Najbardziej zabolał mnie zarzut niegospodarności...
Z Krzysztofem Lehnortem, wiceprzewodniczącym Rady Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych, rozmawia Mariola Marklowska
- Czego domaga się Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych od członków Rady Śląskiej RKCh? Jak sformułował wniosek skierowany do was w listopadzie?
- UNUZ przesłał do rady dwa wnioski: jeden dotyczył zawieszenia Andrzeja Sośnierza w czynnościach dyrektora Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych do czasu jego odwołania, natomiast drugi – odwołania go z funkcji dyrektora i członka zarządu. Niestety, otrzymaliśmy je dopiero dwa dni po tym, jak informacje na ten temat pojawiły się w mediach. W efekcie radę zasypywano pytaniami, prosząc o opinię, jednak trudno się było wypowiadać w tej sprawie, ponieważ nie posiadaliśmy żadnych dokumentów.
- O zamiarze odwołania dyrektora Andrzeja Sośnierza dziennikarze dowiedzieli się od prezesa UNUZ już 21 listopada, podczas konferencji prasowej w Ministerstwie Zdrowia. Michał Żemojda zarzucił wówczas dyrektorowi Sośnierzowi niegospodarność i rażące naruszenie prawa.
- Znalazło się to w uzasadnieniu do wniosków, które UNUZ do nas skierował. Prawdę powiedziawszy, zabolało mnie, kiedy się dowiedziałem, że jednym z zarzutów, który uważam za najistotniejszy, jest niegospodarność. Rada od samego początku zajmowała się procedurą przetargową na system elektronicznych kart ubezpieczenia zdrowotnego, prowadzoną przez zarząd kasy. Każda nasza decyzja była poprzedzona stosowną uchwałą, a wydatki na ten system zostały uwzględnione w planie finansowym zatwierdzonym przez UNUZ. Zawsze też mieliśmy na względzie przede wszystkim dobro naszych ubezpieczonych.
- Skoro padł zarzut niegospodarności, to musiały się pojawić jakieś kwoty...
- UNUZ uznał, że dyrektor Śląskiej RKCh bezpodstawnie wydał 11 mln 612 tys. 570 zł na produkcję i dystrybucję kart chipowych.
- Dlaczego członkowie rady potrzebowali aż trzech posiedzeń, aby podjąć decyzję w sprawie odwołania lub pozostawienia na stanowisku Andrzeja Sośnierza?
- 27 listopada odbyliśmy zwykłe, zaplanowane wcześniej posiedzenie. Tego dnia otrzymaliśmy też komplet dokumentów od UNUZ. Potrzebowaliśmy jednak czasu na wnikliwe zapoznanie się z nimi. Kolejne posiedzenie miało miejsce dwa dni później. Poszerzyliśmy co prawda jego program o punkt dotyczący głosowania nad wnioskami UNUZ, ale ostatecznie do tego nie doszło. Poprosiliśmy bowiem o dodatkowe wyjaśnienia Zarząd Kasy, który przekazał nam własny, bardzo obszerny komplet dokumentów. Zawierał m.in. raport Najwyższej Izby Kontroli, która kontrolując we wrześniu br. Śląską RKCh, nie dopatrzyła się żadnych uchybień w procedurze przetargowej na system kart elektronicznych. Pojawiły się również nowe materiały z UNUZ. Urząd oczekiwał od nas odpowiedzi na kilka pytań, m.in. chciał wiedzieć, czy rada sprawowała prawidłową kontrolę nad wydawaniem środków. Potrzebne nam były zatem dodatkowe wyjaśnienia Zarządu. Niestety, nie mieliśmy technicznych możliwości, aby dokonać szybszej analizy wszystkich dokumentów, stąd zapadła decyzja, aby przesunąć głosowanie na 3 grudnia. Dzięki temu przyjrzeliśmy się dokładnie procedurom przetargowym, zapoznaliśmy z wynikami kontroli NIK i wszystkimi uchwałami rady, której skład został przecież niedawno zmieniony.
- Wynik głosowania (5 do 4 za pozostawieniem dyr. Sośnierza na stanowisku) świadczy o tym, że czterech członków nie pozbyło się wątpliwości. A może się przestraszyli, że jeśli się sprzeciwią prezesowi UNUZ, wprowadzi on w kasie zarząd komisaryczny i zawiesi radę?
- Trudno mi się wypowiadać w imieniu wszystkich członków. Myślę, że każdy zagłosował zgodnie z własnym przekonaniem i sumieniem. O groźbie wprowadzenia zarządu komisarycznego dowiedzieliśmy się z mediów. Nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnego dokumentu. Chcę jednak podkreślić, że Rada Śląskiej RKCh została wybrana przez Sejmik Województwa Śląskiego wyłoniony w demokratycznych wyborach przez mieszkańców tego regionu. Nie chciałbym komentować prasowych doniesień na temat planów prezesa Żemojdy. Również tych dotyczących ewentualnego połączenia Śląskiej kasy z inną kasą.
- Czy to prawda, że UNUZ zażądał od rady, by w projekcie przyszłorocznego planu finansowego obcięła o połowę wydatki na cele administracyjne?
- Niezatwierdzenie naszego planu w części dotyczącej kosztów administracyjnych było dla nas ogromnym zaskoczeniem. Zostaliśmy zmuszeni do rozpoczęcia pracy nad jego weryfikacją w pośpiechu. Nie mogliśmy się jednak zgodzić na wskaźniki i kwoty zaproponowane przez UNUZ, ponieważ ich uwzględnienie groziłoby paraliżem pracy tej instytucji. Przegłosowaliśmy więc własny plan oszczędnościowy, który zakłada m.in. zwolnienie 101 pracowników, czyli jedną siódmą wszystkich zatrudnionych, choć wcale nie mieliśmy odczucia, że są u nas przerosty administracyjne. W Śląskiej RKCh działa wiele struktur organizacyjnych, których nie ma w innych kasach. Na przykład – sieć rozsianych po całym województwie punktów zaopatrzenia ortopedycznego czy oddziały Rejestru Usług Medycznych. Istnienie tych placówek jest korzystne dla ubezpieczonych, którzy nie muszą dojeżdżać z odległych miast do jednego centralnego punktu, a co za tym idzie – wystawać w kolejkach. To szczególnie ważne dla osób niepełnosprawnych, które nie zawsze mają własny środek transportu. Zdecydowaliśmy się jednak jeszcze bardziej ograniczyć wydatki, do niezbędnego minimum, nawet na materiały biurowe. Większych oszczędności poczynić jednak nie możemy.