Rządzący, bez względu na opcje polityczne, używają tych samych wypróbowanych narzędzi do radzenia sobie z protestem. Twierdzą, że ma on charakter polityczny lub że strajkującym chodzi tylko o własne interesy, które niekoniecznie są dobre dla reszty społeczeństwa. Poza tym odwracają uwagę mediów, ogłaszając np. rekonstrukcję rządu i powołują zespół do rozwiązania sygnalizowanych problemów, wierząc, że czas wszystko rozwiąże.
Ten protest jest całkowicie apolityczny – podkreślali wielokrotnie rezydenci. Na próżno. – Choćby młodzi lekarze tego nie chcieli, ich protest jest polityczny. Oni wielokrotnie prosili, by politycy trzymali się od niego z daleka. Ale życie jest życiem – uważa minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Grillowanie rezydenta
„Wyjeżdżajcie!”, „Pracujcie dla idei”, a „jak uczciwie głodujecie, to schudniecie” – mogli usłyszeć młodzi lekarze od rządzących polityków. – Jest przypuszczenie, że to od samego początku jest coś, co nie ma nic wspólnego ze służbą zdrowia – tak o proteście wypowiedział się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Telewizja publiczna, relacjonując pikietę rezydentów pod kancelarią premiera, pokazywała głównie twarze działaczy opozycji z komentarzem, że przyszli sami KOD-owcy. Wielu polityków PiS zapewnia jednak, że nie posądza protestujących o walkę polityczną, ale zaznaczają, iż opozycja z pewnością ich do tego wykorzystuje. Prawdą jest, że najbardziej oburzeni parlamentarzyści na brak reakcji rządu na głodówkę lekarzy są kompletnie niewiarygodni, bo kiedy byli u władzy nie zrealizowali żadnego z postulatów młodych doktorów.
Déjà vu
– Postanowiliśmy nie wiązać się z żadną partią. Politycy często wykorzystują poparcie różnych grup, aby zdobyć władzę, a potem nie dotrzymują obietnic. Nasze postulaty wpisują się w program każdej partii, bo przecież wszystkie mają na sztandarach poprawę opieki zdrowotnej w Polsce – podkreśla Krzysztof Hałabuz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. W dodatku postulaty te od lat są wciąż takie same. Wie o tym dobrze przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) dr Krzysztof Bukiel, który przypomniał podczas pikiety rezydentów pod kancelarią premiera, że protesty medyków trwają od lat. – Protestowaliśmy, jak było AWS, SLD, PO, protestowaliśmy zawsze. Skąd nagle pomysł, że ten protest jest polityczny? My jesteśmy agentami pacjentów. Zapamiętajcie, państwo politycy – mówił. Tymczasem w odpowiedzi rząd zaproponował udział w pracach zespołu do rozwiązania problemów służby zdrowia. Doświadczona w protestach przewodnicząca służby zdrowia NSZZ „Solidarność” Maria Ochman przypomina, że minister Radziwiłł powołał w czasie swojego urzędowania ponad 20 zespołów. – I nie wiem, czy udałoby się wskazać te, których praca zakończyła się konkretnymi rezultatami – mówi.
Czy zwolennik rządzących
może popierać protest?
Przemawiający podczas pikiety pod kancelarią premiera dr Krzysztof Jankowski, kardiolog z 34-letnim stażem zaznaczył, że głosował na PiS i jego serce jest po prawej stronie, jednak przyszedł na manifestację, bo wierzy, że ten rząd wreszcie coś zmieni. W strajku głodowym udział bierze jego syn i to napawa go dumą, bo nie chce, aby jego wnuki pisały do niego SMS-y po niemiecku. Apelował do szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego: – Panie prezesie, ja pana szanuję, że jest pan idealistą jednej idei. Tą ideą jest Polska. Musi pan zareagować.
Według sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, 38% elektoratu partii rządzącej popiera protest. Przegląd komentarzy pod informacjami o proteście w „Gazecie Polskiej” dowodzi, że stanowisko jej czytelników w tej sprawie nie jest jednoznaczne. Można znaleźć wpisy: „Lekarze dają się wodzić za nos przez PO i PSL”, „Ta rebelia jest sterowana przez targowiczan z PO i Nowoczesnej!”, ale i „Lekarze są lekceważeni przez rząd ciekawe, co by było, gdyby to strajkowali górnicy i Solidarność!!!” czy „Błąd Radziwiłła?!!!”. Na całkowite poparcie społeczne dla protestu trudno liczyć, ale i tak trzeba przyznać, że jest ono nadspodziewanie wysokie. Według badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej” 19 i 20 października br. popierało go 63%. To dużo, bo prawie każdy Polak ma złe doświadczenie z systemem opieki zdrowotnej. – Ponieważ system jest niewydolny, część chorych korzysta z prywatnych porad. Uważają, że płacą za dużo za opiekę, która przecież im się należy w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Ta frustracja przenosi się na lekarzy. Poza tym pewnie doświadczają kontaktu z przemęczonymi lekarzami, którzy skrajnie wycieńczeni po 24 godzinach pracy myślą tylko o tym, aby dobrze rozwiązać problem medyczny, a brakuje im sił na empatię, uśmiech czy rozmowę – mówi przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Dla was i dla nas
Opinię publiczną trudno przekonać, że lekarze walczą o naprawę systemu. – Każdy z nas mógłby wyjechać za granicę. Student, który kończy medycynę, dostaje zaproszenie, żeby zrobić kurs językowy, dostaje mieszkanie, samochód służbowy. Gdyby nam chodziło o zarobki, to nas by już tutaj nie było – mówi Tomasz Karauda, lekarz rezydent z Łodzi. – Gdyby chodziło nam o własne pensje, siedzielibyśmy w swoich domach i powtarzali zwroty „Guten Morgen”, a nie głodowali – dodaje protestujący rezydent Janek Czarnecki. Prawda jest taka, że nikt tak jak rezydent nie chce wyleczyć chorego. Młodzi lekarze są głodni sukcesu zawodowego. Niedotknięci jeszcze wypaleniem zawodowym, z tlącymi się wciąż resztkami planów o tym, jak będą pomagać ludziom, zdecydowali się na protest w obronie swoich marzeń. Rezydent Mateusz Nowak opowiada, jak zdiagnozował u pacjenta groźnego guza pęcherza i skierował go na tomografię komputerową. Mimo wystawienia „zielonej karty” chory przez dwa miesiące nie mógł zrobić badania. Kiedy wrócił z wynikiem było już za późno na operację. – Ja nie mogłem mu spojrzeć w oczy. Chcę leczyć ludzi, a nie patrzeć, jak umierają w kolejce – mówi.