Rząd chce zachęcać firmy farmaceutyczne, aby tworzyły w Polsce swoje centra badawcze oraz uruchamiały produkcję. A że inwestycji ostatnio u nas jak na lekarstwo, resort rozwoju tworzy receptę na pobudzenie aktywności inwestorów.
– Jak zwiększyć liczbę inwestycji firm farmaceutycznych w Polsce? – zastanawiali się wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz, wiceminister zdrowia Marcin Czech oraz [ówczesny – przyp. red.] wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Łukasz Szumowski, podczas seminarium Fundacji Watch Health Care oraz Warsaw Enterprice Institute (14 grudnia 2017 r.).
– Kiedy pytałam zagraniczne firmy, co sprawiło, że zdecydowały się zainwestować w Polsce, odpowiadały, że początkowo były to niskie koszty pracy. Obecnie natomiast najważniejszym argumentem jest jakość pracowników, która w Polsce wyprzedza inne kraje – opowiada J. Emilewicz. Dodaje, że dziś giganci farmaceutyczni nie robią samodzielnych badań nad nowymi lekami. Pracuje nad tym wiele ośrodków. Dlatego ambicją rządu jest, aby w Polsce powstał duży hub biotechnologiczno-farmaceutyczny jako zaplecze laboratoryjne świadczące usługi dla firm generycznych i innowacyjnych. Zdaniem prof. Szumowskiego największą korzyścią, która zachęciłaby firmy do rozwoju R&D w Polsce, jest zaoferowanie tego, co już mamy, czyli IT, Big Data Meaning oraz biologię molekularną. – Mamy świetnie działające laboratoria. Brakuje nam tylko transferu technologii. A to mają duże zagraniczne firmy. Dlatego potrzebna jest zachęta państwa jako instytucji – przekonuje.
M. Czech podkreśla, że badania kliniczne budują kapitał naukowy kraju, choć zdaje sobie sprawę, że mamy u nas dysproporcje między liczbą badań klinicznych ostatnich faz i tych wczesnych. Zapewnia, że przyspieszyły prace nad zmianami w prawie farmaceutycznym, które redukują bariery administracyjne dla prowadzenia badań klinicznych w Polsce.
W co dziś inwestują firmy?
Firmy mające w Polsce zakłady przemysłowe podkreślają, że kontrybuują około 1,5 proc. PKB, w postaci podatków zasilają budżet państwa kwotą 2,5 mld zł, co stanowi równowartość środków przeznaczanych przez NFZ na refundację ich leków. Generują ponad 100 tys. miejsc pracy i przyczyniają się do podnoszenia poziomu innowacyjności. Prowadzą prace nad ulepszaniem generyków oraz uruchomieniem produkcji leków biologicznych bionastępczych. Również zagraniczne firmy farmaceutyczne wyliczają, że zainwestowały w Polsce 1 mld zł, głównie w badania kliniczne. Firma Roche w Centrum Onkologii-Instytucie w Warszawie uruchomiła nowoczesny oddział badań klinicznych wczesnych faz dedykowany onkologii. Krzysztof Kępiński, dyrektor Relacji Zewnętrznych i Rynku Publicznego Szczepionek GSK Commercial podkreśla, że jego firma przeniosła do Polski produkcję leków antyretrowirusowych z dwóch innych krajów, a w Poznaniu otworzyła centrum obsługi IT zatrudniające 700 osób. – Kiedy otwieraliśmy nasze centrum informatyczne, największym wyzwaniem było znalezienie 200 pracowników. Zrobiliśmy to w pół roku i to był rekord. A pamiętajmy, że zaangażowanie IT pozwala skrócić trwający około 12 lat proces opracowania nowego leku o ponad rok – wylicza. Jarek Oleszczuk prezes zarządu AstraZeneca Pharma Poland też podkreśla, że 75% przychodów z refundacji w Polsce jego firma zainwestowała w R&D. – Zbudowaliśmy globalne centrum informatyczne Warszawa–Toronto–Szanghaj – mówi.
Co inwestora boli?
Krajowi producenci skarżą się, że na co dzień borykają się z ciągłą presją na obniżki cen leków, które i tak są najniższe w UE. – Jesteśmy zobligowani ustawą refundacyjną do obniżek i to robimy. NFZ ma z tego oszczędności finansujące bezpłatne leki dla seniorów. Jednak zmuszanie nas do obniżek poniżej wartości progowych nie pozwala nam konkurować z europejskimi gigantami – mówi Krzysztof Kopeć, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF). Poza tym resort zdrowia chce, aby producenci w ramach paybacku w 100% pokrywali przekroczenia budżetowe NFZ. – To niesprawiedliwe, aby wytwórcy, którzy przyczyniają się do generowania oszczędności, płacili za ponadbudżetowe wydatki NFZ. To zmniejsza nasz potencjał rozwojowy – dodaje. Firmom innowacyjnym najbardziej dokucza opieszałość resortu zdrowia we wprowadzaniu nowych leków na listy refundacyjne. – Firmy globalne widzą w Polsce dużą szansę. To spory rynek, który trzeba odblokować. Po pierwsze, zapewnić na sztywno 17% budżetu NFZ na leki, wprowadzić szybką ścieżkę refundacyjną dla inwestujących w Polsce oraz warunkową refundację, tak jak np. w Niemczech – wylicza J. Oleszczuk.
Zdrowie Polaków wycenione
na 36 samolotów F16
Wiceminister Emilewicz podkreśla, że cały jednoroczny budżet ochrony zdrowia wystarczyłby na zakup 36 samolotów F16. To niemało. Rzecz w tym, aby środki te wykorzystać jak najlepiej. Jej zdaniem, ważne jest, aby wydatki na leki nie malały. Zapewnia, że Andrzej Jacyna, p.o. prezesa NFZ, zgodził się na to, by pieniądze na refundację leków, stanowiące dokładnie 17% wszystkich wydatków Funduszu na świadczenia zdrowotne, były na wydzielonym rachunku. To oznaczałoby, że ewentualne oszczędności nie trafiałyby na inne cele. – Brak planu gospodarowania lekami skutkuje niepewnością przedsiębiorców, co dotyczy głównie tych lokalnych, ale i globalnych. Tymczasem stabilność w polityce lekowej może przyciągnąć obcy kapitał – zauważa. Podkreśla, że najniższa cena nie może być wyznacznikiem decyzji refundacyjnej. Zwłaszcza że wydatki na badania i rozwój w farmacji zaczynają przewyższać te w sektorze obronnym, a budżet NFZ na leki nominalnie maleje. – Wprowadziliśmy już ulgi podatkowe na badania i rozwój oraz doktoraty wdrożeniowe. Zamierzamy obniżyć o 5% stawkę podatku CIT od dochodów uzyskanych z komercjalizacji IP zarejestrowanego w Polsce. Przymierzamy się do wprowadzenia tzw. Patent Boxu, czyli zachęt podatkowych zwiększających zyski z patentów poprzez preferencyjne warunki opodatkowania dochodów z własności intelektualnej – dodaje.
Refundacyjny Tryb Rozwojowy
– Najgorszy RTR i tak będzie lepszy niż obecny system wydatkowania środków na refundację – mówi były wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda. – Nie możemy tak samo traktować firm, które drenują nasze środki refundacyjne i partnerów polskiej gospodarki – dodaje. Już dziś ustawa refundacyjna przy negocjacjach cen leków pozwala uwzględniać kryterium wpływu na gospodarkę. Jednak z doświadczeń firm wynika, że nie jest to w ogóle brane pod uwagę. – Przewagą RTR byłoby to, że działałby automatycznie – podkreśla Łanda. Przypomina, że idea RTR zrodziła się w Ministerstwie Rozwoju. – Chodziło o to, aby wydatkowanie pieniędzy na refundację nie było tylko zwykłym zakupem leków, ale żeby te środki dodatkowo zapracowały na inwestycje w przemyśle farmaceutycznym – wyjaśnia. Rodzi się jednak pytanie, czy pieniędzmi pochodzącymi ze składki zdrowotnej obywateli przeznaczonymi na zakup leków, powinno się wspierać przemysł farmaceutyczny?
Budżet państwa musi się dorzucić
Były wiceminister ma pomysł, co zrobić, aby pacjenci nie byli stratni. Na każde 2 mld zł ze środków NFZ wydane na refundację leków w ramach RTR – 200 mln zł do refundacji dokładać miałby budżet państwa. – Skoro pieniądze na refundację leków mają pracować na rzecz polskiej gospodarki, to byłoby fair, gdyby polska gospodarka z budżetu państwa dołożyła się do refundacji leków. Pacjenci nie mogą być stratni – tłumaczył Łanda. Obecny wiceminister M. Czech zgadza się z tą koncepcją. – Jeśli dzięki temu resort rozwoju w sumie dołoży kwotę w wysokości 10% budżetu refundacyjnego na leki, to zyskają pacjenci – mówi.
Rodzi się jednak jeszcze jedno pytanie: czy takie preferencje nie są pomocą publiczną dla przedsiębiorstw, kolidującą z prawem UE. Łanda odpowiada, że każdy kraj Unii samodzielnie kreuje swoją politykę refundacyjną i cenową. – Ministerstwo Zdrowia zleciło trzy niezależne ekspertyzy prawne, które wykazały, że to rozwiązanie nie narusza prawa Wspólnoty – wyjaśnia.
Profity dla partnerów
polskiej gospodarki
K. Łanda przypomina, że rozważono różne możliwości korzyści płynących z RTR. Miałoby to być zwolnienie z paybacku, zwolnienie lub ulgi w zakresie opłat ZUS-u za wysoce wykwalifikowanych pracowników. Rozważano też ulgi podatkowe, ale to – jego zdaniem – są mechanizmy kompatybilne i wzajemnie się wspierające.
Były wiceminister dla leków generycznych, biorównoważnych oraz me-too proponuje, aby pierwszy odpowiednik nie musiał obniżać ceny, wchodząc na listę refundacyjną, o 25%, a kolejne odpowiedniki mogły mieć cenę wyższą ponad limit. Producenci w zależności od swojego wkładu w polską gospodarkę przyporządkowani byliby do grup A, B, C, D, E. Producent, który trafi do grupy A obniżałby cenę pierwszego odpowiednika o 25%, w B o 20%, w C o 15%, w D o 10%, a w E o 5 %. W przypadku kolejnego odpowiednika producent z grupy A miałby cenę w limicie, z grupy B o 5% wyższą, z C o 10%, z D o 15%, z E o 20%. W przypadku leków innowacyjnych przynależność do odpowiedniej grupy zmieniałaby czynnik ICUR (obliczany dzieleniem różnicy kosztów przez różnicę efektów zdrowotnych porównywanych technologii), będący progiem kwalifikacji do refundacji.
Jak wytypować przyjaciół?
Pierwsza ocena firm dotyczyłaby wszystkich mających leki refundowane. Wiceminister Czech przyznaje, że kategoryzacja firm nie będzie łatwym procesem, ale obowiązek ustawowy zobliguje je do dostarczenia odpowiednich danych. Zdaniem Łandy, należy przede wszystkim wprowadzić pojęcie wytwórcy własności intelektualnej i związane z tym kryterium: współczynnik kosztów zakupu własności intelektualnej od twórców prowadzących działalność gospodarczą na terenie RP. – To powinien być oddzielny czynnik z wagą wyższą niż koszty wynagrodzeń – uważa. Pozostałe kryteria to zatrudnienie, zatrudnienie na umowę o dzieło, bilans eksportu i importu, podatki, inwestycje inne niż w R&D, produkcja w Polsce minus eksport. Wszystkie oceny poszczególnych parametrów powinny obejmować okres ostatnich 3 lat, w przypadku kryterium inwestycji 5 lat. Wiceminister Emilewicz zgadza się, że status przyjaciela gospodarki powinien skracać ścieżkę dostępu do refundacji. Uważa, że należy brać pod uwagę aktywność inwestycyjną, aktywność w zakresie innowacji, zatrudnienie i eksport. Jej zdaniem również w przypadku generyków profitem powinna być redukcja obniżki ceny przy pierwszym odpowiedniku, zwolnienie z paybacku oraz przedłużenie decyzji refundacyjnej bez konieczności negocjowania ceny. Prof. Szumowski uważa, że sprzedaż leków powinna wiązać się z pewnym offsetem. – Brakuje nam Narodowej Agencji Badań Medycznych, która mogłaby prowadzić badania na zlecenie AOTMiT czy MZ. We Francji bez takich badań lek nie wchodzi do refundacji. RTR mógłby uwzględniać inwestycje na takie centrum – wyjaśnia.
Chcemy RTR – odpowiadają firmy
K. Kępiński z GSK zauważa, że o RTR mówimy już drugi rok, a wciąż nie działa. Jego zdaniem to ważny argument dla wahającego się inwestora. – Zwolnienie z paybacku byłoby istotną zachętą, natomiast większe otwarcie na innowacje jeszcze istotniejszą. – Jeśli RTR przełożyłby się na szybkość decyzji refundacyjnej, wolumen i cenę, to byłby dla nas atrakcyjny – mówi J. Oleszczuk z AstraZeneca. Obawia się jednak, że mimo RTR podczas negocjacji cenowych firma może nie uzyskać obiecywanych korzyści. Łanda przekonuje, że RTR sprawi, że lek, który nie przeszedłby pozytywnie oceny AOTMiT-u trafi do negocjacji, a komisja ekonomiczna nie koncentruje się na cenie urzędowej tylko efektywnej, a więc ustalanej przy wykorzystaniu umów podziału ryzyka. K. Kopeć z PZPPF podkreśla, że krajowi producenci, dla których rynek polski jest priorytetowy, liczą, że dzięki RTR wyrównają swoje szanse konkurowania na europejskim rynku, zwiększając potencjał rozwojowy.
Wiceminister Emilewicz obiecuje, że RTR powinien być skończony w pierwszym, najdalej drugim kwartale 2018 roku.