Jeszcze w kwietniu br. prasa donosiła, że dentobusy, zakupione za 24 mln zł, stoją i niszczeją. Po medialnej burzy, którą wywołały te informacje, w połowie maja media poinformowały, że właśnie wyruszyły. Zaledwie 3 z 16 nabytych. Ale nawet one wkrótce mogą wrócić do garaży, bo stomatolodzy rozważają zerwanie kontraktów.
NFZ w pierwszej połowie czerwca nie odpowiedział na pytanie „Służby Zdrowia”, ile dentobusów już działa. Fundusz jedynie napisał, że 12 oddziałów podpisało umowy. Wg doniesień prasowych i z informacji z NFZ wynika, że w czerwcu gabinety na kółkach krążyły po pięciu województwach. Reszta dentobusów – prawdopodobnie 11 – nadal niszczała na parkingach.
Dlaczego tak trudno PiS-owi zrealizować obietnicę wyborczą? NFZ nie chciał ujawnić także tej informacji. Ale wiadomo, że dentyści nie chcą podejmować współpracy z NFZ głównie ze względu na mało korzystne warunki finansowe – standardowo to 15 tys. zł miesięcznie. Ryczałt za miesięczne utrzymanie dentobusu NFZ wycenił na dodatkowe 7 tys. zł.
Mobilne gabinety wyglądają, jakby zaprojektował je Bareja do jednej ze swoich komedii. Brak w nich autoklawów – sterylne narzędzia trzeba dowozić. Aparaty rentgenowskie są, ale bez odbioru radiologicznego, czyli nie można ich używać. Przyłączenie do wody jest, ale brak badań bakteriologicznych tej wody, co każdorazowo stwarza ryzyko.
Z powodu kłopotów z obsadą dentobusów, niektóre oddziały NFZ podwyższają oferowane stawki i publikują kolejne przetargi. – Będziemy ogłaszać konkursy do skutku. Zależy nam na działaniu dentobusu – przekonywał w Radiu Plus Robert Bryk, dyrektor opolskiego OW NFZ.
Kropkę nad i postawiła Najwyższa Izba Kontroli. Wg informacji podanych w połowie czerwca br. przez Radio Zet, z ustaleń NIK wynika, że przetarg na dentobusy został prawdopodobnie „ustawiony” przez Ministerstwo Zdrowia. Bo przedstawiło warunki, które mogła spełnić tylko jedna firma: zażyczyło sobie bardzo nietypowe w takich pojazdach ogrzewanie przedniej szyby, a na realizację całości zamówienia wyznaczyło 17 dni. Możliwe do wykonania tylko dla firmy, która miała takie pojazdy. Po ujawnieniu tych faktów, jeden z producentów dentobusów przekazał kontrolerom NIK, że mógł dentobusy przygotować za ⅓ ceny, tj. 8 mln zł – informowało Radio Zet.
Dentobusy w USA
Tymczasem na świecie dentobusy są chętnie wykorzystywane… ale na pustkowiach, gdzie brak gabinetów stacjonarnych. Potentatem w tej dziedzinie są Stany Zjednoczone. W wielu słabo zaludnionych regionach, takich jak stany: Oregon, Idaho, Montana, Teksas czy Arizona – usługi stomatologiczne dostarczają jedynie gabinety na kółkach. W Karolinie Północnej słynne są dentobusy Kościoła Baptystów – jeżdżą od 1989 r., w ciągu roku potrafią obsłużyć 4 tys. pacjentów. Ale głównie rękami stomatologów i pielęgniarek wolontariuszy – członków Kościoła. Dzięki temu większość zabiegów wykonywana jest za darmo lub za symboliczne opłaty. Niektóre hrabstwa kupują takie pojazdy po pół miliona sztuka, by obsłużyły szkoły w ich regionie. Dentobusy jeżdżą także pod sztandarami fundacji i organizacji charytatywnych, pomagają dzieciom, bezdomnym, ubogim czy bezrobotnym Amerykanom.
Ale mobilne kliniki stomatologiczne to także rozwinięty biznes. Chociaż taka stomatologia mobilna ma być też tańsza niż stacjonarna (i przez to przyciągać pacjentów nawet w miastach), dzięki większej liczbie klientów ma przynosić odpowiednie profity. W sieci i na konferencjach biznesowych doradza się, co robić, by gabinet na kółkach przynosił kokosy. Dentobusy zamawiają firmy dla swoich pracowników i ich rodzin, małe społeczności czy lokalne władze.
Wg naukowców publikujących w „Journal of Clinical & Diagnostic Research” analizę działalności mobilnych klinik stomatologicznych w USA, te odgrywają bardzo istotną rolę w zapewnieniu potrzeb stomatologicznych Amerykanów na terenach wiejskich.
Hity wśród gabinetów
na kółkach
Dentobusy w USA relatywnie rzadko mają wielkość bagażówki do 3,5 t. Częściej to duże przyczepy kampingowe z gabinetami w środku, ciężarówki z kliniką na pace, a nawet wielkie autobusy z kilkoma stanowiskami pracy. Zdarzają się komplety dwóch przyczep, które – gdy się je ustawi obok siebie, rozłoży i połączy – tworzą obiekt o powierzchni ponad 100 m² z poczekalnią, recepcją itd. Prawdopodobnie najbardziej popularne są ponaddziesięciometrowe naczepy do vanów. Odulair – producent takich mobilnych klinik wszelakiego użytku (medyczne ogólne, CT, do dializ, mammografii, dentystyczne, tylko na Afrykę itd.) pochwalił się wyprodukowaniem dla Herman Ostrow School of Dentistry w Uniwersytecie Południowej Karoliny, największej na świecie mobilnej kliniki na kółkach w przyczepie tira. Długie na ponad 17 metrów, rozkładane na boki monstrum, mieści w sobie aż 8 unitów ze stanowiskami towarzyszącymi.