Coraz to w różnych wystąpieniach, dyskusjach, programach partii czy rządów pojawia się wątek znaczenia klasy średniej. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym usłyszał, że jest to klasa niepotrzebna, próżniacza, jakiś przeżytek dawnych czasów. Wszyscy wypowiadający się zawsze postulują, aby postawić w Polsce na rozwój klasy średniej, mowa jest wtedy też o ułatwieniach, jakie w funkcjonowaniu państwa należałoby wprowadzić, o koniecznych zmianach przepisów, o koniecznej zmianie podejścia do tej grupy przedsiębiorców po to, aby ta klasa się rozwijała, gdyż silna klasa średnia to fundament silnego państwa. Skoro więc wszyscy popierają rozwój klasy średniej, to dlaczego ciągle padają te postulaty, dlaczego ciągle klasa średnia jest w Polsce tak słaba. Ochrona zdrowia i przedsięwzięcia gospodarcze w ochronie zdrowia to klasyczny obszar, gdzie klasa średnia może się rozwijać. Polski przedsiębiorca medyczny to przedsiębiorca silnie związany z państwem. Działa on w określonym środowisku i jego powodzenie jest silnie z tym środowiskiem związane. Nie może on, a w szczególności dotyczy to lekarzy, przenosić swojej firmy z miejsca na miejsce. Można byłoby powiedzieć, że polski przedsiębiorca medyczny to przedsiębiorca patriotyczny. I dobrze jest dopóty, dopóki o tym mówimy. A potem przychodzi praktyka.
Załóżmy, że politycy przez chwilę mówią szczerze i rzeczywiście chcą zachęcić obywateli do zakładania małych i średnich firm. Zachęcając, uśmiechają się, poklepują po ramieniu, są przyjaźni i empatyczni. Do czasu. Wszystko zaczyna się zmieniać w momencie, kiedy już w to wszystko uwierzyłeś, kiedy zaczynasz budować własną firmę. Od tego czasu rozpoczyna się golgota polskiego przedsiębiorcy medycznego. Zanim uruchomi firmę, musi pokonać szereg trudności w licznych urzędach, musi spełnić mnóstwo stawianych mu wymogów budowlanych, sanitarnych, kompetencyjnych. Już wtedy pojawia się w otoczeniu pierwsza wątpliwość, a skąd on na to ma pieniądze. Konsultant wojewódzki z danej dziedziny zaczyna się zastanawiać, czy przedsiębiorca nie zagrozi pozycji firmy, w której pracuje konsultant. No, trzeba przeprowadzić kontrolę. A ile zabiegów wykonałeś, a masz to udokumentowane, a jakie miałeś wyniki, a twoje USG to jest jakiej generacji, czy to znów ten rekondycjonowany szmelc, bo u mnie same nówki, notabene zakupione przez np. samorząd, przecież nie za moje.
No, w końcu desperat zebrał wszystkie zgody i uruchomił firmę. Teraz przychodzi czas starania się o kontrakt z NFZ. Czy NFZ rozpisze konkurs na dany teren teraz czy za rok? Czy skrupulatna kontrola z NFZ znajdzie błąd w numerze seryjnym aparatu, przecież zamiast cyfry 3, jest tam cyfra 5. Ty oszuście, skąd masz ten aparat, pewnie pożyczyłeś od kolegi, pokaż dokumenty zakupowe. No dobrze, udało się. Przedsiębiorca pozyskał kontrakt, musiał wprawdzie obniżyć cenę do progu rentowności, ale jeszcze ciągle jest optymistą i zaczyna działać. Po roku jakoś wychodzi na swoje. No popatrz, jaką bryką jeździ! No tak dorabia się na nieszczęściu ludzkim! Wyjechał na urlop, temu się powodzi! Ma nawet pewien zysk. I wtedy spadną na niego gromy od samego ministra. Zysk w służbie zdrowia? Przecież to niegodne! Pracuj sobie do woli, ale nie dla zysku, tylko dla przyjemności. Firma ma być non profit. No i pamiętaj, koniecznie zapewnij podwyżki dla pracowników. A skoro już jesteś takim krwiopijcą, to my cię urządzimy. Utworzymy sieć placówek twojego typu i nie wiadomo, czy się w tej sieci znajdziesz. A może podwyższymy wymogi. Nie masz najnowszego aparatu na twojej sali operacyjnej? Za pół roku musisz mieć, bo odbierzemy kontrakt. Oj, może cię to drogo kosztować!
Jesteś na skraju bankructwa. No popatrz schudł, ale ciągle jeszcze jeździ tą nową bryką. Ma podkrążone oczy, ręce mu się trzęsą. No i dobrze mu tak. Po co był taki pazerny. My tu, w naszym bezpiecznym zakładzie publicznym, na skromnym etacie nie wychylamy się, bo przecież musimy zbudować drugi dom dla córki, a nasz też trochę za mały.
Polacy, bierzcie sprawy w swoje ręce! A potem…? Jak wyżej.