SZ nr 85–92/2015
z 5 listopada 2015 r.
Kojące wizje zmarłych
"Służba Zdrowia"
Kojące wizje zmarłych
Zespół naukowców z Canisius College przyjrzał się ciekawemu, lecz dotąd słabo zbadanemu naukowo zjawisku o nazwie ELDVs (end-of-life dreams and visions). Polega ono na tym, że w tygodniach poprzedzających zgon, osoby terminalnie chore często miewają sny i wizje przedstawiające zmarłych krewnych bądź przyjaciół. Badanie objęło 66 pacjentów z hospicjum w Cheektowaga. Lekarze codziennie prowadzili z pacjentami wywiady na temat treści snów, częstotliwości ELDVs oraz ich wpływu na nastrój i samopoczucie. Okazało się, że sny i wizje z udziałem zmarłych bliskich są wśród pacjentów hospicyjnych zjawiskiem powszechnym, a przy tym cechuje je stały wzorzec realizmu i znaczenia emocjonalnego. Stają się coraz częstsze w miarę zbliżania się śmierci. ELDVs nie należy mylić ze stanem majaczenia, w którym człowiek traci kontakt z rzeczywistością i zdolność racjonalnej komunikacji. Majaczenie jest niepokojące, niebezpieczne i wymaga leczenia. ELDVs przeciwnie – mają charakter uspokajający, realistyczny i często niosą ze sobą ważne dla umierającego znaczenia – przekonują autorzy badania.
Źródła: „Science Daily”/„Kopalnia Wiedzy”
Jak włączyć sny?Od dawna wiadomo, że jedną z licznych funkcji rdzenia przedłużonego jest wywoływanie tymczasowego paraliżu mięśni w trakcie fazy REM snu. Dzięki temu nie wymachujemy rękami czy nogami, kiedy śnią się nam czynności ruchowe. Zdaniem uczonych z University of California w Berkeley, rola rdzenia przedłużonego, a dokładniej jego neuronów GABA-ergicznych, w czasie snu jest jeszcze ważniejsza. Aktywacja tych neuronów jest bowiem niezbędna do wystąpienia fazy REM, a więc do powstawania snów. Co więcej – odpowiednio stymulując neurony GABA-ergiczne można dosłownie włączać i wyłączać marzenia senne. Przynajmniej u myszy. Gryzonie, którym naukowcy pobudzali te komórki w czasie snu, niemal natychmiast przechodziły w fazę REM. Ciekawy był także efekt aktywacji neuronów GABA-ergicznych u myszy w stanie czuwania. Powodowało to przyjmowanie dużych ilości pożywienia. Może to oznaczać, że aktywność tych komórek ma związek z przyjemnością i poczuciem odprężenia (przeciwnie do aktywacji neuronów noradrenergicznych w obrębie mostu). Naukowcy są przekonani, że odkrycie to pomoże w lepszym zrozumieniu procesów neurofizjologicznych związanych ze spaniem i śnieniem. – Szereg zaburzeń psychicznych, w tym zaburzeń nastroju, wydaje się korelować ze zmianami w fazie REM, dlatego jest ona prawdopodobnie ważnym wskaźnikiem zdrowia psychicznego – komentuje Franz Weber, jeden z autorów badania.
Źródło: „Nature”
Samobójstwa częstsze wśród najmłodszych
w klasie Naukowcy z uniwersytetów w Osace i Syracuse zbadali, jak względny wiek uczniów i studentów wpływa na ryzyko popełnienia samobójstwa. W badaniu przeanalizowano dane dotyczące zgonów japońskich nastolatków i młodych dorosłych w wieku od 15 do 25 lat. Dane obejmowały lata 1989 – 2010. Okazało się, że osoby najmłodsze w klasie lub w grupie studenckiej wyraźnie częściej decydowały się na odebranie sobie życia niż ich starsi koledzy. – Znaczenie względnego wieku jest większe niż dotąd przypuszczano. Wyniki naszego badania powinny być uwzględnione przez polityków, którzy ustalają zasady naboru do szkół – postulują uczeni.
Źródło: „International Business Times”
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?