Szymek ma zostać odłączony od aparatury wbrew woli rodziców? „Polski Alfie Evans”.
Fot. Thinkstock
To tytuł jednego z materiałów opublikowanych na stronach tygodnika opinii poświęconego siedmiomiesięcznemu Szymkowi, który z zapaleniem mózgu trafił do warszawskiego szpitala przy ul. Niekłańskiej. W tle – szczepienie przeciw pneumokokom. I antyszczepionkowy zryw.
Tygodnik „Wprost”, portale parentingowe, media lokalne zgodnie pochylają się nad historią chłopca. Kilka dni po szczepieniu przeciw pneumokokom dziecko, według relacji rodziców, miało silne drgawki. Trafiło najpierw do szpitala w Radomiu, potem zostało przetransportowane do szpitala przy Niekłańskiej, na oddział intensywnej opieki medycznej. Chłopiec reanimowany, z objawami zapalenia mózgu, miał być badany przez komisję lekarską pod kątem orzeczenia śmierci mózgowej, ale po stwierdzeniu czynności życiowych od procedury odstąpiono.
Szpital – po publikacji w mediach społecznościowych dramatycznego postu krewnej dziecka (kilkanaście tysięcy komentarzy, kilkadziesiąt tysięcy udostępnień) wydał oświadczenie, w którym stwierdził m.in., że „komisja złożona z lekarzy specjalistów z dziedzin anestezjologii, neurologii i neurochirurgii na podstawie licznych określonych standardami badań i zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa nie orzekła o śmierci dziecka”. W tym samym oświadczeniu czytamy, że „do obecnej chwili nie ma potwierdzenia, że stan dziecka mógłby mieć związek z przebytym szczepieniem”.
To fakty. Ale w tej sprawie, sprawie powiązanej ze szczepieniem, fakty najwyraźniej liczą się najmniej. Ważniejsze są emocje. Najlepiej – skrajne. Takimi emocjami, strachem, karmią się antyszczepionkowcy, którzy zdążyli nie tylko powiązać stan dziecka ze szczepieniem, ale nawet konkretną serią szczepionki. W mediach społecznościowych – panika, przerażenie. I oburzenie – na bezdusznych lekarzy („chcą odłączyć dziecko od aparatury”), na tych, którzy decydują o obowiązku szczepień i go popierają („jest ryzyko, musi być wybór” – mantra Justyny Sochy i jej zwolenników). I oświadczenie prawnika, ściśle współpracującego z ruchem antyszczepionkowym.
Dlaczego jednak narrację antyszczepionkowców podejmują media tradycyjne, których relacje różnią się od wpisów na Facebooku głównie przewagą znaków zapytania nad wykrzyknikami?
Czy tak trudno wyciągać wnioski z przeszłości? Przypomnieć sobie historię z Kutna? Równo pięć lat temu media (prawdę mówiąc, nie tylko, bo i prokuratura), przesądziły, że to skojarzona szczepionka odpowiada za zgon sześciomiesięcznej Basi. Trwające kilka lat postępowanie, ekspertyzy biegłych, nie potwierdziły związku szczepienia ze śmiercią dziecka. O tragedii zdecydowały inne przyczyny, ale czy ktoś z tych, którzy sformułowali oskarżenia, zadał sobie trud, by sprawdzić – jakie?
Zadaniem, misją, dziennikarzy jest informować. Nie przekazywać treści, które na Facebooku zamieszczają zrozpaczeni bliscy dziecka, ale sprawdzać fakty. Weryfikować. Stawiać pytania. Przekazywać informacje. Nie wyobrażenia, odczucia. I na pewno nie kłamstwa. Informować, nie dezinformować.
To nie jest łatwe zadanie. Spoczywa ono na instytucjach odpowiedzialnych za funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej.