To dobrze, że Konstanty Radziwiłł został ministrem zdrowia. Wreszcie środowisko lekarskie ma swojego mocnego reprezentanta na tym stanowisku. Do tej pory ministrami zdrowia też prawie zawsze byli lekarze, ale albo byli to rasowi politycy, albo przedstawiciele (cytuję) „lobby profesorsko-ordynatorskiego”, albo ludzie znikąd, wyciągnięci z kapelusza, zależni od swoich politycznych patronów. Konstanty Radziwiłł nie zalicza się do żadnej z tych grup, ma ugruntowaną pozycję w samorządzie lekarskim, wygrywał różnorakie wybory w radach, jest ceniony i dla wielu – wiarygodny. Wielokrotnie występował w obronie praw pracowników służby zdrowia – całymi latami domagał się zwiększenia środków na ochronę zdrowia. Ostatnio mówił o tym w kampanii wyborczej.
Rząd PiS-u, stawiając na Radziwiłła, zyskuje więc na jakiś czas spokój w ochronie zdrowia. Sam minister jednak będzie miał teraz nie lada problem – dotychczasowe efektowne metody walki o zwiększenie odsetka PKB na wydatki w publicznej ochronie zdrowia biorą w łeb. Ani nie wypada się już oflagować, ani pójść w białym marszu, no i to, co zawsze przychodziło najłatwiej – krytyka rządu – też odpada. A zwiększenia wydatków na ochronę zdrowia raczej nie będzie – tak przynajmniej wynika z tego, co do tej pory mówią i Konstanty Radziwiłł, i Beata Szydło. Temat może wrócić w trybie pilnym dopiero wtedy, kiedy upomni się o podwyżki ulica, kiedy pojawią się protesty i niepokoje. Praktyka pokazuje, że dopiero wtedy rządzący, niezależnie od politycznego szyldu, podejmują na ten temat rozmowy.
Można by zwiększyć finansowanie ochrony zdrowia z niepublicznych środków, w ramach dodatkowych ubezpieczeń – tego chciał Zbigniew Religa. No, ale tego właśnie nie chce Prawo i Sprawiedliwość dwołujące się ustami pani premier, co jest doprawdy śmieszne i irytujące, po raz kolejny do programu śp. Profesora. Nie dosypiemy cukru, ale zaczniemy mieszać w drugą stronę – tak zapowiadają politycy, którzy w tej chwili doszli do władzy i wierzą, że herbata pomimo wszystko może stać się słodsza. Budowany od 16 lat system ochrony zdrowia opierający się na wydzieleniu składki na ubezpieczenie zdrowotne ma być zlikwidowany. Dopiero mamy zobaczyć, jakie rząd w tej kwestii zaproponuje rozwiązania. Można mieć obawy na przykład co do tego, czy pieniądze na ochronę ponownie wlane do budżetu, nawet jeżeli będą znaczone, nie staną się łatwym kąskiem dla łatającego dziury ministra finansów. Rozczarowanie budzą też niektóre fragmenty exposé Beaty Szydło dotyczące zdrowia. Dużo pustych słów. Wszyscy, niezależnie od poglądów politycznych, zgadzamy się, że każdy polski obywatel ma czuć się bezpiecznie wtedy, kiedy potrzebuje pomocy medycznej. Ma wiedzieć, że ta pomoc zostanie mu udzielona szybko, że będzie bezpieczny i że będzie to pomoc bezpłatna. O jaką pomoc medyczną tu chodzi? O pierwszą pomoc, o pomoc karetki, na szpitalnym oddziale ratunkowym czy u lekarza rodzinnego? Puste słowa warte zapowiedzi Donalda Tuska z exposé z 2007 r. o stworzeniu całościowej ustawy o systemie ochrony zdrowia.