Do czego służy NFZ? To tylko z pozoru proste pytanie ujawnia całą złożoność sytuacji i skomplikowaną, i ważną rolę, jaką powinien spełniać Fundusz w polskim systemie ochrony zdrowia, a której to roli w dużym stopniu nie spełnia. W znacznie uproszczonym – żeby nie powiedzieć: prostackim ujęciu, Fundusz powinien zakontraktować świadczenia zdrowotne dla osób w nim ubezpieczonych i wydać na to pieniądze. Tak, ale przez kontraktowanie Fundusz powinien tworzyć cały system dostępu do świadczeń zdrowotnych i to w najróżniejszych aspektach. To Fundusz poprzez proces zakontraktowania tych świadczeń jest odpowiedzialny zarówno za dostęp do nich, za ich jakość, ilość, za sprawność funkcjonowania systemu i koordynację podmiotów biorących w nim udział. Rola Funduszu powinna być kreatywna i aktywna w całym procesie kontraktowania. Niestety, z ubolewaniem stwierdzam, że Fundusz w swoim działaniu ogranicza się zasadniczo tylko do roli biernej. Nie inspiruje powstawania nowych ośrodków, tam gdzie ich brak, nie zapobiega nadmiernemu zagęszczeniu niektórych placówek, nie kieruje się jakością świadczeń, a co najwyżej jakością lub datą produkcji posiadanej aparatury. Ta całkowicie bierna rola wynika między innymi z przyjętego swego czasu punktowego sposobu oceny ofert. Jest to sposób wygodny dla pracowników Funduszu, dzięki niemu można usprawiedliwić każdą głupotę popełnioną podczas kontraktowania i nie ponosić za nią żadnej odpowiedzialności.
Niestety, to polityka zmieniających się rządów wtrąciła Fundusz w tak bierną rolę. I niczego tutaj nie zmieniły nieudacznie skonstruowane przez Ministerstwo Zdrowia tzw. mapy potrzeb zdrowotnych, które w żadnym stopniu nie są mapami potrzeb, a co najwyżej mapami funkcjonowania aktualnej struktury zakontraktowanych placówek. W niczym również nie pomaga z zadęciem wdrażany system oceny inwestycji tzw. IOWISZ, przez który przechodzi wszystko, w tym również ewidentne głupstwa, czego już mamy liczne przykłady w Polsce. No i, na dodatek, ostatnie polityczne pomysły, aby koncentrować świadczenia pod jednym dachem, nie zważając, czy łatwo, czy trudno będzie pacjentom pod ten jeden dach dojechać. Wszystko to – i wiele jeszcze innych decyzji polityków – powoduje, że rola Funduszu w systemie jest całkowicie bierna.
To jednak tylko NFZ jest w Polsce w stanie organizować system opieki zdrowotnej, gdyż tylko on ma niezbędne do tego narzędzia. Fundusz ma pieniądze, ma zasoby informacyjne o świadczeniach, ich ilości i rozmieszczeniu. Uruchamiając zespoły analityczne, Fundusz byłby w stanie ocenić również jakość świadczeń – i to nie tylko pod kątem sprzętu używanego do ich wykonywania – ale i z punktu widzenia rezultatu zdrowotnego. Odkąd jestem ponownie w sejmie, czyli od niespełna trzech lat wszyscy są za uruchomieniem i wzmocnieniem roli analitycznej Funduszu. I co? I nic. Gadanie, gadanie, gadanie.
Problem kreatywnej i organizatorskiej roli Funduszu to problem nie tylko rozwiązań legislacyjnych, w których przychodzi Funduszowi działać. To również problem kadr w nim funkcjonujących. Kierownicze kadry Funduszu dobierano właśnie do realizowania takiej biernej roli, a w ślad za tym stopniowo kreatywnie nastawieni pracownicy – wywodzący się jeszcze z kadr kas chorych – również przybierali bierne i asekuracyjne role. I tak to już jest. Sądzę, że najbliższe miesiące nie przyniosą żadnej zmiany w realnym działaniu NFZ. Mam jednak nadzieję, że zbliżające się wybory parlamentarne będą okazją do otrzeźwienia i przemyślenia na nowo polityki zdrowotnej państwa, w tym roli poszczególnych ogniw zarządzania opieką zdrowotną, a więc przede wszystkim roli ministra zdrowia i NFZ. I oby to nie były zmiany na gorsze, do czego, niestety, stopniowo się przyzwyczajamy.