Lekarze w ramach protestu chcą wypowiadać klauzulę opt-out pozwalającą na dłuższy niż 48 godzin tygodniowo czas pracy. Tymczasem, zdaniem samorządu lekarskiego, powinien zrobić to minister zdrowia.
– Trzeba wyrazić żal, że do porządkowania prawa potrzebne jest wypowiadanie opt-out przez samych lekarzy, a nie wprowadzona przez rząd z odpowiednim terminem zmiana systemowa – ubolewa Maciej Hamankiewicz, prezes NRL.
Unia Europejska, ograniczając czas pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo, umożliwiła państwom członkowskim – w ramach siedmioletniego dostosowania się do tych przepisów – jego wydłużenie za zgodą doktora. Praca ponad unijną normę stała się jednak regułą, bez której w Polsce system opieki zdrowotnej przestałby działać.
Tylko czy jest co wypowiadać?
Prezes NRL Maciej Hamankiewicz przypomina, że twórcy Dyrektywy UE z 2003 r. dotyczącej niektórych aspektów organizacji czasu pracy dostrzegli, że w branży medycznej wielu krajów unijnych norma 48 godzin pracy tygodniowo nie może być zapewniona z dnia na dzień. Dlatego dano państwom członkowskim okres przejściowy wynoszący 7 lat liczonych od 1 sierpnia 2004 r. na stopniowe dostosowanie norm krajowego czasu pracy do wymaganych 48 godzin. – Oznacza to, że Polska, jako państwo unijne, powinna od sześciu lat mieć stworzone właściwe warunki do tego, aby pojedynczy lekarz nie był zobowiązywany do pracy ponad 48 godzin tygodniowo. Dlatego najważniejsza wobec takiego stanu rzeczy powinna być świadomość lekarzy, że opt-out to przeszłość. Lekarzom pozostaje umowa o pracę z możliwością wydłużenia godzin do 48 tygodniowo lub kontrakt – dodaje.
Praca zgodnie z przepisami
jest protestem
O zbiorowym wypowiedzeniu klauzuli opt-out przez lekarzy w Lublinie donosił „Dziennik Wschodni”. Zrobili to, bo ich zarobki nie przystawały do liczby przepracowanych godzin. W niektórych szpitalach postawione przez lekarzy ultimatum spowodowało podwyższenie ich pensji, w innych jednak odpowiedzią dyrekcji była groźba zwolnienia z pracy. Z zapowiedzi lekarskiego związku zawodowego wynika, że wypowiedzenie klauzuli opt-out planują wszyscy lekarze w Polsce. – Wypowiadanie klauzuli pozwalającej na dłuższy niż wyznaczony Dyrektywą UE czas pracy to, po przejściu wszystkim możliwych pokojowych dróg negocjacji i uświadamiania polityków, forma nacisku na rządzących, aby podwyższyli pensje młodym lekarzom – mówi Jarosław Biliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Pilot lata 40 godzin
tygodniowo
Badania wykonywane przez armię amerykańską dowodzą, że jedna nieprzespana noc daje podobne efekty jak 1,9 promila alkoholu we krwi. Tymczasem w Polsce lekarz rekordzista przepracował więcej godzin w ciągu siedmiu dni niż ma ich tydzień! Z raportów Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że pracował 175 godzin w tygodniu bez przerwy, a tydzień ma ich przecież 168. Średnio doktorzy są w pracy po 70–80 godzin tygodniowo. Piloci samolotów pasażerskich, zgodnie z ustawą Prawo lotnicze, nie mogą latać więcej niż 40 godzin tygodniowo. Ale, jak widać, nikt się nie przejmuje tym, że przepracowany lekarz może popełniać błędy. W trakcie procesów wytaczanych przez poszkodowanych pacjentów wychodzi na jaw, że operujący był w szpitalu już kolejną dobę. Nikogo nie wystraszyła też śmierć 44-letniej anestezjolog w Szpitalu Powiatowym w Białogardzie podczas czwartej doby dyżuru ani zgon w piątej dobie dyżuru anestezjologa w Głubczycach.
Czy ministerstwo zapewnia
bezpieczeństwo chorym?
Prawda jest taka, że polski system opieki zdrowotnej bez klauzuli opt-out w ogóle przestałby funkcjonować. Jeśli lekarze leczyliby przepisowe 48 godzin tygodniowo, nie udałoby się obsadzić dyżurów w szpitalach, a kolejki do świadczeń wydłużyłby się dwukrotnie. Dlatego ministerstwo zdrowia o uporządkowaniu przepisów milczy.
Milena Kruszewska, rzeczniczka MZ, informuje, że wydłużenie czasu pracy może nastąpić w ramach tzw. klauzuli opt-out za pisemną zgodą pracownika. W takim przypadku maksymalny czas pracy wynosi 78 godzin na tydzień. Dodaje, że lekarz może cofnąć zgodę na pracę w wymiarze przekraczającym 48 godzin na tydzień w przyjętym okresie rozliczeniowym, informując o tym pracodawcę na piśmie z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia. Resort zdrowia całą odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa chorym przerzuca więc na kierownika podmiotu leczniczego i lekarza, który powinien pracować zgodnie z zasadami deontologii zawodowej, która mówi, że dobro chorego jest nadrzędną zasadą wykonywania zawodu.
Ministerialna demencja
– Trzeba wyrazić żal, że do porządkowania zapisów dyrektywy potrzebne jest wypowiadanie opt-out przez samych lekarzy, a nie wprowadzona przez rząd z odpowiednim terminem – siedmiu, ośmiu, dziewięciu lat wcześniej – zmiana systemowa – ubolewa Hamankiewicz. Doktorzy robią to, bo ich płace nie drgnęły od 2007 r. i wynoszą netto 2200–2570 zł. Ich żądania są zgodne z tymi, których domagał się publicznie obecny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, zanim objął to stanowisko. Dziś, mogąc zrealizować własne postulaty, zapomniał o nich. Chodzi o dwie średnie krajowe dla doktora w trakcie specjalizacji i trzy dla specjalisty. To oznaczałoby, że lekarz zarabiałby na rękę 5,5 tys. zł, a specjalista 8 tys. zł. Wypowiadający opt-out skarżą się, że dyrektorzy szpitali grożą im zwolnieniem z pracy. Przepisy mówią jednoznacznie, że pracodawca nie może podejmować działań dyskryminujących wobec pracowników, którzy nie wyrazili zgody na pracę w wymiarze przekraczającym przeciętnie 48 godzin na tydzień.