Z Iwoną Łobejko, przewodniczącą Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ "Solidarność" w Katowicach, członkiem Regionalnego Komitetu Sterującego, nadzorującego prace nad programem restrukturyzacji ochrony zdrowia w województwie śląskim, rozmawia Barbara Namysł.
- W ostatnią sobotę lipca Regionalny Komitet Sterujący, w którego skład wchodzą przedstawiciele samorządów terytorialnych i 5 związków zawodowych, przyjął, zaprezentowany na tym spotkaniu po raz pierwszy, program restrukturyzacji ochrony zdrowia w województwie śląskim, przy jednym, związkowym, głosie wstrzymującym się. Skąd ta – związkowa – różnica zdań?
- Byłam przeciwna zaproponowanemu trybowi zamykania szpitali. Uważam, że komitet powinien się ograniczyć do przyjęcia programu do wiadomości.Dzisiaj to moje przekonanie jest jeszcze silniejsze, bo słyszałam, że firma konsultingowa – Doradca/Nexus z Gdyni – nadesłała zmienioną wersję programu, a my będziemy nad nią wkrótce debatować.
- Zatem dokument, jakim Pani dysponuje, zawierający m.in. poprzekręcane nazwy szpitali, to jeszcze dla nich nie wyrok?
- Moim zdaniem, tak. Niedobrze się stało, że artykuły prasowe były jedyną formą informowania o projektowanych zmianach, zwłaszcza dotyczących likwidacji tych 12 szpitali, co tak zbulwersowało pracowników służby zdrowia i pacjentów. Wiele z tych publikacji obciąża zresztą grzech powierzchowności i populizmu. W rzeczywistości – to organy założycielskie zakładów będą podejmować ostateczne decyzje.
- Czy może Pani przybliżyć istotne treści programu?
- Jego trzon stanowią autorskie opracowania powołanych przez marszałka województwa śląskiego społecznych grup wsparcia, które pracowały od wiosny w 4 zespołach problemowych: lecznictwa poz i wiejskiego; otwartego lecznictwa specjalistycznego; lecznictwa zamkniętego i ratownictwa medycznego. Przed przystąpieniem do pracy każda z tych grup ustaliła obowiązujące – i w zasadzie przyjęte później w całości przez firmę doradczą z Gdyni – kryteria i priorytety restrukturyzacji. Nie ukrywam, że po przekazaniu jej swoich materiałów czekaliśmy na opracowanie przez nią programu bardzo długo, bo aż 3 tygodnie. Przedstawiciele firmy przyjechali do Katowic "na ostatni dzwonek", czyli dopiero w dniu wyznaczonym przez Ministerstwo Zdrowia jako ostateczny do przesyłania programów do centrali.
- Czyli – czasu na dokładne przeanalizowanie projektu Komitet Sterujący raczej nie miał...
- Nie, ale fakt zbieżności naszych materiałów z pochodzącymi z zewnątrz łagodzi zarzut pośpieszności. Jednak ogólnikowość tego, co nam zaprezentowano, wraz z pozbawionym głębszej analizy ekonomicznej, technicznej i technologicznej wnioskiem o likwidację 12 szpitali – wzbudziła moje zastrzeżenia i niepokój. Takich decyzji nie podejmuje się w biegu, a tym bardziej na podstawie "sufitowych" szacunków. Dlatego byłam przeciwna zaaprobowaniu programu przez RKS. Podobne zdanie miało jeszcze dwóch innych związkowców, ale ponieważ wspólnie dysponowaliśmy tylko jednym głosem – zajęliśmy ostatecznie pozycję wstrzymującego się. Wszyscy pozostali byli "za". Dlaczego? Otóż nie przesądził o tym zachwyt dla programu, tylko obawa, że jeśli dokument nie zostanie wysłany z województwa śląskiego w terminie, nie dostaniemy pieniędzy na bardzo kosztowną restrukturyzację. Nie wiedzieliśmy jeszcze wówczas, że środki i tak nie zostaną rozdzielone zależnie od jakości programu, tylko według starego klucza, czyli głównie liczby mieszkańców.
Regionalny Komitet Sterujący, złożony z ludzi doskonale znających miejscowe realia, dokładnie wie, co chce osiągnąć i umieścił to wszystko w przygotowanych przez siebie materiałach. Dlatego profesjonaliści z zewnątrz mieli raczej nikłe szanse na stworzenie lepszego programu i stąd moje opory w uznaniu ich opracowania za obowiązujące dla województwa śląskiego. Nie mówię, że program jest zły. Twierdzę tylko, że trzeba jeszcze nad nim poważnie popracować. Zwłaszcza nad szczegółami, których drastycznie brakuje. Przykładem analiza techniczna i technologiczna – o którą prosiliśmy – wydajności sprzętu pracującego w regionie: począwszy od USG, a skończywszy na rezonansach. Nie mamy jej do dziś i nie wiem, czy w ogóle ją otrzymamy. Na jakiej zatem podstawie planować zakupy sprzętu medycznego? Oczywiście, wszyscy chcą mieć u siebie, na własny użytek, wszystko co najlepsze, ale zakupy te muszą być racjonalne.
- Jednym słowem – za ogromne pieniądze mamy wstęp do programu...
-... i jest nad czym dalej pracować. Mamy też jasne, opracowane przez nasze grupy wsparcia, kryteria i priorytety restrukturyzacji oraz gwarancję uruchomienia pieniądzy. Ustalono warunki przekształcania przychodni rejonowych w niepubliczne zozy, którym na modernizację i dostosowanie do wymogów technicznych i epidemiologicznych przyzna się 40 procent kosztów zmian. Z kolei ośrodki wiejskie miałyby otrzymać do 60 procent kosztów modernizacji. Status zadań priorytetowych nadaliśmy także ratownictwu medycznemu, pogotowiu i oddziałom z ministerialnej listy jednostek systemu ratownictwa medycznego, które otrzymały już pieniądze na modernizację izb przyjęć. Część środków potrzebnych na remonty i dostosowanie do warunków sanitarno--epidemiologicznych przyznano też 4 szpitalom, zakwalifikowanym do wsparcia w ubiegłym roku.
W odniesieniu do lecznictwa zamkniętego skupiliśmy się na zwiększeniu liczby łóżek dla psychiatrii. Pierwszorzędną wagę, z uwagi na zachorowalność, przyznaliśmy też onkologii, kardiologii i neurologii. Zmierzając do ich wzmocnienia, myślimy nie tyle o sprzęcie, co o modernizacji i dostosowaniu bazy do standardów wskazanych przez ministerstwo zdrowia. O wymianie sprzętu na generacyjnie młodszy będziemy myśleć dopiero w następnym etapie restrukturyzacji. I, oczywiście, dopiero po obiektywnych analizach stanu posiadania i wykorzystania tudzież potrzeb poszczególnych miast. Co innego znaczy bowiem większa dostępność badań niż "chciejstwo" potencjalnych użytkowników aparatury, wykorzystywanej obecnie zaledwie w 40 procentach.
- Kto wchodzi w skład Regionalnego Komitetu Sterującego?
- Zgodnie z programem zatwierdzonym przez ministra zdrowia, zostały kolejno powołane: komitet i robocze grupy wsparcia. O tym, że gremia te potrzebują profesjonalnej pomocy, zadecydowali wojewoda i marszałek. Nasz Urząd Marszałkowski dostrzegł potrzebę włączenia do pracy profesjonalistów gwarantujących obiektywną ocenę dokumentów i danych, zwłaszcza statystycznych, zbieranych przez różne instytucje. Niestety, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, województwo śląskie znalazło się na szarym końcu przetargowej kolejki, toteż marszałek powołał do życia społeczną grupę wsparcia. Dla każdego, kto chciał pracować, była robota. Tyle tylko, że nie wszyscy wytrwali w postanowieniu i dziś, zamiast do siebie, mają pretensję do marszałka o pozbawienie ich głosu.
Ja, jako koordynator, byłam odpowiedzialna za wyniki pracy zespołu ds. poz i ośrodków wiejskich. Ustaliliśmy kryteria oraz określiliśmy, optymalne naszym zdaniem, kierunki, cele, sposoby i przebieg restrukturyzacji. Jednym ze wskazanych przez nas celów, uznanych przez część środowiska za zamach na samodzielność (niektóre szpitale kliniczne chcą bowiem otwierać u siebie poz), jest np. oddzielenie podstawowej opieki zdrowotnej od lecznictwa zamkniętego.
Uważamy też, że jednostki poz powinny być przekształcane w niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Oczywiście, opowiadamy się za przyznaniem w tej mierze preferencji zakładom dużym, przekształcającym się w całości, zwłaszcza w spółki pracownicze. Bardzo uważnie przyjrzeliśmy się finansowej stronie restrukturyzacji, analizując cele i przeznaczane na nią kwoty. Znaczny wpływ na te decyzje miały przy tym kompetencje i zaangażowanie gmin; odpowiedzialność organów założycielskich za ochronę zdrowia i jej bazę na macierzystym terenie musi się wszak wyrażać także gotowością i zdolnością do pokrywania części kosztów restrukturyzacji ze środków pochodzących z budżetów gminnych. Przyjęliśmy zasadę: im większy jest ten udział, tym większe mogą być wydatki na modernizację ze strony państwa. Opracowanie firmuje Regionalny Komitet Sterujący.
- Czyli kto?
- Marszałek zaprosił do tego grona przedstawicieli Związku Miast i Gmin, związków zawodowych, przedstawicieli Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych, Urzędu Wojewódzkiego oraz radnych Sejmiku Śląskiego. Reprezentowani są także pracodawcy oraz przedstawiciele 3 resortów: zdrowia, obrony narodowej, spraw wewnętrznych i administracji.
- Przedstawiciele izb lekarskiej i pielęgniarskiej oraz specjaliści wojewódzcy nie znaleźli się w tym gremium?
- Nie. W przypadku OIL, nie pracującej z nami ani w kwietniu, ani w maju, jest to nieobecność chyba na własne życzenie. Z kolei konsultanci, niezastąpieni w kwestiach medycznych, nie są ekspertami w sprawach technicznych i ekonomicznych. Ale opinie konsultantów Komitet Sterujący traktuje z wielką powagą. Przykładem program dializ. Niestety, świadczeniodawcy słabo nań zareagowali. Np. w Zawierciu, gdzie potrzeby ustalono na poziomie 4 stanowisk dializoterapii, nikt nie chciał nawet słyszeć o ich uruchomieniu. Czy zatem mieliśmy przeznaczać na ten cel pieniądze, skoro w żadnym zakładowym programie restrukturyzacyjnym nie znaleźli się chętni?
- Właśnie, jak ocenia Pani jakość programów, złożonych przez poszczególne jednostki służby zdrowia?
- Wiele było bardzo słabych. Przypominały koncert życzeń i to z poprzedniej epoki gospodarczej. Bo niby jak inaczej ocenić projekt typu: zakup sprzętu medycznego, wymiana okien, ocieplenie budynku? Trzeba było nie lada znajomości realiów, wyobraźni i dobrej woli, by wyłonić z tego obraz realnych potrzeb i podjąć decyzje o długofalowych przecież skutkach.
- Jeśli deszcz leje się pacjentom na głowę, to dyrektor szpitala ma prawo oczekiwać od jego właściciela pieniędzy na naprawę dachu. Ale autor programu restrukturyzacji musi znać rozmiary i koszty remontów, chociażby po to, by ocenić, co się opłaca naprawiać i modernizować, a co należy zlikwidować. Czy podziela Pani powszechną opinię, że program restrukturyzacji powstał w sprinterskim biegu, a budowanie strategii regionu w tak newralgicznej sferze jak ochrona zdrowia jest spóźnione, i to mocno?
- Nie. Nasze zadania wykonaliśmy w lwiej części w oparciu o strategię wypracowaną przez Komisję Zdrowia Sejmiku Śląskiego. I, de facto, pomysły RKS były zaledwie dodatkiem do niej. Znając tę strategię już od marca, po prostu ją poszerzyliśmy. Nie jest też winą marszałka, iż wybór autorów programu restrukturyzacji ochrony zdrowia w naszym regionie dokonał się na samym końcu. Przecież organizatorem przetargu było dysponujące pieniędzmi Ministerstwo Zdrowia. Z wybraną przez MZ grupą doradczą zaczęliśmy współpracować dopiero od początku lipca. Uznaliśmy przy tym wyższość względów ekonomicznych nad społecznymi, aby w rezultacie stopniowego wprowadzania zmian, wszystkie funkcjonujące w województwie zakłady opieki zdrowotnej działały na poziomie opłacalności. Oczywiście, nie obyło się bez tarć. Ogromne różnice dzieliły np. nasze opinie o łóżkach ostrych. Na drugim wspólnym spotkaniu zdecydowaliśmy, że w tym roku pieniądze z programu pójdą na restrukturyzację zatrudnienia – powyżej 7 procent zwolnień w zakładzie pracy. Mówiąc inaczej, wszyscy, którzy zaplanowali takie odchudzenie kadry, pieniądze otrzymają. Podobną rangę otrzymały przekształcenia publicznych zakładów poz w niepubliczne. Zasada – 40 procent dla ośrodków miejskich i do 60 procent dla wiejskich – obowiązywać będzie wszystkich. Niemniej, jeśli organ założycielski deklarował większą sumę – były takie dwa przypadki – to zamiast kwoty brakującej placówce do pełnego sfinansowania modernizacji, przyznawaliśmy jej 100 procent tego, o co wystąpiła.
- Do priorytetów zaliczono też tworzenie zakładów opiekuńczo-leczniczych.
- Tam, gdzie były zachowane trzy kryteria: likwidacja oddziału, np. internistycznego, w całości; uruchomienie w jego miejscu oddziału opiekuńczo-leczniczego i posiadanie promesy, czyli przyrzeczenia zakupu usług przez kasę chorych, zakłady otrzymywały pieniądze nieomal w 100 procentach. Na techniczną modernizację bazy, nie na zakupy. W pierwszej kolejności uwzględnialiśmy te ZOL-e, które – wydzielając się z zakładu publicznego – tworzyły nowe, oddzielne struktury. Prawdopodobnie niepubliczne, ale dopiero w przyszłości, bo doświadczenie uczy, że po transformacji w npzoz pieniędzy z programu restrukturyzacyjnego wziąć już nie można.
Wzięliśmy też pod uwagę oddziały długoterminowe. Niestety, razem z ZOL-ami, powstanie ich najwyżej 13-14, bo zaledwie tyle zaplanowali autorzy ponad 1700 programów, jakie otrzymaliśmy z zakładów leczniczych.
Nauczyliśmy się narzekać, że w systemie jest za mało pieniędzy. Tymczasem my te pieniądze źle wydajemy. Gdyby np. w moim Bytomiu dyrektorzy 4 funkcjonujących tam zakładów usiedli przy stole i ustalili wspólnie ich silne i słabe strony, to nie tylko nie zabieraliby sobie wzajemnie części kontraktów, ale też wzmocniliby u siebie to, co już jest mocne, poprawiając w konsekwencji także obłożenie łóżek i likwidując sztuczne limity, o których tak źle się dzisiaj mówi.
Taki dialog musi się odbywać na zasadzie dobrej woli, podporządkowanej wyższym racjom, w poszczególnych miastach i powiatach, a nie – na szczeblu regionu, skąd wiele rzeczy widać gorzej.
- Co przesądziło o wskazaniu konkretnych 12 szpitali do likwidacji?
- Głównie to, że w systemie ochrony zdrowia regionu mają one niewielkie znaczenie, a ich likwidacja nie zachwieje dostępnością usług. Ale to samo można powiedzieć o każdym szpitalu w województwie śląskim, bo mamy przecież dużą bazę. Dla mnie taki argument jest nie do przyjęcia. Tym bardziej że zastosowano go także do szpitali cechujących się bardzo wysokim wykorzystaniem łóżek (jego zmniejszenie, postulowane wobec jednego ze szpitali gliwickich, jest irracjonalne w świetle celu, do którego dążymy), a także wysoką jakością usług, wydajnością pracy oraz niezłymi wynikami finansowymi. Ja nie twierdzę, że żaden ze szpitali nie powinien być zlikwidowany, ale kto i jak policzył koszty tej likwidacji, oraz skąd będą na to pieniądze? Czy uszczuplą środki na program restrukturyzacji? Wielkim nieporozumieniem była też np. propozycja likwidacji szpitala wojskowego w Gliwicach, kompletnie abstrahująca od obowiązującego prawa; nb. w pierwszej połowie lat 90. rozważano zamknięcie w Gliwicach wszystkich szpitali miejskich z wyjątkiem właśnie wojskowego, który, jako jedyny, pokazał, że potrafi dobrze funkcjonować i gospodarować w nowych realich.
- Czy regionalna wizja ochrony zdrowia ma szansę na realizację dzięki środkom programu restrukturyzacji?
- Tak, nie dajemy czegoś wszystkim po trochu, żeby każdy był mniej lub bardziej zadowolony, zapewniając sobie święty spokój. Wzięliśmy pod uwagę priorytety i, jak sądzę, zdołaliśmy zachować hierarchię i właściwe proporcje. Jedyny błąd, jaki wytknęłabym Regionalnemu Komitetowi Sterującemu, polega na tym, że nie ograniczył się do przyjęcia do wiadomości programu przedstawionego przez doradców z Gdyni. Mam jednak nadzieję, że RKS nie odstąpi od czekającej go jeszcze pracy.
Od redakcji: 24 sierpnia członkowie Krajowego Komitetu Sterującego w Katowicach zostali poinformowani, że RKS wycofał program restrukturyzacji dla województwa śląskiego.