Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 61–64/2000
z 3 sierpnia 2000 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Specjalizacje - szara rzeczywistość

Sławomir Józefowicz

Gdy ukaże się ten artykuł, sprawa Lekarskiego Egzaminu Państwowego (LEP) będzie już definitywnie rozstrzygnięta, zgodnie z postulatami środowiska lekarskiego, władz wyższych uczelni medycznych, a także, co się okazało dopiero w trakcie debaty na ten temat w Sejmie, zgodnie ze stanowiskiem Ministra Zdrowia.

Odsunięcie LEP-u w czasie zamyka pewien etap działań w celu uporządkowania systemu kształcenia podyplomowego. Jest jednak jeszcze mnóstwo problemów, związanych chociażby tylko z przebiegiem stażu podyplomowego, które trzeba rozwiązać, aby w przyszłości taki egzamin mógł zostać przeprowadzony w sposób obiektywny i profesjonalny.

Ale nawet najlepszy egzamin nie spowoduje nagłego wzrostu poziomu wykształcenia lekarzy, jeżeli nie przeprowadzi się naprawy całego systemu kształcenia, od początku studiów medycznych aż po zapewnienie możliwości realizowania obowiązku doskonalenia zawodowego zapisanego w ustawie o zawodzie lekarza.

Lekarski Egzamin Państwowy to pierwszy stopień schodów, znajdujących się przed młodymi lekarzami na początku ich drogi zawodowej. Wszystkie osoby związane ze środowiskiem lekarskim wiedzą, co się dzieje z systemem specjalizacji. A dzieje się źle.

W dzisiejszych czasach, kiedy konkurencja między lekarzami powoli staje się faktem, niemożliwe jest funkcjonowanie na rynku usług medycznych bez posiadania specjalizacji. Żadna kasa chorych, a w przyszłości – prywatna firma ubezpieczeniowa nie podpisze z takim lekarzem umowy na świadczenie usług lekarskich. Podobnie żaden publiczy zakład opieki zdrowotnej czy też niepubliczny zoz nie zatrudni takiego lekarza, chyba że będzie on w trakcie szkolenia. Wystarczy spojrzeć na ogłoszenia, w których poszukuje się niemal wyłącznie specjalistów. Wkrótce brak tytułu specjalisty będzie dla lekarza równoznaczny z bezrobociem.

Można, oczywiście, zmienić zawód, ale znakomita większość moich kolegów nie po to chyba poddała się 7,5-rocznej procedurze szkolenia, niekiedy kosztem zdrowia fizycznego i psychicznego, aby w końcu całą zdobytą wiedzę i umiejętności "odłożyć na półkę". Wprawdzie już na pierwszym roku studiów mówiono nam: "Jest wiele innych pięknych zawodów w białych fartuchach", jednak mimo wszystko postanowiliśmy dotrwać do końca.

Jak wiadomo, rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy stomatologów z 25 marca 1999 r. (Dz.U. nr 31, poz. 302) wymienia formy prawne, w ramach których można uzyskać tytuł specjalisty. Postaram się przedstawić ich wady oraz istniejące przeszkody natury formalnej i organizacyjnej. Reprezentuję przy tym punkt widzenia lekarza w trakcie odbywania stażu podyplomowego, który za kilka miesięcy, posiadając już prawo wykonywania zawodu, rozpocznie poszukiwania pracy w swoim fachu.

Jak można zdobyć specjalizację?



1. Na podstawie umowy o pracę, zawartej na czas określony z jednostką organizacyjną prowadzącą specjalizację, w ramach szkoleniowego etatu rezydenckiego, zwanego "rezydenturą".


Etat jest wówczas finansowany przez Ministerstwo Zdrowia, a wynagrodzenie niewielkie, biorąc pod uwagę obowiązek stałego dokształcania i odbywania staży specjalizacyjnych. Jednak w porównaniu z pensjami lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej wypada to dość przyzwoicie, jeśli o zarobkach tych ostatnich w ogóle można tak powiedzieć. Brak jest jednak jasno sprecyzowanych przepisów mówiących o wysokości wynagrodzenia, jak ma to miejsce w przypadku stażu podyplomowego. Nie ma także określonego wynagrodzenia dla opiekuna specjalizującego się lekarza.

Forma rezydentury jest obecnie głównym sposobem, w jaki lekarz po stażu podyplomowym może zdobyć specjalizację. W założeniach, rezydentury miały stanowić 50% wszystkich miejsc specjalizacyjnych, z czego połowa miała przypadać na medycynę rodzinną. Zainteresowani wiedzą, że jest ich zdecydowanie mniej, a w ostatniej sesji nie było ich w ogóle. Nie wiadomo, według jakiego klucza rozdzielane są miejsca specjalizacyjne na poszczególne województwa, a także, czy brane jest pod uwagę zapotrzebowanie na daną grupę specjalistów w regionie.

Postępowanie kwalifikacyjne również pozostawia wiele do życzenia i związane jest z dużym zamieszaniem z powodu opóźnień ze strony Ministerstwa Zdrowia. Terminy przeprowadzenia egzaminów były np. dwukrotnie zmieniane. Do dzisiaj właściwie dokładnie nie wiadomo, jaki materiał obejmuje test kwalifikacyjny, a część pytań jest napisanych tak, że trudno dociec, "co poeta miał na myśli". Dysproporcja w punktacjach testu (100 pkt.) i rozmowy kwalifikacyjnej (40 pkt.) budzi wątpliwości co do obiektywizmu postępowania. Problem stanowi także jawność postępowania.

Niezrozumiałe jest także, dlaczego nie można deklarować wyboru specjalizacji dopiero po teście, wiedząc już, jak wyglądają realne szanse otrzymania konkretnego miejsca specjalizacyjnego. Test w przypadku każdej dziedziny jest zaś taki sam.

Obecnie w niektórych Wojewódzkich Ośrodkach Doskonalenia Kadr Medycznych można składać podania na kilka specjalizacji, ale w innych – tylko na jedną. W dodatku dopiero po złożeniu dokumentów można się dowiedzieć, że niestety w tej sesji dana specjalizacja będzie zamknięta, a inna, o której mówiono dotąd, że nie ma szans na jej zdobycie, została otwarta. W ten sposób marnuje się czas młodych lekarzy oraz miejsca specjalizacyjne, które pozostają nie wykorzystane.

Kiedy w końcu uda się już przebrnąć przez całą procedurę kwalifikacyjną, okazuje się, że właściwie nie ma się żadnego wyboru miejsca, w którym chciałoby się szkolić i pracować przez najbliższe 5 lat, czyli tyle, ile średnio trwa zdobywanie specjalizacji. Może się bowiem okazać, że decyzją konsultanta wojewódzkiego zostaje się skierowanym do szpitala w mieście odległym od miejsca zamieszkania o kilkadziesiąt kilometrów. Wówczas prawie połowę pensji rezydenta wydaje się na same przejazdy. Dobrze, jeśli istnieje możliwość znalezienia dodatkowej pracy, np. w postaci dodatkowych dyżurów w pogotowiu lub innej instytucji, jednak wszyscy wiemy, że czasy, kiedy pracowało się w kilku miejscach równocześnie, odeszły bezpowrotnie.


2. Na podstawie umowy o pracę, zawartej na czas nieokreślony z jednostką organizacyjną prowadzącą specjalizację.


Jednostka organizacyjna prowadząca specjalizację jest wówczas pracodawcą, który wypłaca wynagrodzenie specjalizującemu się lekarzowi.

Ta forma jest obecnie raczej niedostępna dla lekarzy po stażu, ze względu na powszechne redukcje etatów lekarskich w szpitalach. Dotyczy jeszcze natomiast osób już zatrudnionych, bez specjalizacji, lub zatrudnionych z I stopniem specjalizacji, zdobytym według poprzednich zasad.

Dla lekarzy, którzy ukończyli staż podyplomowy, otrzymanie pracy w szpitalu lub klinice graniczy niemal z cudem. Natomiast otworzenie specjalizacji w ramach etatu, gdy pracuje się w przychodni, jest właściwie niemożliwe, gdyż żaden dyrektor zozu nie chce finansować pracownika, który większość czasu spędza poza miejscem zatrudnienia. A więc dla osób pracujących w przychodniach jedynym praktycznie sposobem zdobycia specjalizacji jest rezydentura.

Z kolei na lekarzy z I stopniem specjalizacji będących na etacie szpitala bywają wywierane naciski, aby kończyli specjalizację w trybie rezydenckim, gdyż jest to dla szpitala bardziej opłacalne (zyskuje darmowego pracownika, chociaż dokonuje się to ze szkodą finansową dla tego pracownika).

W teorii miało być tak, że wykwalifikowani lekarze zwalniać będą miejsca szkoleniowe w szpitalach dla młodszych kolegów, odchodząc do pracy w terenie. Miało to służyć wyrównywaniu stopnia nasycenia specjalistami obszarów poza dużymi skupiskami miejskimi. Jednakże przy oferowanych obecnie warunkach finansowych jest to koncepcja niemożliwa do realizacji, specjalistom nie opłaca się po prostu wyjeżdżać z dużych miast, bowiem jest to dla nich najczęściej degradacja finansowa, cywilizacyjna, a także naukowa. W przyszłości sytuacja może się zmienić, między innymi dzięki Internetowi oraz podnoszeniu poziomu życia społeczeństwa, ale na to musimy jeszcze parę ładnych lat poczekać.


3. W ramach urlopu szkoleniowego udzielanego pracownikowi na czas trwania określonej specjalizacji.


Ten zapis, moim zdaniem, jest kompletną fikcją. Nie sądzę, aby znalazł się dyrektor zozu, który zechce finansować przez 5 lat pracownika, z którego nie ma żadnego pożytku. Chyba że chodziłoby tu np. o rodzinne niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej.
Urlop bezpłatny dla specjalizanta utrzymującego się samodzielnie także raczej nie wchodzi w rachubę.


4. Na podstawie umowy o szkolenie specjalizacyjne, zawartej z jednostką organizacyjną prowadzącą specjalizację.


W rozporządzeniu nie zostało sprecyzowane, o jaką konkretnie umowę chodzi, można zatem przypuszczać, że o cywilnoprawną. Na taki sposób zdobycia specjalizacji może sobie pozwolić jedynie niewielki odsetek młodych lekarzy, posiadających inne, bardzo dobre źródła utrzymania. W grę wchodziłoby jeszcze coś w rodzaju sponsoringu, ale na to raczej nie ma co liczyć w dzisiejszych realiach. Poza tym powstają liczne wątpliwości natury prawnej, związane z ubezpieczeniem, odpowiedzialnością stron itp.


5. W ramach studiów doktoranckich, prowadzonych przez uprawniony podmiot, w którego skład wchodzi jednostka organizacyjna prowadząca specjalizację.


Studia doktoranckie trwają 3-4 lata, specjalizacja 4-6. Można w tym czasie rozpocząć specjalizację. Pozostaje tylko pytanie, co będzie, jeśli po zakończeniu studiów doktoranckich klinika nie przedłuży umowy o pracę? Co ma robić świeżo upieczony doktor nauk medycznych z rozpoczętą specjalizacją? Oczywiście, wszystko zależy od ludzi i ich życzliwości, sęk w tym, że nie jest to solidna podstawa i gwarancja kontynuacji przedsięwzięcia.

Jak wynika z powyższego przeglądu, dla lekarzy kończących staż podyplomowy najistotniejszą formą zdobycia specjalizacji jest rezydentura. Niestety, liczba rezydentur jest zdecydowanie niewystarczająca i nic nie zapowiada, aby miało być pod tym względem lepiej. Mimo że możliwości ośrodków posiadających wolne miejsca specjalizacyjne wciąż nie zostały wyczerpane. Paradoks stanowi też sytuacja, w której miejsca specjalizacyjne nie są przyznawane szpitalom cieszącym się dobrą opinią, w dużych miastach, w których szkolono lekarzy od wielu lat.

Ciągle słyszymy, że w Polsce lekarzy jest za dużo. Nie możemy się jednak doczekać żadnej rzetelnej prognozy, dotyczącej sytuacji demograficznej lekarzy w Polsce. Wydaje się, że już najwyższa pora, aby przyjąć jakąś logiczną, przyszłościową strategię dotyczącą kształcenia lekarzy.

Opracowując ją, trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że ze względu na złą sytuację materialną i zawodową młodych lekarzy, może nastąpić masowy "odpływ" najzdolniejszej kadry lekarskiej na Zachód w momencie naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. Wymownym sygnałem był odzew lekarzy na ogłoszenie w "Gazecie Wyborczej" w sprawie pracy w Szwecji. Mam nadzieję, że decydentom nie chodzi o to, by za publiczne pieniądze kształcić u nas lekarzy na potrzeby innych krajów.

Obecnie znaczny odsetek młodych lekarzy nie podejmuje pracy w zawodzie. Albo nie ma w ogóle takiej możliwości, albo nie jest w stanie zdecydować się na pracę za uposażenie grubo poniżej średniej krajowej. Czy w najbliższej przyszłości nie stanie się to przyczyną niedoboru lekarzy?




Najpopularniejsze artykuły

Fenomenalne organoidy

Organoidy to samoorganizujące się wielokomórkowe struktury trójwymiarowe, które w warunkach in vitro odzwierciedlają budowę organów lub guzów nowotworowych in vivo. Żywe modele części lub całości narządów ludzkich w 3D, w skali od mikrometrów do milimetrów, wyhodowane z tzw. indukowanych pluripotentnych komórek macierzystych (ang. induced Pluripotent Stem Cells, iPSC) to nowe narzędzia badawcze w biologii i medycynie. Stanowią jedynie dostępny, niekontrowersyjny etycznie model wczesnego rozwoju organów człowieka o dużym potencjale do zastosowania klinicznego. Powstają w wielu laboratoriach na świecie, również w IMDiK PAN, gdzie badane są organoidy mózgu i nowotworowe. O twórcach i potencjale naukowym organoidów mówi prof. dr hab. n. med. Leonora Bużańska, kierownik Zakładu Bioinżynierii Komórek Macierzystych i dyrektor w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Warszawie im. Mirosława Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk (IMDiK PAN).

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

2024 rok: od A do Z

Czym ochrona zdrowia będzie żyć do końca roku? Kto i co wywrze na system ochrony zdrowia największy – pozytywny i negatywny – wpływ? Do pełnej prognozy potrzeba byłoby zapewne stu, jeśli nie więcej, haseł. Przedstawiamy więc wersję, z konieczności – i dla dobra Czytelnika – skróconą.

Demencja i choroba Alzheimera – jak się przygotować do opieki?

Demencja i choroba Alzheimera to schorzenia, które dotykają coraz większą liczbę seniorów, a opieka nad osobą cierpiącą na te choroby wymaga nie tylko ogromnej empatii, ale także odpowiednich przygotowań i wiedzy. Choroby te powodują zmiany w funkcjonowaniu mózgu, co przekłada się na stopniową utratę pamięci, umiejętności komunikacji, a także zdolności do samodzielnego funkcjonowania. Dla rodziny i bliskich opiekunów staje się to wielkim wyzwaniem, gdyż codzienność wymaga przystosowania się do zmieniających się potrzeb osoby z demencją. Jak skutecznie przygotować się do opieki nad seniorem i jakie działania podjąć, by zapewnić mu maksymalne wsparcie oraz godność?

Wygrać z sepsą

W Polsce wciąż nie ma powszechnej świadomości, co to jest sepsa. Brakuje jednolitych standardów jej diagnostyki i leczenia. Wiele do życzenia pozostawia dostęp do badań mikrobiologicznych, umożliwiających szybkie rozpoznnanie sespy i wdrożenie celowanej terapii. – Polska potrzebuje pilnie krajowego programu walki z sepsą. Jednym z jej kluczowych elementów powinien być elektroniczny rejestr, bo bez tego nie wiemy nawet, ile tak naprawdę osób w naszym kraju choruje i umiera na sepsę – alarmują specjaliści.

Jak cyfrowe bliźniaki wywrócą medycynę do góry nogami

Podobnie jak model pogody, który powstaje za pomocą komputerów o ogromnej mocy obliczeniowej, można generować prognozy zdrowotne dotyczące tego, jak organizm za-reaguje na chorobę lub leczenie, niezależnie od tego, czy jest to lek, implant, czy operacja. Ilość danych potrzebnych do stworzenia modelu zależy od tego, czy modelujemy funkcjonowanie całego ciała, wybranego organu czy podsystemu molekularnego. Jednym słowem – na jakie pytanie szukamy odpowiedzi.

Budowanie marki pracodawcy w ochronie zdrowia

Z Anną Macnar – dyrektorem generalnym HRM Institute, ekspertką w obszarze employer brandingu, kształtowania i optymalizacji środowiska pracy, budowania strategii i komunikacji marki oraz zarządzania talentami HR – rozmawia Katarzyna Cichosz.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Kongres Zdrowia Seniorów 2024

Zdrowy, sprawny – jak najdłużej – senior, to kwestia interesu społecznego, narodowego – mówili eksperci podczas I Kongresu Zdrowia Seniorów, który odbył się 1 lutego w Warszawie.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.




bot