SZ nr 1–16/2023
z 19 stycznia 2023 r.
Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?
Anna Jarosz
Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".
Można by powiedzieć – dawno, dawno temu… Ale to nie będzie bajka. Przez wiele wieków głównie mężczyźni sprzeciwiali się obecności kobiet w medycynie. A jeśli już musiały się tam pojawiać, to najlepiej w jakiejś podrzędnej roli. Do dziś po szpitalnych korytarzach krąży pewien żart. Zwykły „suchar”, który mówi, że kobieta chirurg jest jak świnka morska – ani świnka, ani morska, czyli inaczej ani kobieta, ani chirurg.
– To kiepski żart, który mnie nie śmieszy – mówi dr n. med. Magdalena Wyrzykowska, kobieta chirurg z kilkunastoletnim stażem zawodowym i członkini zarządu fundacji „Kobiety w Chirurgii”. – Ale ten lekko zapleśniały „żart” jest potrzebny, bo dobrze pokazuje, jak kobiety były (i jeszcze są) traktowane w medycynie, zwłaszcza gdy chciały wybrać specjalizację zabiegową. Dlaczego ani kobieta, ani chirurg? Tu pokutuje stereotypowe myślenie. Jak się chce być kobietą, to trzeba być gibką, umalowaną, szczebiocącą i zalotną. Jeśli kobieta nie przystaje do tego schematu, chce być konkretna i profesjonalna, to szybko przykleja się jej łatkę – babochłop. Lekarki, które były kobiece, ale zależało im na poważnym, równym traktowaniu zawsze musiały ostro walczyć o swoją pozycję.
Dopiero po latach starań o bycie poważanym chirurgiem dr Wyrzykowska zorientowała się, jak często, w przeszłości, doświadczała pośredniej dyskryminacji w pracy. Ten rodzaj dyskryminacji często przybiera znamiona „troski”: no jak ty sobie poradzisz z dziećmi, jak będzie teraz wyglądało twoje życie, może powinnaś się zastanowić, czy dobrze wybrałaś, to przecież ciężka praca. Osoba, do której kieruje się takie słowa traci pewność siebie, odczuwa lęk, zaczyna się zastanawiać, czy dokonała właściwego wyboru. Jak mi się dziecko rozchoruje, kto mnie zastąpi na dyżurze, co zrobi mój szef, a i dzieci bez matki też cierpią. W głowie kłębią się pytania, na które nie ma dobrej odpowiedzi, ale sprawiają, że żyjesz w dyskomforcie, że stale gdzieś nie jesteś wystarczająco dobra.
– Najdotkliwiej odczułam przeszkody, jakie stawiano, aby utrudnić mi rozwój zawodowy, szkolenie się na poziomie, który sobie wymarzyłam – dodaje. – Zdałam sobie z tego sprawę po latach. W szpitalu, w którym pracowałam, nie było kobiet na wysokich stanowiskach. Większość była postponowana, kierowana do zadań administracyjnych, nie były w głównym nurcie chirurgicznym, chociaż były zdolne i miały odpowiednią wiedzę.
W męskich rękach
Chirurgia jest dziedziną silnie zdominowaną przez mężczyzn. W Polsce w tym zawodzie pracuje 6,5 tysiąca osób, w tym tylko 876 kobiet. Kobiety są zniechęcane do pracy w specjalizacjach zabiegowych, często ich rola jest umniejszana, są traktowane niepoważnie lub wręcz obrażane. Potwierdza to badanie przeprowadzone w 2020 roku przez fundację „Kobiety w Chirurgii”. W badaniu „Liczymy się” wzięły udział 472 kobiety pracujące w specjalizacjach zabiegowych jako lekarki (54% próby), pielęgniarki (39% próby) i położne (7% próby). 57% ankietowanych zgłosiło, że spotkało się w pracy z mobbingiem, który należy rozumieć jako zastraszanie pracowników, przemoc psychiczną, zachowania celowo upokarzające, przemoc fizyczną, groźby, umniejszanie kompetencji, utrudnianie wykonywania pracy. 47% kobiet uważa, że są niesprawiedliwie rozpisywane do zabiegów i wpisywane do grafików dyżurowych (46%). Kobiety doświadczyły też łamania praw pracowniczych, w tym do odpoczynku (45%) i urlopu (30%). 39% kobiet doświadczyło dyskryminacji ze względu na płeć.
– W Polsce blisko 60% osób kończących studia lekarskie to kobiety – mówi Magdalena Wyrzykowska. – Odwracając proporcje, można powiedzieć, że mężczyźni stanowią niecałe 40% lekarzy w kraju. Niewiele kobiet kończących studia decyduje się na specjalizacje zabiegowe. Wśród chirurgów ogólnych jest tylko 13,4% pań. To, niestety, tendencja ogólnoświatowa. I chociaż to kobiety stanowią medycynę, w chirurgii jest ich ciągłe bardzo mało, np. w Niemczech 7,3%, we Francji 15,8%. W Wielkiej Brytanii 54% osób rozpoczynających specjalizację z chirurgii to kobiety, ale tylko 25% kończy ją. Tylko 12% z nich zostaje konsultantkami z dziedziny chirurgii, co łączy się nie tylko z większym prestiżem i wyższymi zarobkami, ale także z możliwością tworzenia własnych zespołów czy wręcz własnych szkół chirurgii.
Podobno nie chcą
Wieść gminna niesie, że kobiety nie zostają chirurgami, bo nie chcą. Tymczasem, z licznych badań prowadzonych na całym świecie wynika, że od początku studiów kobiety są zniechęcane do wybierania specjalizacji zabiegowych. Jak mantrę powtarza się im, że to nie jest praca dla kobiet, bo są zbyt emocjonalne, wrażliwe, słabe fizycznie, bo chcą mieć dzieci, a tego nie da się połączyć z chirurgią.
– Kiedy kobieta, mimo licznych przeszkód, trafia na oddział chirurgiczny na różne sposoby pokazuje się jej, że to nie miejsce dla niej – stwierdza dr Wyrzykowska.
– Umniejszanie pozycji, doświadczenia jest częste. Poza tym, kiedy zaczynałam pracę na bloku operacyjnym nie było np. ubrań w moim rozmiarze. Aby nie spadły mi spodnie, kleiłam je taśmą. Te „drobiazgi” wyraźnie pokazywały, że to nie jest miejsce dla kobiety. I to nie jest moja prywatna opinia, ale wiedza pochodząca z badań dotyczących dyskryminacji kobiet pracujących w specjalizacjach zabiegowych. Kobiety będące chirurgami są przez pracodawców zniechęcane do macierzyństwa, co w badaniu „Liczymy się” podkreśliło 47% kobiet. Lekarki tę opinię wyrażały częściej (57%).
Rzecz o fundacji
Fundacja „Kobiety w Chirurgii” powstała w styczniu 2021 roku. Na stronie fundacji możemy przeczytać:
„Fundacja Kobiety w Chirurgii jest organizacją mającą na celu inspirowanie do rozwoju oraz zapewnianie wszechstronnego wsparcia dla lekarek, pielęgniarek i położnych pracujących w specjalizacjach zabiegowych. Chcemy mobilizować kobiety do angażowania się w proces zmian w polskiej medycynie. Wdrażamy programy, które dadzą szansę na równy start i rozwój w specjalizacjach zabiegowych, pomogą zdobywać przydatne umiejętności oraz zapewnią kobietom wsparcie i opiekę – merytoryczną, prawną i psychologiczną. Zależy nam, by chirurgię w Polsce prowadziły zgrane i zmotywowane zespoły, a praca każdej z tworzących je osób była na równi doceniana i szanowana”.
Badanie „Liczymy się” pokazało, że 68% kobiet oczekuje od fundacji wsparcia w kształceniu zawodowym. Wsparcie prawne potrzebne jest 48% ankietowanych, a 46% oczekuje propagowania idei work-life balance. Obraz polskiej chirurgii nie wygląda najlepiej, gdy zerknie się na niego przez pryzmat kolejnych oczekiwań kobiet. 45% wskazało na potrzebę przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy w miejscu pracy, 43% potrzebuje wsparcia materialnego, a również 43% chciałoby mieć w pracy mentora/mentorkę, na którym można się wzorować i za nim podążać.
Aby sprostać oczekiwaniom kobiet, fundacja organizuje liczne szkolenia i warsztaty. Ogromnym zainteresowaniem pań cieszą się warsztaty z obsługi robota da Vinci. W ciągu 2022 roku odbyły się trzy takie spotkania.
– Wsparcie kobiet w rozwoju zawodowym przekłada się na polepszenie kondycji całego systemu ochrony zdrowia – twierdzi Magdalena Wyrzykowska. – Ponad połowa studentów medycyny to kobiety, jeśli więcej z nich będzie traktowało wybór specjalizacji zabiegowej jako naturalny, być może zniweluje to kryzys kadrowy w polskiej chirurgii. Należy kłaść nacisk na równy dostęp do kształcenia zawodowego, nieograniczanie możliwości pracy na bloku operacyjnym i na edukację osób zajmujących kierownicze stanowiska. Tylko w atmosferze równości można budować zespoły, które są zaangażowane, profesjonalne i empatyczne, i dzięki temu dają pacjentom najlepszą możliwą opiekę.
Liczba kobiet chirurgów w Polsce wciąż jest relatywnie mała, ale organizatorzy warsztatów (fundacja „Kobiety w Chirurgii”, Szpital Medicover oraz firma Synektik S.A., dystrybutor systemów robotycznych da Vinci) wierzą, że będzie szybko przyrastać, tak jak ma to miejsce na świecie. Warsztaty adresowane do kobiet, które chcą zostać operatorkami da Vinci, to ważny krok na drodze do wyrównania szans w zawodzie i dostępie do nowoczesnych technologii w medycynie. To wielka szansa, która umożliwia młodym lekarkom rozwój i spełnianie swoich zawodowych ambicji
Wsparciem da Vinci
W Polsce pracują 24 systemy robotyczne da Vinci. Obsługuje je 70 certyfikowanych operatorów, wśród których są 3 kobiety. Robot da Vinci może uczestniczyć w ponad 200 różnych zabiegach operacyjnych. W Polsce z jego udziałem wykonuje się kilkadziesiąt rodzajów operacji.
Średni wiek chirurga w Polsce to 65 lat, co oczywiście z czasem przekłada się na sprawność chirurgiczną. Da Vinci może wydłużyć zawodowe życie chirurga o 10–15 lat. Robot nie rozróżnia płci, wzrostu, wieku ani siły operatora. To właśnie sprawia, że może być obsługiwany przez każdego. Dlatego właśnie wprowadzenie robotyki do medycyny likwiduje potencjalną barierę stojącą przed kobietami, które chcą się rozwijać w zawodzie chirurga, a która jest związana z ergonomią pracy, sprawnością fizyczną, konieczną do wykonywania wielogodzinnych operacji. Inaczej mówiąc, system robotyczny da Vinci likwiduje wszystkie bariery w dostępie do zawodu chirurga – poprawia ergonomię pracy, zmienia postrzeganie pracy chirurga jako uciążliwej i stojącej pracy fizycznej.
– To, co widzę po stronie uczestniczek warsztatów, to ogromna determinacja i chęć samodoskonalenia się – mówi dr n. med. Joanna Bubak-Dawidziuk, jedna z trzech polskich operatorek da Vinci, specjalizująca się w leczeniu zaawansowanej endometriozy. – Potrzeba im po prostu mądrego prowadzenia, platformy do swobodnej wymiany wiedzy i doświadczeń oraz wolnej od stereotypów przestrzeni do rozwijania swoich umiejętności. Każda kobieta chirurg ma analogiczne możliwości rozwoju co mężczyźni i w przypadku każdej z nich można mówić o tych samych predyspozycjach do wykonywania zawodu co u mężczyzn. Niezbędne są ciężka praca, szukanie najlepszych dla siebie rozwiązań i nieuleganie presji otoczenia czy szkodliwym przekonaniom.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?