Kasy chorych w Polsce nie miały szczęścia. Nie wyszły ze stadium czteroletniej poczwarki i nigdy się nie dowiemy, jak cudny byłby to motyl finansowy. Zamiast kas i kasiarzy – 14 dni po opublikowaniu ustawy pojawi się "neszynal helf fałnd" i trzeba będzie jakoś zręcznie nazwać jego przyszłych pracowników. Może "enfoziki" albo "enfoludki"?
W każdej trudnej ustawie wszystkie złe lub nieprzyjemne informacje bywają opisane na końcu. Ustawa o NFZ ma 86 stron i 224 artykuły, więc jest w tym spora szansa, że nie każdy jej przeciwnik dotrwa w lekturze do końca.
Od art. 178 zaczynają się tzw. zmiany w przepisach obowiązujących. Mało kto je czyta, a zatem nie odkrywa, jak smaczne w treści i istotne są końcowe artykuły: od 197 do 244. Warto się im przyjrzeć uważniej.
Wg art. 199 – wysokość składki zdrowotnej wynosi 8% od dnia wejścia w życie ustawy do 31 grudnia 2003 r. No i mamy problem. Już raz uchwalono, w noweli ustawy o puz, wzrost składki do 8% od 1 stycznia br. Która data wejścia w życie tej składki jest prawdziwa: 1 stycznia 2003 r., czy raczej czternasty dzień po opublikowaniu ustawy o Funduszu?
W art. 200 napisano, że minister zdrowia nadzoruje we współpracy z UNUZ zawieranie umów przez kasy chorych na rok 2003, co nigdy nie nastąpi, bo zgodnie z art. 206 – z dniem wejścia w życie ustawy "znosi się UNUZ", a funkcje przynależne UNUZ-owi przejmuje minister zdrowia. Wniosek z tego taki, że opisana w ustawie (art. 200) specjalna jednostka organizacyjna, utworzona przez ministra zdrowia, czyli przyszła centrala Funduszu, obejmie w posiadanie 2 piętra w bardzo fajnym budynku z jedną windą przy ul. Chopina w Warszawie. Oraz z małym parkingiem, więc i petentów będzie tu raczej mało.
Art. 202 jest jak testament milionera, ponieważ wyznacza NFZ na jedynego spadkobiercę i dziedzica mienia kas chorych. Jakież to wspaniałe budynki, mebelki, komputerki, kibelki, fotele i foteliki przejmie NFZ od kas chorych (a w kasie lubelskiej – dodatkowo tony drogiego, żółtego papieru, zaaresztowanego dwa lata temu przez obecnego dyrektora LRKCh po poprzedniczce).
Zgodnie z art. 207 i w ślad za art. 37, centrala kasy branżowej załapuje się automatycznie do składu centrali NFZ, a 7 oddziałów terenowych – rozmnoży się w terenie do 16 tzw. komórek organizacyjnych ds. służb mundurowych. Ustawa nie wyjaśnia, w jaki sposób zostaną odseparowane zdrowotne pieniążki branżowe od cywilnych, ale powoływanie kierowników branżowych komórek oddaje w połączone ręce ministrów: obrony narodowej, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Prezes NFZ i dyrektorzy oddziałów NFZ mogą sobie dobrać takiego kierownika osobiście tylko wówczas, gdy panowie z ww. trzech ministerstw "siłowych" nie dogadają się w ciągu 30 dni. A jak się dogadają, to Pan Prezes NFZ albo Pan Dyrektor Oddziału NFZ mogą "swojemu" Panu Kierownikowi komórki branżowej skoczyć tam, gdzie pan Gołas chciał pocałować Pana Majstra.
Fundamentalny dla kasiarzy jest art. 208, zgodnie z którym pracownicy kas chorych stają się pracownikami właściwych oddziałów wojewódzkich Funduszu, pracownicy UNUZ i centrali BKChdSM – pracownikami centrali NFZ. Ale też nie do wieku emerytalnego, bo w art. 209 stoi, że tracą oni automatycznie robotę po 3 miesiącach, jeżeli w ciągu 2 miesięcy od wejścia ustawy o NFZ nie dostaną papierka z propozycją dalszej pracy.
Ten miliard złotych, o którym stale mówi się jako o kosztach wdrożenia NFZ, to w dużej części koszt realizacji art. 209 (nieziemsko wysokie odprawy). Przy obecnych problemach finansowych budżetu państwa i mizernej składce zdrowotnej należy oczekiwać, że większość kasiarzy dostanie pracę, bo będą konieczne oszczędności na odprawach. Do tego trzeba obiektywnie zauważyć, że po czterech latach istnienia kas chorych dochowaliśmy się całkiem niezłej i ostatnio przyjaźnie nastawionej do świadczeniodawców kadry kasiarskiej, która od ponad roku tkwi jednak w stanie hibernacji. Ta kadra nie wie, czy ma uciekać na chorobowe, szukać pracy gdzie indziej, czy też – zapisać się do jakiejś słusznej organizacji, by nie narazić się na oskarżenia o niekoniecznie życzliwy stosunek do lewicy.
Podsumowując, jedynym artykułem w NFZ, który mnie naprawdę "osłabił" i wpędził w pesymizm, jest art. 217. Pozwala on wspaniałomyślnie ZUS-owi i KRUS-owi "osiągać" do 31 grudnia 2005 r. poziom identyfikacji płacących składkę do... 60%, a od 1 stycznia 2006 r. – do 90%. Czy możemy wyjść z obecnego dołka finansowego, jeżeli dwaj jedyni, nieprawdopodobnie zurzędniczeni zbieracze składki zdrowotnej, mają taki luz?! Dlaczego dyrektorzy szpitali od zaraz i to na 100% muszą być efektywni, sprawni i przyjaźni dla ustawy 203, a ściągacze składki zdrowotnej – mogą jeszcze przez trzy lata być sprawni tylko na "pół gwizdka", a potem też nie "na full", lecz tylko na 90%?
Ustawa o NFZ nie da w roku 2003 wzrostu wydatków na opiekę zdrowotną, bo już na to za późno (mamy luty). Ale mam nadzieję, że pozwoli wypracować ujednolicone zasady kontraktowania, a w 2004 – zbliży do siebie ceny usług zdrowotnych w poszczególnych województwach.
Nie jestem za prostym ujednoliceniem cen w każdym miejscu Polski, bo wiem, że koszty leczenia w wielkich aglomeracjach zawsze będą wyższe niż w mieście powiatowym, a w tym z kolei – wyższe niż na wsi.