Większość organów założycielskich w żaden sposób nie monitoruje terminowości rozliczeń szpitali z dostawcami. Choć od tego roku, placówki medyczne na uregulowanie rachunków mają dwa razy więcej czasu niż firmy, to i tak zalegają kontrahentom dłużej, niż pozwalają przepisy.
Organizacja pracodawców STRATERA MED w listopadzie i grudniu 2015 r. badała, w jakim stopniu organy założycielskie interesują się bieżącymi finansami szpitali. Kwestionariusz wysłano organom odpowiedzialnym za SPZOZ (wykonujące leczenie stacjonarne oraz mające podpisany w 2015 r.
kontrakt z NFZ na co najmniej 5 mln zł).
Ankieta została przesłana do 226 podmiotów tworzących, mających pod swoją kuratelą 447 placówek. Odpowiedzi nadesłało blisko 70 proc. Najgorzej wypadły powiaty. Niemal ⅔ w ogóle nie sprawdza, czy podległe im placówki płacą swoim kontrahentom na czas. Tylko co piąty podejmuje jakiekolwiek działania, by podległy mu SPZOZ wywiązywał się ze swoich zobowiązań finansowych. Ze względu na to, że były to tylko deklaracje, wynik może być zawyżony. Tak uważają dostawcy. Pytani przez nas szefowie placówek twierdzą jednak, że tak źle nie jest. Ich właściciele podobno interesują się coraz bardziej sytuacją finansową, choć nie chcą rozmawiać z dostawcami czy instytucjami finansowymi. A mogliby mieć w tym większe sukcesy niż szpitale.
Co robią właściciele?
– W większości średniej wielkości powiatów za ochronę zdrowia odpowiadają 1–2 osoby i często nie jest to ich jedyne zadanie. Odpowiadają też np. za opiekę społeczną – tłumaczy wyniki ankiety Monika Małowiecka, adwokat współpracująca ze Związkiem Powiatów Polskich. Na poziomie województw czy resortów jest o wiele więcej osób zatrudnionych do nadzoru nad placówkami zdrowotnymi. I łatwiej ściągnąć tam ekspertów. Na poziomie mniejszych powiatów część szpitali wspólnie z samorządami decyduje się na zatrudnienie ekonomistów, którzy pomagają uporządkować finanse. Rzadziej zdarza się korzystanie z firm doradczych ze względu na ograniczone fundusze. Inną ścieżką jest oddanie szpitala w zarządzanie lub wręcz sprzedaż.
Szybszy koniec przekształceń
Dla samorządów obecnie jedną z najważniejszych kwestii jest wynik finansowy za dany rok, a nie wysokość zobowiązań, choć oczywiście kwestie te są powiązane. Tak priorytety ukształtował art. 59 ustawy o działalności leczniczej, gdzie ujemny wynik oznacza dla organu założycielskiego konieczność pokrycia straty bądź podjęcie decyzji o przekształceniu danej jednostki lub jej likwidacji. Ale PiS jeszcze przed wyborami obiecywało, że to zmieni. W lutym skierowało do konsultacji założenia ustawy, zgodnie z którą samorządowcom pozostanie tylko jedno – odpowiadanie za długi placówek. Jednak w marcu prace nad założeniami, decyzją rządu, wstrzymano i zaczęto już nad projektem ustawy. Został on skierowany do konsultacji 1 kwietnia. Jak widać rządowi się spieszy. A samorządowcy obawiają się, że ta zmiana jeszcze pogorszy kondycję części placówek. MZ przewidziało jednak nowe rozwiązania, aby temu zapobiec – m.in. wymóg, by placówka przynosząca ujemny wynik musiała opracować plan naprawczy, który właściciel będzie musiał zaakceptować.
Faktury leżą miesiącami
Niezależnie od starań organów założycielskich szpitale, poza wyjątkami, nie będą miały płynności finansowej, jeśli wyceny i wymogi pozostaną bez zmian. Na razie postanowiono pomóc placówkom kosztem kontrahentów. Ustawa z 9 października 2015 r. o zmianie ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, obowiązująca od 1 stycznia 2016 r., wydłużyła termin, w jakim podmioty publiczne muszą regulować zobowiązania. Do niedawna domyślny termin zapłaty wynosił 30 dni, teraz jest to 60 dni od dnia doręczenia dłużnikowi faktury lub rachunku, które potwierdzają dostawę towaru lub wykonanie usługi. Choć dostawcy swoje długi muszą regulować w ciągu miesiąca.
– W większości przypadków nawet 60-dniowy ustawowy termin na zapłatę nie jest dotrzymywany przez szpitale – informuje Paweł Woźniak, prezes Związku Pracodawców na rzecz Równości Stron w Postępowaniach o Zamówienia Publiczne STRATERA MED.
Potwierdzają to dane Rady Zamówień Publicznych przy Konfederacji Lewiatan, z których wynika, że oczekiwanie na zapłatę przez szpitale wynosi 90–120 dni. Eksperci STRATERA MED twierdzą, że byłoby to więcej, gdyby nie wysyłane wezwania do zapłaty i grożenie komornikiem. Firmy jednak nie rezygnują ze współpracy ze szpitalami, ponieważ to ich ważni klienci. Ponadto dostawcy stawiani są w pewnym sensie pod ścianą. Nawet gdy SPZOZ nie płaci, to dostawca nie może bez zgody podmiotu tworzącego sprzedać długu. A zgodnie z projektem zmian w ustawie o działalności leczniczej, jeszcze więcej czynności będzie wymagać decyzji np. rady powiatu czy miasta, co może wręcz sparaliżować działanie szpitali.
Sytuacja się pogarsza
Biorąc pod uwagę wszystkie szpitale, sytuacja finansowa pogarsza się. Wskazują na to wyniki za 2014 r. z ujemną rentownością o skali większej niż rok wcześniej. Za zeszły rok danych jeszcze nie ma, ale trudno spodziewać się by były lepsze. To efekt m.in. zamrożenia wyceny punktów rozliczeniowych, rosnące płace, koszty mediów, dostosowywanie się do nowych wymogów NFZ i MZ. Pole do cięcia kosztów już się kończy, a placówki dochodzą do niebezpiecznej granicy, ścinając do minimum zapasy leków czy obsadę lekarską i pielęgniarską. Nic więc dziwnego, że i z płaceniem za leki czy usługi mają problem. Długi wymagalne szpitali wynoszą około 2 mld zł, a całkowite zobowiązania ok. 10 mld zł. I tu niewiele się zmienia, patrząc na same kwoty w ostatnich latach. Ale uwzględnić trzeba, że MZ podaje informacje tylko o SPZOZ, a kolejne placówki są przekształcane. Ponadto systematycznie szpitale są oddłużane, a to w ramach restrukturyzacji, czy też spłaty ujemnego wyniku finansowego, by uniknąć przekształcenia.