Ministerstwo Zdrowia rzutem na taśmę zdążyło dotrzymać warunku porozumienia zawartego w lutym z rezydentami i 8 maja przekazało do uzgodnień międzyresortowych projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, zawierający m.in. skrócenie – o rok – czasu, w jakim osiągniemy poziom 6 proc. PKB na zdrowie w wydatkach publicznych.
Między innymi, bo nowelizacja ma zrealizować też inne punkty porozumienia – dotyczące wynagradzania rezydentów za dyżury (w ustawowym wymiarze będzie za nie płacił budżet państwa), dodatków, jakie otrzymają rezydenci, którzy zobowiążą się do przepracowania w Polsce dwóch z pięciu następujących po uzyskaniu specjalizacji lat czy wynagrodzeń części specjalistów. Same wynagrodzenia rezydentów będą uregulowane w rozporządzeniu, które – jak twierdzą przedstawiciele PR OZZL – jest już gotowe i ma wejść w życie razem z ustawą. Projekt tego rozporządzenia również jednak powinien zostać wcześniej przekazany do konsultacji publicznych, ministerstwo ma jednak jeszcze czas (data wejścia w życie przepisów to 1 lipca).
Upublicznienie projektu 8 maja oznacza, że minister Łukasz Szumowski dotrzymał porozumienia zawartego 8 lutego. Wtedy zobowiązał się do przedstawienia w terminie trzech miesięcy projektu skracającego czas dochodzenia do 6 proc. PKB o rok. Że zrobił to w ostatniej chwili? Reakcja młodych lekarzy w mediach społecznościowych może świadczyć, że nie liczyli na nic innego.
Ministerstwo Zdrowia szacuje skutki tej nowelizacji na ponad 27 miliardów złotych (w perspektywie dziesięcioletniej). Gros (25,7 mld zł) obciąży budżet państwa, pozostała kwota – NFZ.
Budżet państwa zapłaci przede wszystkim za przyspieszenie wzrostu nakładów publicznych na ochronę zdrowia – 17,5 mld zł, z czego ponad 2 mld zł przypada na rok 2018. Co ciekawe, w kolejnych latach (2019–2020) nowelizacja nie przewiduje skutków finansowych dla budżetu z tytułu przyspieszonego wzrostu, co potwierdza nasze wcześniejsze publikacje i wyliczenia, że wzrost nakładów zgodnie z ustawą 6 proc. PKB na zdrowie jest faktycznie odłożony do 2021 roku.
W dołączonych do nowelizacji dokumentach oceniających skutki regulacji próżno szukać całościowych wyliczeń dotyczących finansowych konsekwencji ustawy. Kwota 17,5 mld zł (koszty nowelizacji w zakresie szybszego wzrostu nakładów) odnosi się do obowiązującej ustawy, zgodnie z którą 6 proc. PKB zostanie osiągnięte w 2025 roku. Zapewne jednak Ministerstwo Zdrowia w trakcie prac nad projektem – czy to na etapie uzgodnień międzyresortowych, czy w parlamencie – będzie musiało takie szacunki i wyliczenia przygotować, bo przy uchwalaniu ustawy 6 proc. PKB na zdrowie resort zdrowia przygotował dwie wersje OSR – według jednej z nich dziesięcioletnie skutki finansowe ustawy miały wynieść mniej niż 120 mld zł, według drugiej – ponad 500 mld zł.
Nowe zasady finansowania dyżurów rezydentów oraz tzw. dodatki lojalnościowe w ciągu dziesięciu lat mają kosztować budżet państwa niemal 8 mld zł. Większość pochłoną wydatki na dyżury, blisko 2 mld zł są zarezerwowane na „lojalki” (600 zł miesięcznie, dla specjalizacji priorytetowych 700 zł), które dostaną rezydenci po podpisaniu zobowiązania do przepracowania w Polsce minimum dwóch lat (z pięciu po zakończonej specjalizacji).
Po podpisaniu porozumienia przedstawiciele PR OZZL zapewniali, że do rozliczenia się z dodatku będzie wystarczała jakakolwiek praca w Polsce (nawet poza sektorem ochrony zdrowia). Jednak już w marcu minister Łukasz Szumowski zapowiadał, że lekarz, który skorzysta z dodatku, będzie musiał przepracować wymagany czas, świadcząc usługi zdrowotne. Wówczas jednak minister dopuszczał, że będzie brany pod uwagę również sektor prywatny. Ostateczna propozycja resortu zdrowia jest bardziej restrykcyjna: lekarz będzie musiał przez dwa lata pracować w wymiarze godzin odpowiadającym jednemu etatowi w placówce udzielającej świadczeń finansowanych ze środków publicznych (czyli mającej kontrakt z NFZ). Lekarze, którzy skorzystają z opcji dodatku, a nie wywiążą się z podpisanej umowy, będą musieli zwrócić pobrane pieniądze, choć projekt przewiduje sytuacje, w których wojewoda będzie mógł umorzyć całość lub część zobowiązania lekarza.
Wydaje się, że dodatki lojalnościowe będą głównym (a być może jedynym) punktem sporu między rezydentami a ministrem. – To nie do końca zgodne z zapisami porozumienia – przyznawali młodzi lekarze w pierwszych reakcjach na opublikowany projekt. Prawdopodobnie będą chcieli od ministra uzyskać choćby zgodę na rozliczenie dodatku lojalnościowego przez pracę w sektorze prywatnym (na przykład we własnym gabinecie). Jednak sukces w tej sprawie jest mało prawdopodobny. Wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości stoi na stanowisku, że lekarze nawet bez specjalnych dodatków powinni odpracowywać koszty specjalizacji (a nawet studiów i specjalizacji), za którą płaci podatnik. Przepracowywać na rzecz tegoż podatnika, czyli w sektorze publicznym. Z naszych informacji wynika, że takie stanowisko zajmuje również premier Mateusz Morawiecki, co raczej przekreśla szanse na jakiekolwiek ustępstwa ze strony ministra zdrowia.
Projekt przewiduje również gwarancje wyższych zarobków dla specjalistów (6750 zł). Nie dla wszystkich: szanse na taką pensję będą mieć lekarze zatrudnieni na podstawie umowy o pracę u świadczeniodawców, którzy zawarli z Narodowym Funduszem Zdrowia umowy obejmujące udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w warunkach całodobowych lub całodziennych. Lekarz będzie musiał przy tym uczestniczyć w udzielaniu tych świadczeń i zobowiązać się wobec pracodawcy do nieudzielania tożsamych świadczeń u innego świadczeniodawcy mającego umowę z NFZ.
Na ten cel w najbliższych trzech latach NFZ musi znaleźć łącznie ok. 1,5 mld zł. Co będzie później? Zgodnie z lutowym porozumieniem w 2020 roku ma nastąpić ewaluacja jego realizacji.