Jaka będzie kadencja 2019–2023 w ochronie zdrowia? Co można wywnioskować z wyników wyborów parlamentarnych? Z jednej strony – przełomu nie będzie, raczej polityka kontynuacji, pytanie – czego? Z drugiej – można się spodziewać, że przed Zjednoczoną Prawicą wyzwania będą się piętrzyć zarówno w parlamencie, jak i poza nim.
Jeszcze nie rozpoczęła się IX kadencja Sejmu, gdy przedstawiciele lewicy zapowiedzieli, że na listę priorytetów na pierwsze miesiące pracy parlamentarnej wpisali projekt zmiany zasad refundacji leków – tak by wszystkie były dostępne za 5 złotych. Prawo i Sprawiedliwość cztery lata temu zgłaszało – bardzo wstępnie, raczej w postaci pomysłu z kategorii „kiełbasa wyborcza” podobny pomysł ryczałtowej opłaty za leki. Co teraz zrobią politycy prawicy, nienawykli – w ostatniej kadencji – do tego, by ktoś w sposób systemowy atakował ich z lewej, bardziej socjalnej, flanki? Jak będą argumentować odmowę, skoro oficjalny przekaz, oparty jest na stwierdzeniu, że przyrost środków w systemie jest spektakularny, historyczny i bezprecedensowy? Jak rząd zareaguje na kolejny zapowiadany projekt, dotyczący zwiększenia składki na ubezpieczenie zdrowotne – do 11, być może nawet do 13 proc.? Pojawienie się takiej inicjatywy poselskiej jest w IX kadencji Sejmu bardziej niż prawdopodobne.
Obecność lewicy, w dodatku w takim kształcie (z list SLD do Sejmu dostało się dużo młodych działaczy i działaczek, co najmniej trzy, cztery osoby mogą być silnymi osobowościami nowej Komisji Zdrowia) to jeden problem. Drugi, równie poważny – senat. Choć Prawo i Sprawiedliwość na przełomie października i listopada ciągle robiło dobrą minę do złej gry i utrzymywało, że naturalnym kandydatem na marszałka izby wyższej pozostaje Stanisław Karczewski, wiele wskazywało, że 12 listopada (pierwsze posiedzenie sejmu i senatu, zwołane przez prezydenta Andrzeja Dudę w ostatnim konstytucyjnym terminie) okaże się, że opozycja ostatecznie (choć być może nietrwale) odbiła senat z rąk PiS. Protesty wyborcze, domaganie się ponownego liczenia głosów w okręgach, w których PiS przegrało mandaty senatorskie niewielką liczbą głosów – odrzucono. Próby skaptowania senatorów niezależnych (poza Lidią Staroń, którą Prawo i Sprawiedliwość wspierało przed wyborami, nie wystawiając swojego kandydata) – na razie spełzły na niczym.
Opozycja może oczywiście pokonać się sama, takiego scenariusza nie można całkowicie wykluczyć. Jednak bardziej realny wydaje się scenariusz kohabitacji, tyle że nie w ramach władzy wykonawczej rząd–prezydent (swoją drogą, to również może stać się faktem po wyborach prezydenckich w 2020 roku), ale w ramach władzy ustawodawczej. Choć uprawnienia senatu nie są zbyt duże i posiadanie przez opozycję większości w izbie wyższej nie pozwoli na zatrzymywanie sejmowej machiny legislacyjnej, zdecydowanie może spowolnić jej działanie – senat w rękach opozycji przestanie być posłusznym trybikiem, akceptującym rządowe rozwiązania lub wprowadzającym (również na żądanie rządu) poprawki do wychodzących z sejmu bubli prawnych. Proces stanowienia prawa na pewno w takim modelu się wydłuży, może zaś – choć muszą być do tego spełnione szczególne warunki – wejść na nieco wyższy poziom.
Tak się oczywiście stanie, jeśli senatorowie opozycji będą serio traktować swoje obowiązki i – choćby – poddadzą wychodzące z sejmu ustawy wnikliwej i wszechstronnej analizie. Gdy będą współpracować z doświadczonymi legislatorami sejmowymi i ekspertami, również zewnętrznymi. To oznaczałoby całkowitą rewolucję w pracach senatu, ale tylko wtedy umiarkowany sukces opozycji, jakim jest uzyskanie przewagi w senacie, nabierze sensu – i, być może, przyniesie owoce już na wiosnę, podczas wyborów prezydenckich.
Bez wątpienia ochrona zdrowia jest jedną z dziedzin, w których jakość stanowionego prawa w ostatnich czterech latach pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Wszystko wskazuje, że senacką Komisją Zdrowia pokieruje najbardziej w tej chwili doświadczona w sprawach ochrony zdrowia parlamentarzystka opozycji, czyli Beata Małecka-Libera. To duże wyzwanie, ale patrząc na styl pracy w sejmowej Komisji Zdrowia – można mieć nadzieję, że rząd będzie musiał przed senatorami wykazać się szczególną dbałością o szczegóły. Co zdrowiu może wyjść tylko na zdrowie.
W momencie zamykania tego numeru „Służby Zdrowia” wszystko wskazywało, że ministrem zdrowia w nowym–starym rządzie Zjednoczonej Prawicy pozostanie Łukasz Szumowski. W zdrowiu nie będzie więc rewolucji. Na pierwsze sto dni rządu Jarosław Kaczyński przed samymi wyborami ogłosił specjalną „piątkę”, a w niej – zapowiedź uchwalenia ustawy, na podstawie której każdy obywatel po 40. roku życia ma otrzymać bon uprawniający do przeprowadzenia badań profilaktycznych. Nawet jeśli uznać, że pomysł jest sensowny, z oceną projektu trzeba się wstrzymać do jego prezentacji. Ale z pewnością w obszarze ochrony zdrowia są inne, znacznie pilniejsze sprawy do rozwiązania, którymi Ministerstwo Zdrowia powinno zająć się priorytetowo.
Można się, niestety, spodziewać, że zamiast tego prace sejmu – i debatę publiczną – zdominują kwestie światopoglądowe. Bardzo prawdopodobne, że zaraz na początku kadencji powróci kwestia tzw. eugenicznych przesłanek legalnej aborcji. Z jednej strony lewica zapowiada projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej, z drugiej – Prawo i Sprawiedliwość może chcieć zawalczyć o elektorat skrajnie konserwatywny, który również w tej kadencji ma swoją reprezentację w postaci posłów Konfederacji. Możliwe są również inne gorące debaty, pozostające na styku ochrony zdrowia, zdrowia publicznego i ideologii – choćby kwestie edukacji seksualnej oraz szczepień ochronnych. Konfederacja to nieobliczalny konglomerat osobowości o skrajnych poglądach – a próbkę możliwości zwolenników komitetu Janusza Korwin-Mikkego poznaliśmy zaraz po wyborach, gdy stowarzyszenie STOP NOP opublikowało apel do pacjentów, wprost oskarżający lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej terapii o zabijanie pacjentów. Szybka i zdecydowana reakcja samorządu lekarskiego i instytucji publicznych – Ministerstwa Zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta – spowodowała złagodzenie przekazu, ale wszystko wskazuje, że w sprawę zaangażowany był kandydat Konfederacji do sejmu (nie wywalczył mandatu), poseł Kukiz’15 VIII kadencji, Paweł Skutecki. Zresztą zapowiada on kontynuowanie publicznej działalności, również w sejmie (choć bardziej jako moderator czy ekspert). Na ile polityczny folklor wpłynie na temperaturę publicznej debaty w sprawach związanych z ochroną zdrowia – to jeszcze jedno z długiej listy pytań, na które na początku kadencji trudno znaleźć odpowiedź.
Można przypuszczać, że będzie trudno.
I raczej na pewno nie będzie nudno.