Każdego z takich, jak ty, świat nie może
Od razu przyjąć na spokojne łoże,
I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem,
Bo glina w glinę wtapia się bez przerwy,
Gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem
Później... lub pierwej...
Cyprian Kamil Norwid
"Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie..."
Kiedy trzy lata temu rodziła się koncepcja dorocznego konkursu, który miał upamiętniać Alinę Pienkowską – jego wielką, przedwcześnie zmarłą patronkę, a zarazem promować idee i bliskie Jej postawy – nawet przez myśl mi nie przeszło, w jak kontrowersyjne wdajemy się przedsięwzięcie. I nic dziwnego: każdy, kto miał zaszczyt znaleźć się w kręgu znajomych, współpracowników czy przyjaciół Aliny – zachował przecież w pamięci własny obraz tej drobnej dziewczyny o słodkim głosiku i stalowych nerwach, pogodnej i opanowanej nawet w sytuacjach wymagających heroicznej odwagi, bezkompromisowej w mówieniu wprost tego, co uważała za prawdę. Prawdę, do której potrafiła przekonać innych, by i oni ośmielili się jej bronić.
I dlatego wszystkim, którzy mówią dziś: "Alina przewraca się w grobie, bo nominowaliście do nagrody jej imienia X czy Y" – mogę odpowiedzieć tylko słowami poety. I najgłębszym przekonaniem, że wolność i demokracja, które wywalczył ruch "Solidarności" – jak by to patetycznie dziś nie brzmiało – były dla Aliny wartościami samymi w sobie, niewymagającymi uzasadnień. Swoim życiem najlepiej dowiodła, jak dalece tym nadrzędnym wartościom była wierna, podporządkowując się z godnością nieraz dla niej samej bardzo krzywdzącym wynikom wolnych, demokratycznych wyborów. Jestem zatem spokojna, że Alinka – mimo wszystko – uśmiecha się z góry, patrząc nie tylko na tę naszą doraźną, codzienną krzątaninę w służbie zdrowia, gdzie przecież wyświadcza się o wiele, wiele więcej dobrego niż złego, ale również na to nasze wspólne święto, kiedy i Ona sama tak żywo powraca w naszej pamięci.