– Praca w samorządzie lekarskim przynosi mniej satysfakcji niż ta w praktyce lekarskiej. Kiedy wiemy, co choremu dolega i jak go leczyć, zwykle możemy mu pomóc i czujemy zadowolenie. Trafna diagnoza oraz znajomość terapii systemu ochrony zdrowia wcale nie znaczą, że uda się nam kogoś do tego przekonać – mówi prof. Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Namawia jednak młodych lekarzy, aby startowali w zbliżających się wyborach do izb lekarskich.
Halina Pilonis: Zbliżają się kolejne wybory do samorządu lekarskiego. To dobry czas na spojrzenie w przeszłość i zrobienie rachunku sumienia. Co się udało w dobiegającej końca kadencji?
Romuald Krajewski: Znacznie rozszerzyliśmy bezpłatną ofertę szkoleniową w ramach doskonalenia zawodowego. Udało się też przeprowadzić wiele kursów w ramach kształcenia specjalizacyjnego oraz szkolenia dotyczące funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej i komunikacji z pacjentem dla dużej grupy młodych lekarzy. Ważnym osiągnięciem było pomyślne zakończenie sporu dotyczącego homeopatii. Dziś nie ma już wątpliwości, że samorząd może wypowiadać się w kwestii tego, co jest medycyną opartą na solidnej wiedzy, a co nie jest. Istotną sprawą był też wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący klauzuli sumienia. Lekarze mogą korzystać z podstawowej swobody wszystkich obywateli, jaką jest postępowanie w ramach obowiązującego prawa, zgodnie ze swoimi przekonaniami. W tak dużym kraju jak nasz może się to odbywać bez szkody dla pacjentów, jeżeli odpowiedzialni za organizację systemu zapewnią dostęp do gwarantowanych i zgodnych z prawem świadczeń. Osiągnęliśmy porozumienie z resortem zdrowia w kwestii zwrotu kosztów zadań przejętych od ad-
ministracji państwowej, a więc prowadzenia rejestrów i odpowiedzialności zawodowej. Wcześniej refundacja tych kosztów była ograniczona i pokrywała zaledwie jedną trzecią ponoszonych wydatków, a resztę lekarze pokrywali sami ze swoich składek. Ogólnie, izby lekarskie w całej Polsce coraz lepiej prowadzą bardzo liczne działania wspierające swoich członków. Udaje się zrobić bardzo dużo.
H.P.: Czego nie udało się załatwić?
R.K.: Około jedna trzecia lekarzy jest niezadowolona z warunków wykonywania zawodu. Biurokracji zamiast coraz mniej, jest coraz więcej i w zasadzie nikt nie wie, jak z nią walczyć. Ciągle nie udaje się uzyskać gwarancji godnego wynagradzania, zwłaszcza lekarzy na stażu i w czasie specjalizacji. Czekamy na ułatwienia w realizacji doskonalenia zawodowego. Wciąż bez skutku walczymy, aby sprawy ochrony zdrowia nie były przedmiotem politycznych rozgrywek i obiecanek.
H.P.: Czy to, że na czele resortu zdrowia stoi były szef samorządu lekarskiego ułatwia wam dialog z ministerstwem?
R.K.: Dyskusja o większości spraw jest dużo bardziej merytoryczna i rzeczowa. Jednak sam sposób prowadzenia dyskusji nie rozwiązuje problemów. Porażką ministra Radziwiłła jest z pewnością niemożność spełnienia obietnic zwiększenia nakładów na służbę zdrowia i wszystko wskazuje na to, że nic w tej kwestii szybko się nie zmieni. Dyskusja na ten temat staje się więc coraz bardziej gorzka. Na szczęście, już tylko nieliczni mówią, że „pieniędzy w systemie jest wystarczająco dużo, ale są marnotrawione i w związku z tym trzeba uszczelniać system”. To jakiś sukces. Problem jednak polega na tym, że zwiększenie nakładów do 6% PKB to pilne zadanie na dziś. Za 10 lat w związku ze starzeniem się społeczeństwa, wzrostem zachorowań na nowotwory i rozwojem medycyny będzie to stanowczo za mało.
H.P.: A co z młodymi lekarzami. Czy ich sytuację udało się poprawić?
R.K.: Myślę, że osiągnęli sukces, na który razem pracowaliśmy. A mianowicie nagłośnili swoje problemy. Są widoczni i dzięki temu o konieczności poprawy warunków ich pracy oraz kształcenia mówi się coraz więcej. Chyba nikt potrzeby zmian nie neguje. Jest tu mnóstwo spraw do załatwienia, oczywistości nie zawsze stają się rzeczywistością, ale pierwszy – bardzo ważny – krok został zrobiony.
H.P.: A kwestie ujawniania pytań Lekarskiego Egzaminu Końcowego?
R.K.: Nie widzimy w ogóle powodu, aby ich nie udostępniać i cała ta awantura jest niepotrzebna. Doświadczenia innych krajów pokazują, że dostępność pytań niewiele zmienia poza wiedzą, jaki będzie rodzaj pytań i poziom trudności. Przecież i tak materiału umożliwiającego poprawne odpowiedzi na te pytania trzeba się nauczyć.
H.P.: Czy nie sądzi Pan, że we władzach izb lekarskich powinno być więcej przedstawicieli młodych lekarzy?
R.K.: Bardzo chcemy, aby angażowali się w działania samorządu. Pracy jest mnóstwo, a wśród aktywnych osób coraz bardziej widoczna staje się luka pokoleniowa. Nasze władze zmieniają się kadencyjnie i zasady dla każdego członka izby są takie same. Musi zostać wybrany. Bardzo zachęcam młodych lekarzy, aby podejmowali pracę w samorządzie i startowali w wyborach do izb lekarskich. Czasem trzeba pogodzić się z tym, że koledzy i koleżanki, z którymi pracujemy, nie chcą na nas głosować, ale zwykle jeżeli ktoś ma rozsądne pomysły, propozycje, jak je zrealizować zgodnie z uprawnieniami samorządu i chce poświęcić dla środowiska swój czas, zostanie doceniony. Dlatego apeluję do młodszych koleżanek i kolegów: od was już wkrótce będzie zależało, jaki będzie nasz samorząd, jaka będzie opinia społeczeństwa o lekarzach, więc zaczynając od waszych miejsc pracy, startujcie w wyborach, bądźcie delegatami, kandydujcie do organów samorządu.
H.P.: Co może najbardziej zaskoczyć młodych lekarzy, którzy zdecydują się na pracę w samorządzie?
R.K.: To, że gdy nawet wie się, jak rozwiązać problem i ma się „świętą rację” wcale nie znaczy, iż ktoś będzie nas słuchał. To frustruje. Praca w samorządzie lekarskim przynosi znacznie mniej satysfakcji niż ta w praktyce lekarskiej. Kiedy wiemy, co choremu dolega i jak go wyleczyć, zwykle możemy mu pomóc i czujemy zadowolenie. Trafna diagnoza oraz znajomość terapii systemu ochrony zdrowia wcale nie znaczą, że uda się nam kogoś do tego przekonać.
H.P.: Młodzi lekarze działający w Porozumieniu Rezydentów przy Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy wydają się mocno zmotywowani do działania.
R.K.: Tak, są bardzo zmotywowani i mam nadzieję, że przełoży się to na działanie na rzecz naszego środowiska. Praca w samorządzie wymaga nieco innych predyspozycji niż w związku zawodowym. Samorząd reprezentuje zawód lekarza, dba o tradycję, o wartości zawodu zaufania publicznego wyrażone między innymi w etyce zawodowej. Jego głównym zadaniem jest dbanie o jakość wykonywania naszego zawodu w granicach interesu publicznego. Związki zawodowe walczą o prawa pracownicze i mają znacznie więcej uprawnień, gdy potrzebny jest protest. Rozpoczynając pracę na rzecz środowiska, trzeba więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ma się usposobienie bardziej związkowe, czy bardziej samorządowe i na odpowiedniej niwie działać. Trzeba też umieć nawet w najgorętszych dyskusjach, czasem wbrew naturalnym reakcjom na agresję, pomówienia, oskarżenia pozostać lekarzem, osobą, z którą pacjenci wiążą szczególne oczekiwania i nadzieje.
H.P.: Z jakimi hasłami wystartuje Pan do wyborów?
R.K.: Z doświadczeń w warszawskiej izbie wiem, że ważne jest wykorzystywanie możliwości zapewnienia bardzo korzystnych warunków np. wsparcia prawnego czy obowiązkowego ubezpieczenia. Udało się nam uzyskać warunki umożliwiające to w ramach składki. Konieczne jest też zwiększanie liczby bezpłatnych szkoleń i nieustanne starania o umożliwienie, zwłaszcza młodym lekarzom, jak najlepszych warunków pracy i rozwoju zawodowego. Takie działania integrują nasze środowisko. Istotne jest budowanie współpracy z samorządami zawodów medycznych i innych zawodów zaufania publicznego. Mamy liczne wspólne problemy i cele. Konieczne jest rozwijanie dialogu z pacjentami, by wspólnie formułować postulaty mające na celu poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. Pod hasłem „Razem dla Zdrowia” rozpoczęliśmy już cykl spotkań z organizacjami pacjenckimi oraz samorządami innych zawodów medycznych. Dyskutujemy o aktualnych zagadnieniach, jak organizacja podstawowej opieki zdrowotnej, informatyzacja, jakość w ochronie zdrowia. Mamy nadzieję, że zamiast pretensji i sporów, do których jest dużo powodów w źle funkcjonującym systemie, pacjenci i pracownicy medyczni, czyli środowiska najlepiej znające system, będą się wspierać i mieć znacznie większy wpływ na organizację i finansowanie ochrony zdrowia. Będę też bardzo dbać, by o lekarzach i lekarzach dentystach mówiono nie na podstawie pojedynczych i stronniczo przedstawianych zdarzeń, lecz na podstawie solidnej wiedzy o naszej pracy, warunkach jej wykonywania, problemach, ograniczeniach systemu. Lekarze pracują dużo za dużo, w bardzo trudnych warunkach i to zasługuje na uznanie zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz naszego środowiska.