Wstępnymi warunkami tego, aby jakieś działanie zostało zrealizowane, jest chęć lub przymus jego podjęcia. Pójdźmy dalej tropem chęci. Załóżmy, że ktoś ma chęć podjęcia działania w celu zrealizowania jakiegoś przedsięwzięcia lub osiągnięcia jakiegoś celu. Niektórzy nawet mówią, że wystarczy tylko chcieć i już sprawy będą toczyły się dobrze. Wychodząc z takich założeń, to chęć szczera miała przed laty z kogoś tam zrobić oficera. Śmiem jednak twierdzić, że chęć nie wystarczy. Po wyrażeniu chęci powinniśmy obmyślić plan działania i zważyć, czy mamy siły, umiejętności i wiedzę niezbędną do osiągnięcia celu. To tylko w piosence może być tak, że na ściernisku będzie San Francisco, a na kretowisku – bank.
Takie to rozważania o roli chęci w powodzeniu różnych przedsięwzięć nasuwają mi się, gdy obserwuję coraz to nowe dokonania resortu ochrony zdrowia. Wielokrotnie już pisałem o tym, że nadmierne wymagania stawiane placówkom leczniczym w ogóle nie biorą pod uwagę zasobów kadrowych i finansowych, którymi dysponujemy w Polsce. Nie wystarczy chęć, aby w każdym oddziale szpitalnym pracowało na całym etacie iluś tam specjalistów w sytuacji, gdy w Polsce nie ma ich wystarczającej liczby. Podejmując jakieś działanie, należy po prostu rozpoznać możliwości ich zrealizowania, bo wtedy może okazać się, że „po pierwsze, nie mamy armat”.
Ten przydługi wstęp to preludium do skomentowania kolejnej obietnicy, a mianowicie – bezkolejkowej i bezlimitowej realizacji świadczeń rehabilitacyjnych dla osób niepełnosprawnych. Ani obecne zasoby kadrowe, ani strukturalne (przychodnie, centra, ośrodki), którymi dysponuje Fundusz nie będą w stanie zrealizować tego zadania. Przecież większość osób niepełnosprawnych potrzebuje różnych zabiegów rehabilitacyjnych przez całe życie, a niektórzy codziennie. Jeśli placówki rehabilitacyjne będą chciały realizować świadczenia w ramach dotychczasowych limitów określonych przez NFZ, to tylko w ten sposób, że kolejka pozostałych osób (poza niepełnosprawnymi) zostanie przesunięta ad calendas graecas. Fundusz będzie więc musiał przeznaczyć na ten cel znaczne, dodatkowe środki i to z pewnością ucieszy te placówki, często wykorzystywane tylko w części.
Ale i to nie wystarczy. Trzeba będzie z pewnością ogłosić nowe konkursy, tak aby do systemu publicznego przystąpiły nowe placówki. I to też z pewnością ucieszy tych potencjalnych świadczeniodawców, którzy do tej pory pozostawali poza orbitą oddziaływania NFZ. Czy to wystarczy? Śmiem twierdzić, że nie. Populacja osób niepełnosprawnych jest w tej chwili niedookreślona. Obawiam się, że stworzone możliwości bezkolejkowego i bezlimitowego realizowania świadczeń dopiero ujawnią wielkość tej populacji i stworzą bodziec do dalszego jej wzrostu. I dopóki wszystko to będzie przez NFZ finansowane, dopóty wszyscy będą zadowoleni. Placówki lecznicze otrzymają zdecydowanie więcej pieniędzy za świadczenia rehabilitacyjne, niepełnosprawni będą usprawniani. No, może mniej zadowoleni będą ci, których ten system będzie przesuwał na koniec kolejki, czyli ci pracujący na to wszystko, którzy potrzebują rehabilitacji, aby powrócić do pracy – ale nie popadajmy w malkontenctwo.
Tak, wielu będzie zadowolonych dopóki wystarczy pieniędzy. A nie wystarczy, bo system ochrony zdrowia to nie tylko rehabilitacja.