SZ nr 1–16/2023
z 19 stycznia 2023 r.
Astronomiczne rachunki za leczenie w USA
Krzysztof Boczek
Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.
Żaden kraj nie wydaje na ochronę zdrowia aż tyle co USA. W 2021 r. wydatki Amerykanów na leczenie wzrosły o 2,7% i sięgnęły astronomicznej sumy 4,3 biliona dolarów! To 12 tys. 914 dolarów na Amerykanina! Choć trzeba zaznaczyć, że ta średnia jest de facto wyższa, bo aż 29 mln Amerykanów w 2019 r. w ogóle nie miało żadnej polisy ubezpieczeniowej i lwia ich część nie płaciła za leczenie.
Największa gospodarka na świecie wydaje aż 18,3% swojego PKB na ochronę zdrowia – to monstrualnie dużo. Prawie 2 razy więcej niż średnia dla ponad 40 najbardziej rozwiniętych krajów na świecie – państw OECD. Państwa w tym gronie przeciętnie na ochronę zdrowia wydają 9,7% PKB (jeszcze przed pandemią, w 2019 tylko 8,8%).
100 mln Amerykanów z długami za leczenie!
Leczenie słono kosztuje w USA. Tak słono, że co roku aż 56 mln Amerykanów zaciąga długi na ten poczet, lub zostaje takimi długami obciążona przez placówki zdrowotne. Z tego ok. 11 mln osób zaciąga tzw. chwilówki – wysoko oprocentowane pożyczki (do prawie 30%), by spłacać obciążenia na swoich kartach kredytowych. Według Kaiser Health News, rzesza ok. 100 mln Amerykanów ma obecnie zaciągnięte długi na poczet leczenia – czyli prawie co trzeci mieszkaniec USA.
Miliony z nich muszą sobie ograniczać jedzenie, by starczyło im na opłacenie takiej raty kredytu. Z badań, jakie wykonała KHN i NPR wynika, że w ciągu ostatnich 5 lat ponad połowa Amerykanów miała taki kredyt/ dług na leczenie.
Nic więc dziwnego, że powodem nr 1 dla bankructw indywidualnych w USA są wydatki właśnie na leczenie – stanowią aż 2/3 wszystkich bankructw.
W ostatnich latach ogłasza je... średnio 530 tys. rodzin rocznie! Ale w latach kryzysowych (np. 2009 r.), ta liczba przekraczała nawet 830 tys. Między 2006 a końcem 2021 r. bankructwo indywidualne sądy przyznały aż 15,3 mln Amerykanów! Co do nich doprowadza? Amerykańskie media pełne są opisów skandalicznie wysokich, wręcz kosmicznych rachunków, jakie dostają pacjenci. Często te bezpodstawnie duże kwoty, w wyniku działań prawników pacjentów lub upublicznienia przypadku przez media, są obniżane lub nawet anulowane. W mediach prawnicy doradzają też, co i jak trzeba robić, by albo dostawcy usług medycznych lub ubezpieczyciele nie łupili obywateli.
Opisujemy kilkanaście absurdalnie wysokich rachunków, jakie Amerykanie dostali za usługi zdrowotne, głównie w latach 2021 i 2022.
489 tys. dol. za powietrzne pogotowie
Sean Deines wiosną 2020 r. stracił pracę jako barman – wybuchła pandemia. Pojechał w odwiedziny do ojca w odludnych terenach Wyoming. Źle się poczuł. Trafił do szpitala w Casper, a stamtąd przetransportowali go helikopterem do szpitala Uniwersytetu Kolorado. Tam potwierdziła się wstępna diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna, szybko rozwijający się nowotwór krwi. Sean zdecydował, że wraca do Karoliny Płn. gdzie miałby opiekę rodziny i gdzie działa główna placówka jego ubezpieczyciela. Angel MedFlight zapowiadała, że zaakceptują stawki ubezpieczyciela i pacjent nie będzie musiał dopłacać. Sean poleciał więc z pielęgniarką podającą mu tlen na pokładzie. Miesiąc leczył go szpital, a gdy już się dobrze poczuł, dostał rachunek. I znów źle się poczuł. Bardzo źle: 489 tys. dolarów do zapłaty za lot ok. 2,2 tys. km. W tym było także ok. 70 tys. dol. za krótki odcinek zwyczajnym ambulansem – z lotniska do pobliskiego szpitala.
Stawki horrendalnie wysokie. Jak się później okazało, przejazd z lotniska do szpitala był 30 razy droższy niż standardowo na tej trasie. Co istotniejsze, okazało się, że firma Angel MedFlight wykonała lot, zanim otrzymała potwierdzenie płatności ze strony ubezpieczyciela Blue Cross. Ten zaś, już po wykonanym locie, nie zgodził się na płatność, uznając, że nie było to niezbędne ze względów medycznych. I to mimo iż poprzedni lot – z Casper do Kolorado – firma zgodziła się opłacić bez dyskusji, choć stan pacjenta był wtedy lepszy. Obydwie firmy chciały, by Deines za to zapłacił. Gdy o sprawę zaczęły wypytywać media – Kaiser Health News – nagle rachunki „wyparowały”. Obydwie firmy przeprosiły pacjenta i obiecały, że nie będzie on obciążany żadnymi kosztami.
117 tys. dolarów za urodzenie wcześniaków
Greg i Sugar Bullowie zdecydowali się na dzieci, wybierając surogatkę. Mieszkała dwa stany dalej. Ciąża przebiegała dobrze, do 34. tygodnia. Wtedy matka dostała objawów stanu przedrzucawkowego. Lekarze zarządzili poród. Niemowlaki musiały spędzić ponad tydzień na oddziale intensywnej terapii noworodków w Utah Valley Hospital. Rachunek przyszedł szybko. 117 tys. i 84 dol., z czego para miała pokryć 80 tys. dolarów. Ubezpieczyciel powoływał się na to, że nie dostał ze szpitala dokumentów, które usprawiedliwiają „nagły wypadek”, w jakim doszło do wcześniejszego porodu. Innymi słowy, podważał potrzebę takiego przyśpieszonego zabiegu.
Bullowie wynajęli firmę specjalizującą się w dochodzeniu praw pacjentów dojonych z życiowych oszczędności. Mimo otrzymania dokładnego katalogu dalszych kroków i wymaganych dokumentów, szpital nadal nie chciał przesłać medycznych dokumentów do ubezpieczyciela. Walka trwała. Dopiero gdy bliźniaki miały już 1,5 roku, Bullowie doszli do porozumienia ze szpitalem. Zapłacili jedynie 10% początkowej sumy, jakiej od nich zażądano – ok. 8 tys. dolarów.
85 tys. dol. za operację wyrostka + zabieg z powodu powikłań
Historia Shannona Harnessa – 39-letniego weterana piechoty morskiej – też dowodzi tego, że w USA pacjent nie powinien odpuszczać i musi walczyć o to, by nie przepłacać za horrendalnie zawyżone rachunki.
Harness trafił do szpitala Heart of the Rockies Regional Medical Center z bólem brzucha. Wyszedł z niego z rachunkami na 85 tys. dolarów. Placówka jest non profit.
Co tak drogo? Trzeba było wyciąć mu wyrostek robaczkowy. Po tym relatywnie prostym zabiegu wystąpiło jednak powikłanie – krwiak. Tydzień później więc kolejna operacja. Shannon nie miał ubezpieczenia, więc dostał rachunek ze szpitala na 80 tys. 232 dolary i dodatkowe ponad 5 tys. dol. od konsultowanych specjalistów. Harness nie miał z czego opłacić tak horrendalnie wysokiego rachunku. Najpierw więc, po miesiącach negocjacji, szpital dał mu 30% upustu za to, że były dwie operacje. Potem weteran argumentował, że za drugą nie powinien w ogóle płacić, bo powikłanie wystąpiło z powodu błędów placówki, a nie jego. Cena spadła do 25 tys. dolarów. Wreszcie Harness powołał się na zapisy HealthCare BlueBook, która wskazywała, że takie zabiegi w USA nie powinny kosztować więcej niż 12 tys. dolarów. Szpital zszedł z ceną do 22,3 tys. dolarów. Wtedy Shannon poszedł do mediów. Po tym, jak jego przypadek opisał Kaiser Health News, cena spadła do 19,3 tys. dolarów. Już była ponad 4 razy niższa niż początkowo. I to Harness zamierzał już zapłacić.
48 tys. doarów za 20 minut lotu powietrznym ambulansem
Alvin Letner – emerytowany nauczyciel – w lutym 2019 jechał swoim starym motorem BMW, gdy wyskoczył mu na drogę pies. Uderzenie i hamowanie wyrzuciło go z siodełka. Złamał kręgosłup szyjny, 3 żebra i łokieć. Gdy wyzdrowiał dostał rachunek na 48 tys. 934 dolarów. Tylko za transport lotniczą sanitarką do Freeman Hospital West w Joplin, stan Missouri. Dystans 30 mil, lot trwał 20 minut. Alvin nic nie pamięta z tego transportu – stracił przytomność w wypadku, ale Air Methods twierdzi, że zgodził się na podwyższone koszty i podpisał dokumenty. Ubezpieczyciel nie zgadza się na zapłatę za tak drogą usługę, a obecne prawo federalne w takich sytuacjach zmusza pacjenta do opłacenia różnicy. Letner ma więc zapłacić ponad 40 tys. dolarów za 20-minutowy lot.
W podobnej sprawie z lata 2021 pacjentka chora na koronawirusa miała zapłacić 52 tys. dol. za lot z nią na pokładzie między dwoma szpitalami w Pensylwanii. Ona też nie była świadoma, co się dzieje – była nieprzytomna, gdy za nią podjęto decyzję o transporcie.
38 tys. 398 dolarów za pojedynczy zastrzyk ze starym lekiem na nowotwór
Paul Hindis miał zaawansowanego raka prostaty i był już po kilku fazach leczenia, gdy podano mu 2 razy domięśniowe zastrzyki z leuproreliny przeznaczone do hamowania uwalniania hormonu przez gruczoł krokowy przez trzy miesiące. Rachunek z organizacji non profit za owe 2 zastrzyki – Uniwersytetu Medycznego Chicago – zwalił go z nóg: 73 tys. 812 dolarów. Tymczasem standardowo to w USA kosztuje 2,5 razy mniej – nieco ponad 27 tys. dolarów. Ubezpieczyciel zapłacił prawie 20 tys. dol., zaś Hindis przez rok negocjował obniżenie stawki. Ostatecznie dopłacił tylko 7 tys. dolarów.
Użyty do zastrzyku lek (Lupron Depot) produkowany jest w USA od 1973 r. W Wlk. Brytanii zastrzyk ów kosztuje... 260 dolarów. Jest łatwy do przechowywania, do podania, także przez pielęgniarki, a szpitale w USA chętnie go podają. Bo na tym pojedynczym zastrzyku mogą zarabiać tysiące dolarów.
17 tys. dolarów za wizytę na SOR
Frankie Cook, nastolatka ze szkoły średniej w Rome w stanie Georgia, wpadła autem w poślizg. Jej samochód koziołkował 3 razy zanim zatrzymał się na drzewie. Jej nic się nie stało – miała zapięte pasy, aktywowały się poduszki powietrzne. Tylko bolała ją głowa. Ale ojciec zabrał ją na najbliższy oddział ratunkowy, by sprawdzić czy nie ma wstrząśnienia mózgu – miała mieć wkrótce egzamin. W przychodni Atrium Health Floyd Urgent Care Rome, recepcjonistka oświadczyła im, że nie akceptują ubezpieczeń samochodów – z tego miała zostać opłacona wizyta. Niektóre placówki zdrowia faktycznie nie akceptują ubezpieczeń pojazdów, by nie czekać długo na zwroty kosztów od ubezpieczycieli – to czasochłonne. W oddalonym o milę Centrum Medycznym tej samej firmy, już z SOR-em, przyjęto Frankie Cook na wizytę. Ale w trybie „emergency” – nagłego wypadku. A to oznacza znacząco podwyższone koszty. Wizyta trwała kilka minut. Lekarz obejrzał Frankie, zrobił zapobiegawczo tomografię komputerową głowy i ciała i odesłał do domu z radą, by odpoczęła i wzięła tabletki od bólu głowy. Skan nic poważnego nie wykazał.
Jej ojciec Russell, szybko dostał rachunek. 17 tys. dolarów! 12,5 tys. dol. miała kosztować kilkuminutowa konsultacja (sic!), a ponad 4 tys. dol. – podwójny tomograf (osobno na głowę i ciało). Russel nie zapłacił tego rachunku. Po kilkunastu miesiącach ubezpieczyciel uregulował większość, a Russel zapłacił tylko resztę – 1047 dolarów.
6,6 tys. dolarów za 6 szwów i zastrzyk
Jason i DeeAnn Deanowie prowadzą w stanie Tennessee biznes, który łączy farmę organiczną z konsultingiem nt. zdrowia. Jason podczas budowania jakiejś konstrukcji przeciął sobie kolano na farmie i zabandażował to. Ale krwawiło. Miał polisę z niskimi opłatami miesięcznymi i wysokim swoim udziałem. W mieście Pułaski na oddziale ratunkowym założono mu 6 szwów i dostał zastrzyk przeciwtężcowy. Spodziewał się wysokiego rachunku, ale nie aż takiego – za krótką wizytę dostał do zapłaty 6589 dol., z czego on miał opłacić 4278 dol., resztę ubezpieczyciel.
W tym samym czasie jego żona DeeAnn dostała wysokiej gorączki. Kolejna wizyta na SOR. Konsultacje lekarskie i badanie w laboratorium wykazały, że ma gorączkę plamistą Gór Skalistych, potencjalnie śmiertelną infekcję przenoszoną przez kleszcze. Przepisano jej antybiotyki i płyny dożylne. Za te konsultacje i badania dostała rachunek na 1990 dolarów.
Dziurawe sito „No Surprises Act”
Od stycznia 2022 r. obowiązuje „No Surprises Act” – prawo, które ma przeciwdziałać takim szokująco wysokim rachunkom. Pacjent musi być wcześniej poinformowany o tym, jakie koszty opłaci ubezpieczyciel, a jaka część przypadnie na niego. Ale ustawa jest dziurawa – część z ww. sytuacji już zaistniała, gdy obowiązywało to prawo.
Na przykład spod tej ustawy wyjęte są przewozy ambulansem naziemnym, czyli 98% wszystkich przewozów pacjentów. Czemu? Bo często te usługi są organizowane przez lokalne władze/ instytucje publiczne, np. straże pożarne. Ustawodawca uznał, że władze lokalne muszą sobie jakoś dorobić, by utrzymać tę służbę, więc mogą żądać, ile dusza zapragnie.
Faktem jest, że przed wejściem w życie tej ustawy sytuacja Amerykanów była znacząco gorsza. Bo np. na operacje nagłe, w trybie pilnym, na konsultacje byli wzywani specjaliści spoza szpitala. I tacy spece żądali w takiej sytuacji stawek po kilkadziesiąt razy (sic!) wyższych niż rynkowe. Dochodziło do tego, że pacjent wprowadzany w stan uśpienia miał informację, że operacja będzie go kosztować ponad 100 tys. dol., z czego przygniatającą większość pokryje ubezpieczyciel, a gdy budził się, to okazywało się, że dwa razy więcej i on musi pokryć tę różnicę. Bo zaszła niespodziewana konieczność wezwania specjalisty, co podwoiło koszt zabiegu. W skrajnych przypadkach krótka konsultacja specjalistyczna kosztowała leżącego na stole operacyjnym nawet 80–100 tys. dol. (sic!). Horrendalne zawyżanie rachunków było masowe – co roku były nimi zaskakiwane miliony Amerykanów (sic!). Według badań publikowanych w „Health Affairs”, tak kończyła się co piąta wizyta na oddziale ratunkowym w 2014 r.!
Łupienie pacjentów, którzy trafiali w nagłych przypadkach na SOR-y stało się na tyle dużym biznesem, że w niektórych placówkach to prywatne fundusze wykupywały tylko oddziały ratunkowe, by zarabiać na tym kosmicznie wysokie kwoty. „New York Times” pisał, że takie skubanie bezbronnych pacjentów będących w dramatycznej sytuacji bez wyjścia stało się wręcz „modelem biznesowym”.
Kilkanaście stanów (np. Kalifornia, Teksas) zakazały takich praktyk, ale nadal były one legalne w większości USA. W grudniu 2020 r. pierwszy raz próbowano je wprowadzić jako federalne prawo, ale wówczas nie udało się. Agresywnie działające fundusze prywatne, które są właścicielami wielu dostawców usług medycznych i żyją z wystawiania takich „zaskakujących rachunków”, wydały dziesiątki milionów dol. na reklamy i lobbing, by zatrzymać nowe prawo. I udało im się. Na 10 miesięcy. „No Surprises Act” wreszcie został przegłosowany we wrześniu 2021 r., z datą wejścia w życie od stycznia 2022. Federalny zakaz stosowania „zaskakujących rachunków” popiera aż 80 proc. Amerykanów.
1/4 pieniędzy w błoto
JAMA czyli „Journal of American Medical Association” opublikował raport nt. tego, jak wiele pieniędzy jest w amerykańskim systemie ochrony zdrowia marnowanych. Okazuje się, że sporo – aż 25%. Czyli około biliona dolarów. Jak? JAMA wyróżnił 6 głównych powodów marnotrawienia pieniędzy.
- Niepowodzenie w świadczeniu opieki – czyli wykonywanie usługi bez przestrzegania najlepszych praktyk klinicznych. Czyli błędnie i na próżno!
- Niepowodzenie w koordynacji opieki – jeśli leczenie nie jest odpowiednio skoordynowane, to jest nieskuteczne i generuje wyższe koszty dla pacjenta.
- Nadmierne leczenie lub opieka o niskiej wartości – niepotrzebnie zlecane zabiegi, testy lub procedury.
- Nieracjonalnie wysokie ceny za opiekę – o tym jest powyższy artykuł.
- Zbyt duże skomplikowanie administracji – wystawianie rachunków i potem ściganie pacjentów, koszty prawników, komorników, prowadzenia spraw sądowych...
- Oszustwa i nadużycia – np. konsument otrzymuje rachunek za usługę, której w ogóle nie otrzymał.
Drugą stroną tego medalu jest fakt, że pieniądze są marnowane na ogromną skalę także w wielu innych systemach opieki zdrowotnej krajów OECD. Nawet w relatywnie dobrze funkcjonujących, np. niemieckim – jeszcze kilka lat temu szacowano, że aż 20% funduszy w tymże jest marnotrawionych. Choć jednak w żadnym państwie OECD nie ma marnowanych aż tylu funduszy na ochronę zdrowia jak właśnie w USA. Bo kto bogatemu zabroni?
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?