W Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej nowej kadencji znalazło się miejsce dla dwóch rezydentów, choć żaden z młodych lekarzy nie został wiceprezesem NRL. Pierwsze decyzje samorządu lekarskiego pokazują jednak, że napływ „świeżej krwi” może wyostrzyć reakcje izb lekarskich na działania Ministerstwa Zdrowia i rządu. Można się też spodziewać mniej szablonowych działań ze strony samorządu.
Naczelna Rada Lekarska wybrała prezydium oraz przewodniczących komisji i zespołów w połowie czerwca. Jednym z wiceprezesów NRL, tak jak informowaliśmy – na podstawie kuluarowych doniesień – już w poprzednim numerze w relacji z Krajowego Zjazdu Lekarzy, został dr Krzysztof Madej, prezes samorządu lekarskiego II i III kadencji, cieszący się poparciem wśród młodych lekarzy. Wiceprezesami zostali również Andrzej Cisło oraz Jacek Kozakiewicz. Do prezydium weszli też Grzegorz Mazur (skarbnik), Marek Jodłowski (sekretarz), Artur Drobniak (zastępca sekretarza), Michał Bulsa, Jerzy Friediger, Dariusz Paluszek i Andrzej Wojnar (członkowie prezydium). Artur Drobniak i Michał Bulsa to członkowie Porozumienia Rezydentów OZZL.
Pierwsze stanowiska i uchwały, podjęte przez Naczelną Radę Lekarską, wskazują, że resort zdrowia w samorządzie lekarskim będzie miał trudnego – i niewygodnego – partnera. Co prawda również w poprzednich kadencjach stanowisko samorządu lekarskiego wobec planów i działań resortu zdrowia było krytyczne, teraz jednak lekarze nie zamierzają ograniczać się wyłącznie do pisemnych oświadczeń.
Damian Patecki, jeden z liderów Porozumienia Rezydentów, zaproponował na posiedzeniu NRL, by samorząd lekarski zlecił przygotowanie i sfinansował kampanię informacyjną, skierowaną do społeczeństwa, o konieczności zwiększenia środków na ochronę zdrowia. Propozycja spotkała się – jak mówił po posiedzeniu Damian Patecki – z zainteresowaniem, choć ewentualne decyzje mogą zostać podjęte dopiero po wakacjach, pod koniec sierpnia. Tak czy inaczej – postulat „6,8 proc. PKB na zdrowie” lekarze – zarówno starsi, jak i młodsi – uważają za ciągle aktualny, mimo podpisanego w lutym porozumienia, przewidującego stopniowe zwiększanie publicznych wydatków na zdrowie do 6 proc. PKB w 2024 roku.
Podobnie jak postulat, zgodnie z którym: „lekarze powinni otrzymywać wynagrodzenie w wysokości:
• jednej średniej krajowej – dla lekarza stażysty,
• dwukrotnej średniej krajowej – dla lekarza i lekarza dentysty bez specjalizacji,
• dwuipółkrotnej średniej krajowej – dla lekarza z pierwszym stopniem specjalizacji, oraz trzykrotnej średniej krajowej – dla lekarza mającego specjalizację drugiego stopnia lub tytuł specjalisty”.
To NRL przypomniała ministrowi w kontekście projektu nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych. NRL krytycznie odniosła się też do planów zatrudnienia sekretarek i asystentów medycznych, którzy mieliby – zgodnie z założeniami resortu zdrowia odciążyć lekarzy z obowiązków biurokratycznych. Lekarze nie są przeciwni nowym zawodom, pytają jednak o zasadniczą kwestię: z jakich pieniędzy mają być wynagradzani.
Ostrzejszy kurs samorządu lekarskiego ujawnił się przede wszystkim w kontekście projektu nowelizacji ustawy 6 proc. PKB na zdrowie (który szerzej omawiamy w osobnym tekście). Ministerstwo Zdrowia, negocjując ostateczny tekst projektu do ostatniej chwili (dosłownie godziny przed skierowaniem na Komitet Stały Rady Ministrów) z rezydentami, uzyskało warunkową aprobatę młodych lekarzy dla części swoich propozycji, m.in. dla tego, by bon lojalnościowy po zakończeniu rezydentury lekarze odrabiali w placówkach mających kontrakt z NFZ. Rezydenci, uzyskawszy ustępstwa w innych kwestiach – na przykład bardziej elastycznego podejścia do rozliczania czasu, w jakim bon będzie odrabiany – wydawali się pogodzeni ze stanowiskiem resortu. Tymczasem po przyjęciu projektu ustawy przez rząd prezydium NRL ostro w tej sprawie zaprotestowało, domagając się, by ustawa dopuściła odrabianie bonu również w placówkach prywatnych, bo w tekście lutowego porozumienia nie było zapisu, który umożliwiałby ministrowi wprowadzanie dodatkowych warunków.
Słowa słowami, ale w końcu nowe władze samorządu lekarskiego znajdą się w sytuacji, w której rząd powie: – Sprawdzam. Kandydując na stanowisko prezesa lekarskiego samorządu prof. Andrzej Matyja podkreślał, że politycy, władze, muszą się liczyć z samorządem, że samorząd musi aktywnie zabiegać o rozwiązania legislacyjne, na których mu zależy. Nie tylko być obecny w dyskusjach nad projektami, ale musi wywierać wpływ na ostateczny kształt przepisów.
Już latem, gdy do sejmu wejdzie najpierw nowelizacja ustawy o świadczeniach zdrowotnych, realizująca porozumienie między ministrem zdrowia a rezydentami, a potem – najprawdopodobniej – nowelizacja ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia, samorząd stanie w obliczu pierwszej poważnej próby. Czy wyjdzie z niej z tarczą?