowania i oceny zagrożeń związanych z chorobami zakaźnymi, wskazuje, że najważniejsza jest dziś poprawa poziomu wyszczepialności poprzez identyfikację i wdrażanie odpowiednich strategii i kierunków działań.

Pigułka dzień po, czyli w oczekiwaniu na zmianę

Już w pierwszych tygodniach urzędowania minister zdrowia Izabela Leszczyna ogłosiła program „Bezpieczna, świadoma ja”, czyli – pakiet rozwiązań dla kobiet, związanych przede wszystkim ze zdrowiem prokreacyjnym. Po kilku miesiącach można byłoby już zacząć stawiać pytania o stan realizacji… gdyby było o co pytać.

Klimat stawia nowe wyzwania zdrowotne

Globalna zmiana klimatu stała się jednym z najbardziej widocznych problemów środowiskowych XXI wieku. Od zdjęć niedźwiedzi polarnych przyczepionych do topniejących kier lodowych na Alasce po wyschnięte i popękane pola uprawne rozciągające się aż po horyzont w Afryce – obrazy ekologicznych skutków zmian klimatycznych stały się częścią naszej wspólnej świadomości. Rzadko jednak skutki zmian klimatycznych są wyrażane w kategoriach rzeczywistych i potencjalnych kosztów życia i cierpienia ludzkiego.

Kamica żółciowa – przyczyny, objawy i leczenie

Kamica żółciowa to schorzenie, które dotyka około 20% populacji. Jest to najczęstsza przyczyna hospitalizacji związanych z układem pokarmowym. Charakteryzuje się występowaniem złogów w pęcherzyku żółciowym lub drogach żółciowych. Niektórzy pacjenci nie doświadczają żadnych objawów, inni cierpią z powodu ataku kolki żółciowej i innych powikłań.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Onkologia – droga wielu medycznych szans i możliwości

Wybierając specjalizacje onkologiczne można pomagać pacjentom w walce z chorobą nowotworową, prowadzić innowacyjne badania naukowe i korzystać z nowoczesnej aparatury medycznej. To pasjonujące, że jedna dziedzina medycyny ma tak wiele do zaoferowania – twierdzi Zuzanna Górska, studentka II roku kierunku lekarskiego i przyszła onkolog.

Preludium i pandemiczna fuga

Rozmowa z prof. dr. hab. n. biol. Krzysztofem Pyrciem, wirusologiem, kierownikiem Pracowni Wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu  Jagiellońskiego (MCB), liderem grupy badawczej Virogenetics, działającej w ramach MCB, należącej do europejskiego konsorcjum DURABLE, które od 2023 r. zrzesza światowej klasy instytuty badań podstawowych i translacyjnych, koordynowane przez Instytut Pasteura w Paryżu. 

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.




bot