SZ nr 38–41/2001
z 17 maja 2001 r.
Elektrostymulacja
Witold Ponikło
System nerwowy człowieka, a szczególnie jego mózg – budzi fascynacje wielu ludzi. Dla jednych jest przedmiotem podziwu z powodu doskonałości funkcjonowania, dla innych – obszarem, na którym koncentrują się ich zawodowe zainteresowania, jeszcze dla innych – systemem, który zawodzi, choruje i przysparza ogromnego bólu lub powoduje "odcięcie" pacjenta od świata zewnętrznego.
Dla współczesnej techniki medycznej system nerwowy człowieka stanowi również ogromne wyzwanie, zmuszając do:
- starań celem pełnego poznania i zrozumienia wyniszczających go mechanizmów takich chorób, jak porażenie mózgu, choroba Parkinsona, ALS i inne chroniczne dolegliwości;
- wysiłków zmierzających do eliminacji lub przynajmniej obniżenia stopnia nasilenia objawów wskazanych wyżej chorób.
Diagnostyka układu nerwowego jest zadaniem trudnym. Pewien przełom w standardowej diagnostyce obrazowej mózgu możliwy był dzięki systemom rezonansu magnetycznego, a w diagnostyce funkcjonalnej – dzięki systemom medycyny nuklearnej PET. Jednak ciągle jeszcze system nerwowy człowieka chroni swe tajemnice. Nie potrafimy na przykład z góry ocenić, które funkcje zniszczonych obszarów mózgu zostaną przejęte przez inne komórki, a operacje neurochirurgiczne są wciąż związane z dużym ryzykiem. Także zjawisko bólu – czyli informacja, że coś w naszym organizmie "źle" funkcjonuje – staje się utrapieniem dla pacjenta, w skrajnych przypadkach uniemożliwiającym prowadzenie normalnego życia.
Podstawowym sposobem leczenia chorób układu nerwowego są leki. Jeżeli przyczyna ich stosowania jest krótkotrwała, leczenie schorzenia lub niwelacja bólu są stosunkowo skuteczne. Znacznie gorzej jest w przypadku schorzeń przewlekłych – dawki leków muszą być systematycznie zwiększane. Ograniczenia pojawiają się stosunkowo szybko. Ze względów medycznych, powyżej pewnego progu, dawka nie może być już zwiększana, tymczasem organizm "przyzwyczaja się" do obecności substancji, która przestaje być skuteczna.
Alternatywą lub uzupełnieniem farmakoterapii chorób neurologicznych może być – w przypadku niektórych schorzeń – elektrostymulacja. Na przykład w chorobie Parkinsona Szpital Uniwersytecki w Atlancie (USA) przeprowadził pozytywnie zakończone próby kliniczne głębokiej stymulacji mózgowej, której celem jest niwelacja lub istotne ograniczenie drżenia (rąk), powodowanego niewłaściwą dystrybucją sygnałów elektrycznych sterujących mięśniami.
Technologia ta polega na:
- precyzyjnej diagnostyce miejsca (lub miejsc, znajdujących się w obydwu półkulach mózgu), generującego "błędne" pobudzenia w mózgu pacjenta;
- przeprowadzeniu zabiegu neurologicznego: wprowadzeniu w zidentyfikowany w procesie diagnostycznym obszar mózgu (około 1 cm3) elektrod stymulacyjnych;
- wszczepieniu w klatkę piersiową pacjenta indywidualnie zaprogramowanego generatora impulsów elektrycznych, połączonego z elektrodami wprowadzonymi do mózgu.
Technicznie technologia ta sprowadza się do elektrycznego przeciwdziałania zbędnym (chorobliwym) pobudzeniom komórek nerwowych, wynikającym z niedostatku dopaminy, która w mózgu człowieka zdrowego spełnia rolę nadzorcy pobudzeń komórkowych.
Z badań klinicznych nad głęboką stymulacją mózgową, prowadzonych w latach 1992-1997 wynika, że u 82% pacjentów, u których zastosowano stymulator, uzyskano efekt istotnego obniżenia drżenia. Podobne pozytywne efekty elektrostymulacji mogą być uzyskane także w przypadku skurczów spastycznych mięśni czy utraty kontroli nad zwieraczami odbytu i cewki moczowej.
Wydaje się, że leczenie niektórych schorzeń neurologicznych z użyciem elektrostymulacji ma dobrą przyszłość. Przesłanką do takiego stwierdzenia jest komfort życia pacjenta, u którego zastosowano elektrostymulację. Ograniczeniami dla tej relatywnie nowej technologii są wysokie koszty terapii i konieczność dostępu do nowoczesnych (a więc także kosztownych) metod diagnostycznych.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?