Dotychczas wobec takich sytuacji byłem bezradny – już nieraz bowiem się zdarzyło, że ktoś gdzieś tam prostował coś, czego w materiale w Faktach nie powiedziałem. Prostował, bo usłyszał i zobaczył to, co chciał usłyszeć i zobaczyć albo dlatego, że nie lubił po prostu Faktów, lub nie w smak mu było przesłanie materiału. Parę lat temu jakieś tam sprostowanie w Internecie zamieścili urzędnicy z ekipy Bartosza Arłukowicza – też prostowali coś, czego nie powiedziałem; z tego, co wiem, to do dziś hula ono w sieci. Nic wtedy z tym nie zrobiłem – pisanie sprostowań do sprostowań nie ma sensu, a wtedy jeszcze nie korzystałem z mediów społecznościowych – tzn. nie miałem firmowego fan page’u. Teraz mam. Kilka tysięcy ludzi wyraża chęć śledzenia moich materiałów i moich komentarzy. Okazuje się, że to wystarcza, żeby skutecznie sprostować sprostowanie. Przekonałem się o tym kilka tygodni temu.
W lutym przydarzyła mi się kolejna przygoda – tym razem ekipa Konstantego Radziwiłła sprostowała coś, czego nie powiedziałem: napisali w Internecie, że nieprawdą jest to, co zostało powiedziane w Faktach, że Polacy rocznie wydają na leki refundowane ponad dwa i pół miliarda złotych. Jest to faktycznie nieprawda, bo tyle Polacy wydają na leki na receptę – czyli refundowane i nierefundowane, i tak to przedstawiłem na antenie. Monitowałem do biura prasowego z prośbą, aby to kłamliwe sprostowanie zdjęli, no to zamienili je na inne, równie kłamliwe. Nie będę już zagłębiał się w szczegóły. To prostowanie sprostowania szło tak opornie, bo materiał w Faktach ogólnie dotyczył wrażliwej kwestii: tego, w jaki sposób obecna ekipa ma zrealizować obietnicę wyborczą, że leki dla osób po 75. roku życia będą za darmo. Zeźliłem się w końcu, i postanowiłem właśnie skorzystać z portalu społecznościowego. Opisałem całą manipulację Ministerstwa Zdrowia od początku do końca. Sieć bardzo żywo zareagowała; zrobił się tumult i rwetes. Ludzie lajkowali, hejtowali, dyskutowali ze sobą nawzajem i podawali informację dalej. I podziałało: kolejne kłamliwe sprostowanie na stronach internetowych Ministerstwa Zdrowia bardzo szybko zniknęło. Oczywiście nikt nie zadzwonił z przeprosinami. Nie ma tematu. Na razie. Temat jednak wróci, kiedy parlament zajmie się ustawą o lekach dla seniorów i ponownie okaże się, jak wielka rozbieżność jest między proponowanymi rozwiązaniami a złożoną publicznie w exposé przez premier Beatę Szydło obietnicą: „bezpłatne leki od 75. roku życia”.
Arogancja władzy nie ma barw politycznych – jest uniwersalna i dotyczy wszystkich ekip na Miodowej, z którymi przez ostatnie 18 lat miałem możliwość współpracować. Kłamliwe sprostowania to tylko jeden z bardzo drobnych jej przejawów. Mógłbym tu wymieniać długą listę kompromitujących zachowań bardziej i mniej szanowanych ministrów zdrowia i ich współpracowników. Książkę można by na ten temat napisać. Rzecz jasna, książkę można by napisać też o arogancji dziennikarzy, dlatego gryzę się w język i milknę.