Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 67–76/2016
z 1 września 2016 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Jesienne przesilenie

Małgorzata Solecka

24 września ulicami Warszawy może przejść największa od lat demonstracja pracowników ochrony zdrowia. W dodatku będą manifestować nie tylko niezadowoleni, ale i wściekli. A na pewno sfrustrowani. Związki zawodowe pracowników służby zdrowia szykują dla rządu gorącą jesień.

Nic nie wskazywało, że przesilenie w służbie zdrowia nadejdzie tak szybko. Co prawda już w kwietniu był sygnał ostrzegawczy, gdy rząd przyjmował Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2016–2019, a w nim zapisany na rok 2019 poziom nakładów publicznych na ochronę zdrowia na poziomie 4,5 proc. PKB, ale to jeszcze dało się wytłumaczyć. I rzecznik prasowa ministra zdrowia tłumaczyła: – Plan jest sporządzany w oparciu o przepisy prawa istniejące w momencie jego sporządzania. W Ministerstwie Zdrowia trwają obecnie prace nad przepisami zwiększającymi nakłady na ochronę zdrowia i po uchwaleniu projektowanych zmian WPFP zostanie zaktualizowany.

Nie będzie takiej potrzeby. Minister zdrowia, przedstawiając strategię zmian w systemie ochrony zdrowia, ogłosił jednocześnie, że nakłady publiczne wzrosną, ale – nieprędko. Na pewno nie w najbliższych dwóch latach (czyli 2017–2018). Na te lata przewidziana jest wręcz możliwość spadku, w najlepszym razie – utrzymania dotychczasowego poziomu wydatków. O jakimkolwiek, nawet minimalnym, wzroście będzie można mówić w roku 2019, a najpewniej – 2020. A 6 proc. PKB publicznych wydatków na zdrowie Polska osiągnie w 2025 roku.

Pierwsze „tąpnięcie” nastrojów w służbie zdrowia – po kilku miesiącach obietnic i prac w licznych zespołach – nastąpiło po prezentacji partnerom społecznym projektu płac minimalnych, ogłoszonego jeszcze przed wakacjami. „Trudno znaleźć racjonalną odpowiedź na pytanie, dlaczego minister w ogóle podjął taki temat – wiedząc, że jego propozycje nie tylko nie zaspokoją oczekiwań, ale dwie kluczowe dla ochrony zdrowia grupy zawodowe – lekarze i pielęgniarki – poczują się wręcz znieważone projektem. (…) Nie jest jednak wykluczone, że projekt jest częścią politycznej gry wokół ochrony zdrowia i jej finansów. Wiadomo, że obiecanego poziomu 6 proc. PKB – o którym przed wyborami Prawo i Sprawiedliwość mówiło jako o poziomie minimalnym – Polska nie osiągnie jeszcze przynajmniej przez kilka lat. Może, mobilizując niezadowolonych pracowników ochrony zdrowia, Radziwiłł chce udowodnić kolegom z partii i rządu, że zdrowie musi się zmieścić wśród politycznych priorytetów?” – zastanawiałam się w wakacyjnym numerze „Służby Zdrowia”.

Jeśli rzeczywiście Konstantemu Radziwiłłowi zależało na mobilizacji i sprowokowaniu pracowników służby zdrowia do działania, trzeba przyznać – nie poprzestał na półśrodkach. Gdy pod koniec lipca minister przedstawił rządowi, a następnie opinii publicznej, swoją strategię zmian systemowych, reakcje środowiska były jednoznaczne: szok i niedowierzanie. – Poczułem się, jakbym dostał w twarz – mówił mi jeden z członków władz lekarskiego samorządu. Bo przecież zaledwie kilka tygodni wcześniej, podczas Krajowego Zjazdu Lekarzy, Radziwiłł co prawda tłumaczył, że o skokowym dołożeniu pieniędzy do systemu do poziomu 6 proc. PKB mowy być nie może, ale że ten wskaźnik zostanie osiągnięty w ciągu kilku lat. – Mieliśmy nadzieję, że już w przyszłym roku pieniędzy będzie realnie więcej, przynajmniej o kilka miliardów złotych. Taką nadzieję mieli też członkowie zespołu ds. zmian systemowych, który – według zapowiedzi ministra – został powołany właśnie po to, by przygotować rekomendacje kierunków najważniejszych zmian. Zaraz na początku prac eksperci, wśród nich prof. Stanisława Golinowska, Marek Balicki, Maciej Piróg, przyjęli stanowisko, w którym wskazali na konieczność zwiększania wydatków na ochronę zdrowia przynajmniej o ok. 0,5 pp. przez następne cztery do pięciu lat. Pożądany poziom minimalny publicznego finansowania służby zdrowia powinien bowiem wynosić 6,5 proc. PKB.

Już dwa, trzy miesiące temu stało się jasne, że prace zespołu nie zostaną wykorzystane. Minister, który wyznaczył siebie jako przewodniczącego zespołu, przestał się pojawiać na jego posiedzeniach, ekspertom nie przydzielał nowych zadań. Powód? Niemal wszyscy opowiadali się za utrzymaniem systemu składkowego, wskazując niebezpieczeństwa związane z likwidacją odrębnego strumienia finansowania ochrony zdrowia oraz bezsens angażowania sił i środków w zmiany organizacyjne (likwidacja NFZ) w sytuacji gdy problemy leżą gdzie indziej. Członkowie zespołu o tym, że minister prezentuje strategię zmian, dowiedzieli się od proszących o komentarz dziennikarzy, a po kilku dniach sam zespół został rozwiązany. Bez żadnego sprawozdania, bez efektów. W czasie ostatniego spotkania większość ekspertów krytycznie lub bardzo krytycznie odniosła się do pomysłów Konstantego Radziwiłła.

Środowiska pracowników medycznych nie zamierzają poprzestać na krytyce ministra w mediach czy na
zamkniętych spotkaniach. Po prezentacji projektu ustawy o płacach minimalnych przedstawiciele związków zawodowych zażądali spotkania z premier Beatą Szydło, lecz odbili się od minister Beaty Kempy, która odesłała ich do… ministra zdrowia. Utworzone latem Porozumienie Zawodów Medycznych, skupiające związki zawodowe reprezentujące wszystkie zawody medyczne, zwróciło się więc wprost do prezesa Prawa i Sprawiedliwości, domagając się bezpośredniego spotkania. Związkowcy chcą, by Jarosław Kaczyński spotkał się z przedstawicielami PZM osobiście i wysłuchał ich stanowiska wobec przygotowanej przez Radziwiłła reformy. A ono jest jednoznaczne: rozłożenie na dziesięć lat wzrostu nakładów o niespełna 1,5 pp. PKB to katastrofa. 6 proc. PKB już w tej chwili nie wystarczyłoby na pokrycie wszystkich świadczeń gwarantowanych przez państwo. – Bez natychmiastowego i istotnego zwiększenia finansowania w zdrowiu nie zlikwiduje się kolejek do lekarzy, nie poprawi dostępu do skutecznego leczenia i nowoczesnego diagnozowania – uważają przedstawiciele Porozumienia Zawodów Medycznych. I podkreślają, że za dziesięć lat z 6 proc. PKB na zdrowie Polska nadal będzie odstawać od krajów rozwiniętych, niezależnie od tego, jakie zmiany organizacyjne będą wprowadzane w systemie.

Nie wiadomo, czy do takiego spotkania dojdzie, ale to nie znaczy, że apel pozostał niezauważony. – Konstanty Radziwiłł już ma bardzo niskie notowania u Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli się okaże, że do Warszawy rzeczywiście przyjedzie 100 tysięcy demonstrantów, a potem protesty rozleją się na cały kraj, Radziwiłł stanowiska nie utrzyma. I wcale nie dlatego, że prezes przyznaje rację lekarzom czy pielęgniarkom. W służbie zdrowia ma nie być chaosu, to jest podstawowe zadanie ministra – tłumaczy jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem napięcie rośnie – jakby rzeczywistość sprzysięgła się przeciw Radziwiłłowi. W Białogardzie po kilku dobach dyżuru umiera 44-letnia anestezjolog. Wybucha dyskusja na temat ograniczenia czasu pracy lekarzy (w tle oczywiście czas pracy pielęgniarek, ratowników medycznych). Nie pierwsza w ostatnich latach, to fakt. To, co ją różni od poprzednich, to kontekst. Czas pracy – liczba specjalistów – wynagrodzenia – nakłady na ochronę zdrowia. Ciąg przyczynowo-skutkowy, na którego końcu jest sformułowane przez Porozumienie Zawodów Medycznych żądanie: 6,8 proc. PKB na zdrowie tu i teraz, od przyszłego roku. W przeciwnym razie po wrześniowej manifestacji będą kolejne protesty, być może strajk. Reakcja Ministerstwa Zdrowia? Praktycznie – brak. Gdy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej mówi o konieczności unormowania czasu pracy lekarzy, ministerstwo stoi na stanowisku, że w tym obszarze żadnych zmian nie będzie.

Tymczasem do Ministerstwa Zdrowia trafia interpelacja szeregowego, nie związanego z ochroną zdrowia, posła Prawa i Sprawiedliwości z Podkarpacia. Piotr Uruski domaga się zmian w przepisach i wprowadzenia ustawowego zakazu strajków w ochronie zdrowia. Precyzyjniej: w podstawowej opiece zdrowotnej, pogotowiu ratunkowym oraz w szpitalach, w których funkcjonują oddziały niezbędne do ratowania życia (SOR, OIOM, centra urazowe etc.). Lekarze są oburzeni, twierdzą, że zamiast skupić się na poprawie warunków pracy i funkcjonowania całego systemu, Prawo i Sprawiedliwość chce ograniczyć prawa pracowników służby zdrowia. – W przypadku podstawowej opieki zdrowotnej, która jest w 90 proc. sprywatyzowana, pojawia się pytanie, czy jeśli lekarze nie zdecydowaliby się podpisać kontraktów, kolejnym krokiem nie byłby pomysł nacjonalizacji albo przekazania POZ z powrotem samorządom – zastanawia się dr Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie. A prezes NRL, dr Maciej Hamankiewicz dodaje, że w przypadku lekarzy w ogóle trudno mówić o strajku rozumianym jako zostawienie swojego miejsca pracy. – Zawsze organizatorzy protestu muszą zadbać o bezpieczeństwo pacjentów. To dla nas priorytet – podkreśla. Jednak twardo dodaje: – Gdy w systemie dzieje się źle, właśnie wtedy zagrożone jest bezpieczeństwo pacjentów. A lekarze mają wtedy nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek protestować. Poseł Uruski w mediach zapewnia, że nie miał pojęcia (!)
o przygotowywanym proteście, i chciał „w łagodnej formie zapytać ministra zdrowia, czy obecny stan prawny jest bezpieczny dla pacjenta”. Ministerstwo jest, jak zapewniało w połowie sierpnia biuro prasowe, w trakcie przygotowywania odpowiedzi i sprawy nie skomentuje.

Niezależnie od tego, jaka będzie ta odpowiedź – w sejmie projekt zakazujący strajków w przynajmniej niektórych placówkach służby zdrowia może się jesienią pojawić jako inicjatywa poselska. Nie byłby nawet niezgodny z Konstytucją, która gwarantując związkom zawodowym prawo do organizowania akcji strajkowych, jednocześnie wprowadza możliwość ustawowego ograniczenia prawa do strajku w niektórych obszarach. W sytuacji zaś faktycznego paraliżu Trybunału Konstytucyjnego nie miałby kto rozstrzygnąć, czy skala ograniczenia (lub zakaz) nie narusza innych konstytucyjnych zasad.




Najpopularniejsze artykuły

Programy lekowe w chorobach z autoimmunizacji w praktyce klinicznej. Stan obecny i kierunki zmian – oglądaj na żywo

Tygrys maruder

Gdzie są powiatowe centra zdrowia? Co z lepszą dostępnością do lekarzy geriatrów? A z obietnicą, że pacjent dostanie zwrot kosztów z NFZ, jeśli nie zostanie przyjęty w poradni AOS w ciągu 60 dni? Posłowie PiS skrzętnie wykorzystali „100 dni rządu”, by zasypać Ministerstwo Zdrowia mniej lub bardziej absurdalnymi interpelacjami dotyczącymi stanu realizacji obietnic, złożonych w trakcie kampanii wyborczej. Niepomni, że ich ministrowie i prominentni posłowie w swoim czasie podkreślali, że na realizację obietnic (w zdrowiu na pewno) potrzeba kadencji lub dwóch.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

VIII Kongres Patient Empowerment

Zdrowie jest najważniejsze, ale patrząc zarówno na indywidualne decyzje, jakie podejmują Polacy, jak i te zapadające na szczeblu rządowym, praktyka rozmija się z ideą – mówili uczestnicy kongresu Patient Empowerment (14–15 maja, Warszawa).

Leki przeciwpsychotyczne – ryzyko dla pacjentów z demencją

Obecne zastrzeżenia dotyczące leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji za pomocą leków przeciwpsychotycznych opierają się na dowodach zwiększonego ryzyka udaru mózgu i zgonu. Dowody dotyczące innych niekorzystnych skutków są mniej jednoznaczne lub bardziej ograniczone wśród osób z demencją. Pomimo obaw dotyczących bezpieczeństwa, leki przeciwpsychotyczne są nadal często przepisywane w celu leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji.

Worków z pieniędzmi nie będzie

Jeśli chodzi o nakłady, cały czas jesteśmy w ogonie krajów wysokorozwiniętych. Średnia dla OECD, jeśli chodzi o nakłady łączne, to 9 proc., w Polsce – ok. 6,5 proc. Jeśli chodzi o wydatki publiczne, w zasadzie nie przekraczamy 5 proc. – mówił podczas kongresu Patient Empowerment Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, w maju powołany przez minister Izabelę Leszczynę do zespołu, który ma pracować nad zmianami systemowymi.

Pacjent geriatryczny to lekoman czy ofiara?

Coraz częściej, w różnych mediach, możemy przeczytać, że seniorzy, czyli pacjenci geriatryczni, nadużywają leków. Podobno rekordzista przyjmował dziennie 40 różnych preparatów, zarówno tych zaordynowanych przez lekarzy, jak i dostępnych bez recepty. Cóż? Przecież seniorzy zazwyczaj cierpią na kilka schorzeń przewlekłych i dlatego zażywają wiele leków. Dość powszechna jest też opinia, że starsi ludzie są bardzo podatni na przekaz reklamowy i chętnie do swojego „lekospisu” wprowadzają suplementy i leki dostępne bez recepty. Ale czy za wielolekowością seniorów stoi tylko podporządkowywanie się kolejnym zaleceniom lekarskim i osobista chęć jak najdłuższego utrzymania się w dobrej formie?

Wypalenie zawodowe – młodsze rodzeństwo stresu

Wypalenie zawodowe to stan, który może dotknąć każdego z nas. Doświadczają go osoby wykonujące różne zawody, w tym pracownicy służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni. Czy przyczyną wypalenia zawodowego jest przeciążenie obowiązkami zawodowymi, bliski kontakt z cierpieniem i bólem? A może do wypalenia prowadzą nas cechy osobowości lub nieumiejętność radzenia sobie ze stresem? Odpowiedzi na te pytania udzieli Leszek Guga, psycholog specjalizujący się w tematyce zdrowia, opiece długoterminowej i długofalowych skutkach stresu.

Szczyt Zdrowie 2024

Na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło istotne wzmocnienie systemu ochrony zdrowia. Problemy płacowe praktycznie nie istnieją, ale nie udało się zwiększyć dostępności do świadczeń zdrowotnych. To główne wyzwanie, przed jakim stoi obecnie Ministerstwo Zdrowia – zgodzili się eksperci, biorący udział w konferencji Szczyt Zdrowie 2024, podczas którego próbowano znaleźć odpowiedź, czy Polskę stać na szeroki dostęp do nowoczesnej diagnostyki i leczenia na europejskim poziomie.

Poza matriksem systemu

Żyjemy coraz dłużej, ale niekoniecznie w dobrym zdrowiu. Aby każdy człowiek mógł cieszyć się dobrym zdrowiem, trzeba rzucić wyzwanie ortodoksjom i przekonaniom, którymi się obecnie kierujemy i spojrzeć na zdrowie znacznie szerzej.

Kształcenie na cenzurowanym

Czym zakończy się audyt Polskiej Komisji Akredytacyjnej w szkołach wyższych, które otworzyły w ostatnim roku kierunki lekarskie, nie mając pozytywnej oceny PKA, choć pod koniec maja powiało optymizmem, że zwycięży rozsądek i dobro pacjenta. Ministerstwo Nauki chce, by lekarzy mogły kształcić tylko uczelnie akademickie.

Pigułka dzień po, czyli w oczekiwaniu na zmianę

Już w pierwszych tygodniach urzędowania minister zdrowia Izabela Leszczyna ogłosiła program „Bezpieczna, świadoma ja”, czyli – pakiet rozwiązań dla kobiet, związanych przede wszystkim ze zdrowiem prokreacyjnym. Po kilku miesiącach można byłoby już zacząć stawiać pytania o stan realizacji… gdyby było o co pytać.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.




bot