Choć minister zdrowia Mariusz Łapiński zapowiedział likwidację kas chorych od 2003 r., jednak już wcześniej – dzięki współpracy z prezesem UNUZ – ma szansę uzyskać nad nimi pełną kontrolę. Pod warunkiem jednak, że uda się doprowadzić do wymiany zarządów kas – z pomocą ich rad – na w pełni dyspozycyjne. Na razie rady kas bronią istniejącego porządku prawnego, obowiązujących zasad finansowania świadczeń i... zdrowego rozsądku, nie poddając się presji oskarżeń wysuwanych pod adresem dyrektorów tych instytucji. Jeśli jednak taktyka kompromitowania szefów kas nie przyniesie rezultatów, rząd i tak uzyska kontrolę nad obsadą stanowisk w kasach chorych poprzez zapowiedzianą nowelizację ustawy o puz. Prędzej czy później – władza wygra tę batalię.
Sterowanie systemem ochrony zdrowia dokonuje się zawsze i wszędzie za pomocą strumienia pieniądza, a wspomaga ten proces system prawny. Od lat 80. śledzę wysiłki podejmowane w celu "równego i sprawiedliwego" dzielenia pieniędzy na zdrowie. I zawsze – czy to w efekcie "ręcznego sterowania", czy stosowania "obiektywnych" zasad ich alokacji lub takiego czy innego mechanizmu wyrównawczego – są regiony, dziedziny, specjalności, grupy zawodowe czy grupy pacjentów szczególnie niezadowolone, bo pokrzywdzone w finansowaniu potrzeb zdrowotnych. W systemie, w którym nigdzie na świecie środków na wszystko nie wystarcza, nie może być inaczej. Czy nie pora zatem, by wreszcie uczciwie powiedzieć, że zawsze trzeba dokonywać wyboru priorytetów? I czy nie warto wreszcie podjąć wysiłku prawdziwej restrukturyzacji zakładów – z ich likwidacją włącznie, a zarazem uszczelnienia wypływu środków na zdrowie, m.in. poprzez wprowadzenie minimalnej odpłatności za dostęp do świadczeń oraz wdrożenie systemów informatycznych umożliwiających lepszą kontrolę wydatków?
Polityka zdrowotna to coś więcej niż polowanie na czarownice, czyli "złych" dyrektorów takiej czy innej instytucji lub polityków poprzedniej ekipy. Można wprawdzie dzięki temu tumultowi odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów ochrony zdrowia, a nawet – zyskać trochę czasu przed ujawnieniem własnego programu naprawczego. Ale z całą pewnością – nie jest to jeszcze początek wprowadzania zmian na lepsze. Co gorsza – oddala także perspektywy koniecznej współpracy w tym wrażliwym społecznie obszarze – ponad politycznymi podziałami.
Aleksandra Gielewska