Media miewają z niektórymi tematami problem – na przykład z mówieniem o działaniach destrukcyjnych, których nagłośnienie może spowodować ich rozreklamowanie. Tak jest między innymi z samobójstwami i plagą fałszywych alarmów bombowych. Istnieje po prostu obawa, że news o tym, że ktoś znany popełnił samobójstwo, albo gdzieś z powodu głupiego telefonu trzeba było ewakuować szpital, znajdzie ochoczych naśladowców.
Dlatego dziennikarze unikają tego typu spraw, co łamie stereotypy, i wbrew obiegowym opiniom dowodzi, że jednak pościg za sensacją ma swoje granice. Z drugiej jednak strony tak właśnie rodzą się tematy tabu. Milczenie mediów może okazać się kłopotliwe, bo jak na przykład w tej sytuacji dotrzeć do opinii publicznej z informacją, że w Polsce liczba samobójstw wśród nastolatków w ostatniej dekadzie wzrosła ponaddwukrotnie? Jak potrząsnąć rodzicami i nauczycielami, żeby z większą niż dotąd wrażliwością zaczęli przyglądać się swoim podopiecznym?
Z takim dylematem stykają się organizatorzy kampanii Forum Przeciw Depresji, którzy ostatnio poświęcają dużo miejsca właśnie depresji wśród nastolatków i próbują się z przekazem przebić do publicznej świadomości. Oczywiście wiem, że kampania jest finansowana przez firmę farmaceutyczną, ale akurat w tym wypadku bardzo składnie zainteresowanie producenta leków zbiega się z potrzebami społecznymi i możliwościami mediów. Forum Przeciw Depresji zorganizowało w lutym w Warszawie konferencję prasową pod hasłem „Znikające dzieci. Stop samobójstwom w nastoletniej depresji”, dając mi w ten sposób doskonały pretekst do zajęcia się tematem. Przyjąłem propozycję z wdzięcznością. W bezpieczny sposób, powołując się na całą tę akcję i opinie ekspertów, mogłem opowiedzieć w Faktach o tym, że każdego roku w Polsce prawie stu nastolatków odbiera sobie życie, i że problem jest poważny i należy mu przeciwdziałać.
Depresja jest w Polsce epidemią, której skali i konsekwencji jeszcze chyba nie ogarniamy. Nie mamy jeszcze tej wiedzy i wrażliwości, aby zauważać, że ludzie, z którymi obcujemy w różnych okolicznościach – zawodowych, szkolnych i biznesowych – zachowują się w sposób niezrozumiały lub bywają niewydolni w tym, co robią, właśnie z powodu depresji. O samej depresji, podobnie jak o samobójstwach, też trudno mówić w mediach, bo odium choroby psychicznej ciąży temu schorzeniu jak kamień młyński u szyi. Kto ma depresję, powinien leczyć się u psychiatry i brać odpowiednie leki, a taki ktoś w powszechnym, prymitywnym ujęciu jest wariatem. A jak wiemy z mediów, wariaci bywają niebezpieczni. Trudno walczyć ze stereotypami, trudno walczyć z tabu, trudno stąpać po cienkiej granicy, która w przestrzeni publicznej oddziela destrukcję od profilaktyki.