Warszawa ma nowy szpital. Od lat w stolicy nie było tak wielkiej inwestycji medycznej. Dwie stare placówki, z Działdowskiej i Marszałkowskiej, połączyły się przy ulicy Żwirki i Wigury, na tyłach rektoratu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, w jeden organizm. Właśnie wróciłem z uroczystości otwarcia. Właściwie formalnie to nie jest nowy szpital, a jedynie nowa siedziba istniejącego od dawna Samodzielnego Publicznego Dziecięcego Szpitala Klinicznego. Śmiało jednak można mówić o zupełnie nowej jednostce, bo to, co powstało, jakością i wielkością nie przypomina tego, co do tej pory miały do dyspozycji chore dzieci w stolicy.
Dzieci na Działdowskiej i Marszałkowskiej były leczone w warunkach urągających standardom XXI-wiecznego szpitala. Dr Marcin Rawicz, wieloletni szef anestezjologii na Marszałkowskiej, jednym tchem wymienia wszystkie mankamenty starego budynku: za mało miejsca w salach dla dzieci, złe warunki sanitarne, brak odpowiedniej separacji pacjentów, brak nowoczesnego sprzętu. Na Żwirki i Wigury przestrzeni jest aż nadto, pokoje dla dzieci dwu- i jednoosobowe, wszystkie z łazienkami, dobre warunki socjalne także dla rodziców. Doceniam to nie jako reporter, ale jako rodzic, bo pamiętam jak w latach 90. w szpitalu pediatrycznym na Niekłańskiej w Warszawie koczowałem na krześle obok łóżeczka chorego syna. Inni rodzice w wieloosobowej sali spali pokotem, gdzie popadło – niektórzy wprost na podłodze pod łóżeczkami swoich pociech. To był koszmar, a i tak wszyscy byli szczęśliwi, że pozwolono im zostawać na noc z dziećmi. W nowym Szpitalu Pediatrycznym rodzice mają do dyspozycji specjalne rozkładane fotele, oddzielną kuchnię ze wszystkimi dogodnościami i nikt ich nie goni. No i sprzęt jest supernowoczesny. Podczas uroczystego otwarcia dyrektor szpitala chwalił się, że mają najnowocześniejszy w Europie rezonans magnetyczny – wręcz jeden z dwóch najlepszych na świecie. Tajemnica ponoć tkwi w najbogatszym z możliwych oprogramowań. Maszyna powoli zbadać bardzo dokładnie każdą najbardziej skomplikowaną patologię u każdego, nawet najmniejszego, pacjenta. Obok rezonansu stoi gotowy do użycia, kupiony za milion złotych, inkubator przystosowany do współpracy z rezonansem.
Budowa nowego Szpitala Pediatrycznego w Warszawie ma swoją bogatą, ponad półwieczną historię. Już w latach 60. XX wieku komunistyczni decydenci planowali jego budowę. W latach 70. Edward Gierek postanowił zbudować Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, co spotykało się z oporem znawców tematu, którzy pytali po co budować CZD, skoro za chwilę ma powstać nowy szpital kliniczny dla dzieci z Warszawy. Na pewno powstanie wielkiego centrum w Międzylesiu na dekady przyczyniło się do opóźnienia drugiej warszawskiej budowy. Plany zaczęto realizować dopiero siedem lat temu. Sam zaś budynek powstał w ekspresowym tempie w ciągu ostatnich trzech lat. Nic więc dziwnego, że otwarcie nowej placówki odbyło się z pompą, na której nie zbrakło VIP-ów z panią premier na czele. Można się domyślać tylko, że dyrektor mazowieckiego oddziału NFZ miał nie najlepszy humor, gdyż to właśnie od jego decyzji będzie zależał kontrakt nowego medycznego molocha.