Likantropia (z gr. lýkos – wilk i ánthropos – człowiek) to wiara w zdolność przekształcania się ludzi w zwierzęta, zwłaszcza w wilki. Etymologię tego terminu wywodzi się też od króla Arkadii – Likaona, który, jak opisuje Owidiusz w Metamorfozach, został przemieniony w wilka, gdyż ośmielił się podać Zeusowi ludzkie mięso – ciało własnego syna.
Jak się potem okazało, pacjent „słyszał głosy” i był przekonany, że jest wilkołakiem. Rodzina już wcześniej zauważyła zmianę jego zachowania. Nie chciał wychodzić za dnia, nocą oglądał filmy i czytał książki o wilkach i wilkołakach. Diagnoza lekarzy brzmiała: schizofrenia paranoidalna z objawami likantropii klinicznej.
Likantropia znana jest od wieków. W kulturze kojarzy się z wilkołactwem i wskazuje na możliwość przeobrażenia człowieka w zwierzę, z przyjęciem charakterystycznych dla niego cech zewnętrznych. Przemianie ciała towarzyszyć może przemiana duchowa, przejawiająca się zmianą zachowania, np. pod wpływem księżyca, substancji lub czynności magicznych, demonów, szatana czy czarownic. Jednym z przykładów likantropii, jako kary za grzechy, może być historia króla Babilonii – Nabuchodonozora, który na siedem lat „z powodu swych bezbożnych czynów spadł do poziomu życia zwierząt dzikich” i „żywił się trawą jak woły […]. Włosy jego urosły niby [pióra] orła, paznokcie zaś jak [pazury] ptaka”. Do ludzkiej postaci powrócił po przebłagalnych modlitwach i uznaniu panowania Boga.
Likantropia bywa też utożsamiana z przemianą wyłącznie w aspekcie wewnętrznym, duchowym, jaka dokonuje się podczas niektórych obrzędów rytualnych o charakterze magiczno-religijnym, np. kulturach szamańskich. Szaman podczas ekstazy przybiera postać zwierzęcą, by stoczyć walkę ze złymi duchami. W tym przypadku likantropia stanowi element kultury religijnej danej społeczności, wyrażanej przez rytuały, np. obrzędy przejścia, obrzędy związane z leczeniem chorób, wypędzaniem demonów i pozyskiwaniem ducha opiekuńczego.
Likantropia to także problem medyczny, czyli zaburzenie psychiczne polegające na przekonaniu chorego, że zmienił się w zwierzę. Chory naśladuje wydawane przez wyobrażone zwierzę dźwięki, odgłosy, wygląd i zachowanie.
Likantropię, jako chorobę, prawdopodobnie pierwszy opisał grecki lekarz z II w. Marcellus Sidetes. W poemacie medycznym pt. De Lycanthropia uważa ją za szczególny rodzaj melancholii, która powoduje, że osoby nią dotknięte wychodzą nocą, naśladując we wszystkim wilki i przebywają aż do rana nad grobowcami. Występują też u nich charakterystyczne objawy: bladość skóry, słabowity wygląd, suche oczy i język, zatrzymanie wydzielania śliny. Chorzy są spragnieni, a na nogach mają owrzodzenia. Sidetes podaje też sposoby leczenia: upusty krwi aż do omdlenia, dieta, kąpiele w słodkiej wodzie, środki przeczyszczające lub teriak ze żmii.
Inny grecki lekarz żyjący w Rzymie za czasów Nerona – Areteusz z Kapadocji – w dziele „O przyczynach i oznakach chorób” osoby cierpiące na melancholię określił jako te, które „niepomne na siebie żyją życiem niższych zwierząt”. Według niego chorzy mogą sobie wyobrażać, „że przybierają inną postać niż ich własna”. I tak: „jednemu wydaje się, że jest wróblem, kogutem lub glinianą wazą; niektórzy wierzą, że są ziarnem gorczycy i bez przerwy trzęsą się ze strachu, że zje ich kura”. O likantropii, jako rodzaju melancholii, pisał też Galen – ostatni wielki lekarz starożytnego Rzymu. W jednym z pism użył terminu kynantropia na określenie stanu, w którym pacjenta uważa się za psa.
Od średniowiecza likantropia staje się głownie przejawem opętania. Zaczyna też być rozumiana dosłownie. Jean Bodin, historiograf i demonolog, w XVI w. opublikował dzieło „De la dèmonomanie des sorciers”. Wskazał w nim, że procesy czarownic i historie opowiadane przez ludzi są niezaprzeczalnym dowodem na rzeczywiste istnienie przemiany człowieka w zwierzę. Podał przykład Gillesa Garniera z Lyonu, który w dniu św. Mikołaja przemienił się w wilkołaka i porwał dziesięcioletnią dziewczynkę. Następnie zabił ją „swoją łapopodobną ręką” i zwierzęcymi zębami, a potem „zjadł mięso z jej ud i ramion”. Garnier został osądzony i spalony żywcem na stosie. Nie był to jedyny przypadek wilkołactwa ukarany stosem. W 1521 r. we Francji odbył się proces dwóch wieśniaków: Pierre’a Bourgota i Michela Verdunga, którzy przyznali się do wilkołactwa pod wpływem czarodziejskiej maści otrzymanej od diabłów. W tym samym roku odbył się proces kolejnych trzech „wilkołaków”. Ich ofiarą padały zwykle dzieci, ale w 1603 r. przed parlamentem w Bordeaux stanął nawet 13-letni chłopiec, Jean Grenier, oskarżony o likantropię przez rówieśniczkę.
Odmienny pogląd na wilkołactwo miał w tym czasie lekarz Johann Weyer, który w 1563 r. opublikował dzieło pt. „De praestigiis daemonum” (O oszustwach demonów). Był jednym z nielicznych, którzy publicznie odważyli się występować przeciwko „polowaniom na czarownice”. Twierdził, że ludzie nie mogą zamieniać się w wilki, gdyż jest to „sprzeczne z naturą i samym rozumem”.
W XVII w. powraca rozumienie likantropii jako choroby. Robert Burton w pracy pt. Anatomy of Melancholy (1621) określa ją, jako „wycie ludzi na grobach i polach nocą bez możliwości wyperswadowania im, że nie są wilkami lub jak bestie”. Dla Burtona likantropia to obłęd, choć zauważa też, że człowiek cierpiący na melancholię bywa, że „wyje podobnie jak wilk, szczeka podobnie jak pies, piekli się jak Ajax lub Orestes”. Burton podaje opisy kilku przypadków likantropii, np. Spaniarda, który myślał, że jest niedźwiedziem, lub Alcmaera z Holandii: „biednego męża, który ciągle polował na grobach, trzymał się cmentarzy blady, czarny, brzydki, straszliwie wyglądający”. Inny opis dotyczy przypadków likantropii, jakoby „powszechnych w Livonii”, czyli na Inflantach. Według niego niektórzy ludzie przez większą część dnia pozostają w ukryciu, wychodzą poza granice nocą, szczekając i wyjąc nad grobem i na pustkowiu, zwykle mają puste, wydrążone oczy, nogi i uda pokryte strupami, bardzo suche i blade. Od połowy XVI w. na Inflantach toczyły się działania wojenne, które spowodowały dramatyczne pogorszenie warunków życia ludności. Manteuffel pisał: „Położenie kraju było straszliwe. Morowe powietrze, głód i nieurodzaj ciążyły nad znękanymi mieszkańcami; dobra szlacheckie całkowicie zniszczone, chłopi uciekają do lasów w głąb Estonii, a nawet w głąb Litwy, pozostałych, na pół zdziczałych, niepodobna do pracy nakłonić”. Opis ludzi z Livonii podany przez Burtona raczej dotyczył więc skutków wojny: skrajnego niedożywienia, bezdomności, chorób somatycznych, niż likantropii. Przekonany o występowaniu likantropii w Livonii, Prusach i na Litwie był jednak Olaus Magnus, który w dziele z 1555 r. pisał: „W święto Narodzenia Pańskiego, tuż przed nastaniem nocy, w określonym miejscu, które między sobą umawiają, zbiera się moc wilków przemienionych z ludzi, mieszkających w różnych miejscach, którzy potem tejże nocy, z niesłychaną dzikością rzucają się na ludzi oraz na inne zwierzęta […]. Dokładnie wiadomo, że oblegają z niezwykłą dzikością domostwa ludzi […] i próbują wyważać drzwi, aby pożreć zarówno ludzi, jak i inne stworzenia tam żyjące”. Procesów o wilkołactwo było tam stosunkowo dużo, ostatnia rozprawa odbyła się 1692 r. w Dorpacie.
W polskiej literaturze medycznej likantropia opisywana była raczej rzadko. Na przykład w 1852 r. w „Tygodniku Lekarskim” dr A. Poradnia opisuje tzw. szczekanie histeryczne jako szczególny objaw histeryzmu u kobiet. Nieco wcześniej o likantropii pisał Bartłomiej Frydrych, pierwszy polski lekarz zajmujący się psychiatrią etatowo. Zwąc likantropię także zoantropią, umieścił ją w grupie tzw. monomanii, czyli obłąkań cząstkowych lub jednoprzedmiotowych, będących wg niego rodzajem majaczeń.
Od XIX w. utrwala się pogląd na likantropię jako zaburzenie psychiczne. W XX w. psychiatrzy ustalają kryteria diagnostyczne pozwalające na jej rozpoznanie. Pierwsze to zgłaszanie przez pacjenta, że czuje się jak zwierzę, drugie to zachowanie pacjenta w sposób przypominający zwierzę, np. szczekanie, wycie itd. Wystarczy, że spełnione jest jedno z nich. Pojawił się też podział likantropii na lykosomatyzację – w przypadku zwierzęcego wyglądu – oraz lykomanię polegającą na zwierzęcych zachowaniach.
Likantropia zdarza się rzadko. Holenderski psychiatra J.D. Blom z Uniwersytetu w Groningen w artykule pt. „When doctors cry wolf: a systematic review of the literature on clinical lycanthropy” (History of Psychiatry, 2014) stwierdził, że od 1850 r. opisano 56 przypadków, z czego 13 spełniało kryteria likantropii klinicznej z przemianą w wilka. Inne dotyczyły poczucia bycia pszczołą, psem, żabą, nawet wężem. Chorzy zwykle cierpieli na schizofrenię, depresję psychotyczną lub zaburzenia afektywne dwubiegunowe. – Spodziewałem się znaleźć więcej przypadków, bo w podręcznikach dość często wspomina się o likantropii – pisze Blom. – W praktyce wiele z nich może być jednak pomijanych, gdyż psychiatrzy nie są dość świadomi istnienia i unikatowości tego zaburzenia.
Niewyjaśnione są też przyczyny likantropii. Teorie psychologiczne podkreślają związek z depersonalizacją, poczuciem winy i grzeszności. Teorie biochemiczne wskazują na zaburzenia neuroprzekaźników bądź nawet istnienie w układzie nerwowym szczególnej substancji, tzw. likantropogenu. Czyżbyśmy wszyscy mieli w sobie zwierzę?